książki / PROZA

Pieśń torby na pawia

Nick Cave

Fragment książki Pieśń torby na pawia Nicka Cave’a, w przekładzie Tadeusza Sławka, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 9 kwietnia 2018 roku, a w wersji elektronicznej 16 stycznia 2019 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Nashville
Tennessee

Chło­piec wspi­na się na nad­rzecz­ną skar­pę. Wcho­dzi na most kole­jo­wy. Ma dwa­na­ście lat.

Słoń­ce pali nie­mi­ło­sier­nie, chło­piec klę­ka i przy­kła­da ucho do szyn.
Szy­ny nie wibru­ją. Widocz­nie zza zakrę­tu po dru­giej stro­nie rze­ki nie nad­jeż­dża żaden pociąg.

Chło­piec rusza bie­giem wzdłuż torów. Dobie­ga do środ­ka mostu. Sta­je na kra­wę­dzi
i spo­glą­da w dół na męt­ną wodę.

Po lewej stro­nie ma beto­no­wy słup pod­trzy­mu­ją­cy most.
Po pra­wej, na wpół powa­lo­ne drze­wo zanu­rza się w rze­ce, jego gałę­zie
wpi­ja­ją się w ciem­ny nurt. Mię­dzy nimi nie­wiel­ki odstęp, nie wię­cej niż pół­to­ra metra.

Mówią, że w tym miej­scu moż­na sko­czyć do rze­ki, ale nie jest tego pew­ny,
nigdy nie widział, aby ktoś to zro­bił.

Czu­je drże­nie kamie­ni pod sto­pa­mi. Przy­ku­ca i znów przy­kła­da ucho do szyn.

Teraz szy­ny zaczy­na­ją wibro­wać. Nad­jeż­dża pociąg.

Wpa­tru­je się w ciem­ną, muli­stą wodę, ser­ce wali jak młot.

*

Docho­dzi do nie­go, że nie jest wca­le chłop­cem, lecz chy­ba tyl­ko wspo­mnie­niem chłop­ca.

Ten chło­piec prze­bie­ga przez myśl męż­czy­zny, któ­ry zatrzy­mał się w apar­ta­men­cie w hote­lu She­ra­ton w samym cen­trum Nashvil­le, Ten­nes­see, i któ­re­mu teraz wła­śnie robią zastrzyk ze ste­ry­dów mają­cych uczy­nić ze zmę­czo­ne­go dłu­gim lotem i gry­pą pie­śnia­rza przed­miot uwiel­bie­nia.

Za jakieś trzy godzi­ny wypad­nie jak opa­rzo­ny z hote­lo­we­go poko­ju. Ruszy przez puste mia­sto, prze­tnie sze­ro­kie rze­ki, poko­na puste pre­rie, jadąc wie­lo­pa­smo­wy­mi auto­stra­da­mi pod zmierz­cha­ją­cym nie­bem, niczym jakiś mało­waż­ny bożek, a wszyst­ko po to, aby jesz­cze dzi­siaj wie­czo­rem doje­chać do cie­bie.



Kansas City
Missouri

Jestem sys­te­mem ner­wo­wym wpra­wia­nym w ruch przez duchy i rymy.
Sło­wa dźwię­czą dla­te­go, że sły­chać, jak sko­wy­czą w nich duchy.
Nie przy­szło mi do gło­wy, że to może ostat­ni raz,
Kosz­to­wa­łem twe­go słod­kie­go odde­chu,
I gdy pomy­ślę, że krzą­tasz się po domu, przez chwi­lę czu­ję w pier­si
Roz­pie­ra­ją­cy ból zatro­ska­nej tęsk­no­ty,
Tym­cza­sem prze­jeż­dża­my gra­ni­cę sta­nu Mis­so­uri,
Zatrzy­mu­je­my auto­bus na pobo­czu i wysia­da­my,
I w wol­no zapa­da­ją­cym zmierz­chu peł­znie­my na brzu­chu,
Niczym węże, przez niskie tra­wy pre­rii.

Odgry­wa­my rzeź, jaką spra­wił bizo­nom Wil­liam ‘Buf­fa­lo Bill’ Cody,
Potem wszyst­kie kam­pa­nie prze­ciw­ko India­nom łącz­nie z bitwą pod Coon Cre­ek.
Tego same­go wie­czo­ru pró­bu­ję dodzwo­nić się do cie­bie linią trans­atlan­tyc­ką
z hote­lu Inter­con­ti­nen­tal w Kan­sas City, ale nie odbie­rasz,
Więc sły­szę tyl­ko jak tele­fon rymu­je swo­je dzwon­ki.
Nagry­wam jakąś nie­zbor­ną, pozba­wio­ną cia­ła wia­do­mość.
Szła mniej wię­cej tak –

Na pre­rii mej nie­obec­no­ści jesteś jak bizon wiel­ki niczym góra.
Jesteś smut­kiem tego, któ­ry wró­cił do domu z nie­wo­li.
Jesteś łzą na ręka­wie kurt­ki z nie­wy­pra­wio­nej jele­niej skó­ry.
Odbierz tele­fon
Odbierz tele­fon
Ja zaś zdo­ło­wa­ny i kom­plet­ne zero, pre­rię malu­ję na czer­wo­no.
Obsia­dły mnie muchy. Śmierć odde­chem swym w kark mi dmu­cha.
Gościem w tra­sie jestem, któ­ry kry­jów­ki szu­ka.
Tym, co oże­nił się i zbiegł, miast leżeć u twych stóp.
Odbierz tele­fon
Odbierz tele­fon
Jestem już zim­ny trup.

Łykam tablet­kę i idę spać.

*

Nakry­wam się z gło­wą, pod koł­drą przy­kła­dam do ucha tor­bę na pawia, potrzą­sam.
Grze­cho­czą insy­gnia dzie­wię­ciu Muz – pul­pit do pisa­nia, zwój per­ga­mi­nu, flet, strza­ła miło­ści, maska tra­gicz­na, har­fa, lira, maska komicz­na, glo­bus i kom­pas.

Gdy znów dzwo­nię do domu, a ty nie odbie­rasz, sły­szę, jak cie­pła krew z mej szyi, od któ­rej odcię­to gło­wę wycie­ka na auto­stra­dę two­rząc kału­żę,

Sły­szę jak prze­ra­ża­ją­ce ser­ce chłop­ca dostra­ja się do ryt­mu pocią­gu pędzą­ce­go w jego stro­nę.

Sły­szę szep­ty, uża­la­nia i kno­wa­nia wykrwa­wio­nych ludzi.
Pozna­ję te gło­sy, towa­rzy­szy­ły mi kie­dyś w dale­kiej prze­szło­ści.

Dzie­więć nagich muz śpi spo­koj­nie na mej pier­si, w poczu­ciu dobrze dziś wyko­na­nej robo­ty.

Oddy­cham spo­koj­nie, gdy anio­ło­wie uno­szą mnie na skrzy­dłach.

Śpię, i nio­są mnie przez łagod­ny, pur­pu­ro­wy pej­zaż pół­noc­no-ame­ry­kań­skie­go snu –
gdzie wśród tego wszyst­kie­go, co się sta­nie i nie odsta­nie mimo­wol­nie dostrze­gam
nasz następ­ny ruch, któ­ry wyko­na­my z naj­lep­szym dla sie­bie pożyt­kiem.


 


Minneapolis
Minnesota

Zaszko­dzi­ły mi musz­le i pre­cel, któ­re zja­dłem w Mil­wau­kee, i teraz wymio­tu­ję
W bocz­nej uli­cy obok Teatru Sta­no­we­go w Min­ne­apo­lis, w sta­nie Min­ne­so­ta.
Min­ne­apo­lis ma uli­ce z pod­cie­nia­mi, któ­re się przy­da­ją w razie desz­czu,
Ma też Teatr Sta­no­wy, swo­bod­ną waria­cję na moty­wach wło­skie­go rene­san­su,
Z pół­ko­li­stym pro­sce­nium zawie­szo­nym jakieś trzy­dzie­ści metrów nad sce­ną,
W roku dwu­ty­sięcz­nym kupi­ła go fir­ma Live Nation,
By w dwa tysią­ce ósmym sprze­dać go Key Enter­ta­in­ment.
Przy­jeż­dża­my wcze­śniej, ale wysia­da­ją nam żołąd­ki i wycho­dzi­my na sce­nę spóź­nie­ni.
Gorą­ce przy­ję­cie przez tłum na sali po pro­stu nas osza­ła­mia. Spójrz­cie!
Cia­ła widzów prze­mie­nia­ją się w beto­no­we słu­py!
Ramio­na wycią­ga­ją się niczym mor­der­cze gałę­zie na wpół zwa­lo­nych drzew!
Muzy­ka z łosko­tem zmie­rza w naszą stro­nę kole­jo­wym szla­kiem!
Bro­dzi­li­śmy po kost­ki we krwi bawo­łów
I wojow­ni­ków z ple­mie­nia Cze­je­nów, by spo­tkać się z wami dziś wie­czo­rem. Spójrz­cie!
Beto­no­we słu­py roz­ja­śnia­ją się w kolum­ny świa­tła.
Sto­ję jak obdar­ty ze skó­ry pies na tyl­nych łapach i odsła­niam
Wydłu­żo­ny pasek mokrej, różo­wej skó­ry. Skacz­cie! – mówię
I nie­zdar­nie bawię się tor­bą na pawia peł­ną rzy­go­win. Skacz­cie, sukin­sy­ny!
A kolum­ny świa­tła chwy­ta­ją się za ręce i jed­na po dru­giej wska­ku­ją do tor­by.

*

Póź­nym wie­czo­rem w Grand Hote­lu w cen­trum Min­ne­apo­lis
Pró­bu­ję czy­tać Pie­śni snu Joh­na Ber­ry­ma­na. Pod­cho­dzę je jak
Król kie­szon­kow­ców. Spo­wal­niam rytm ser­ca
I przy­ci­skam ucho do osiem­na­stu szyn mrocz­ne­go,
Wibru­ją­ce­go wier­sza. Bebe­chy łomo­cą we mnie jak pociąg.
Powo­li i cier­pli­wie luzu­ją się zapad­ki i z prze­ra­że­niem,
Ale jak­by z ulgą świat wypa­da z szyn. Zie­wam.

Potem śnię dalej, aż tra­fiam na most Washing­ton Ave­nue,
Gdzie poeta, sto­jąc na wyso­ko­ści, oma­wiał z przy­jem­nym tra­wia­stym brze­giem
Sub­tel­ną róż­ni­cę mię­dzy lata­niem a spa­da­niem.
Pierw­szy krok musisz zro­bić sam –
Lip­ny anioł z papie­ro­wym skrzy­dłem przy­pię­tym do ple­ców, niczym żagiel,
Powie­dział: Pierw­szy krok musisz zro­bić sam! I ostat­ni też!
Po czym kop­nął Joh­na Ber­ry­ma­na, aż ten prze­le­ciał za barie­rę.

I gdy spra­so­wa­ny w har­mo­nij­kę poeta dusił się na traw­ni­ku,
Wpa­dłem na „54 pieśń snu” niczym roz­pę­dzo­ny pociąg bez maszy­ni­sty
„Leżę na tym łóż­ku za dro­gie pie­nią­dze i myślę o żonie”
I obu­dzi­łem się z gwał­tow­ną i prze­moż­ną potrze­bą,
Zadzwo­nić, zadzwo­nić, zadzwo­nić do żony! Boże! Tyl­ko nie skacz!
Moja pięk­na, nie skacz! Pod­nieś słu­chaw­kę!
Pamię­tam, kie­dy żegna­li­śmy się na scho­dach domu,
Jej wil­got­ne, nie­spo­koj­ne oczy mówi­ły: Huh, huh, huh,
Nie zosta­wiaj mnie! Nie jedź! Zostań!

*

Pieśń Tor­by na Pawia to reszt­ki.
Pieśń Tor­by na Pawia to obier­ki.
Pieśń Tor­by na Pawia to ścin­ki.
Pieśń Tor­by na Pawia to mar­ne pozo­sta­ło­ści.
Pieśń Tor­by na Pawia to żółć i fla­ki.
Pieśń Tor­by na Pawia to skraw­ki i osa­dy.
Pieśń Tor­by na Pawia to to, co zosta­ło na dnie, i okru­chy prze­szło­ści.
Pieśń Tor­by na Pawia to męt­ny osad na dnie becz­ki.
Pieśń Tor­by na Pawia to wybra­ko­wa­ny towar do zwró­ce­nia.

Po to, byśmy mogli ruszyć dalej i jutro znów sko­czyć, ale zupeł­nie ina­czej.


San Francisco
California

Jak tyl­ko przy­je­cha­łem do San Fran­ci­sco, pocho­ro­wa­łem się.
W powie­trzu gęsta zawie­si­na ben­zy­ny i jakie­goś ogól­ne­go absur­du.
Może wszyst­ko za bar­dzo koja­rzy­ło się z płat­ka­mi owsia­ny­mi, któ­re jadał Allen Gins­berg,
Colum­bus Ave­nue niczym smęt­ny maga­zyn samo­lo­to­wych tore­bek na pawia,
A może zbyt wie­le było już nocy spod zna­ku tych tore­bek,
Może to, co zabi­ło smo­ka, dopa­dło teraz mnie!
Leża­łem w apar­ta­men­cie hote­lu Ritz-Carl­ton,
Oddy­cha­jąc płyt­ko powol­nym odde­chem, jakim oddy­chał smok,
Tak żeby wszy­scy wie­dzie­li, że umar­łem z miło­ści.

Niech się dowie­dzą, że umar­łem z miło­ści
I że tele­fo­no­wa­łem do cie­bie, nie zwra­ca­jąc uwa­gi na te osiem tysię­cy kilo­me­trów,
I przy­po­mnia­łem sobie, co powie­dzie­li mi anio­ło­wie:
Jeste­śmy przy tobie, ale pierw­szy krok musisz zro­bić sam.
Do nich nale­ży prze­pro­wa­dzić nas przez mro­ki,
A gdy czas przyj­dzie, zapro­wa­dzić do domu.

Jesteś w domu, kocha­nie? Pod­nieś, pod­nieś, pod­nieś.
Pod­nieś słu­chaw­kę, przy­łóż do musz­li ucha,
I niech szum aniel­skich skrzy­deł spra­wi,
Że sami zro­bi­my pierw­szy krok.

Mój głos prze­ma­wia do cie­bie z tele­ko­mu­ni­ka­cyj­nej sie­ci
Hote­lu Ritz-Carl­ton na Nob Hill. Jestem w łóż­ku.
Nie jadę do domu. Nie jadę do domu.
Chwy­tam nie­bie­ską pla­sti­ko­wą płach­tę i nakry­wam się z gło­wą.

*

Pociąg dud­ni na zakrę­cie po dru­giej stro­nie rze­ki. Żwi­ro­wy pod­kład chrzę­ści i drży. Chło­piec spo­glą­da na kłę­bią­cą się w dole rze­kę. Widzi beto­no­wą pod­po­rę mostu. Widzi gałę­zie drze­wa. Pod­no­si gło­wę. Czo­ło pocią­gu jest niczym żół­te, roz­pa­lo­ne słoń­ce. Prze­my­ka mu przez gło­wę, by biec dalej torem. Prze­my­ka mu przez gło­wę, by sko­czyć do rze­ki. Nie może zro­bić ani jed­ne­go, ani dru­gie­go, i stoi jak ska­mie­nia­ły na toro­wi­sku. Oczy prze­peł­nio­ne łza­mi. Pociąg z ładun­kiem ciem­no­ści pędzi pro­sto na nie­go z prze­raź­li­wym piskiem.

Oto Dzie­więć głów­nych plag zagra­ża­ją­cych arty­ście:

Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du stra­chu.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du nie­zde­cy­do­wa­nia.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du per­fek­cjo­ni­zmu.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du ocze­ki­wa­nia na natchnie­nie.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du zamie­sza­nia i nie­po­wo­dzeń.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du cho­ro­by lub zmę­cze­nia.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du obo­wiąz­ków rodzin­nych.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du prze­są­dów i reli­gii.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du sza­leń­stwa i samo­bój­stwa.

A oto Dzie­więć dru­go­rzęd­nych plag zagra­ża­ją­cych arty­ście:

Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du dzia­ła­ją­ce­go inter­ne­tu.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du nie­dzia­ła­ją­ce­go inter­ne­tu.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du pro­gra­mu odwy­ko­we­go Dwa­na­ście Kro­ków.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du tera­pii oraz lite­ra­tu­ry typu pomóż-sobie-sam.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du dobro­czyn­no­ści i pra­cy na rzecz pla­ne­ty.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du kształ­ce­nia się i pra­cy nauko­wej.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du róż­nych hob­by i zain­te­re­so­wań.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du nało­gów.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du sek­su.

Takie jest Dzie­więć trze­cio­rzęd­nych plag zagra­ża­ją­cych arty­ście:

Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du pro­gra­mów w HBO.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du far­bo­wa­nia sobie wło­sów.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du zara­bia­nia pie­nię­dzy.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du nie­moż­no­ści zaro­bie­nia pie­nię­dzy.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du bra­ku wła­ści­we­go sprzę­tu.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du higie­ny oso­bi­stej.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du zaku­pów.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du upięk­sza­nia miej­sca pra­cy.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du spo­rzą­dza­nia zbęd­nych spi­sów.

A takie jest Dzie­więć czwar­to­rzęd­nych plag zagra­ża­ją­cych arty­ście:

Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du wam­pi­ry­zmu.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du lobo­to­mii.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du ampu­ta­cji.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du kani­ba­li­zmu.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du ban­kruc­twa i rece­sji.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du kry­zy­su kli­ma­tycz­ne­go.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du ata­ku ter­ro­ry­stycz­ne­go.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du apo­ka­lip­sy.
Odkła­da­nie na póź­niej z powo­du deka­pi­ta­cji.

*

Pociąg poże­ra sre­brzy­ste szy­ny, któ­re wibru­ją wście­kle. Poże­ra tak­że żwi­ro­wy pod­kład. Pociąg nie zosta­wia za sobą nic – nie ma za nim ani prze­strze­ni, ani cza­su, ani pamię­ci, ani miło­ści. Słoń­ce wali jak młot, wypa­la­jąc wszyst­ko na popiół. Gwiz­dek wydzie­ra się jak osza­la­ły. Pociąg nico­ści pożre chło­pa­ka. Chło­piec zaczy­na teraz krzy­czeć, woła mat­kę, zry­wa się na rów­ne nogi, huh, huh, huh, z hote­lo­we­go łóż­ka, spły­wa­ją z nie­go pot, czar­na far­ba do wło­sów, zblan­szo­wa­ne wid­ma, prze­rdze­wia­łe sny, zry­wa się, krzy­cząc:

Pamięć jest miło­ścią! Boże, mój Boże! Miłość jest pamię­cią! Pomo­cy!

Kim ja, kur­wa, jestem? – wykrzy­ku­ję. – Kur­wa mać, pomo­cy! – Wrzesz­czę na cały głos.



Los Angeles
California

W koń­cu wszy­scy się tu spro­wa­dzi­li i zamiesz­ka­li we mnie.

Sto­ję na brze­gu mał­żeń­skie­go łóż­ka,
Niczym posą­żek jakie­goś bóstwa,
W hote­lu Sun­set Marqu­is w West Hol­ly­wo­od,
A ser­ce utknę­ło na torze, po któ­rym, zgrzy­ta­jąc, jedzie pociąg.
Po lewej stro­nie mam beto­no­wą pod­po­rę, po pra­wej
Groź­nie wyglą­da­ją­ce gałę­zie na wpół powa­lo­ne­go drze­wa.
Niżej męt­na woda zakry­wa czę­ścio­wo two­je nagie cia­ło,
A ty leżysz spo­koj­nie, od nie­chce­nia prze­rzu­ca­jąc stro­ny
Porad­ni­ka jak-się-zmo­ty­wo­wać.

W koń­cu wszy­scy się tu spro­wa­dzi­li i zamiesz­ka­li we mnie.

Zamie­niam się w nawie­dzo­ny dom, w któ­rym sły­chać wycie i poję­ki­wa­nie pamię­ci.
Łóż­ka trzę­są się, drzwi kre­den­su same się otwie­ra­ją,
Krze­sła ukła­da­ją się w coraz to nowe ster­ty,
Stru­mie­nie ekto­pla­zmy sza­le­ją w powie­trzu,
Jakieś łań­cu­chy podzwa­nia­ją w moich bebe­chach.

Odkła­dasz książ­kę na bok i ranę widać jak na dło­ni.
Jęczysz, a nagła bły­ska­wi­ca dzi­kie­go kur­czu wykrę­ca ci
Ręce i nogi, gar­dło tward­nie­je w ostrą kra­wędź,
Sztyw­nie­jesz i otwie­ra­ją się rany,
A nikłe czar­ne zwie­rząt­ko twe­go języ­ka
Wije się ku mnie w poma­rań­czo­wej poświa­cie.
I wte­dy mówię:

Zsze­dłem ze wzgórz.
Prze­kro­czy­łem góry i rze­ki.
Prze­mie­rzy­łem wiel­kie auto­stra­dy.
Wkro­czy­łem do twej cie­ni­stej i wil­got­nej for­te­cy,
Wszyst­ko po to, aby dziś wie­czór być z tobą.

Ja jestem pojazd, któ­ry wybra­łaś – wsia­dasz do nie­go i z nie­go wysia­dasz.

Ty jesteś bia­ła jak śnie­żyn­ka w poran­nym świe­tle.

Ja rzu­cam ogrom­ny cień na całe nie­bo.

Wpa­tru­ję się w bru­nat­ną wodę niczym minia­tu­ro­wy bożek.

Wycią­gam spod cie­bie moje pio­snecz­ki.

Jak maleń­ki bożek wlo­kę się doko­ła nie­zmie­rzo­ne­go świa­ta,

Ale tyję i jako roz­ty­ły bóg wlo­kę się doko­ła nie­wiel­kie­go świa­ta.

Nie kryj się dłu­żej, kocha­nie, pokaż, jaka jesteś!

Dziś wie­czo­rem w tym łóż­ku my wszy­scy ska­cze­my w nie­zna­ne nam świa­tło.

Razem odmie­nia­my naszą wspól­ną przy­szłość.


Montreal
Quebec

Przed sta­rym hote­lem St. Paul
Żegna­my się ze sobą, robi­my niedź­wie­dzia,
Po czym idę w stro­nę jezio­ra Mont­re­al
I pod sre­brzy­sty­mi gałę­zia­mi klo­no­we­go zagaj­ni­ka
Obser­wu­ję, jak z wol­na zapa­da zmierzch
I z jezio­ra dźwi­ga się poświa­ta.

Na brze­gu tego dziw­nie roz­świe­tlo­ne­go jezio­ra,
Pod srebr­ny­mi gałę­zia­mi klo­nów,
Deli­kat­nie wytrzą­sam moją toreb­kę na pawia
I wypa­da­ją z niej wszyst­kie te strasz­ne, gniew­ne ser­ca.
Po kolei roz­bie­ga­ją się i giną,
A ja znów dzwo­nię do cie­bie.

I kie­dy świa­tło księ­ży­ca kła­dzie się na wodzie,
Sia­dam w tym zagaj­ni­ku na tra­wie,
Pod srebr­ny­mi gałę­zia­mi klo­nów,
I wiem, że, praw­dę rze­kł­szy, nie jeste­śmy tu sami,
Zgi­nam toreb­kę na pawia na czwo­ro,
Dzyń, dzyń. Klik. Halo?

*

Wra­cam do domu.

Nick Cave, 2014

O autorze

Nick Cave

Urodzony w 1957 roku. Australijski muzyk, poeta, pisarz, kompozytor i aktor. Założyciel i członek zespołu The Boys Next Door (później The Birthday Party) oraz współzałożyciel grupy Nick Cave and the Bad Seeds. W 1989 roku ukazała się jego pierwsza powieść Gdy oślica ujrzała anioła, wyróżniona nagrodą „Time Out Magazine”, w 2009 – Śmierć Bunny’ego Munro, a następnie Pieśń torby na pawia (2015). Książka przygotowywana na 2022 rok, Wiara, nadzieja i krwawa łaźnia (2022), to wywiad-rzeka, który z Nickiem Cave’em przygotował Sean O’Hagan.

Powiązania

Wiara, nadzieja i krwawa łaźnia

nagrania / transPort Literacki Różni autorzy

Spo­tka­nie z udzia­łem Fili­pa Łobo­dziń­skie­go, Tade­usza Sław­ka i Oli Bud­ki w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 27. Muzy­ka Hubert Zemler.

Więcej

Rozdział pierwszy: Taka piękna wolność

wywiady / o książce Nick Cave Seán O'Hagan

Frag­ment roz­mo­wy Seána O’Hagana z Nic­kiem Cave’em, pocho­dzą­cy z książ­ki Wia­ra, nadzie­ja i krwa­wa łaź­nia Nic­ka Cave’a i Seána O’Hagana w tłu­ma­cze­niu Tade­usza Sław­ka, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 29 wrze­śnia 2022 roku.

Więcej

Książki z Biura: Odcinek 17 Rewolta w niebie

nagrania / kartoteka 25 Filip Łobodziński Nick Cave

Sie­dem­na­sty odci­nek cyklu Książ­ki z Biu­ra. Nagra­nie zre­ali­zo­wa­no w ramach pro­jek­tu Kar­to­te­ka 25.

Więcej

Muzyka słowa: Rewolta w niebie

nagrania / kartoteka 25 Filip Łobodziński Nick Cave Wacław Zimpel

Filip Łobo­dziń­ski w towa­rzy­stwie Wacła­wa Zim­pla czy­ta utwo­ry z książ­ki Rewol­ta w nie­bie Nic­ka Cave­’a. Nagra­nie zre­ali­zo­wa­no w ramach pro­jek­tu Kar­to­te­ka 25.

Więcej

Rewolta w niebie (2)

utwory / zapowiedzi książek Filip Łobodziński Nick Cave

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę Rewol­ta w nie­bie Nic­ka Cave’a w prze­kła­dzie Fili­pa Łobo­dziń­skie­go, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 28 sierp­nia 2022 roku.

Więcej

Rewolta w niebie

utwory / zapowiedzi książek Filip Łobodziński Nick Cave

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę Rewol­ta w nie­bie Nic­ka Cave’a w prze­kła­dzie Fili­pa Łobo­dziń­skie­go, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 22 sierp­nia 2022 roku.

Więcej

Pieśń torby na pawia i Tarantula

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie autor­skie wokół ksią­żek Taran­tu­la Boba Dyla­na oraz Pieśń tor­by na pawia Nic­ka Cave­’a z udzia­łem tłu­ma­czy Fili­pa Łobo­dziń­skie­go i Tade­usza Sław­ka w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 23. Pro­wa­dze­nie Jerzy Jar­nie­wicz.

Więcej

Z czasem twoje życie się kurczy

wywiady / o książce Nick Cave

Wypo­wie­dzi Nic­ka Cave’a na temat książ­ki Pieśń tor­by na pawia, w prze­kła­dzie Tade­usza Sław­ka, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 9 kwiet­nia 2018 roku.

Więcej

Pieśń torby na pawia (2)

utwory / zapowiedzi książek Nick Cave Tadeusz Sławek

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Pieśń tor­by na pawia Nic­ka Cave’a w prze­kła­dzie Tade­usza Sław­ka, któ­ra uka­że się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 9 kwiet­nia 2018 roku.

Więcej

Pieśń torby na pawia (1)

utwory / zapowiedzi książek Nick Cave Tadeusz Sławek

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Pieśń tor­by na pawia Nic­ka Cave’a w prze­kła­dzie Tade­usza Sław­ka, któ­ra uka­że się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 9 kwiet­nia 2018 roku.

Więcej

Z czasem twoje życie się kurczy

wywiady / o książce Nick Cave

Wypo­wie­dzi Nic­ka Cave’a na temat książ­ki Pieśń tor­by na pawia, w prze­kła­dzie Tade­usza Sław­ka, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 9 kwiet­nia 2018 roku.

Więcej

Przykładam do ucha torbę na pawia

recenzje / ESEJE Paweł Tański

Recen­zja Paw­ła Tań­skie­go towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Pieśń tor­by na pawia Nic­ka Cave’a, w prze­kła­dzie Tade­usza Sław­ka, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 9 kwiet­nia 2018 roku.

Więcej

Pieśń torby na pawia (2)

utwory / zapowiedzi książek Nick Cave Tadeusz Sławek

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Pieśń tor­by na pawia Nic­ka Cave’a w prze­kła­dzie Tade­usza Sław­ka, któ­ra uka­że się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 9 kwiet­nia 2018 roku.

Więcej

Pieśń torby na pawia (1)

utwory / zapowiedzi książek Nick Cave Tadeusz Sławek

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Pieśń tor­by na pawia Nic­ka Cave’a w prze­kła­dzie Tade­usza Sław­ka, któ­ra uka­że się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 9 kwiet­nia 2018 roku.

Więcej

Po co to wszystko?

recenzje / ESEJE Ola Lewandowska

Recen­zja Oli Lewan­dow­skiej, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Wia­ra, nadzie­ja i krwa­wa łaź­nia Nic­ka Cave’a i Seána O’Hagana w tłu­ma­cze­niu Tade­usza Sław­ka, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 29 wrze­śnia 2022 roku.

Więcej

Rewolucje słów

recenzje / ESEJE Paweł Tański

Recen­zja Paw­ła Tań­skie­go, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Rewol­ta w nie­bie Nic­ka Cave’a w tłu­ma­cze­niu Fili­pa Łobo­dziń­skie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 29 sierp­nia 2022 roku.

Więcej

Barbarzyńca w gmachu świętości

recenzje / KOMENTARZE Filip Łobodziński

Autor­ski komen­tarz Fili­pa Łobo­dziń­skie­go, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Rewol­ta w nie­bie Nic­ka Cave’a w prze­kła­dzie Fili­pa Łobo­dziń­skie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 29 sierp­nia 2022 roku.

Więcej

Mapa podróży przez światy Nicka Cave’a

recenzje / ESEJE Robert Ziębiński

Recen­zja Rober­ta Zię­biń­skie­go, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Rewol­ta w nie­bie Nic­ka Cave’a w tłu­ma­cze­niu Fili­pa Łobo­dziń­skie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 29 sierp­nia 2022 roku.

Więcej

25, a nawet 33 pytania do Filipa Łobodzińskiego

wywiady / o książce Filip Łobodziński Paweł Tański

Roz­mo­wa Paw­ła Tań­skie­go z Fili­pem Łobo­dziń­skim, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Rewol­ta w nie­bie Nic­ka Cave’a w tłu­ma­cze­niu Fili­pa Łobo­dziń­skie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 29 sierp­nia 2022 roku.

Więcej