recenzje / ESEJE

Stygmat plamki

Jarosław Czechowicz

Recenzja Jarosława Czechowicza z książki Choroba Libenkrafta Ołeksandra Irwaneća.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Od razu muszę uprze­dzić, że powie­ści ukra­iń­skie­go kole­gi po pió­rze Juri­ja Andru­cho­wy­cza nie zmo­gą oso­by kocha­ją­ce czwo­ro­no­gi oraz wszy­scy znaj­du­ją­cy się w sta­nie przy­gnę­bie­nia. Na kar­tach Cho­ro­by Liben­kra­fta mie­sza się gro­za z gro­te­ską, okru­cień­stwo z sub­tel­no­ścią; język pięk­ny, gład­ki i deli­kat­ny z prze­ra­ża­ją­cym świa­tem, jaki opi­su­je. Z rze­czy­wi­sto­ścią, w któ­rej żyć się nie da. A jed­nak! Irwa­neć pro­wo­ku­je, bo two­rzy coś na kształt pam­fle­tu na komu­ni­stycz­ną pań­stwo­wość, a z dru­giej stro­ny mrocz­ny trak­tat o życiu w mro­ku, bez szans na zmia­nę; w świe­cie, gdzie nigdy nie świe­ci słoń­ce i gdzie umy­sły są spa­czo­ne ide­olo­gią sza­ro­ści i smut­ku.

Rzecz roz­gry­wa się w spe­cy­ficz­nym mie­ście. To mia­sto bie­dy i bez­na­dziei. Bre­ja na uli­cach odzwier­cie­dla stan duszy jego miesz­kań­ców. Mia­sto pokry­wa paję­czy­na torów tram­wa­jo­wych. Na nie­któ­rych mapach mia­sta w ogó­le nie ma. Trud­no prze­wi­dzieć, czy nadal będzie, sko­ro żyje w stra­chu przed groź­ną epi­de­mią, a wraz z jego blo­ka­dą, blo­ku­je się też wypła­ty pen­sji i moż­li­wość oddy­cha­nia peł­ną pier­sią. W tym przy­gnę­bia­ją­cym miej­scu, przed­po­ko­ju życia i śmier­ci, pozna­je­my Igo­ra. Igor jest akto­rem czwar­te­go zasze­re­go­wa­nia w Pań­stwo­wym Teatrze Dziel­ni­cy Zarzecz­nej. On i jemu podob­ni dyle­tan­ci otrzy­mu­ją zle­ce­nie od żwa­we­go reży­se­ra Mete­lec­kie­go, aby wysta­wić na sce­nie Kró­la Edy­pa. Wybór przed­sta­wie­nia nie jest przy­pad­ko­wy w aspek­cie roz­wo­ju zda­rzeń i śle­dze­nia losu głów­ne­go boha­te­ra. Kole­dzy z teatru gło­wią się nad tym, kim jest Sofo­kles i o czym jest sztu­ka. Sko­ro cen­zu­ra par­tyj­na patrzy im na ręce, zmu­sze­ni są wysta­wić nie­wy­god­ne­go dra­ma­tur­ga po swo­je­mu, naj­le­piej za pomo­cą pan­to­mi­my. Z uwspół­cze­śnie­niem, a raczej wbi­ciem w sza­re ramy rze­czy­wi­sto­ści, w jakiej muszą wal­czyć z każ­dym kolej­nym dniem tak sza­rzy oby­wa­te­le jak Igor.

Świat wokół nie­go to świat sta­gna­cji. „Nic się nie zmie­nia. Od wie­lu lat nic się nie zmie­nia. Nasi ojco­wie i dziad­ko­wie nie pamię­ta­ją żad­nych zmian. Tak żyło się zawsze. Zmian nie było nigdy. Zmian nie było. Zmian nie mogło być. Zmian nie będzie”. Oka­zu­je się jed­nak, iż coś się zmie­nia. Mia­sto nie jest blo­ko­wa­ne bez powo­du. Oka­zu­je się, że na uli­cach poja­wia­ją się epi­de­mi­cy. Cier­pią na tytu­ło­we scho­rze­nie. Nikt nie kwa­pi się, by wyja­śnić jego powo­dy ani tłu­ma­czyć, jakie real­ne zagro­że­nie nio­są zara­że­ni. Ich się po pro­stu lin­czu­je publicz­nie. Zabi­ja z dzi­kim okru­cień­stwem bez żad­nej reflek­sji nad tym, co jest przy­czy­ną scho­rzeń. Obja­wy są nie­groź­ne, ale widocz­ne przez wszyst­kich. Na powie­kach epi­de­mi­ków poja­wia­ją się czer­wo­ne plam­ki i to one są styg­ma­ta­mi, któ­re mogą zakoń­czyć życie ich posia­da­czy. Ci zara­że­ni, któ­rzy nie giną pod napo­rem butów prze­chod­niów czy klu­cza fran­cu­skie­go motor­ni­cze­go tram­wa­ju, rze­ko­mo tra­fia­ją na Wyspę i tam pod­da­wa­ni są obser­wa­cji. Sza­rzy ludzie z sza­re­go mia­sta potra­fią bru­tal­nie zabić za jed­ną czer­wo­ną plam­kę. Świad­kiem takie­go mor­der­stwa jest sam Igor, któ­ry na wstę­pie jedzie tram­wa­jem do pra­cy. Nikt – co pod­kre­śli­łem wyżej – nie zada­je sobie pyta­nia o to, czym jest cho­ro­ba, skąd przy­szła, co ze sobą nie­sie i jakie mogą być jej kon­se­kwen­cje. Cho­ro­ba jest. Zna­mio­nu­je zmia­ny. A prze­cież w brud­nym mie­ście torów tram­wa­jo­wych nikt zmian nie ocze­ku­je i każ­dy się ich boi…

Ołek­sandr Irwa­neć swo­ją intry­gę snu­je dość prze­wi­dy­wal­nie, cho­ciaż trud­no jest zro­zu­mieć, czym będzie cho­ro­ba Liben­kra­fta i jakie może mieć zna­cze­nie. Oka­że się bowiem, iż prze­klę­ci sta­ną się wybra­ny­mi, a ich pięt­no może być dro­gą ku wyzwo­le­niu. Od ide­olo­gii jedy­nej i praw­dzi­wej. Od sza­ro­ści, nędzy, byle­ja­ko­ści, smut­ku. Igor jest posta­cią cen­tral­ną tej skrom­nej powie­ści nie dla­te­go, że kry­je w sobie coś, co z cza­sem odkry­je­my. Jest taki sam jak inny i jego bio­gra­fia mogła­by być bio­gra­fią wszyst­kich. Alko­hol stu­dzą­cy wolę życia i jaki­kol­wiek bunt. Znu­żo­na żona, któ­ra dzię­ku­je mu za mecha­nicz­ny seks. Obce­so­wa cór­ka, jaka bawi się stru­ga­ny­mi z drew­na lal­ka­mi, a w domu jest pierw­szą goto­wą donieść na tatu­sia. Igor w tym bru­dzie codzien­no­ści zaczy­na jed­nak prze­ży­wać coś nie­zwy­kłe­go. Drę­czą­ce wizje, któ­re moc­no nie­po­ko­ją. Zda­je się widzieć wię­cej niż inni. Dostrze­gać coś, co do tej pory było nie­do­strze­gal­ne. Z cza­sem oka­że się, iż wizje są zapo­wie­dzią dra­ma­tycz­nych zmian w jego życiu…

Igor jest akto­rem z przy­pad­ku i głów­nym boha­te­rem tak­że z tego powo­du. Irwa­neć chce spor­tre­to­wać pew­ną cie­mię­żo­ną spo­łecz­ność i wska­zać, do jakie­go stop­nia sta­gna­cji i mara­zmu jest w sta­nie dopro­wa­dzić czło­wie­ka pań­stwo. To pań­stwo, któ­re­go egzem­pli­fi­ka­cją jest mia­sto, gdzie żyje się byle jak i gdzie życie już daw­no stra­ci­ło jaki­kol­wiek smak. Cho­ro­ba Liben­kra­fta to książ­ka, któ­rej może nie zro­zu­mieć czło­wiek Zacho­du. Jej boha­te­ro­wie nie szu­ka­ją wol­no­ści i szczę­ścia, bo pew­nie w nich by się zagu­bi­li. Sta­ra­ją się utrzy­mać sza­re sta­tus quo. Potra­fią być dla sie­bie zwie­rzę­ta­mi. Zwie­rzę­ta zaś tępią bez­li­to­śnie. Nie ma w ich świe­cie nicze­go, co dawa­ło­by choć namiast­kę rado­ści. To okrut­ny świat okru­cień­stwem tych, któ­rzy się nań kie­dyś zgo­dzi­li. Epi­de­mi­cy wyda­ją się nie­bez­piecz­ni. Czy są tacy napraw­dę? Do cze­go dopro­wa­dzi odkry­cie, co nie­sie za sobą styg­mat czer­wo­nej plam­ki na powie­ce?

Zwra­ca uwa­gę lite­rac­ki język pisa­nia o czymś, co nie jest ani pięk­ne, ani wznio­słe, ani też pew­nie war­te opi­su. A jed­nak Irwa­neć pró­bu­je opi­sać to, co nie daje spo­ko­ju miesz­kań­com, ale pew­nie jemu same­mu oraz jego roda­kom. Ta pro­za jest odzwier­cie­dle­niem tęsk­not, jakie się wypie­ra. Jest trak­ta­tem o isto­cie Zła, któ­re ktoś kie­dyś wtło­czył w pew­ne ramy, dał mu jedy­ną i słusz­ną wykład­nię; uczy­nił w koń­cu czymś nor­mal­nym, poza co nie da się wyjść. O okrut­nej Ukra­inie… Prze­sy­co­na wciąż nara­sta­ją­cą gro­zą powieść z pogra­ni­cza gro­te­ski i mrocz­ne­go reali­zmu jest pró­bą odpo­wie­dzi na pyta­nia, jakie drę­czą tych, któ­rzy ucie­kli być może na Wyspę przed kostycz­ny­mi ide­olo­gia­mi, ale nigdy o niej nie opo­wia­da­ją, bo nie mają punk­tu odnie­sie­nia, by opi­sać zmia­ny. Zmian nie będzie. Szczę­śli­we­go zakoń­cze­nia tak­że. Obco­wa­nie z pro­zą Irwa­ne­cia będzie bole­sne i zosta­wi gorz­ki ślad. Czy zatem war­to? Tak, bo to książ­ka inte­li­gent­na, któ­ra wpro­wa­dzi nas w grę, jakiej reguł być może do koń­ca nie poj­mie­my…


Recen­zja uka­za­ła się na blo­gu Kry­tycz­ny Okiem. Dzię­ku­je­my auto­ro­wi za wyra­że­nie zgo­dy na prze­druk.

O autorze

Jarosław Czechowicz

Urodzony w 1978 roku. Absolwent filologii polskiej UJ oraz Podyplomowego Studium Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UJ. Autor ponad sześciuset omówień współczesnej prozy polskiej i światowej.

Powiązania

Poznawanie poety

recenzje / ESEJE Jarosław Czechowicz

Recen­zja Jaro­sła­wa Cze­cho­wi­cza z książ­ki Gdy­bym wie­dział Ryszar­da Kry­nic­kie­go.

Więcej

Ojczyzna wewnątrz…

recenzje / ESEJE Jarosław Czechowicz

Recen­zja Jaro­sła­wa Cze­cho­wi­cza z książ­ki Powieść o ojczyź­nie Dzwin­ki Mati­jasz.

Więcej

Recenzja: Szaleniec z Placu Wolności

recenzje / ESEJE Jarosław Czechowicz

Recen­zja Jaro­sła­wa Cze­cho­wi­cza z książ­ki Sza­le­niec z Pla­cu Wol­no­ści Hasa­na Bla­si­ma.

Więcej

Wrażliwość jako śmiertelna choroba przenoszona nieznaną drogą

recenzje / ESEJE Jagoda Wierzejska

Recen­zja Jago­dy Wie­rzej­skiej z książ­ki Cho­ro­ba Liben­kra­fta Ołek­san­dra Irwan­ća, któ­ra uka­za­ła się w paź­dzier­ni­ku 2013 roku w „Nowych Książ­kach”.

Więcej

O Chorobie Libenkrafta

recenzje / KOMENTARZE Ołeksandr Irwaneć

Komen­tarz Ołek­san­dra Irwa­ne­cia do książ­ki Cho­ro­ba Liben­kra­fta.

Więcej

Rzeczywistość jako śmiertelna choroba

recenzje / ESEJE Łukasz Saturczak

Recen­zja Łuka­sza Satur­cza­ka z książ­ki Cho­ro­ba Liben­kra­fta Ołek­san­dra Irwan­ća.

Więcej