debaty / ankiety i podsumowania

Ostatnie chwile przed burzą?

Piotr Czerniawski

Głos Piotra Czerniawskiego w debacie "Jaką Pol(s)kę zobaczyli z drugiej strony lustra".

strona debaty

Jaką Pol(s)kę zobaczyli z drugiej strony lustra

Coś się jed­nak w ostat­nich latach zmie­ni­ło na plus, mogę ostroż­nie stwier­dzić, że lite­ra­tu­ra two­rzo­na przez kobie­ty wywal­czy­ła sobie w mia­rę rów­no­rzęd­ne trak­to­wa­nie i pro­tek­cjo­nal­ne podej­ście do auto­rek zda­rza się – na szczę­ście – incy­den­tal­nie. Dużo gorzej dzie­je się w roz­ma­itych gre­miach, odpo­wie­dzial­nych za przy­zna­wa­nie nagród i sty­pen­diów, cze­go naj­lep­szym przy­kła­dem jest wywa­le­nie Ingi Iwa­siów z jury Nagro­dy Lite­rac­kiej dla Autor­ki Gry­fia, połą­czo­ne z nagon­ką w „Kurie­rze Szcze­ciń­skim” – być może następ­na edy­cja Festi­wa­lu Lite­ra­tu­ry Kobiet będzie orga­ni­zo­wa­na wyłącz­nie przez męż­czyzn i nie jest to wca­le ponu­ry żart. Ogól­no­pol­ska wal­ka z dyk­ta­tu­rą leśnych dziad­ków i gład­ko ogo­lo­nych urzęd­ni­ków potrwa jesz­cze dłu­go i jej wynik nie jest nie­ste­ty prze­są­dzo­ny. Nie­mniej moż­na w tej spra­wie zacho­wać opty­mizm – trud­ny opty­mizm, ale zawsze.

Wspo­mi­nam o tym kon­tek­ście, ponie­waż jest waż­ny, ste­reo­typ kobie­ty, któ­ra – żeby zaist­nieć w kul­tu­rze na rów­nych pra­wach – zawsze musi być przy­naj­mniej odro­bi­nę lep­sza od męż­czy­zny, nie odszedł w nie­pa­mięć. Wyraź­nie widać to w świe­cie muzy­ki, w któ­rym lider­ki i autor­ki tek­stów okre­śla­ne są jako sil­ne kobie­ty (przy­kła­dów jest tu mnó­stwo, Kora, Anja Ortho­dox, Kasia Nosow­ska, Edy­ta Bar­to­sie­wicz czy Kay­ah). Ale wciąż jest to „siła kobiet”, opar­ta na tajem­ni­czych i nie­prze­zro­czy­stych fun­da­men­tach się­ga­ją­cych jądra Mat­ki Zie­mi – widać to w roz­licz­nych recen­zjach kry­ty­ków muzycz­nych (jak rów­nież lite­rac­kich). Jest to siła pozor­nie obca, a jed­nak akcep­to­wa­na i oswo­jo­na przez męż­czyzn, miesz­czą­ca się w wyzna­czo­nych przez nich gra­ni­cach. Dobrym przy­kła­dem są tu przy­wo­ły­wa­ne w tej dys­ku­sji przez Joan­nę Muel­ler Moro­we Pan­ny, „wie­lo­płasz­czy­zno­wa kam­pa­nia pro­mu­ją­ca współ­cze­sną kobie­cość” oraz rewers w posta­ci ostat­niej pły­ty Marii Peszek. Nie wiem, czy aku­rat wątek trud­nej miło­ści do Pol­ski, roz­strzy­ga­ny w pol­skiej muzy­ce od lat z górą trzy­dzie­stu, wyma­ga aż tyle uwa­gi. Cze­go więc bra­ku­je? Tego same­go, co całej pol­skiej lite­ra­tu­rze. Wście­kło­ści i wkur­wu. Anar­chii. Bru­du.

W skom­pi­lo­wa­nej przez pra­co­wi­te­go blo­ge­ra Kängnäve skła­dan­ce A Refe­ren­ce Of Fema­le-Fron­ted Punk Rock, zawie­ra­ją­cej pra­wie czte­ry­sta utwo­rów z całe­go świa­ta, bra­ku­je pol­skich akcen­tów (poza Mane­ki­na­mi Kon­tro­li W.). I trud­no się dzi­wić, ponie­waż przez dłu­gie lata jedy­ną rze­czy­wi­ście bez­kom­pro­mi­so­wą i rady­kal­ną pol­ską woka­list­ką była Nika z Post Regi­men­tu, któ­rej tek­sty moż­na usły­szeć na kil­ku pły­tach wyda­nych w latach dzie­więć­dzie­sią­tych. W utwo­rze Kie­dy krzy­czę pro­sto­ta i oczy­wi­stość bun­tu są nie­po­wta­rzal­ne:

Jestem wte­dy kie­dy krzy­czę
Jestem wte­dy kie­dy krzy­czę
Pój­dę przed sie­bie pro­sto
Nie odwró­cę gło­wy
Choć zło­śli­we oczy patrzą
Nie masz szans
Uwol­nię się od nie­go
Uwol­nię się
Bo nie chcę być jak moje
Sio­stry
Gwał­co­ne przez żoł­nie­rzy
Rodzi­ły żoł­nie­rzy
Pokor­ne ciche nic nie mogły
Robić nawet myśleć
Zapo­mnia­ły jak to jest
Kie­dy krzy­czę

I zupeł­nie nie dzi­wi, że to wła­śnie Nika dzia­ła obec­nie we wspo­mi­na­nym przez Joan­nę Muel­ler femi­ni­stycz­nym kolek­ty­wie Pochwa­lo­ne, któ­ry zbie­ra roz­sia­ne po stu­le­ciach ziar­na kobie­ce­go sprze­ci­wu. I jej dro­ga nadal jest ewe­ne­men­tem – w twór­czo­ści kobiet nadal mało jest rów­nie bun­tow­ni­czych akcen­tów. Moż­na je od bie­dy odna­leźć w dis­sach pol­skich rape­rek (np. Mei i Wdo­wy), roz­sta­wia­ją­cych swo­ich mizo­gi­nicz­nych kole­gów i byłych chło­pa­ków po kątach, w twór­czo­ści Pare­słów, w elec­troc­la­sho­wych i queero­wych pro­jek­tach (Zdra­da Pał­ki).

W pro­zie i poezji kobiet rów­nież nie dzie­je się pod tym wzglę­dem zbyt wie­le. Pun­ko­we akcen­ty widać przede wszyst­kim w twór­czo­ści Syl­wii Chut­nik, któ­rej pisa­nie wyjąt­ko­wo dener­wu­je komen­ta­to­rów w inter­ne­cie (następ­nym razem, jak mnie wie­czo­ro­wą porą zagad­nie o pomoc kobie­ta w cią­ży o „alter­na­tyw­nym wyglą­dzie”, to PALCEM NIE KIWNĘ – dekla­ru­je kom­cio­nau­ta kapistran_ryms), poja­wia­ją się rów­nież w ostat­nich książ­kach Olgi Tokar­czuk. Żeby nie było – jest mnó­stwo lite­ra­tu­ry pisa­nej przez kobie­ty i sto­ją­cej na wyso­kim lub przy­naj­mniej inte­re­su­ją­cym pozio­mie, ale nie ma w niej tej nuty doj­mu­ją­ce­go sprze­ci­wu czy też języ­ko­we­go rady­ka­li­zmu, któ­ry cecho­wał choć­by debiut Doro­ty Masłow­skiej.

W poezji mamy do czy­nie­nia z wyra­zi­stą iro­nią (Mar­ta Pod­gór­nik) czy moc­ny­mi roz­ra­chun­ka­mi z języ­kiem (Maria Cyra­no­wicz, Joan­na Muel­ler), ale bun­tu, chę­ci odwe­tu i zdro­we­go sza­leń­stwa raczej w niej nie znaj­dzie­my. Nie ma poezji otwar­cie poli­tycz­nie zaan­ga­żo­wa­nej, nie ma poezji otwar­cie femi­ni­stycz­nej, nie ma poetek twar­do sta­ją­cych w obro­nie kobiet, nie ma akty­wi­stek i anar­chi­stek. Tym­cza­sem w pro­jek­cie Pochwa­lo­ne Basia Klic­ka, Anna Mamiń­ska i Ewa Cho­mic­ka zde­rzy­ły wier­sze współ­cze­sne (m.in. Mar­ty Pod­gór­nik) z lite­ra­tu­rą tra­dy­cyj­ną i uzy­ska­ły pio­ru­nu­ją­cy efekt. Czy ten kop­niak zawi­śnie w próż­ni, to się jesz­cze oka­że. Żyje­my w cie­ka­wych cza­sach.