recenzje / IMPRESJE

Eros i Tanatos spotykają się na Święcie Opowieści

Michał Mazur

Recenzja Michała Mazura z książki Killer Andrija Lubki, która ukazała się w portalu Wywrota.pl.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Zbiór opo­wia­dań Andri­ja Lub­ki to przede wszyst­kim cele­bro­wa­nie sztu­ki opo­wia­da­nia. W Kil­le­rze spo­ty­ka­ją się róż­ne wcie­le­nia nar­ra­tor­skie, a wraz z nimi róż­ne punk­ty widze­nia, skraj­ne emo­cje i nastro­je. Naj­waż­niej­szy jest jed­nak sam gest snu­cia nar­ra­cji.

Lub­ka roz­po­czy­na Kil­le­ra od udo­wod­nie­nia, że jest spraw­nym opo­wia­da­czem, że zna­ko­mi­cie panu­je nad pió­rem i potra­fi ocza­ro­wać czy­tel­ni­ka swo­ją opo­wie­ścią. W otwie­ra­ją­cym zbiór „How I spent my sum­mer” histo­ria waka­cyj­nej miło­ści zosta­ła wyre­cy­to­wa­na (wła­ści­wie wykrzy­cza­na) jed­nym tchem. Miej­sca­mi moż­na odnieść wra­że­nie, że nar­ra­tor zachły­stu­je  się wyra­za­mi, że w gorącz­ce opo­wia­da­nia dublu­je wyra­zy, zda­nia, myśli, z jed­nej stro­ny chcąc, jak naj­szyb­ciej dopro­wa­dzić opo­wieść do fina­łu, z dru­giej zaś pil­nu­jąc, żeby nie umknął żaden szcze­gół, żad­ne pośpiesz­nie arty­ku­ło­wa­ne sło­wo.

Ina­czej zosta­ły roz­ło­żo­ne akcen­ty w „Maleń­kiej impro­wi­za­cji na for­te­pian”. Tutaj nar­ra­to­rem jest pro­fe­sor aka­de­mic­ki, któ­ry w for­mie mono­lo­gu wypo­wie­dzia­ne­go wspo­mi­na swo­ją daw­ną fascy­na­cję pew­ną kobie­tą. Lub­ka kon­se­kwent­nie dosto­so­wu­je styl mowy do swo­je­go boha­te­ra – w efek­cie dosta­je­my nie­mniej spraw­ną warsz­ta­to­wo, ale znacz­nie bar­dziej sto­no­wa­ną opo­wieść. W sty­li­sty­ce pośred­niej mię­dzy „How I spent…” a „Maleń­ką impro­wi­za­cją…” utrzy­ma­na jest „Kobie­ta z pia­sku”. Boha­ter to mło­dy pisarz, któ­ry szu­ka natchnie­nia nad pol­skim morzem. Natchnie­nie przy­cho­dzi pod posta­cią (a jak­że!) pięk­nej, tajem­ni­czej kobie­ty.  Lub­ka umie­jęt­nie łączy róż­ne ele­men­ty nar­ra­cji: lirycz­ne opi­sy przy­ro­dy z wąt­kiem quasi-kry­mi­nal­nym, pikant­ne opi­sy sek­su z oni­rycz­ny­mi wizja­mi pisa­rza. Miłość sta­no­wi oś kom­po­zy­cyj­ną w opo­wia­da­niu (bodaj naj­lep­szym w całym zbio­rze) „Dziew­czy­na z Val­pa­ra­iso”. Boha­te­rem-nar­ra­to­rem po raz wtó­ry jest pisarz (tym razem doj­rza­ły męż­czy­zna), dla któ­re­go uczu­cie do kobie­ty jest swo­je­go rodza­ju natchnie­niem twór­czym, ale tak­że moty­wa­cją do dal­sze­go życia.

Zresz­tą dla Lub­ki motyw miło­ści jest istot­nym ele­men­tem, sil­nie zaak­cen­to­wa­nym w każ­dym z opo­wia­dań. Miłość pla­to­nicz­na, zmy­sło­wa, zaka­za­na i wyzwo­lo­na – każ­da z nich napę­dza nar­ra­cyj­ną machi­nę. Jed­nak nie­przy­pad­ko­wo zbiór nosi tytuł Kil­ler. Rów­no­rzęd­nym „boha­te­rem” opo­wia­dań – obok Ero­sa – jest Tana­tos. W „Podwój­nym mor­der­stwie koło Użho­rodz­kie­go aka­de­mi­ka” ero­tycz­na fascy­na­cja boha­te­ra jest impul­sem popy­cha­ją­cym do zbrod­ni. Tytu­ło­wy Kil­ler to swo­ista spo­wiedź, pod­czas któ­rej nar­ra­tor w natu­ra­li­stycz­ny spo­sób opi­su­je swo­je bru­tal­ne „przy­go­dy” i „osią­gnię­cia”. Wszyst­kie zda­rze­nia nie­co prze­ry­so­wa­ne i prze­ja­skra­wio­ne, okra­szo­ne daw­ką czar­ne­go humo­ru i iro­nii. Bo humor i iro­nia są rów­nie waż­ny­mi skład­ni­ka­mi pro­zy Lub­ki.

Wystar­czy zwró­cić uwa­gę na takie posta­cie, jak minia­tu­ro­wy Cze­chow (któ­ry zamiesz­kał w wnę­trzu jed­ne­go z boha­te­rów), Tolik Maj­dań­ski (któ­ry po pija­ne­mu i w towa­rzy­stwie kobiet lek­kich oby­cza­jów wygła­sza patrio­tycz­ne prze­mo­wy), czy puł­kow­nik mili­cji (któ­ry musi zmie­rzyć się z kli­mak­te­rium swo­jej żony), żeby prze­ko­nać się o spraw­no­ści Lub­ki w ope­ro­wa­niu absur­dem, gro­te­ską i iro­nią. Wspo­mnia­ny Tolik z opo­wia­da­nia „Czte­ry tezy sta­re­go hidal­go” przy­wo­dzi na myśl Hra­ba­low­skie­go Wujasz­ka Pepi­na, któ­ry z kuflem piwa w dło­ni śmie­je się życiu w twarz. Tak samo uśmiech­nie się zapew­ne czy­tel­nik, dając się porwać swo­bod­nym, przy­ja­ciel­skim gawę­dom (któ­re obo­wiąz­ko­wo są okra­szo­ne świń­skim dow­ci­pa­mi i zakro­pio­ne spo­rą ilo­ścią wód­ki).

Są jed­nak w zbio­rze takie opo­wia­da­nia, któ­rym swo­bo­dy bra­ku­je. Zawie­szo­na pomię­dzy maka­bre­ską a przy­po­wie­ścią „Tajem­ni­cza jesien­na foto­gra­fia”, czy nie­co ckli­wa i (w porów­na­niu do innych opo­wia­dań) sła­ba warsz­ta­to­wo „Skryt­ka pod ulicz­ną latar­nią” nie bro­nią się ani pomy­słem, ani spraw­no­ścią reali­za­cji. Bra­ku­je w nich tej nar­ra­cyj­nej „ikry”, któ­ra napę­dza­ła pozo­sta­łe opo­wie­ści, jak i puen­ty, któ­ra mogła­by zado­wo­lić albo wytrą­cić z rów­no­wa­gi czy­tel­ni­ka. W efek­cie spra­wia­ją wra­że­nie „mdłych” i nie­do­koń­czo­nych.

Wra­że­nie „nie­do­koń­cze­nia” moż­na odnieść do całej książ­ki. Nie jest to przy­tyk, wręcz prze­ciw­nie – owo nie­do­koń­cze­nie roz­bu­dza ape­tyt na ciąg dal­szy, każe cze­kać na wię­cej. Kil­ler, łączą­cy w sobie róż­ne sty­li­stycz­nie (a tak­że tema­tycz­nie) opo­wie­ści, jest zapo­wie­dzią nie­ma­łe­go poten­cja­łu pro­za­tor­skie­go Andri­ja Lub­ki. Ukra­iń­ski autor zapro­sił na swo­je Świę­to Opo­wie­ści Ero­sa i Tana­to­sa, ale miej­sca z pew­no­ścią wystar­czy tak­że dla kone­se­rów solid­nie napi­sa­nej lite­ra­tu­ry. Pozo­sta­je dobrze się bawić i mieć nadzie­ję, że Lub­ka dostar­czy jesz­cze wie­le oka­zji do świę­to­wa­nia.


Recen­zja uka­za­ła się w por­ta­lu Wywrota.pl. Dzię­ku­je­my Redak­cji za wyra­że­nie zgo­dy na prze­druk.

Powiązania