Patrycja Barowicz: „Niecodzienna kobieta, w codziennych sytuacjach” – czytając Obsoletki, można mieć wrażenie, że podmiot liryczny jest silny, niestrudzony, jednak w czasie spotkania w Biurze Literackim Justyna Bargielska sprawiała wrażenie osoby bardzo delikatnej, spokojnej. Marta Podgórnik kiedyś zaznaczyła, że podmiot i autora trzeba oddzielić, Bargielska tego nie robi – na czym polega codzienność i wyjątkowość kobiety u Bargielskiej, czy oddziela podmiot liryczny od siebie (jako autorki)?
Justyna Bargielska: Szczerze mówiąc, wolałabym ich nie rozdzielać, przynajmniej nie do końca, ponieważ sposób mówienia moich bohaterek, dokładnie wszystkich, i to jak wyglądają moje wiersze, i to jak ja siedzę i mówię do ludzi, to jest mniej więcej ten sam język, tylko oczywiście w wierszach czy w prozie jest troszeczkę bardziej doszlifowany, i jest to jedyna różnica. Kocham tego rodzaju kontakt z ludźmi. Ja w ogóle boję się ludzi i na przykład w sytuacji autobusowej, tramwajowej może on rzeczywiście popaść w niezłą panikę, natomiast w takiej sytuacji, kiedy ja jestem oddzielona stołem i mogę mówić, kiedy rządzę, kiedy mam mikrofon, to rzeczywiście czerpię z tego jakąś tam siłę i to może wyglądać na spokój. Tak to jest. Ale wracając do Pani pytania: nie, nie rozdzielałabym tak bardzo moich bohaterek, moich podmiotów lirycznych.
Czy warto mieć swoje fobie, czy pisarzowi to w jakiś sposób pomaga?
Pisarzowi na pewno. A pytanie jest, czy pomaga to w życiu. Jestem na takim etapie, że wydaje mi się, że niektóre fobie mogą być pomocne również w życiu. Wiadomo, to jest ta teoria, która mówi, że właściwie tylko dzięki temu, że czujemy strach, jesteśmy w stanie przeżyć. Także osoby, które nie czują strachu, nie rozpoznają zagrożeń. Tak samo jest z fobiami, tym bardziej, że fobie potrafią jeszcze fajnie organizować życie. Pewnych rzeczy się nie robi, pewne rzeczy się robi, w pewne miejsca się chodzi, w pewne nie chodzi, nie ma tego elementu zbędnego wyboru. Ja w ogóle jestem za fobiami, za taką dysfunkcyjną powiedzmy, psychiką ludzką. W każdym razie ona kryje, w wielu przypadkach, więcej szans niż zagrożeń.
Tom Szybko przez wszystko, to zbiór wierszy z poprzednich tomów: Dating sessions, China shipping oraz Dwa fiaty. Podczas spotkania autorskiego w Biurze Literackim padło określenie „debiut” – bo w tym zbiorze zawarte są pierwsze tomiki wierszy. Czy wraca Pani do debiutu, gdy tworzy nowe wiersze, czy idzie przed siebie, zbiera doświadczenia i z nich korzysta? Czy jest Pani „dużym dzieckiem” – bo może poeci nie dorastają i dobrze to na nich wpływa.
Na pewno jestem dużym dzieckiem. Nie wiem, czy to jest jakaś cecha poetów ogólna, ale rzeczywiście, ja jestem dużym dzieckiem. Natomiast do debiutu staram się nie wracać, bo szczerze, nie szanuję tej książki, po prostu nie przepadam za nią. Wiem, że tam są dobre wiersze, niektóre są naprawdę dobre, jestem to w stanie stwierdzić. Natomiast czytać tego nie lubię, a też chyba nie bardzo lubię te treści, które mnie wtedy interesowały. Wie Pani, to jest książka z mojej młodości, może za mało minęło od mojej młodości, żebym teraz miała się tym ekscytować. Będzie do wspominania na starość i może ewentualnie do czerpania i przerabiania tego na coś nowego. Teraz to jest taki okres życia, w którym do tego wracać nie chcę.
Pozwolę sobie na osobistą dygresję – kiedyś w czasie zajęć na polonistyce padło zdanie „nie można nie znać Bargielskiej i jej Obsoletek”. Czy zachęciłaby Pani jakoś do sięgania po poezję, po twórczość kolegów? Zwłaszcza studentów polonistyki, którzy w mniejszym czy większym stopniu powinni posiadać wiedzę na temat poezji współczesnej i jej kondycji.
Moją na pewno tak. Ponieważ to są krótkie teksty, zarówno wiersze, jak i proza – to są krótkie teksty, one się mieszczą w niedużych kieszonkach, można je w każdej chwili wyjąć, poczytać, a jednocześnie dochodzi do sporej kondensacji tekstu. I to jest też, wydaje mi się, fajne i ciekawe dla współczesnego czytelnika, który jest przyzwyczajony do teledysków, do podawania wszystkiego w pigułkach, tak naprawdę. Zatem dlaczego nie, do tego zachęcam. Nie będę zachęcała do czytania konkurencji, ale oczywiście, że czytanie jest po prostu dobre. Na pewno są kręgi, w których nie można znaleźć tej książki, ale niekoniecznie ze względu na jej własne walory, ale ze względu na to, że na przykład studenci polonistyki mają obowiązek przeczytać wszystkie książki, o których się mówiło w ciągu ostatniego roku, w kraju. Wydaje mi się, że jeżeli ktoś ma te książki czytać, to przede wszystkim oni.
Rozmowa z Justyną Bargielską przeprowadzona przez reporterkę Akademickiego Radia LUZ Patrycję Barowicz, wyemitowana w programie „Kulturalny Bajzel”.