recenzje / ESEJE

Andrzej Falkiewicz – wybitny odludek literatury

Aleksandra ostrzewa

Recenzja Aleksandry Kostrzewy z książki ta chwila Andrzeja Falkiewicza.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Kry­ty­cy rzad­ko sta­ją w świe­tle jupi­te­rów. Taka natu­ra pro­fe­sji. Cza­sem któ­ryś z nich prze­bi­je się do main­stre­amu, wypo­wie w tele­wi­zji, napi­sze coś na tyle kon­tro­wer­syj­ne­go, że zła­pie na to nawet ser­wi­sy plot­kar­skie. Zazwy­czaj jed­nak są inte­lek­tu­al­nym cie­niem barw­ne­go śro­do­wi­ska arty­stycz­ne­go.

A już na pew­no nikt nie sia­dał tak dale­ko od świa­teł reflek­to­rów, jak Andrzej Fal­kie­wicz, żaden nie był out­si­de­rem z tak cie­ka­wym, nie­tu­zin­ko­wym i nie­kie­dy nie­bez­piecz­nym dla zdro­we­go roz­sąd­ku czy­tel­ni­ka umy­słem.

Fal­kie­wicz uro­dził się w 1929 roku w Pozna­niu jako syn zamoż­ne­go wła­ści­cie­la fabry­ki kosme­ty­ków. Jak wie­lu w tam­tych cza­sach (choć nie oszu­kuj­my się, w dzi­siej­szych rów­nież), stu­dio­wał kie­run­ki, któ­re nie mia­ły wie­le wspól­ne­go z jego póź­niej­szą dro­gą życio­wą – naj­pierw fizy­kę, póź­niej eko­no­mię. Po szko­le pra­co­wał w zakła­dach psz­cze­lar­skich, a dokład­niej kon­tro­lo­wał pro­duk­cję mio­du pit­ne­go. Moż­na sobie bez tru­du wyobra­zić, że z ulgą zna­lazł ogło­sze­nie domu kul­tu­ry o poszu­ki­wa­niu instruk­to­ra teatral­ne­go. Pra­cę otrzy­mał, ale nie został w niej dłu­go – w 1962 roku objął sta­no­wi­sko kie­row­ni­ka lite­rac­kie­go w kosza­liń­skim teatrze, rolę, któ­ra mia­ła mu towa­rzy­szyć przez dłu­gie lata, rów­nież w teatrach w Kali­szu i Wro­cła­wiu.

Jesz­cze przed pra­cą w domu kul­tu­ry debiu­to­wał jako kry­tyk teatral­ny – jego szkic „O teatrze Sar­tre­’a” uka­zał się na łamach pisma „Dia­log”, na któ­re­go stro­nach opu­bli­ko­wał też więk­szość swo­ich póź­niej­szych tek­stów doty­czą­cych teatru.

To są fak­ty, frag­ment bio­gra­fii, dane i daty, któ­re, mimo malo­wa­nia potrzeb­ne­go tła, nie tłu­ma­czą, dla­cze­go Andrzej Fal­kie­wicz był posta­cią wyjąt­ko­wą. Aby to zro­zu­mieć, trze­ba się­gnąć do jego twór­czo­ści. Jego pra­ce, sku­pio­ne na pisa­rzach odręb­nych, nie­ty­po­wych i ucie­ka­ją­cych kon­wen­cjom, zaskar­bi­ły mu sta­tus jed­ne­go z naj­waż­niej­szych ese­istów.

Do ulu­bio­nych twór­ców Fal­kie­wi­cza nale­że­li mię­dzy inny­mi Witold Gom­bro­wicz (któ­ry poświę­cił mu zresz­tą frag­ment w swo­im „Dzien­ni­ku”), Edward Sta­chu­ra, Jean Paul Sar­tre, Albert Camus, Samu­el Bec­kett, a przede wszyst­kim Jean Genet, któ­re­go kry­tyk uwa­żał za naj­wy­bit­niej­sze­go dra­ma­tur­ga, jaki poja­wił się na tym pado­le łez od wie­lu lat. Inte­re­so­wa­ły go egzy­sten­cja­lizm, absurd, prze­kra­cza­nie gra­nic.

Inte­lek­tu­al­ni out­si­de­rzy nie byli tyl­ko obiek­tem fascy­na­cji Andrze­ja Fal­kie­wi­cza – był jed­nym z nich, a swo­im pisa­niem odna­lazł swo­je miej­sce w tym pan­te­onie dziw­nych cha­rak­te­rów. Jego styl, czę­sto trud­ny, zawi­ły, pełen wtrę­tów i dygre­sji, zachwy­cał jed­nych, ale odrzu­cał dru­gich, któ­rzy nie potra­fi­li go zaak­cep­to­wać – ale Fal­kie­wicz nie zabie­gał o uwiel­bie­nie i akcep­ta­cję. Na swo­istą bani­cję ska­zy­wał się sam, z cza­sem coraz sku­tecz­niej. Z zami­ło­wa­nia filo­zof, trak­to­wał przed­mio­ty swo­ich roz­wa­żań jak punk­ty wyj­ścia do naj­róż­niej­szych, oso­bi­stych i świa­to­po­glą­do­wych reflek­sji, a wydźwięk jego ese­jów był upar­cie subiek­tyw­ny.

Pra­cę kry­ty­ka uzna­wał za nic inne­go, jak inną for­mę pisar­stwa, twór­czo­ści, choć prze­zna­czo­ną dla węż­sze­go krę­gu odbior­ców. „Mam poczu­cie swo­jej jedy­no­ści. Każ­dy z nas jest jedy­ny, ale ja ośmie­li­łem się wie­dzieć o tym” – mówił.

Umów­my się jed­nak, że jeste­śmy czy­tel­ni­ka­mi zwy­czaj­ny­mi, śmier­tel­ni­ka­mi, któ­rzy poszu­ku­ją opo­wie­ści, histo­rii, dia­lo­gów, cze­goś, co zdo­ła­li­by­śmy zamknąć w całość – Andrzej Fal­kie­wicz, oprócz licz­nych zbio­rów ese­jów, wydał rów­nież dwie powie­ści. Powie­ści, mogli­by­śmy pomy­śleć, to coś, co zna­my, powie­ści – żaden pro­blem. Czy­ta­my je regu­lar­nie, potra­fi­my stre­ścić ulu­bio­ne, wyra­zić swo­je opi­nie. W tym wypad­ku oba tytu­ły nie są ani tro­chę łatwiej­sze, niż inne pra­ce Fal­kie­wi­cza.

Pierw­sza z nich, wyda­na w 1998 roku „Led­wie mrok”, wywo­ła­ła w kry­ty­kach bez­rad­ność – o tej bez­rad­no­ści pięk­nie napi­sał Karol Mali­szew­ski w swo­jej recen­zji w „Gaze­cie Wybor­czej”: „Wła­ści­wie powi­nie­nem zatań­czyć coś o tej książ­ce, wysa­pać ją i zawyć, roze­brać się i poka­zać cia­ło czy­ta­ją­ce książ­kę. Tak eks­ta­tycz­ne dzie­ła wyma­ga­ją rów­nie eks­ta­tycz­ne­go odbio­ru. Zda­rza­ło mi się to we wcze­snej mło­do­ści; szko­da, książ­ko, że nie spo­tka­li­śmy się wcze­śniej. Dzię­ku­ję ci jed­nak za momen­ty, za chwi­le, za frag­men­ty unie­sie­nia, eks­ta­zy, odjaz­du czy, jak mówią mło­dzi, odlo­tu”.

Z opu­bli­ko­wa­ną już pośmiert­nie dru­gą powie­ścią „Ta chwi­la” nie jest łatwiej. Sam wydaw­ca zachę­ca poten­cjal­ne­go czy­tel­ni­ka, jed­no­cze­śnie go ostrze­ga­jąc: „To inte­lek­tu­al­ne wyzwa­nie, któ­re war­to pod­jąć”. Wyzwa­niem jest nie­wąt­pli­wie, a nie­przy­go­to­wa­ny odbior­ca będzie naj­pew­niej rwał sobie wło­sy z gło­wy nie mając poję­cia, jak potrak­to­wać to, co czy­ta. Sam Fal­kie­wicz mówił o książ­ce jak o zbio­rze dygre­sji, bazgro­łów, oso­bi­stych myśli.

Jed­ną z czo­ło­wych posta­ci „Tej chwi­li” jest Kry­sty­na Miło­będz­ka, żona Fal­kie­wi­cza. Gdy­by­śmy mówi­li o śro­do­wi­sku roz­ryw­ko­wym, byli­by nie­wąt­pli­wie jed­ną z tak zwa­nych power couples, parą gwiazd, o któ­re zabi­ja­ją się kolo­ro­we cza­so­pi­sma.

Miło­będz­ka jest jed­ną z naj­bar­dziej cenio­nych pol­skich poetek, zdo­byw­czy­nią wie­lu nagród, choć na dobre kry­ty­ka doce­ni­ła ją dopie­ro kil­ka­na­ście lat temu. Zaj­mu­je się rów­nież teatrem dzie­cię­cym – jest autor­ką sce­na­riu­szy do spek­ta­kli oraz prac doty­czą­cych teatru dla dzie­ci. Janusz Maj­che­rek w swo­im arty­ku­le o Andrze­ju Fal­kie­wi­czu w piśmie „Teatr” tak opi­su­je to mał­żeń­stwo: „Moż­na powie­dzieć, że dobra­li się w kor­cu maku, bo i Miło­będz­ka jest posta­cią pod każ­dym wzglę­dem nie­po­spo­li­tą. Trud­no było­by mi wska­zać dru­gą parę ludzi tak wybit­nych i tak zara­zem nie-świa­to­wych i nie­dba­ją­cych o sła­wę”.

Świa­dec­twem ich wię­zi jest wyda­na przez Biu­ro Lite­rac­kie książ­ka „Sza­re świa­tło” – zbiór roz­mów Jaro­sła­wa Borow­ca z Fal­kie­wi­czem i Miło­będz­ką. Na dwu­stu stro­nach ta para asce­tycz­nych w sło­wach, nie­skłon­nych do dłu­gich prze­mów lite­ra­tów oraz ich dosko­na­le przy­go­to­wa­ny roz­mów­ca wymie­nia­ją się cyta­ta­mi z wier­szy, ese­jów, ale przede wszyst­kim myśla­mi na temat życia, lite­ra­tu­ry, twór­czo­ści. Borow­co­wi uda­ło się otwo­rzyć bar­dzo trud­nych roz­mów­ców, dzię­ki cze­mu i czy­tel­nik może zaj­rzeć w umy­sły tej nie­zwy­kłej pary.

Andrzej Fal­kie­wicz zmarł kil­ka mie­się­cy po uka­za­niu się „Sza­re­go świa­tła”, 22 lip­ca 2010 roku. Opi­nie na temat jego twór­czo­ści są prze­róż­ne – od tych, któ­rzy nazy­wa­ją go geniu­szem po tych, któ­rzy twier­dzą, że był nudzia­rzem i gra­fo­ma­nem. Ale cięż­ko zane­go­wać fakt, że był sza­le­nie inte­re­su­ją­cą posta­cią, na wła­sne życze­nie zmar­gi­na­li­zo­wa­ną, ale jed­nak bar­dzo waż­ną. Jeśli ktoś ma ocho­tę na inte­lek­tu­al­ną jaz­dę bez trzy­man­ki, jego pra­ce to pozy­cja obo­wiąz­ko­wa.


Arty­kuł został opu­bli­ko­wa­ny 23 stycz­nia 2014 w por­ta­lu książki.onet.pl. Dzię­ku­je­my redak­cji za wyra­że­nie zgo­dy na prze­druk.

Powiązania

Pamięć jako żywioł

recenzje / ESEJE Cezary Rosiński

Recen­zja Ceza­re­go Rosiń­kie­go z książ­ki ta chwi­la Andrze­ja Fal­kie­wi­cza.

Więcej

Literatura w teatrze: ta chwila Andrzeja Falkiewicza

recenzje / ESEJE Joanna Roś

Recen­zja Joan­ny Roś z książ­ki ta chwi­la Andrze­ja Fal­kie­wi­cza.

Więcej

Andrzej Falkiewicz o książce ta chwila

recenzje / KOMENTARZE Andrzej Falkiewicz Joanna Mueller

Wybór Joan­ny Muel­ler auto­ko­men­ta­rzy Andrze­ja Fal­kie­wi­cza z książ­ki ta chwi­la, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go w serii Pro­za 19 grud­nia 2013 roku.

Więcej

Mój Falkiewicz

recenzje / IMPRESJE Karol Maliszewski

Esej Karo­la Mali­szew­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki ta chwi­la Andrze­ja Fal­kie­wi­cza.

Więcej

Pisać by zrozumieć

recenzje / ESEJE Paweł Kaczmarski

Szkic Paw­ła Kacz­mar­skie­go o książ­kach Ta chwi­la i takim ście­giem Andrze­ja Fal­kie­wi­cza.

Więcej