debaty / wydarzenia i inicjatywy

Przewrót w przód (sobota)

Michał Pranke

Głos Michała Pranke w debacie "Impresje z Portu 2014".

strona debaty

Impresje z Portu 2014

Kie­dy przyj­dą obcy, będzie­my goto­wi. Kie­dy przyj­dą dzi­cy,
usią­dzie­my twa­rzą w twarz. I wspo­mni­my o kate­drze + psie,

przy­po­mni­my dotkli­wy brak środ­ków, oraz tam­ten moment,
kie­dy powiesz: bo to nie takie pro­ste. Mia­rą obco­ję­zycz­ne­go

seria­lu i wobec dłu­giej pau­zy na poło­wie cza­su: patrzę teraz
tam, gdzie nie moż­na zoba­czyć żad­nej ścież­ki. A wędrów­ka

jutro, jutro i znów jutro;

nie będzie resz­ty, bo oto na bru­ku leży grosz. A sko­ro tyl­ko
ule­gam spię­trze­niu; unik­nę zba­wie­nia. Zapa­mię­tam i wró­cę:

                                                     Nie wezmę udzia­łu w kon­kur­sie*.

Tyle na począ­tek, bo podró­że kształ­cą, a na impre­zy festi­wa­lo­we trze­ba było nie tyl­ko dotrzeć, ale też wró­cić póź­niej do domu, to pro­ste fak­ty, a tyle zna­czą. Zapa­mię­ta­łem, że słoń­ce było peł­ne i wia­do­mo­ści w dro­dze roz­ma­ite, a wca­le nie chcia­łem ich otrzy­my­wać, a podróż była dłu­ga, wobec cze­go prze­sta­łem chcieć par­ty­cy­po­wać w czym­kol­wiek, a wszyst­kie zna­ki krzy­ża na kościo­łach i zna­ki na bra­mach uło­ży­ły się nie dość, że w prze­dziw­ne rów­na­nie, to w znak zapy­ta­nia, a punk­ty na krzy­wej nie były w żad­nym punk­cie stycz­ne do pro­stej. A słoń­ce było peł­ne, wobec cze­go gro­ma­dzi­łem flo­tę i przy­go­to­wy­wa­łem się na stra­ty, a póź­niej to już mi zaschło w gar­dle i nie wie­dzia­łem, co jesz­cze dodać, więc szu­ka­łem w tłu­mie czło­wie­ka z psem, bo takim moż­na ufać bar­dziej. A na koniec wymy­śli­łem sobie, że zim­na coca cola była­by jakąś for­mą zba­wie­nia. I coca cola zabi­ła mój punk i wzią­łem udział, i mogłem uda­wać, że zna­cze­nie pierw­szo­rzęd­ne ma for­ma.

Tyle było na począt­ku, to zna­czy na ryn­ku, na któ­ry przy­po­dró­żo­wa­łem się z Kujaw, albo z Pomo­rza (jako przy­bysz tak­że tam, wciąż nie jestem pewien, czy Wisła w Toru­niu nie sta­no­wi linii demar­ka­cyj­nej mię­dzy pro­win­cja­mi). Tak. Póź­niej było już łatwiej, bo po krót­kim udzia­le i po krót­kiej obser­wa­cji tego, co w sobo­tę dzia­ło się na wro­cław­skim Ryn­ku, mogłem udać się na prze­chadz­kę. Wro­cław to bar­dzo ład­ne mia­sto, to niby pro­sty fakt, a tyle zna­czy. Słoń­ce dalej było peł­ne, więc posta­no­wi­łem je zaak­cep­to­wać takie, jakie jest. Przy czym przy­zna­ję, że tro­chę oszu­ki­wa­łem i byłem zwy­czaj­nie chy­try, bo wobec skry­cia się gdzieś na sali teatru, peł­ne słoń­ce prze­sta­ło mieć zna­cze­nie. A przy­naj­mniej nie było tego widać.

Żału­ję, że nie mogę wie­le dodać do opo­wie­ści o tym, co dzia­ło się na sce­nie. Pisa­rze mówi­li bar­dzo ład­nie. Jacek Pod­sia­dło jak zawsze świet­nie. Boh­dan Zadu­ra czy­ta pora­ża­ją­co, a do tego opo­wia­da histo­rie. Kata­rzy­na Fetliń­ska cza­ru­ją­ca. Fil­my uro­cze. Publicz­ność ład­na. To są pro­ste fak­ty, a tyle zna­czą. Żału­ję, że we wszyst­kim uczest­ni­czy­łem tyl­ko jeden dzień, następ­ne­go wra­ca­łem do domu, szko­da, że nie mógł­bym opo­wie­dzieć cze­goś wię­cej. Tak nie­ste­ty cza­sa­mi bywa, a dla mnie podróż prze­bie­ga­ła gdzieś poza, peł­ne słoń­ce i dezyn­wol­tu­ra nie­za­leż­na od wyda­rzeń wro­cław­skich tro­chę prze­sło­ni­ła, tak czy siak, cie­ka­wy dzień.

Wobec cze­go cie­szę się, że wzią­łem w nim udział1. Tak to wyglą­da – a z uwa­gi na pro­sty fakt, że świat jest nie­oczy­wi­sty – skrom­nie odda­ję Pań­stwu w opie­kę swo­je podwój­ne wra­że­nia.


[1] Tym bar­dziej, że mia­łem zaszczyt zna­leźć się w gro­nie tego­rocz­nych lau­re­atów – miło mi (ukłon).