Donatorzy powinni być wdzięczni za przyjęcie nagrody
Krzysztof Leszczyński
Głos Krzysztofa Leszczyńskiego w debacie "Po co nam nagrody?".
strona debaty
Choć nie sposób jednoznacznie potwierdzić wielkiego wpływu nagród literackich na marketing wydawniczy, pozycję twórców bądź jakość publikacji w Polsce, to uważam, że gdy są dobrze osadzone w służebnej, misyjnej roli, mają potężną moc wpierającą. Wydaje mi się jednak, że obecnie można częściej dostrzec pewną atypowość pośród lwiej części polskich nagród literackich, polegającą na samolubnej autokreacji, co czyni je podobnymi w tym sensie, że odznaczają się jałowością oddziaływania. Najlepiej charakter tego podobieństwa oddaje określenie ceremonialny spektakl promocyjny lub wydarzenie medialne. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie ukryta intencja wykorzystywania takich wydarzeń do innych zgoła celów. W moim przekonaniu większość nowych nagród literackich jest w istocie narzędziem tzw. strategicznego event marketingu (wydarzeń promocyjnych) w służbie fundatora nagrody. Innymi słowy, nagrody literackie są głównie po to, aby zaspokajać interes donatorów, a przy okazji niejako służyć uhonorowaniu wartościowych zjawisk literackich. Donatorzy powinni być wdzięczni, a nie są, bo oczekują tego od innych. Prowadzi to do niespójności na poziomie celów, intencji i wartości, a gdy przesłanie jest wątpliwe i nie wywiera oczekiwanego wpływu. Jest wiele powodów, aby tak sądzić.
Wydaje mi się, że głównym powodem „nadpodaży” licznie stanowionych w ostatnim czasie nagród literackich jest właśnie to, że są względnie łatwym, sprawdzonym oraz niedrogim (niskobudżetowym) wydarzeniem medialnym z wartościowym społecznie wkładem. Jest paradoksem, że spostponowana w gremiach decydenckich literatura czy spauperyzowana przez liczne zaniechania systemowe i niekonsekwencje książka cieszy się w dalszym ciągu tak wysoką społeczną wartością referencyjną. Potwierdzenie tej tezy znajdujemy w postaci mocno zakorzenionego i silnego społecznego przekonania zweryfikowanego m.in. podczas ostatniego badania opinii na temat czytelnictwa. Otóż „za najbardziej warte poświęcenia czasu zajęcie, Polacy uznali czytanie książek 74% a dalszej kolejności: czytanie gazet 65%; oglądanie filmów w kinie 60%; oglądanie przedstawień w teatrze; chodzenie na koncerty 57%; oglądanie wystaw w galeriach czy muzeach 57%; oglądanie programów rozrywkowych w TV 47%, oglądanie seriali telewizyjnych 38%, odwiedzanie blogów, portali, serwisów społecznościowych 32%. (Jak Czytamy? Kierunki i formy transformacji czytelnictwa w Polsce. Źródło: Projekt badawczy Polskiej Izby Książki 2013/2014. Warszawa, 22 maja 2014 r.) Liczne są korzyści dla organizatorów tego typu imprez, organizowanych na chwałę fundatora. Oprócz darmowego zainteresowania mediów, można wykorzystać skłonność do wzajemności nagrodzonych, do zaangażowania autorytetu laureatów w tzw. goodwill (renoma, reputacja, marka) organizatora, a samo wydarzenie można potraktować jako realizację polityki kulturalnej. Są też liczne inne korzyści synergiczne organizatora sprzężone z instytucjonalnymi działaniami społecznych instytucji powołanych do animacji kulturalnej. Główny powód to przystępność finansowa, gdyż przedstawicie świata literatury są zdecydowanie mniej wymagający finansowo od gwiazd sceny estradowej, których gaże za godzinny występ uświetniający okolicznościowe wydarzenie korporacyjne zaczynają się od 40–50 tys. PLN.
Co wynika z licznych w ostatnim czasie nagród literackich? Można powiedzieć, że nadmiar jest gorszy od niedostatku. Liczne i rozproszone nagrody nie mają siły kreującej modę ani mocy kształtowania gustów. Nie są dźwignią handlową z wyjątkiem „kilku prestiżowych nagród”: Nobla, Nike, Paszportu Polityki, Ikara. Nie są wyznacznikiem jakości. Nie ryzykują odkrywania dzieł wyjątkowych. Gdyby spojrzeć z odwrotnej perspektywy, to odczuć można negatywne skutki w postaci: instytucjonalnego samozadowolenia, niezamierzonej bylejakości, pozoru istotności oraz krótkowzroczności i doraźności celów. Literatura i książki są jak dzieci pośród zajętych poważnymi sprawami dorosłych. Nagrody są niczym łakocie, które są przecież niewychowawcze. Można się doszukiwać wyższego powodu tego stanu rzeczy w braku ogólnej strategii w kulturze narodowej, w tym w szczególności strategii dla kultury książki polskiej. Ciśnienie doraźności, z roku na rok rozszczepia społeczną praktykę książki. Wydaje mi się, że wysoka nominalna wartość społeczna książki w Polsce jest plonem starych inwestycji sprzed 1990 roku. Początkowo za przyczyną starań zapoczątkowanych programem likwidacji analfabetyzmu w Polsce 1949–1952, a następnie planowym rozwojem sektora książki w PRL do 1989 roku jako instrumentu propagandy. Niemniej książka została utożsamiona z podstawowym produktem kulturalnym zalecanej diety cywilizacyjnej. Narodowy Program Czytelnictwa, choć jest dużym programem operacyjnym, nie jest strategią. Podobnie jak wpieranie moralności nie sprawia, że ludzie zachowują się obyczajnie, wpieranie czytelnictwa nie sprawi, że ludzie wrócą do książek. To wymaga pracy na wartościach i tożsamości, a te wymagają autentyzmu, mądrości i godności.
Nagroda za osiągnięcia literackie musi się powoływać na pewne normy i wartości, lecz na ogół decydują tu sądy subiektywne i predefiniowane założenia jury. Wartości literackie są nie do zważenia i porównywania, zaś decyzje są warunkowane na głębszym poziomie przez niejawne założenia. Jeśli chodzi o mnie, bez żalu zlikwidowałbym nagrody fundowane przez polskie magistraty na korzyść stypendiów dla pisarzy.
Łatwiej przychodzi nam tworzyć regulaminy nagród, niż ustalić, co powinny rzeczywiście wpierać. Ponieważ nagrody są atrybutem władzy oraz bardzo silnym instrumentem wpływu o dość czytelnej dynamice ról społecznych: donator, gestor, laureat, powinno się wprzódy edukować władze lub inspirować je przez społeczne oczekiwania. Nagrody działają na poziomie zaspokajania wyższych osobistych i społecznych potrzeb. Powinny potwierdzać poczucie istotnej i godnej wartości społecznej przez uznanie, szacunek, celebrację tryumfu, zwycięstwo nad czymś, bohaterstwo, lub być potwierdzeniem jakości. Są wyróżnieniem równoznacznym z pozytywną oceną za osiągnięcia. Nagroda jest gratyfikacją odczuwaną jako pozytywne wzmocnienie leżące w gestii innych. Skoro tak, zakończę apelem do innych o skierowanie większej krytycznej empatii; do organizatorów nagród, twórców i czytelników, aby w drodze wzajemności tworzyć oczekiwanie na utwory, które są w stanie nas po prostu zachwycić. Bo zachwyt, idąc za teorią i praktyką W.E. Deminga, to pierwsze kryterium jakości.
O AUTORZE
Krzysztof Leszczyński
Urodzony w 1964 roku, prezes Fundacji Laboratorium Kultury Książki Libroskop. Mieszka we Wrocławiu.