Odsiecz
nagrania / z fortu do portu Filip Zawada Marta Podgórnik Roman HonetZapis spotkania autorskiego „Odsiecz” z Romanem Honetem, Martą Podgórnik i Filipem Zawadą w ramach 20. edycji festiwalu Port Literacki 2015.
WięcejFragmenty nowej książki Filipa Zawady Pod słońce było, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 31 grudnia 2014 roku.
Wiosna, lato, jesień, zima, zima, zima. Życie jest ciągłym plagiatowaniem życia.
– Nie widziałeś mojego męża? Nie ma go w domu od tygodnia.
Pokiwałem głową, że nie, i po raz kolejny zacząłem szukać, najprawdopodobniej pijanego, Koparkowego. Alkoholowy amok zwykle prowadzi go do lasu, a resztki rozsądku każą mu się położyć w widocznym miejscu. Tym razem zaczął umierać, leżąc w rowie. Śnieg wokół niego był ciepły. Czułem niechęć, żeby go dotknąć. Śmierć jest bardziej realna w tych, którzy jeszcze żyją. W szczególności dla grabarza.
Ślizgałem się za dwie osoby. Przewieszony przez moje ramię Koparkowy bełkotał coś o tym, że nigdy po alkoholu się nie porzygał.
W szpitalu powiedzieli mi, że miał dużo szczęścia.
Jego żona nie była zadowolona.
Ja w całej tej sytuacji uczestniczyłem biernie, patrząc na białe kafle, które są zawsze w miejscach, gdzie trzeba coś szybko doprowadzić do porządku.
Białe kafle są jeszcze w rzeźni i mleczarni.
Powodem działania grabarza jest ograniczone niebo i nieograniczona ziemia.
– Tej zimy umarło wyjątkowo mało osób – powiedział proboszcz, który przechodząc obok cmentarza, zawsze zaglądał, żeby sprawdzić, co robię.
Tej zimy nie robiłem prawie nic. W najbardziej oddalonym narożniku nekropolii ustawiłem tarczę i ćwiczyłem strzelanie z dalszych odległości.
– Mając dziewięćdziesiątkę na karku, stwierdziłem, że umieranie przez tyle lat jest bardzo wygodne. Do wielu rzeczy można się spokojnie przygotować.
Proboszcz rzeczywiście zawsze wyglądał na pogodzonego ze sobą i kiedy był gotowy do tego, żeby mówić naprawdę mądre kazania, kuria wysłała go na emeryturę.
Był jedynym moim kibicem i zawsze podkreślał, że pięknie furkoczą te moje strzałki.
Nicniedzianie się wprowadziło mnie w stan frustracji. Idąc przez góry do Arniego, postanowiłem, że mu to powiem. Powiem mu, że wkurwia mnie ta sytuacja, że nie strzelam lepiej, że postępy przychodzą za wolno, że w tym momencie chciałbym i powinienem być mistrzem świata.
– Filip, spokojnie. Stajesz się mistrzem w momencie, kiedy znajdujesz swojego mistrza. Złość jest brakiem cierpliwości do działania. Złość jest brakiem cierpliwości na miłość.
Skąd on zawsze wie, jakie chcę zadać pytanie. I jeszcze ta cholerna filozofia doskonale dopasowana do kawałka naprężonego drewna i sznurka. I jeszcze w te wszystkie okrągłe zdania, które mówi, jest wmieszany cholerny czeski spokój. Nic dziwnego, że Polacy tęsknią do tego, żeby być huzarami, w których życiu zawsze coś się dzieje. Zawsze furkoczą pióra za plecami.
– Dzisiaj będziemy strzelać z zamkniętymi oczami.
I znowu zaczynamy od początku. Ręka łuczna luźna, spiąć łopatki, zakotwiczyć strzałę i prasknąć po czesku lub bumsnąć ją po polsku.
– Zbyt dużo mówisz, Filip – stwierdził Arni.
Tego dnia dowiedziałem się także, że nie oddycham, tylko jestem ciągle zapowietrzony.
– Skupianie się na problemach nie rozwiązuje ich. Rozumiesz, co mam na myśli?
Polska husaria kiwnęła głową, że rozumie, i ruszyła w drogę powrotną do domu.
Wszystko składa się z fragmentów. Tak krótkich, że najczęściej ich nie widać. Czas jest ucieczką w czas, bo tylko wewnątrz siebie samego można ukryć się tak, żeby nikt nie zdołał cię znaleźć. Przestrzeń i czas mogę mierzyć odlotami i przylotami ptaków, bo nie jestem filozofem, geografem, naukowcem, nie mieszkam w mieście. Wiem, co się dzieje tam, gdzie jestem w stanie dojść na piechotę. Każda wędrówka kończy się w miejscu, w którym wiem, że trzeba wracać. Kiedy staję w takim miejscu, patrzę na ptaki.
– To wszystko jest wzruszające – mówi Kaśka.
Co jest wzruszające? Ptaki, miejsca, patrzenie, to że trzeba wracać czy wszystko naraz?
– To wszystko jest wzruszające i romantyczne. Romantyzm jest tak przyjemnie logiczny.
Wracamy powoli, bo droga powrotna jest dużo krótsza.
Znowu zaczyna padać. Krople są na zewnątrz miękkie, wewnątrz twarde. Nie ma sensu udawać, że uda się uciec.
Po deszczu przychodzi susza. Kiedy jest gorąco, ludzie mniej mówią, a resztki sił zachowują na działanie.
Zaczynam szukać miejsca na studnię, a raczej ono zaczyna szukać mnie. Dostosowanie się jest osiągnięciem celu. Im bardziej się dostosujesz, tym doskonalsze miejsce odnajdzie ciebie.
Woda znajduje mnie tak daleko od domu, że będę musiał zmienić większość planów budowlanych. Zaczynam kopać. Ziemia, piasek, glina, skała. Dwa centymetry dziennie, dwa milimetry dziennie. Po jakimś czasie więcej siedzę obok napoczętej dziury, niż pracuję. Mam wrażenie, że studnia mnie zakopuje.
Woda drąży wodę. „Nikt nie może jej pokonać, ale wszystko może ją zwyciężyć. Uległe zwycięża mocne, miękkie pokonuje twarde. Wszyscy to wiedzą, ale nikt nie ośmiela się tak robić”. Laozi wykopał co najmniej jedną studnię w swoim życiu, a może siedział i czekał jak ja. Siedział i czekał na cud.
Nasze życie składa się z oczekiwania na wodę, dlatego tak często patrzymy w niebo i pokazujemy na samoloty, które zawsze wyglądają tak, jakby coś nam wpadło do oka.
Z jakiego źródła pochodzi woda we mnie?
Dwa metry pod ziemią trafiłem na potężny kamień. Udało mi się go wyciągnąć przy pomocy trzech innych osób. Teraz leży koło zalążka studni, bo nikt nie jest w stanie go przenieść. „Będzie doskonałym miejscem do odpoczynku”, myślę sobie.
W ten sposób kamienie znajdują towarzystwo, a później i tak z nikim nie rozmawiają.
Dobrnąłem do momentu, w którym studnia jest dziurą czekającą, żeby ją napełnić. Wczoraj zaczął napełniać ją śnieg. W domu było zimno nawet wtedy, kiedy paliło się w kominku. Wstawałem o czwartej rano, żeby nie zamarznąć. Rozpalałem ogień i chodziłem w kółko, jak na spacerniaku. Zimno ogranicza, jeżeli nie widać perspektyw na ocieplenie. I tak właśnie było. Po południu zasypiałem na chwilę i kiedy się budziłem, jadłem pierwszy i zarazem ostatni posiłek, bo do sklepu było na tyle daleko, że chodziłem do niego tylko raz w tygodniu.
Co zrobić, kiedy jest zimno?
Najlepiej jest wziąć przykład ze zwierząt. Można zacząć jeść tłuste rzeczy, położyć się na kilka miesięcy spać lub zamienić się w formę przetrwalnikową. Tylko co w tej sytuacji będzie robiło dziecko? Wygrzebie patykiem formę przetrwalnikową, obudzi w czasie nocy polarnej i chętnie się dołączy do jedzenia czegoś tłustego, o ile to będą pączki. Co zwierzęta robią ze swoimi dziećmi, kiedy jest zima?
Dzień był podobny do dnia i, co gorsze, noce były podobne do dnia. Kiedy zatrzymał się zegar, postanowiłem, że muszę się zająć czymś naprawdę poważnym, czymś, co pozwoli mi przeżyć. Żeby przeżyć, trzeba zmusić do działania głowę. Postanowiłem napisać książkę. W zimie najlepiej jest pisać o jedzeniu, dlatego książka powinna być kucharska.
Książka, żeby przeżyć.
Książka z przepisami na życie.
W pracowni Arniego pachnie drewnem i czymś jeszcze. Wszystkie ściany są w łukach, strzałach i narzędziach.
– Tu możesz przez jakiś czas mieszkać. Chociaż mam nadzieję, że nauka pójdzie ci szybko, bo psy lubią to miejsce pod oknem. Być może dlatego, że to jedyne miejsce, w którym można się położyć, nie narażając się na to, że coś spadnie. Psy są bardzo cwane, wielu ludzi nazywa to mądrością. Jednak ja bym nie obrażał zwierząt. Mądrość to zajęcie dobre dla… W sumie nie wiem dla kogo.
Jutro zaczynamy.
– Prawa ręka wyżej, nogi lekko ugięte w kolanach. W momencie strzału jesteś praktycznie martwy. Jedynym znakiem życia, jaki dajesz, jest to, że stoisz. Stoisz na lekko ugiętych kolanach – powtarza Arni.
– Jeżeli przegrałeś, to znaczy, że jeszcze nie byłeś gotowy na wygraną – mówi.
– Niedaleko stąd, w Hradcu, miałem przyjaciela, który pracował w cyrku. Był jedynym człowiekiem na świecie, który wykonywał taki popis na trapezie, że ludzie nie mogli uwierzyć, że to człowiek. Najwięksi plotkarze twierdzili nawet, że to ufo, ale to niemożliwe, żeby ufo było w stanie wypić tyle piwa, co Stefan. Stał na głowie na podwieszonym pod sufitem trapezie i grał na trąbce. Któregoś wieczoru wszedł na scenę zupełnie zalany i powiedział, że już nigdy nie wejdzie na trapez i zniknął. Przez kilka lat grał na trąbce na pogrzebach. Po kilku latach wrócił do cyrku jako nożownik. Trafiał we wszystko, ale po żadnym występie się nie uśmiechał i nie kłaniał. Dlatego jego występu nigdy nie mogła zobaczyć żadna królowa ani wysoko postawiony polityk. Wyglądało to tak, jakby ludzie ukrywali go przed częścią świata, ale po prostu bali się jego nieprzewidywalności. To on mi powiedział, że kiedy rzuca się nożem, nigdy nie można oderwać od niego wzroku. Nawet kiedy już jest w powietrzu, trzeba kierować go w miejsce, w którym ma się zatrzymać. To samo musisz robić ze strzałą – kontynuuje Arni.
Od poniedziałku do piątku pracowałem koło domu, w weekend uczyłem się strzelać.
– Zanim znowu wyjdziesz z domu, zrób coś z tymi owadami, proszę – powiedziała Kaśka.
Ta prośba była nieodwołalnym nakazem.
Po dwóch dniach wolności od roju much wykorzystywanych do badań nad chromosomową teorią dziedziczności, znowu wróciły. W internecie najczęstszą wskazówką, jak się pozbyć tych owadów, jest sugestia, żeby do worka włożyć cytrynę i kiedy naleci tam pełno muszek, zamknąć go i uderzać z całej siły drewniakiem albo klapkiem.
Każda muszka posiada tylko cztery pary kruchych chromosomów.
Może ten worek powinien być czarny?
– Każda strzała to oddzielne życie. Nigdy nie nauczysz się strzelać, tak jak nigdy nie nauczysz się żyć. Wszyscy, którzy twierdzą, że wiedzą, jak sobie poradzić z życiem, śpią i do tego śnią się im koszmary. Lewa ręka wyżej.
Na imieniny Filip dostał grę w pchełki. Każda pchełka wygląda z góry i z dołu identycznie. Nie przeszkadza mu to jednak kłaść jednej na brzuch, innej na plecy. Na pytanie mamy, jak to odróżnia, odpowiada, że przecież to widać.
– Kiedy zaczynałem strzelać z łuku, wiedziałem, że nie należy celować w kierunku jabłka, które ktoś ustawił sobie na głowie, i znałem jeden cytat z literatury, którego nie rozumiałem, ale ponieważ to jedyna rzecz, jakiej mogłem się trzymać, więc go zapamiętałem: „Łucznictwo jest jak zen, ale to medytacja na stojąco. Nie próbuj trafić w cel, najważniejsza jest precyzja ruchu i wewnętrzna dyscyplina: relacje między ciałem, łukiem, strzałą i umysłem. Kiedy wypuszczasz strzałę, przecinasz swoje ego i możesz zobaczyć swój umysł”.
Na oddziale leczenia nerwic połowa kwiatów była uschnięta, a druga połowa zwariowała. Lekarz zapytał, z kim mieszkam, i zapisał mi leki. Niespecjalnie interesowało go, jak się czuję, ale ja i tak w razie czego wymyśliłem odpowiedź na pytanie, którego nie zadał. Może się przyda w innym momencie. Od tej pory kiedy ktoś będzie mnie pytał, jak się czuję, będę odpowiadał, że z każdym dniem inaczej.
– Jest pan gotowy na pobyt w szpitalu?
– Z każdym dniem inaczej – powiedziałem lekko skołowany.
Mam ze sobą tylko jedną książkę i do tego taką, w której nic mnie nie interesuje. Kiedy wychodzi się z domu w pośpiechu, to zabiera się cokolwiek, bo jednak zawsze ma się nadzieję, że się do niego niebawem wróci.
W szpitalu na każdym korytarzu jest po jednym Chrystusie. Wszystkie wiszą tak wysoko, żeby nie można było ich dosięgnąć i zrobić sobie krzywdę. W wariatkowie wiele rzeczy zmienia swoje zastosowanie.
Najsłabsi psychicznie nigdy nie spoglądają w górę. Wcale się im nie dziwię. Umieranie na krzyżu niespecjalnie poprawia feng shui, a w szpitalu ląduje się po to, żeby wszystko było właśnie jednym wielkim feng shui. Część lekarzy zajmuje się origami, kiedy składa swoje białe fartuchy w zdeptanego łabędzia. Ci, którzy nie patrzą w górę, przyglądają się zdeptanym łabędziom, które raz w miesiącu wrzuca się do jednej wielkiej pralki, znajdującej się w budynku obok. W pomieszczeniu, gdzie prane są brudne rzeczy, zawsze pali się światło. Nawet wtedy, gdy jest oślepiające słońce. W pomieszczeniu, gdzie prane są brudne rzeczy, zawsze leci dym z komina. Nawet wtedy, gdy jest czterdziestostopniowy upał. Ci wariaci, którzy mieszkają na wyższych piętrach, brudzą się na okrągło. Natomiast my, wariaci z niższych kondygnacji, brudzimy się tak samo jak normalni ludzie.
Za koszem na śmieci znajduję zeszyt, w którym ktoś milion razy wykaligrafował słowo „chuj”. Wieczorem mogę iść do domu na przepustkę – dziś jestem mało szkodliwym wariatem, ponieważ szukałem właściciela zeszytu tylko pół godziny. Nie specjalnie zależało mi, by oddać zgubę. Bardziej na tym, żeby poznać pisarza.
Pisanie wciska się między życie i śmierć i od jednego i drugiego oddala.
– Najprawdopodobniej zwariowałem od podróżowania.
Każdy ma powiedzieć coś o sobie. Postanawiam zacząć od czegoś w miarę pozytywnego i w miarę niewiele mijającego się z prawdą. Okazuje się, że na terapii grupowej nie ma rzeczy pozytywnych czy nieważnych, wszystko po prostu jest. Niestety od Freuda człowiek musi zajmować się pierdołami, bo żyjemy w takich czasach, w których tylko pierdoły mogą prowadzić do jakiegokolwiek rozwoju. Jednak żeby wszystko było jasne – ja tego na forum nie powiedziałem. Ja wszystko trzymam w sobie i podobno to jest moja pierdoła, którą powinienem się zająć.
W wariatkowie bardzo chciało mi się hodować rośliny. Może dlatego, że w wariatkowie wszystkie rośliny są za oknem i wszystkie wydają się trochę uschnięte. Im większym jesteś wariatem, tym bardziej zasychają. Dla mnie drzewa były uschnięte średnio, krzaki w całości, a trawy wcale nie było. Jednak wszystko podobno szło na lepsze, bo ponoć w zimie to normalne. Użycie słowa „normalne” w wariatkowie zawsze jest bardzo śmieszne. W zimie zawsze jest się bardziej wariatem niż w lecie.
Prośba o zwolnienie warunkowe
Z powodu bardzo ważnych narodzin mojego dziecka chciałbym na chwilę opuścić terytorium szpitala i proszę o zezwolenie na to, żebym mógł udać się do normalnego szpitala.
Z poważaniem,
pacjent Filip
Urodzony we Wrocławiu. Poeta, prozaik i muzyk. Grał w zespołach AGD, Pustki i Indigo Tree obecnie muzykuje sam w formacji ITOITO. Pisze bloga na www.filipitoito.com
Zapis spotkania autorskiego „Odsiecz” z Romanem Honetem, Martą Podgórnik i Filipem Zawadą w ramach 20. edycji festiwalu Port Literacki 2015.
WięcejProgram telewizyjny „Poeci”, w którym Wojciech Bonowicz rozmawia z Filipem Zawadą.
WięcejDzieci zadają pytania autorom i autorkom książki Sposoby na zaśnięcie, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 13 lipca 2015 roku.
WięcejKomentarz Filipa Zawady do fragmentu książki Pod słońce było, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 31 grudnia 2014 roku.
WięcejZ okazji wydania książki Pod słońce było jej bohater Filip Zawada rozmawia ze swoim tatą Filipem Zawadą, który także jest bohaterem wspomnianej wyżej książki.
WięcejGłos Filipa Zawady w debacie „Z uwagi na tekst”.
WięcejGłos Filipa Zawady w debacie „Wakacje z książkami”.
WięcejAutorski komentarz do fragmentu tekstu Trzy ścieżki nad jedną rzeką sumują się.
WięcejZ Filipem Zawadą o książce Trzy ścieżki nad jedną rzeką sumują się rozmawia Katarzyna Fetlińska.
WięcejKomentarz Filipa Zawady do książki Świetne sowy, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 2 lutego 2013 roku.
WięcejKomentarz Filipa Zawady do książki Skaczący Myszka Briana Pattena, wydanej nakładem Biura Literackiego 28 kwietnia 2011 roku.
WięcejProgram telewizyjny „Poeci”, w którym Wojciech Bonowicz rozmawia z Filipem Zawadą.
WięcejRecenzja Magdaleny Wołowicz z książki Filipa Zawady Pod słońce było, która ukazała się na blogu Kącik z książkami.
WięcejRecenzja Marcina Pawlika z książki Pod słońce było Filipa Zawady, która ukazała 9 lutego 2015 roku na stronie Popmoderna.pl.
WięcejRecenzja Mikołaja Marszyckiego z książki Pod słońce było Filipa Zawady, która ukazała na blogu Mikołaj Marszycki: Na temat.
WięcejRecenzja Barbary Englender z książki Pod słońce było Filipa Zawady, która ukazała się 24 kwietnia w portalu Xiegarnia.pl.
WięcejRecenzja Doroty Olearczyk z książki Pod słońce było Filipa Zawady, która ukazała się 18 stycznia 2015 roku na stronie pik.wroclaw.pl.
WięcejRecenzja Uli Orlińskiej-Frymus z książki Pod słońce było Filipa Zawady, która ukazała się 22 stycznia 2015 roku na stronie szuflada.net.
WięcejRecenzja Tymoteusza Milasa z książki Pod słońce było Filipa Zawady.
WięcejKomentarz Filipa Zawady do fragmentu książki Pod słońce było, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 31 grudnia 2014 roku.
WięcejEsej Jacka Gutorowa towarzyszący premierze książki Pod słońce było Filipa Zawady, wydanej w Biurze Literackim 31 grudnia 2014 roku.
WięcejEsej Karola Maliszewskiego towarzyszący premierze książki Pod słońce było Filipa Zawady, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 31 grudnia 2014 roku.
WięcejZ okazji wydania książki Pod słońce było jej bohater Filip Zawada rozmawia ze swoim tatą Filipem Zawadą, który także jest bohaterem wspomnianej wyżej książki.
WięcejRecenzja Magdaleny Wołowicz z książki Filipa Zawady Pod słońce było, która ukazała się na blogu Kącik z książkami.
WięcejRecenzja Marcina Pawlika z książki Pod słońce było Filipa Zawady, która ukazała 9 lutego 2015 roku na stronie Popmoderna.pl.
WięcejRecenzja Mikołaja Marszyckiego z książki Pod słońce było Filipa Zawady, która ukazała na blogu Mikołaj Marszycki: Na temat.
WięcejRecenzja Barbary Englender z książki Pod słońce było Filipa Zawady, która ukazała się 24 kwietnia w portalu Xiegarnia.pl.
WięcejRecenzja Doroty Olearczyk z książki Pod słońce było Filipa Zawady, która ukazała się 18 stycznia 2015 roku na stronie pik.wroclaw.pl.
WięcejRecenzja Uli Orlińskiej-Frymus z książki Pod słońce było Filipa Zawady, która ukazała się 22 stycznia 2015 roku na stronie szuflada.net.
WięcejRecenzja Tymoteusza Milasa z książki Pod słońce było Filipa Zawady.
WięcejRecenzja Uli Orlińskiej-Frymus z książki Trzy ścieżki nad jedną rzeką sumują się Filipa Zawady, która ukazała się 27 listopada 2014 roku na stronie szuflada.net.
WięcejEsej Jacka Gutorowa towarzyszący premierze książki Pod słońce było Filipa Zawady, wydanej w Biurze Literackim 31 grudnia 2014 roku.
WięcejEsej Karola Maliszewskiego towarzyszący premierze książki Pod słońce było Filipa Zawady, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 31 grudnia 2014 roku.
WięcejRecenzja Marty Dudek z książki Trzy ścieżki nad jedną rzeką sumują się Filipa Zawady, która ukazała 19 marca 2014 roku na stronie literatki.com.
WięcejRecenzja Przemysława Koniuszego z książki Świetne sowy Filipa Zawady, która ukazała się 29 kwietnia 2013 roku na stronie Biblioteka Młodego Człowieka.
WięcejRecenzja Marka Olszewskiego z książki Świetne sowy Filipa Zawady, która ukazała się w lipcu 2013 roku w Nowej Dekadzie Krakowskiej.
WięcejEsej Przemysława Rojka towarzyszący premierze książki Trzy ścieżki nad jedną rzeką sumują się Filipa Zawady.
WięcejRecenzja Rafała Rżanego z książki Psy pociągowe Filipa Zawady, która ukazała się na łamach „Nowych Książek”.
WięcejRecenzja Magdy Piekarskiej z ksiażki Psy pociągowe Filipa Zawady.
WięcejRecenzja Wojciecha Browarnego z książki Psy pociągowe Filipa Zawady.
Więcej