debaty / ankiety i podsumowania

Przy radioodbiorniku

Patrycja Homętowska

Głos PAtrcji Homętowskiej w debacie "Biurowe książki 2014 roku".

strona debaty

Biurowe książki 2014 roku

Nie będę nawet twier­dzić, że zapo­zna­łam się ze wszyst­kim tego­rocz­ny­mi pre­mie­ra­mi Biu­ra Lite­rac­kie­go. Zatem, siłą rze­czy, moja opi­nia nie będzie w wystar­cza­ją­cym stop­niu mia­ro­daj­na. Mimo wszyst­ko wśród tych publi­ka­cji, któ­rych lek­tu­rę uda­ło mi się zgłę­bić, zna­la­złam swo­je­go „fawo­ry­ta”, ale o tym za moment.

Przede wszyst­kim „krze­pią­cy” wyda­je się fakt, iż w dobie kry­zy­su, jaki nie­wąt­pli­wie prze­ży­wa obec­nie rynek książ­ki, są wydaw­nic­twa, gdzie nie­za­pi­sa­ne nigdzie cre­do stoi wyżej niż real­ny zysk. A szu­ka­nie nowych dróg pośród róż­nych gatun­ków lite­rac­kich w tym przy­pad­ku wyda­je się dzia­ła­niem wyjąt­ko­wo per­spek­ty­wicz­nym. I myślę, że nie­ba­wem Biu­ro Lite­rac­kie zyska swo­ją kolej­ną „wizy­tów­kę”, na któ­rej nie będzie już wid­nieć tyl­ko sło­wo poezja, ale rów­nież pro­za obco­ję­zycz­na (Por­tret kobie­ty, Geo­gra­fie) czy dra­mat (Tra­ge­dia czło­wie­ka). Tyle w ramach wstę­pu, nie będą­ce­go zresz­tą żad­nym novum.

A teraz wbrew odwiecz­nej zasa­dzie de gusti­bus non est dispu­tan­dum, spró­bu­ję odpo­wie­dzieć na klu­czo­we pyta­nie, a mia­no­wi­cie jaka książ­ka zasłu­gu­je na tytuł tej naj­lep­szej i naj­waż­niej­szej w mija­ją­cym, 2014 roku? Otóż, posia­da­jąc tę chwi­lo­wą „moc spraw­czą”, pra­gnę wyróż­nić Spóź­nio­ny owoc radio­fo­ni­za­cji Dariu­sza Sośnic­kie­go. Co praw­da nie jest to może książ­ka prze­ło­mo­wa dla pol­skiej poezji czy twór­czo­ści same­go poety, nie­mniej jed­nak w prze­ci­wień­stwie do kil­ku innych poetyc­kich tomów ostat­nie­go cza­su, to wła­śnie ten ujął mnie swo­ją „praw­dzi­wo­ścią”, jak­kol­wiek to brzmi.

Odnio­słam wra­że­nie, że w poezji tej nikt nie pró­bu­je mnie oszu­kać. Jej twór­ca pozo­sta­je wier­ny sobie. To zna­czy: nie „miz­drzy się” do czy­tel­ni­ka, nie usi­łu­je przy­po­do­bać się nie­szcze­rą poin­tą czy nie­tra­fio­ną meta­fo­rą, bo to będzie prze­cież takie „hot”. Nie chcę uprasz­czać ani iro­ni­zo­wać, ale, inny­mi sło­wy, w Spóź­nio­nym owo­cu radio­fo­ni­za­cji nie dostrze­gam tanich chwy­tów. Moż­na powie­dzieć, że utwo­ry te miesz­czą się w bez­piecz­nych ramach, z któ­rych nic nie ma pra­wa nie­uważ­nie się osu­nąć. Autor, mimo że nie się­ga po nad­to wysu­bli­mo­wa­ną wer­sy­fi­ka­cję czy meta­fo­rę (przy­naj­mniej w moim odczu­ciu), to w żad­nym wypad­ku nie wpla­ta do swo­ich wier­szy tru­istycz­nych tre­ści. Jest wręcz odwrot­nie – ta pozor­na bez­pre­ten­sjo­nal­ność tak fil­tru­je rze­czy­wi­stość, iż zaska­ku­je tym, jak wie­le z tych ota­cza­ją­cych realiów moż­na w isto­cie zaczerp­nąć, dla same­go sie­bie i to cał­ko­wi­cie bez­in­te­re­sow­nie. Obec­ne w tomie kon­cep­ty, balan­su­jąc na gra­ni­cy zwy­kło­ści i nie­zwy­kło­ści, zmie­nia­ją per­spek­ty­wę widze­nia świa­ta, gdzie odpo­wie­dzi na nur­tu­ją­ce pyta­nia znaj­du­ją się bli­żej niż sądzi­my.

Bo wła­śnie wier­sze te są w dużym stop­niu nie­ustan­nym poszu­ki­wa­niem odpo­wie­dzi – uka­zu­ją stan czło­wie­cze­go „zawie­sze­nia”, koniecz­ność doko­ny­wa­nia wybo­rów. Nie­któ­re pyta­nia pada­ją wprost: „A życie? Czy jest obok?”; „I co robić?”, a cza­sem z kolei poja­wia się bez­po­śred­nio wypo­wie­dzia­ne sło­wo „dyle­mat”. Innym razem pyta­nia są zawo­alo­wa­ne, jak cho­ciaż­by w wier­szu Mia­sto dla duszycz­ki. Jed­nak zawsze liczy się praw­dzi­wa histo­ria. No wła­śnie owa „praw­dzi­wość” rozu­mia­na prze­ze mnie jako bycie w bli­sko­ści z rze­czy­wi­sto­ścią, gdzie uni­ka się zara­zem wyraź­nej emble­ma­to­wo­ści.

Pod­su­mo­wu­jąc, Dariusz Sośnic­ki nie miał ostat­nio szczę­ścia do nagród czy cho­ciaż­by nomi­na­cji. Może dzię­ki temu nie jest nie­wol­ni­kiem wła­snej poezji i nicze­go, i niko­mu nie musi wciąż udo­wad­niać. Mimo to pre­mie­ra Spóź­nio­ne­go owo­cu radio­fo­ni­za­cji zbie­gła się z publi­ka­cją inne­go wydaw­nic­twa – zawie­ra­ją­ce­go wybór wier­szy poety. Potwier­dza to tyl­ko, że głos Dariu­sza Sośnic­kie­go pozo­sta­je cią­gle żywy i aktu­al­ny w pol­skiej poezji. I jeśli ewen­tu­al­na nagro­da mia­ła­by coś w tej kwe­stii zmie­nić, to może lepiej, para­dok­sal­nie,  jej nie życzyć… Choć dla jasno­ści dodam – tak mówi roz­są­dek, a ja oczy­wi­ście twier­dzę, że Dariusz Sośnic­ki na takie wyróż­nie­nie w peł­ni zasłu­gu­je.