recenzje / KOMENTARZE

O wierszu „Dom / Rtęć / Skrzydła”

Piotr Nita

Autorski komentarz Piotra Nity do wiersza "Dom / Rtęć / Skrzydła".

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Dom / Rtęć / Skrzydła

1.

- ołów jak dom

Czas spły­wa z nie­ba, z nie­ba zstę­pu­ją potwo­ry. Ptac­two kołu­je wokół głod­nych pina­kli, pina­kli uma­za­nych ochrą, szep­czą­cych coś z grub­sza o geo­me­trii. Grzech jest gdzieś, gdzieś cze­ka na wypeł­nie­nie.

Wypeł­za­nie na ląd trwa nie­prze­rwa­nie, nie­prze­rwa­nie rosną odnó­ża. Spóź­nial­skie wyko­ci­ły się gady, gady aksa­mit­ne i te czar­ne, te wła­śnie piór naj­bar­dziej zazdrosz­czą, nie­mal tak jak wło­sów. Owi­ja­ją się wokół wynio­słych pni, pni sku­pio­nych jedy­nie na prze­mi­ja­niu, nie­uba­bra­nych dzia­ła­niem.

Pukle rude ma i kró­li­ki płod­ne za sobą, sobą jest nie­śmia­ło, bo od nie­daw­na. Już śnią jej się świe­że owo­ce zro­szo­ne sal mira­bi­le, sal mira­bi­le co wprost ze sło­wa się zla­ła, mean­drem sen omi­nąw­szy. Nos roz­dzie­lo­ny na dwo­je w książ­kę wściu­bia się naj­ła­twiej, naj­ła­twiej snom wspi­nać się po nie­bie­lo­nym pniu.

2.

- w rtę­ci cały warsz­tat

Na ucie­chy spod szy­pu­łek gęby roz­dzia­wia­ją, roz­dzia­wia­ją zgod­nie, zbi­ci stad­nie pod dziob­ka­mi, dziob­ka­mi porzu­co­ne­go ptac­twa, któ­re­mu gniazd zabra­kło, piskląt rów­nież i płci. Roz­pa­lo­ne jak kowa­dło źró­deł­ko czę­stu­je skraw­ka­mi mło­do­ści, mło­do­ści palo­nej w szkle, w szkle odla­nym w kopuł­ki i bań­ki, w kol­by i w men­zur­ki. Po krnąbr­nej orbi­cie krą­ży para­da, para­da zwar­ta grzy­wa­mi ryb, koń­ski­mi skrze­la­mi, pta­si­mi wylin­ka­mi, całą mena­że­rią galo­pu, szpa­le­ra­mi dzi­czy­zny na oklep ujeż­dża­nej, ujeż­dża­nej do żywe­go gołym zadem.

Słod­kie jago­dy i igrasz­ki prze­mian prze­rwa­nych w pół sło­wa, sło­wa, któ­re zanim się sta­ło, już wypa­czy­ło, wypa­czy­ło zadep­ta­ne gadzim wpeł­za­niem, zaszy­wa­niem się w otwo­rach, w zaka­mar­kach tkwie­niem roba­czym. Obraz to próż­nej chwa­ły i sma­ku poziom­ki czy gra­na­tu, gra­na­tu, któ­re­go smak zaczy­na się czuć, czuć zaraz potem, jak prze­mi­nie. Smak mor­wy wraz z ludz­kim zago­nio­ny do baniek, baniek jak baty­ska­fy scho­dzą­cych w macicz­ne rewi­ry, rewi­ry embrio­nal­nej medy­ta­cji
i pło­do­we­go wierz­ga­nia na pępo­wi­nie, któ­rą gdzieś pod­wi­nię­to.
Na cien­kiej skór­ce roz­ko­sze żołąd­ka i pod­brzu­sza przy­rzą­dza­ne, przy­rzą­dza­ne stad­nie, bez zaże­no­wa­nia – pie­sko, pie­sko zli­zy­wa­ne soki i pły­ny wkra­da­ją­ce się już do łask alche­mii. Sztu­ka prze­mia­ny doty­ku w eks­ta­zę tęt­ni spod mura­wy, mura­wy grzą­skiej i won­nej cia­łem, cia­łem tysię­cy. Zapo­mnia­na to wie­dza, któ­re zwie­rzę, z któ­rym przy­czy­ni­ło się do pomie­sza­nia, zapo­mnia­na to wie­dza, któ­re otwo­ry bra­ter­skie, któ­re sio­strza­ne, a któ­re sie­ro­ce, zapo­mnia­na wie­dza to – krew naj­lep­szym lubry­kan­tem.

3.

- brac­two zło­tem lub tom­ba­kiem

Kuli­na­ria na ludz­kiej bazie, bazie chla­sta­ne juchą, juchą wypeł­nia­ne kichy, kichy wiecz­ne­go gra­ją­ce obe­r­ta­sa. Roz­le­wi­ska lud­ne­go zgieł­ku zżar­ły hory­zont, hory­zont katorż­ni­czej huty – koro­ny prze­my­słu poże­ra­nia, poże­ra­nia się od dzio­bów, bo krnąbr­ne są ogo­ny; ogo­ny sym­fo­nii nie­do­pi­sa­ne na czas do ręko­pi­su – gra­ją tu do snu. Prze­szy­wa ta muzy­ka, te chó­ry, to instru­men­ta­rium na wskroś i dalej, dalej prze napę­dza­ne tęt­nem mał­żo­win ostrze, do zagłę­bień chęt­ne, chęt­ne jak kutas i do wynu­rzeń rów­nież skłon­ne, niczym wie­lo­ryb z brei bajo­ra feka­liów, feka­liów wyżę­tych na stru­nach z cia­ła wątłe­go.

Ozdro­wień­czą lewa­ty­wę lek­ką ręką prze­pi­sa­no wszyst­kim gro­bom, gro­bom toczo­nym zga­gą krwi­stą, nicu­ją­cą pogrze­by jak nie­zno­śne­go ucznia­ka ręka­wy, ręka­wy ze zdra­pa­ny­mi do cna powie­ka­mi. Stąd namna­ża­ją się lawi­ny larw roz­ko­cha­nych w ostrzu, w ostrzu, któ­re­mu prze­po­wie­dzia­na zosta­ła pamięć, pamięć nafa­sze­ro­wa­na ku prze­stro­dze gno­jó­wą i szkłem, wko­pa­na pod kiec­kę, oćwi­czo­na bucio­ra­mi pod melo­dię, melo­dię gro­zy. Zady żar­łocz­nie wypię­te jak nie­peł­ne rodzin­ne mogi­ły wypa­tru­ją­ce mone­ty, mone­ty chęt­nej do zło­że­nia w smol­ny prze­rę­bel, prze­rę­bel łasy na wszyst­ko, wszyst­ko śred­ni­cą rów­ne jest mone­cie.

Biją­cy na alarm dzwon z ser­cem z czło­wie­ka, czło­wie­ka, z któ­re­go tyl­ko smród dyn­da, dyn­da i opa­da wprost w melo­dię, melo­dię zęba­tych wagin. Szczer­ba­te uśmie­chy i zje­dzo­ne dzią­sła, dzią­sła prze­cze­sa­ne stru­ną, stru­ną cię­ta ludz­ka prze­ką­ska, pudło rezo­nan­so­we z żeber, z żeber – tej nie­zdar­nej lunet­ki – nie widać już nicze­go istot­ne­go. Wci­skać co bar­dziej ludz­kie, w co mniej ludz­kie zaka­mar­ki obmy­ślo­no chy­trze, chy­trze bydlą, prze­glą­da­jąc się w wypię­tych otwo­rem lustrach, lustrach na czwo­ra­ka tra­wią­cych nie­udol­nie, nie­udol­nie jak tyl­ko moż­na.

- zamknię­cie skrzy­deł

Po zamknię­ciu świat spo­czy­wa, spo­czy­wa na brzu­chu, leżąc, leżąc na płask w wodzie, w wodzie jasnej i czy­stej, lśni, niby od olej­ków lub od mat­czy­ne­go doty­ku wprost ze słoń­ca. Na desce jest wszyst­ko – od sęka do sęka.


Od sęka do sęka – obrót o „Dom / Rtęć / Skrzy­dła”

Osio­we ele­men­ty, czy­li dom, rtęć i skrzy­dła wyra­sta­ją z desek tryp­ty­ku, w epi­lo­gu z sęków wscho­dzi słoń­ce. Dobrze gdy w epi­lo­gu coś wscho­dzi. A dalej: pina­kle, sal mira­bi­le, wylin­ki – rekwi­zy­to­rium archa­icz­ne, zaku­rzo­ne, offli­no­we; stry­chy, zgni­li­zny i brak dodat­ko­wych apli­ka­cji. Dywa­ga­cje mię­dzy tymi ato­ma­mi dale­ce nie­ka­tu­la­ne i rów­no­cze­śnie aspi­ru­ją­ce do mówie­nia o spra­wach zasad­ni­czych. Czy mam na to czas?

Mam cza­su jak w anty­kwa­ria­cie – ekfra­za ospa­le rusza z obra­zu i wta­cza się we wła­sne maja­ki, we wła­sne zwi­dy. Odda­la się od pier­wot­nej inspi­ra­cji i chwi­lę pły­wa samo­dziel­nie; jed­nak szyb­ko prze­peł­nia ją tęsk­no­ta za brze­giem. Wra­ca więc pod obraz – po wię­cej, pod skó­rę mu wpeł­za, chłep­ce z fak­tu­ry i z zapa­chu. Zaczerp­nię­cia są coraz bru­tal­niej­sze. W nowej for­mie oka­zu­ją się figu­ra­tyw­ne. Cza­su jak gno­ju.

Rytm wymla­ski­wu­je się tu powtó­rze­nia­mi, dys­cy­pli­na kon­struk­cji roz­wi­ja się i kwit­nie; choć, im dalej w tekst tym, wię­cej nie­po­ko­ju. Eden, ziem­ski padół i pie­kło róż­nią się jedy­nie odcie­nia­mi, zbu­do­wa­ne są z jed­nej cegły. Jed­na krew je natle­nia. Tęt­ni wtór­ne obra­zo­wa­nie. Sło­wa z obra­zu gene­ru­ją kolej­ne obra­zy, galo­pu­je szta­fe­ta zna­czeń.

Moż­li­we wyda­je się powsta­nie obra­zu z ekfra­zy – by dopeł­nił się cykl. I powtó­rzył, i powtó­rzył, i powtó­rzył.

O autorze

Piotr Nita

Urodzony w 1981 roku. Laureat projektu „Połów 2012”. Poeta. Absolwent Studium Literacko-Artystycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Publikował m. in. w „Czasie Kultury”, „Toposie”, „Arteriach”, „Pograniczach”. Mieszka w Częstochowie.

Powiązania

Wysokie obroty

dzwieki / RECYTACJE Szymon Słomczyński

Wiersz z anto­lo­gii Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2012, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Połów 2012” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2013.

Więcej

Po dziesiątym

dzwieki / RECYTACJE Szymon Słomczyński

Wiersz z anto­lo­gii Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2012, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Połów 2012” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2013.

Więcej

O dwóch królewnach

dzwieki / RECYTACJE Szymon Słomczyński

Wiersz z anto­lo­gii Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2012, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Połów 2012” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2013.

Więcej

Kołowanie

recenzje / ESEJE Paweł Dunin-Wąsowicz

Recen­zja Paw­ła Duni­na-Wąso­wi­cza z książ­ki Połów poetyc­kie debiu­ty 2012 .

Więcej

O wierszu „I. Orzełek. Zabij mi jakiegoś Żyda”

recenzje / KOMENTARZE Seweryn Górczak

Komen­tarz Sewe­ry­na Gór­cza­ka do wier­sza „I. Orze­łek. Zabij mi jakie­goś Żyda”.

Więcej

O wierszu „pytanie”

recenzje / KOMENTARZE Patryk Czarkowski

Autor­ski komen­tarz Patry­ka Czar­kow­skie­go do wier­sza „pyta­nie”.

Więcej

O wierszu „przestrzenny”

recenzje / KOMENTARZE Oliwia Betcher

Autor­ski komen­tarz Oli­wii Bet­cher do wier­sza „prze­strzen­ny”.

Więcej

W rytmie obrotów podmiotów – o wierszach Szymona Słomczyńskiego

recenzje / NOTKI I OPINIE Joanna Mueller

Joan­na Muel­ler, współ­re­dak­tor­ka anto­lo­gii Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2012, o wier­szach Szy­mo­na Słom­czyń­skie­go.

Więcej

„narracja zawsze będzie spiskować”

recenzje / KOMENTARZE Karol Maliszewski

Karol Mali­szew­ski, współ­re­dak­tor anto­lo­gii Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2012, o twór­czo­ści Dawi­da Kuja­wy.

Więcej

słowem; bez popisów

recenzje / KOMENTARZE Marta Podgórnik

Mar­ta Pod­gór­nik, współ­re­dak­tor­ka anto­lo­gii Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2012, o twór­czo­ści Macie­ja Papier­skie­go.

Więcej

Spacerów jestem głodny, niech zima się skończy!

wywiady / o pisaniu Maciej Kulis Roman Honet

Z Macie­jem Kuli­sem o książ­ce Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2012 roz­ma­wia Roman Honet.

Więcej

O wierszach Macieja Kulisa

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Roman Honet, współ­re­dak­tor anto­lo­gii Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2012, o twór­czo­ści Macie­ja Kuli­sa.

Więcej

W klinczu konstrukcji i konstytucji – o „apokaliptycznych apokryfach” Seweryna Górczaka

recenzje / NOTKI I OPINIE Joanna Mueller

Joan­na Muel­ler, współ­re­dak­tor­ka anto­lo­gii Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2012 o wier­szach Sewe­ry­na Gór­cza­ka.

Więcej

„Prywatne perpetuum mobile”. O wierszach Oliwii Betcher

recenzje / NOTKI I OPINIE Marta Podgórnik

Mar­ta Pod­gór­nik, współ­re­dak­tor­ka anto­lo­gii Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2012, o twór­czo­ści Oli­wii Bet­cher.

Więcej

Jakby w kamieniu

wywiady / o pisaniu Patryk Czarkowski Roman Honet

Z Patry­kiem Czar­kow­skim o książ­ce Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2012 roz­ma­wia Roman Honet.

Więcej

O wierszach Patryka Czarkowskiego

recenzje / NOTKI I OPINIE Roman Honet

Roman Honet, współ­re­dak­tor anto­lo­gii Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2012, o twór­czo­ści Patry­ka Czar­kow­skie­go.

Więcej

Kuter do bazy!

recenzje / IMPRESJE Joanna Mueller

Joan­na Muel­ler współ­re­dak­tor­ka anto­lo­gii Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2011 o twór­czo­ści Kata­rzy­ny Kacz­ma­rek, Macie­ja Taran­ka i Joan­ny Żab­nic­kiej.

Więcej