recenzje / ESEJE

Biblioteka

Paweł Chmielewski

Recenzja Pawła Chmielewskiego z książki Do szpiku kości Krzysztofa Jaworskiego.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Dla­cze­go?

To obra­zo­bur­stwo pozor­ne. Pro­wo­ka­cja wyni­ka­ją­ca z sytu­acji gra­nicz­nej. Peł­na iro­nii, roz­pa­czy. To echo sana­to­rium w Davos, ostat­nich chwil Gusta­wa von Aschen­ba­cha, Zawa­łu Miro­na Bia­ło­szew­skie­go, uczty w Kanie Gali­lej­skiej. Nowy tom Krzysz­to­fa Jawor­skie­go Do szpi­ku kości.

O cho­ro­bie Jawor­skie­go dowie­dzia­łem się przy­pad­kiem. Po raz pierw­szy sześć lat temu. Pisząc rela­cję z „Bru­no­na­liów” w Kli­mon­to­wie, gdzie – nie jako poeta (m.in. Hiper­re­alizm świę­to­krzy­ski, Czas trium­fu gołę­bi, Jesień na Mar­sie), ale spe­cja­li­sta w dzie­dzi­nie twór­czo­ści Bru­no Jasień­skie­go – miał wygło­sić wykład. Orga­ni­za­to­rzy stwier­dzi­li lako­nicz­nie, że refe­rent nie przy­je­dzie, bo ma raka. O cho­ro­bie Jawor­skie­go dowie­dzia­łem się przy­pad­kiem. Po raz dru­gi trzy mie­sią­ce temu, gdy dosta­łem egzem­plarz Do szpi­ku kości. To krót­ki kon­tekst. Nie­zbęd­ny.

Poezja Jawor­skie­go mia­ła dla mnie zawsze jakiś wymiar baro­ko­wy. Nie tyl­ko dla­te­go, że naj­now­szy tom umie­ścić moż­na w nur­cie „ars morien­di”. Była pomie­sza­niem iro­nii i wznio­sło­ści, pato­su i brzy­do­ty, wyso­kie­go z niskim, wyra­fi­no­wa­ne­go z wul­gar­nie try­wial­nym. Ostat­ni zbiór przy­po­mi­na ope­rę – ulu­bio­ny gatu­nek baro­ko­wych muzy­ków – lub miej­sca­mi raczej ope­ret­kę. Ten swo­isty, iro­nicz­ny dystans pozwa­la obła­ska­wić potwor­ne demo­ny. Nie bez powo­du w wie­lu poprzed­nich tomach poety poja­wia się szta­faż z kul­tu­ry naro­do­we­go socja­li­zmu i socja­li­zmu real­ne­go – ope­ret­ko­wy, śmie­chem nisz­czą­cy gro­zę.

Kli­mat przy­wo­łu­ją­cy małe pro­zy Bia­ło­szew­skie­go (rów­nież wcze­śniej­szy tom Jawor­skie­go Dusze monet) z plot­ka­mi kory­ta­rzo­wy­mi i z sali szpi­tal­nej. Tro­chę w tle leka­rze jak inży­nie­ro­wie i logi­sty­cy wiel­kich kor­po­ra­cji. Real­ni, nie łza­wi w sty­lu tele­no­we­li czy „podzię­ko­wań za wspa­nia­łą opie­kę” dru­ko­wa­nych w nekro­lo­gach.

Do szpi­ku kości jak trak­tat – roz­po­czy­na­ją­cy każ­dy z roz­dzia­łów od onto­lo­gicz­ne­go pyta­nia „dla­cze­go” – zanu­rzo­ny w kul­tu­rze. Odnaj­du­je­my sny boha­te­rów Anny Kare­ni­ny, wiersz „Dla­cze­go kla­sy­ka kina” z odnie­sie­niem do naj­waż­niej­sze­go fil­mu Leni Rie­fen­stahl (przy­po­mi­na naj­bar­dziej zna­ny liryk poety, „Nie­od­wra­cal­ne skut­ki rusy­fi­ka­cji”), para­fra­zę dia­lo­gu pla­toń­skie­go z roz­wa­ża­nia­mi o natu­rze rze­czy­wi­sto­ści („Dla­cze­go nie­moc jakaś przy­pad­ko­wa”). Jest tra­we­sta­cja księ­gi Gene­sis („Dla­cze­go stu­dium utra­ty”), Andrze­ja Bur­sy („Dla­cze­go nie potra­fię się uwol­nić”).

Krzysz­tof Jawor­ski sto­su­je kryp­to­cy­ta­ty („Dla­cze­go o słod­ka chwi­lo” – „Tuż po lek­tu­rze albu­mu fotograficznego/ «Aryj­skie pięk­no» uda­łem się do «Świa­ta Herbat»/ I nie mogłem się zde­cy­do­wać: spo­wol­nić sklerozę/ czy popra­wić krą­że­nie, opóź­nić poja­wie­nie się zmarszczek/ czy wpły­nąć koją­co na pra­cę dwu­nast­ni­cy”). Gra z języ­kiem i jego fra­ze­olo­gią w lako­nicz­nej odmia­nie: „Chło­nia­ki pię­tro wyżej” („Dla­cze­go uzdra­wia­ją­ca moc sło­wa”). Autor „Dan­dy­sa” eks­pe­ry­men­tu­je z for­mą modli­tew­ną, dra­ma­tu sce­nicz­ne­go, pro­zy, epi­ta­fium.

Lecz na koniec pozo­sta­je­my z pyta­niem. Dla­cze­go ludzie umie­ra­ją?

Dla­te­go.


Recen­zja uka­za­ła się w Kie­lec­kim Maga­zy­nie Kul­tu­ral­nym „Pro­jek­tor”.

O autorze

Paweł Chmielewski

Urodzony w 1971 roku. Absolwent polonistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Redaktor naczelny kieleckiego magazynu kulturalnego „Projektor”. Publikował m.in. w „Zeszytach Komiksowych”, „Studiach sienkiewiczowskich”. Autor m.in. książek Słowacki w supermarkecie i Kilku panów przy barze nie licząc Yorgiego. Opowieść o kieleckim komiksie. Mieszka w Kielcach.

Powiązania