recenzje / IMPRESJE

Upokorzeni, wyblakli, wyssani, masowi. Notatki z lektury Spalania

Marcin Sierszyński

Esej Marcina Sierszyńskiego towarzyszący premierze książki Spalanie Gzegorza Kwiatkowskiego, która ukazała się 10 sierpnia 2015 roku nakładem Biura Literackiego.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

1.

Już kie­dyś prze­czu­wa­łem, że cięż­ko będzie Grze­go­rzo­wi Kwiat­kow­skie­mu porzu­cić obra­ną dro­gę wier­sza i wybrać się w mniej zna­ne rejo­ny poetyc­kie. Każ­dą książ­ką potwier­dzał, że jesz­cze nie wszyst­ko w tej for­mie zosta­ło powie­dzia­ne, a tak­że, że nigdy nie poczu­je się na tym polu speł­nio­ny. Oczy­wi­ście nie ozna­cza to, że upra­wia auto­epi­go­nizm. Nie­ła­two było­by przy­piąć tę łat­kę komuś, kto sta­ra usu­nąć się w cień Innego/innego i oddać mu wła­sny głos. Za każ­dym razem wybrzmi on tro­chę ina­czej, pokie­ru­je nas do Gdań­ska, na Śląsk, na oso­bli­we ter­ra inco­gni­ta, a może nawet na jakieś zupeł­nie nie­istot­ne pola cho­wa­ją­ce czy­jąś roz­pacz, któ­ra dopro­wa­dzi­ła do tra­gicz­nej śmier­ci.

2.

Jako rzecz­nik zmar­łych, poeta wyda­je się twier­dzić, że „my, któ­rzy umie­my mówić, musi­my być gło­sem dla tych, któ­rzy mówić nie potra­fią”. Ta mak­sy­ma kato­lic­kie­go kapła­na, Osca­ra Rome­ro, wkom­po­no­wu­je się w dotych­cza­so­we gesty auto­ra Spa­la­nia, budu­jąc nar­ra­cję na pod­sta­wie nie­zna­nych nam histo­rii lokal­nych. Poeta, osob­nik uprzy­wi­le­jo­wa­ny, mają­cy wyra­zi­sty i moc­ny głos, a tak­że nie­po­rów­ny­wal­nie więk­szą od Vic­to­ra Oswi­na Put­tri­cha szan­sę na bycie usły­sza­nym, czu­je na sobie obo­wią­zek przy­wró­ce­nia pamię­ci po pole­głych, nie­za­leż­nie od ich sta­tu­su, kon­dy­cji psy­chicz­nej czy karie­ry zawo­do­wej. Każ­de­mu zmar­łe­mu i każ­dej zmar­łej nale­ży się pamięć. „Poeta pamię­ta”, ale zupeł­nie ina­czej niż u Miło­sza. Nobli­sta zamie­nił się w suro­we­go mora­li­stę, życzą­ce­go śmier­ci auto­kra­tom i prze­strze­ga­ją­ce­go przed armią pisa­rzy, goto­wych do nie­ustan­ne­go przy­po­mi­na­nia. Kwiat­kow­ski pamię­ta zaś w spo­sób nie­po­rów­ny­wal­nie skrom­niej­szy, z więk­szą czu­ło­ścią i posza­no­wa­niem auto­no­micz­no­ści jed­no­stek – nie są one jedy­nie cią­żą­cym sumie­niu wspo­mnie­niem, któ­rym moż­na komuś gro­zić. Oto ludzie w całym ich jeste­stwie: porzu­co­ny przez ojca syn, mat­ka ukry­wa­ją­ca się w lesie wraz z pła­czą­cą cór­ką, rol­nik i ksiądz umie­ra­ją­cy w czu­łym uści­sku. Nie ma tu miej­sca na nekro­po­li­ty­kę. Poeta jako naczy­nie, któ­re wypeł­nia się daw­ny­mi prze­ży­cia­mi po to, by oddać innym ich świa­dec­two – to chy­ba naj­bar­dziej wyróż­nia Kwiat­kow­skie­go na tle współ­cze­snej poezji pol­skiej, któ­ra idzie bądź to śla­dem Miło­sza, pisa­rza z cię­ża­rem moral­nym, bądź Świe­tlic­kie­go, zamknię­te­go na oso­bi­ste doświad­cze­nie i iro­nicz­nie cele­bru­ją­ce­go swo­je ilu­zo­rycz­ne odosob­nie­nie.

Dużo bar­dziej niż w poprzed­nich Rado­ściach z 2013 roku widać, z jakim złem muszą się zmie­rzyć ludzie, któ­rym został odda­ny głos w wier­szach. Owszem, nigdy nie było zbyt wiel­kich wąt­pli­wo­ści, autor w epi­ta­fij­nych tytu­łach kon­kre­ty­zo­wał wyda­rze­nia w cza­sie, a nie­kie­dy i w prze­strze­ni. Nawet w jesz­cze wcze­śniej­szym Osła­bić, zamy­ka­ją­cym poprzed­nią poetyc­ką try­lo­gię, zda­rza­ło nam się zna­leźć obco­brz­mią­ce, ger­mań­skie imio­na i nazwy, suge­ru­ją­ce podróż w cza­sie do Dan­zig. Tym razem, w prze­ci­wień­stwie do wymie­nio­nych ksią­żek, nie tyl­ko ofia­ry otrzy­mu­ją głos. Ich opraw­cy, zbrod­nia­rze wojen­ni, tak­że otrzy­mu­ją należ­ne im miej­sce w tej histo­rii. Takie uzu­peł­nie­nie potę­gu­je nastrój przy­gnę­bie­nia i nie­zna­ją­ce­go spra­wie­dli­wo­ści zła. Otóż Adolf Eich­mann zosta­je okre­ślo­ny mia­nem nie­miec­kie­go drwa­la, a Wil­helm Kop­pe – dyrek­to­rem fabry­ki cze­ko­la­dy. I jest to prze­ra­ża­ją­ce, a zara­zem nie­da­le­kie od praw­dy, zwłasz­cza gdy skon­fron­tu­je się to z rze­czy­wi­stą, powo­jen­ną już, histo­rią. To, co naj­bar­dziej ude­rza, to napię­cie zawar­te w sło­wach „drwal” i „dyrek­tor fabry­ki”, pre­cy­zyj­nie odzwier­cie­dla­ją­ce trwo­gę o bez­kar­ność napast­ni­ków, bez­sil­ność ofiar. Nie­po­kój budzi dodat­ko­wo mnie­ma­ny rytm pra­cy drwa­la-sie­pa­cza i dyrek­to­ra-komen­dan­ta fabry­ki-obo­zu. Wyko­rzy­stu­jąc te napię­cie oraz powta­rza­ją­cą się fra­zę „na pod­mo­kłych tere­nach u zbie­gu Wisły i Soły”, poeta budu­je peł­ną opo­wieść o cza­sach holo­kau­stu. Brak cie­mię­ży­cie­li w Rado­ściach był arty­stycz­nie uza­sad­nio­ny, ale trzy­ma­nie się tam­tej wizji mogło­by ode­brać Spa­la­niu odpo­wied­ni wyraz i nara­zi­ło­by tom na wtór­ność. Być może zakoń­cze­nie try­lo­gii będzie już tyl­ko gło­sem byłych eses­ma­nów? Patrzę na to z nie­ma­łą nadzie­ją, zwłasz­cza że autor wybie­ra się nie­ba­wem na sty­pen­dium do Gra­zu, gdzie zbrod­nia­rze wojen­ni koń­czy­li Aka­de­mię Medycz­ną. Odda­nie im gło­su świet­nie kon­tra­sto­wa­ło­by z histo­ria­mi Buzi Waj­ner i Dory Dro­goj.

3.

Zosta­wię jed­nak poety­kę udzie­la­nia gło­su za sobą, ina­czej musiał­bym się powta­rzać. Wszy­scy wie­my, jaki duch patro­nu­je poezji Kwiat­kow­skie­go. Nie dodam też już nic o złu w wier­szach, któ­re zosta­ło roz­pra­co­wa­ne przez wie­lu recen­zen­tów i wie­le recen­zen­tek w wie­lu recen­zjach. To już zna­my, te rejo­ny zosta­ły zba­da­ne, a stra­te­gia auto­ra nie opie­ra się na zaska­ki­wa­niu i wpro­wa­dza­niu czy­tel­ni­ków w labi­ryn­ty, z któ­rych nie ma wyj­ścia. Tę bru­tal­ną zaba­wę zosta­wia neo­lin­gwi­stom.

Spa­la­nie zrze­ka się lirycz­no­ści wręcz pro­gra­mo­wo, już na wstę­pie przy­wo­łu­jąc pro­stą praw­dę o świe­cie: 

tak to już jest
żad­nych wyrzu­tów sumie­nia
nowe życie spy­cha i dopa­la sta­re

ener­gia
ener­gia

spa­la­nie
spa­la­nie

Bar­dziej fizycz­ność niż ulot­ne uczu­cie, impre­sja. Uczu­cia potrak­to­wa­ne z dystan­sem, jako – być może – zwy­czaj­ne reak­cje che­micz­ne. A może, po pro­stu, język ma odzwier­cie­dlać to nie­wzru­sze­nie, któ­re jest wyni­kiem prze­ży­cia wstrzą­sa­ją­cych wyda­rzeń? Czy wspo­mnia­na mat­ka, ukry­wa­ją­ca się z cór­ką w lesie, nie jest już w sta­nie wzru­szyć się tra­ge­dią i jej mowa nie reagu­je już na takie sytu­acje? Wte­dy istot­nie nie pozo­sta­je nic inne­go jak cykl pozy­ski­wa­nia ener­gii i jej spa­la­nia. A przy­naj­mniej tak wła­śnie może to wyglą­dać dla zewnętrz­ne­go obser­wa­to­ra, któ­re­mu „spa­la­nie” nie koja­rzy się już z pie­ca­mi kre­ma­to­ryj­ny­mi, a bar­dziej z, nie przy­mie­rza­jąc, kalo­ria­mi czy papie­ro­sa­mi.

To wła­śnie wyko­rzy­stu­je Kwiat­kow­ski. Ten język nie jest poetyc­ki, ale tyl­ko cze­ka na jego upo­etycz­nie­nie, na kon­tek­stu­ali­za­cję. Dla­te­go prze­ra­ża drwal, dla­te­go ubra­nie galo­we koja­rzy się rów­no­cze­śnie ze ślu­bem i pogrze­bem. Potrze­ba nada­nia kon­tek­stu obja­wia się szcze­gól­nie wyraź­nie w wier­szu „dać”. Nawet cho­ro­by i wiru­sy mają imię, więc nale­ży dać imię rów­nież dziec­ku, bo to utrzy­ma je w ryzach, „uspo­koi je”, nie pozwo­li na jakiś sza­lo­ny prze­kręt i nie­po­ro­zu­mie­nie. Naj­więk­szy lęk odczu­wa­my przed nie­zna­nym, a nie­na­zwa­ne jest siłą rze­czy nie­zna­ne. Zna­cze­nia, któ­re na sobie zna­nych zasa­dach przy­le­pia­ją się i odkle­ja­ją od słów, wzbu­dza­ją podob­ny nie­po­kój, dosko­na­le zasto­so­wa­ny w Spa­la­niu.

Wiersz ma być jak naj­prost­szy pod wzglę­dem for­mal­nym, żeby nie odwra­cał uwa­gi od istot­niej­sze­go celu, jakim jest sku­pie­nie go na pró­bie wysło­wie­nia ogro­mu ludz­kiej tra­ge­dii. Pró­bie wła­śnie, bo autor uni­ka fre­ne­tycz­ne­go opi­su, co zda­rza­ło mu się jesz­cze w Rado­ściach. Zresz­tą moż­na przy­pusz­czać, że boha­te­ro­wie tych wier­szy w cza­sach zagła­dy rów­nież nie mie­li cza­su i moż­li­wo­ści na zbyt wylew­ne wer­sy, a pamię­taj­my, że ich głos jest gło­sem poety.

4.

Gdy­bym miał gdzieś umie­ścić Kwiat­kow­skie­go na poetyc­kiej mapie Pol­ski, to – pomi­ja­jąc zupeł­nie geo­gra­ficz­ne pra­wi­dło­wo­ści – ulo­ko­wał­bym go gdzieś bli­żej Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go. Obaj wyda­ją się na tyle osob­ni, że aż podob­ni w swo­ich obse­sjach, żalu i utra­cie. Nie ma jed­nak w Spa­la­niu tego gro­te­sko­we­go humo­ru co w Kochan­ce Nor­wi­da, z pew­no­ścią też for­ma sone­tu jest obca gdań­skie­mu auto­ro­wi. Łączy ich zaś poczu­cie podró­ży w cza­sie, uni­ka­ją­ce ana­chro­nicz­ne­go sty­lu wier­szo­wa­nia, a tak­że brak kla­sy­cy­stycz­ne­go zachwy­tu nad świa­tem. Daw­ne cza­sy – tak, ale razem z ich umar­ły­mi. W peł­nej swej isto­cie. Toż­sa­mość Dyc­kie­go jest opar­ta na pogra­ni­czu ukra­iń­skim, a Kwiat­kow­skie­go – na spor­nych tere­nach Pol­ski i Nie­miec.

Spa­la­nie mówi nam wła­śnie tro­chę o pol­sko­ści, a wła­ści­wie o tym, cze­go w tej pol­sko­ści bra­ku­je (i to wła­śnie bar­dzo podob­ne do wier­szy Dyc­kie­go). Nie mamy już za sąsia­da Inne­go, z któ­rym mogli­by­śmy się porów­ny­wać. 

kim teraz są?
jak poto­czy­ły się ich losy?

upo­ko­rze­ni
wyssa­ni
wybla­kli
maso­wi

Pyta, i odpo­wia­da, pod­miot wier­sza „uro­dzić IV”, któ­ry posta­na­wia w koń­cu ich opu­ścić. Sytu­acja przy­po­mi­na tro­chę to bez­sil­ne pra­gnie­nie pozo­sta­nia z boku pod­czas Zagła­dy, a okrut­na kon­sta­ta­cja „powi­nien się nie uro­dzić!”, sta­no­wią­ca puen­tę, rów­nie dobrze może zostać wło­żo­na w usta ofia­ry, kata lub świad­ka. W każ­dej z tych opcji obja­wia się sil­ne poczu­cie winy, któ­re nauczy­li­śmy się cho­wać w naj­głęb­szych pokła­dach nie­świa­do­mo­ści. Jeste­śmy uboż­si o samo­wie­dzę, jeste­śmy uboż­si o tych, któ­rych stra­ci­li­śmy – zda­ją się mówić te wier­sze.

 

5.

Jeśli zgod­nie z zamia­rem auto­ra Spa­la­nie jest czę­ścią więk­szej, try­lo­gicz­nej cało­ści, to musi­my naj­now­szy tom potrak­to­wać jako roz­wi­nię­cie opo­wie­ści. Istot­nie tak jest. Wpro­wa­dzo­ny został nowy pogląd na rze­czy­wi­stość w posta­ci cie­szą­cych się przy­wi­le­ja­mi eses­ma­nów; odnaj­du­je­my przed­wo­jen­ne i powo­jen­ne prze­bły­ski, któ­re są ści­śle powią­za­ne z inte­re­su­ją­cą nas histo­rią; coraz bar­dziej pozna­je­my Inne­go. Jest w tym jakiś zamysł dotych­czas koja­rzą­cy się głów­nie z bele­try­sty­ką. Czy to ozna­cza, że zbli­ża­my się do koń­ca? W domy­śle: koń­ca woj­ny? I czy w ogó­le woj­na kie­dy­kol­wiek się koń­czy, czy może już zawsze będzie­my ją kon­ty­nu­ować, tyl­ko w innych warun­kach? Wier­sze Kwiat­kow­skie­go nie pozo­sta­wia­ją we mnie wąt­pli­wo­ści, że zmar­li wciąż żyją, nawet jeśli tyl­ko w czy­jejś pamię­ci, i że doma­ga­ją się spra­wie­dli­wo­ści – usły­sze­nia oraz zro­zu­mie­nia ich histo­rii.

O autorze

Marcin Sierszyński

Urodzony w 1990 roku w Legnicy. Poeta, recenzent literacki. Redaktor prowadzący Wywrota.pl, aktywista wrocławskiego Klubu Krytyki Politycznej. Mieszka we Wrocławiu.

Powiązania

Najlepszy debiut poetycki ostatniego ćwierćwiecza?

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki Anty­po­dy Sła­wo­mi­ra Elsne­ra.

Więcej

Ten cały Brecht, on to jednak jest

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki Ten cały Brecht Ber­tol­ta Brech­ta.

Więcej

3/10, 5/10, 10/10, 0/10?

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z alma­na­chu Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2011.

Więcej

Pochwała poezji polskiej w warunkach zagrożenia

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Genetycznie sensualna fantazja Honeta

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki pią­te kró­le­stwo Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­za­ła się na por­ta­lu wywrota.pl.

Więcej

Zło które nie mija. Radości Grzegorza Kwiatkowskiego

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki Rado­ści Grze­go­rza Kwiat­kow­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w mie­sięcz­ni­ku „Inter-”.

Więcej

Intuicja kieruje mnie w stronę Mastersa

wywiady / o książce Grzegorz Kwiatkowski Marcin Sierszyński

Roz­mo­wa Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z Grze­go­rzem Kwiat­kow­skim o jego nowej książ­ce Rado­ści, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 17 stycz­nia 2014 roku.

Więcej

trzy na dziesięć, pięć na dziesięć, dziesięć na dziesięć, zero na dziesięć

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2011.

Więcej

„Święto” apokryfów

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki Hotel de Dre­am Edmun­da Whi­te­’a.

Więcej

Wiersze staroświeckiej młodej pani z Krakowa. Arcyselekcja

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki Seans na dnie morza Maria Paw­li­kow­skiej-Jasno­rzew­skiej w wybo­rze Mar­ty Pod­gór­nik.

Więcej

Twarze Różewicza

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki Wbrew sobie Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Ilość linijek w haśle „Karpowicz”

debaty / książki i autorzy Marcin Sierszyński

Głos Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go w deba­cie „Po co nam Dzie­ła zebra­ne Kar­po­wi­cza”.

Więcej

Rytm i forma, inne tory współczesnej poezji polskiej

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Rubry­ki strat i zysków Jac­ka Deh­ne­la, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 13 paź­dzier­ni­ka 2011 roku.

Więcej

Dyskretne kuksańce

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Ekran kon­tro­l­ny Jac­ka Deh­ne­la, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 19 paź­dzier­ni­ka 2009 roku.

Więcej

Marsz przez eter

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki Radio­wid­mo Agniesz­ki Mira­hi­ny.

Więcej

Ciężko utrzymać poziom, ale jeszcze trudniej wiarygodność poetycką

debaty / wydarzenia i inicjatywy Różni autorzy

Gło­sy Julii Fie­dor­czuk, Grze­go­rza Jan­ko­wi­cza, Paw­ła Kacz­mar­skie­go, Mate­usza Kotwi­cy, Mar­ty Kuchar­skiej i Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go w deba­cie „Dożyn­ki 2008”.

Więcej

Cyniczne hopsasa

recenzje / IMPRESJE Malwina Mus

Recen­zja Mal­wi­ny Mus z książ­ki Grze­go­rza Kwiat­kow­skie­go Spa­la­nie.

Więcej

Spalanie Grzegorza Kwiatkowskiego

recenzje / ESEJE Mateusz Dworek

Recen­zja Mate­usza Dwor­ka z książ­ki Spa­la­nie Grze­go­rza Kwiat­kow­skie­go.

Więcej

Jesteśmy zwierzętami, choć odseparowujemy się od zwierzęcości

wywiady / o książce Grzegorz Kwiatkowski

Roz­mo­wa Prze­my­sła­wa Gul­dy z Grze­go­rzem Kwiat­kow­skim, któ­ra uka­za­ła się w „Gaze­cie Wybor­czej”.

Więcej

Dobra przemiana materii

recenzje / ESEJE Marek Rozpłoch

Recen­zja Mar­ka Roz­pło­cha z książ­ki Grze­go­rza Kwiat­kow­skie­go Spa­la­nie, któ­ra uka­za­ła się w cza­so­pi­śmie „Mena­że­ria”.

Więcej

Spalanie Grzegorza Kwiatkowskiego

recenzje / ESEJE Alicja Łukasik

Recen­zja Ali­cji Łuka­sik z książ­ki Spa­la­nie Grze­go­rza Kwiat­kow­skie­go.

Więcej

Spalanie wewnętrzne

recenzje / ESEJE Tymoteusz Milas

Recen­zja Tymo­te­usza Mila­sa z książ­ki Spa­la­nie Grze­go­rza Kwiat­kow­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w cza­so­pi­śmie „Fabu­la­rie”.

Więcej

(Nie)ludzka orgia zła

recenzje / ESEJE Łukasz Wróblewski

Recen­zja Łuka­sza Wró­blew­skie­go z książ­ki Spa­la­nie Grze­go­rza Kwiat­kow­skie­go, któ­ra uka­za­ła się na stro­nie Wywrota.pl.

Więcej

Komentarz do wiersza „dawno temu”

recenzje / KOMENTARZE Grzegorz Kwiatkowski

Autor­ski komen­tarz Grze­go­rza Kwiat­kow­skie­go do utwo­ru daw­no temu z książ­ki Spa­la­nie, któ­ra uka­za­ła się 10 sierp­nia 2015 roku nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Wyławianie słów i fraz, które mnie uruchamiają

wywiady / o książce Eliza Kącka Grzegorz Kwiatkowski

Roz­mo­wa Eli­zy Kąc­kiej z Grze­go­rzem Kwiat­kow­skim towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Spa­la­nie, któ­ra uka­za­ła się 10 sierp­nia 2015 roku nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej