debaty / ankiety i podsumowania

Inna tradycja

Gabriel Fleszar

Głos Gabriela Fleszara w debacie "Jak zapodawać poezję".

strona debaty

Jak zapodawać poezję

Nie oszu­kuj­my się, dro­dzy czy­tel­ni­cy – jeste­śmy niszą, być może eli­tar­ną, ale: co tak napraw­dę z tej eli­tar­no­ści wyni­ka? We współ­cze­snym świe­cie raczej nie­wie­le… Przy­naj­mniej w wymia­rze mate­rial­nym, bo „dusza” na poezji korzy­sta (to mój pry­wat­ny pogląd). Faj­nie spo­tkać kogoś, kto kuma „szko­łę nowo­jor­ską” albo Andrze­ja Sosnow­skie­go czy też paru innych kla­sy­ków, kogoś, kto Świe­tli­ki koja­rzy nie tyl­ko z „Filan­dii”, wyre­cy­to­wa­nej prze­cież przez Bogu­sła­wa Lin­dę. Faj­nie móc poczy­tać i poin­ter­pre­to­wać z kimś na przy­kład Ash­be­ry­’e­go. Faj­nie spo­tkać kogoś, kto zacy­tu­je Jawor­skie­go: „ale to waż­ne, cho­ler­nie waż­ne bo przy­da­rzy­ło się mnie” albo „pro­si­łem nie otwie­raj tej trum­ny, któ­rą jestem”… (w razie „w” prze­pra­szam, ale napraw­dę cytu­ję z pamię­ci). Faj­nie dla MNIE. Wśród młod­szych poko­leń poezja to naj­czę­ściej jakiś relikt prze­szło­ści, coś dziw­ne­go i nie­ko­niecz­nie takie­go, z czym war­to by się obno­sić. Pomi­jam tutaj rap, któ­ry cza­sem poezją bywa i jest dziś dosyć popu­lar­nym gatun­kiem. Kie­dyś to, że facet pisał dla kobie­ty wiersz, świad­czy­ło o jego duszy roman­ty­ka, o jego wraż­liw­szej stro­nie natu­ry, któ­rej nie bał się odsło­nić. Kobie­tom to impo­no­wa­ło. Dziś po dekla­ra­cji, że piszesz wier­sze, kla­sa Cię wyśmie­je i nazwie „peda­łem”, a potem możesz skoń­czyć jak pewien gim­na­zja­li­sta, czy­li: ze sobą… Chciał­bym się mylić, ale to poboż­ne życze­nie – nie­ste­ty… Ide­ali­sta we mnie mówi: „prze­cież są ludzie, któ­rzy cze­ka­ją na poru­sza­ją­ce sło­wa i to na róż­nych pozio­mach wraż­li­wo­ści i eru­dy­cji”. Reali­sta odpo­wia­da: „Sta­ry! Poezja? Dla kogo? Dla garst­ki wybrań­ców?” To nie ma być ana­li­za, jak do tego doszło, kto jest winien albo jak to napra­wić. Zosta­łem popro­szo­ny o wypo­wie­dze­nie się, jak pre­zen­to­wać poezję dziś, aby mogła ze swo­jej niszy choć czę­ścio­wo się wychy­lić. Jak wcią­gnąć czy­tel­ni­ka, jak go zain­te­re­so­wać, jak stwo­rzyć z nim więź… Bo nawet dla tej garst­ki war­to. To palą­ce kwe­stie (odpa­la­ją prak­tycz­nie jed­ne­go od dru­gie­go), bo poeci mają z tym pro­blem. Brak na naszym ryn­ku wizjo­ne­rów. Brak wyra­zi­sto­ści w posta­ci poety. Poezja dziś, jak każ­dy pro­dukt, potrze­bu­je dobre­go pia­ru. Poeta znaj­dzie czy­tel­ni­ków, jeśli zain­te­re­su­je ich naj­pierw sobą. Nikt nie się­gnie po sto­sy zapi­sa­nych kar­tek, jeśli na tych sto­sach nie zło­ży się naj­pierw pew­nych ofiar, na przy­kład z pry­wat­no­ści nasze­go poten­cjal­ne­go „boha­te­ra”. Poza tym z zało­że­nia poezja kie­ru­je się do „wewnątrz”, a to kie­ru­nek dziś nie­po­pu­lar­ny. Wie­lu ludzi nie chce spo­glą­dać dalej niż czu­bek wła­sne­go nosa. Jak zatem zain­te­re­so­wać choć­by poten­cjal­ne­go czy­tel­ni­ka, to zna­czy takie­go, któ­ry rze­czy­wi­ście coś czy­ta… I mówię tu o lite­ra­tu­rze pięk­nej, a nie ser­wi­sach pra­so­wych etc. Z pew­no­ścią nie będzie to łatwe i trze­ba by się posłu­żyć współ­cze­sny­mi narzę­dzia­mi sie­cio­wy­mi: yt, fb, etc., może minia­tu­rą w for­mie „memu”, ale… Ponoć mamy kil­ka­na­ście tysię­cy ludzi piszą­cych poezję w kra­ju. Dla­cze­go nie prze­kła­da się to na nakła­dy tomi­ków? Dla­cze­go nie ist­nie­je zja­wi­sko best­sel­le­ru w przy­pad­ku ksią­żek poetyc­kich? Kto ma dwie ostat­nie książ­ki Roma­na Hone­ta, któ­re taki­mi „hita­mi” poetyc­ki­mi win­ny być? Ponoć więk­szość z tych, co pisze, nie czy­ta… Dla­te­go poetów w naszym kra­ju jest znacz­nie mniej niż piszą­cych poezję i oni (pomi­ja­jąc jakieś cho­ler­nie rzad­kie „iskry boże”) są rów­nież czy­tel­ni­ka­mi. Nie spo­dzie­wam się rewo­lu­cji, ale dopusz­czam moż­li­wość, że poten­cjal­nych odbior­ców jest znacz­nie wię­cej niż uda­je się zain­te­re­so­wać. Port z doświad­cze­nia wie, że antu­raż spo­tka­nia jest nie­zmier­nie istot­ny, że wpły­wa na zain­te­re­so­wa­nie even­tem (wybacz­cie nowo­mo­wę). Sko­ro tak jest, to trze­ba to wyko­rzy­sty­wać, wyko­rzy­sty­wać tę wie­dzę i doświad­cze­nie oraz współ­cze­sne środ­ki prze­ka­zu. To tak jak z kon­cer­tem – idziesz na nie­go po to, żeby dostać coś wię­cej niż ode­gra­ną pły­tę i takoż wię­cej się spo­dzie­wasz. Na spo­tka­niu poetyc­kim ja też chcę cze­goś wię­cej. To może być for­ma hap­pe­nin­gu, kon­cer­tu wła­śnie, spek­ta­klu czy też mul­ti­me­dial­na. Banał? Być może. Być może są tak wyra­zi­ści i cie­ka­wi poeci, że wystar­czą im ich wier­sze i oso­bo­wość (czy­li w tym wypad­ku wszyst­ko to, co zrobią/powiedzą pomię­dzy czy­ta­niem). Ale odbior­ca lubi być zaska­ki­wa­ny i ten cały wspo­mi­na­ny wcze­śniej antu­raż jest dla nie­go, a przy­naj­mniej dla więk­szo­ści istot­ny. Pamię­taj­my o tym, sto­suj­my to w prak­ty­ce, nie idź­my na łatwi­znę, mówiąc: „naj­waż­niej­sze są wier­sze i krop­ka”. I nie­waż­ne jaki typ, styl poezji to będzie – czło­wiek zawsze chce coś prze­żyć w kon­tak­cie ze sztu­ką, więc narzę­dzia poma­ga­ją­ce mu w tym dzia­ła­ją tyl­ko na korzyść auto­ra. Sło­wa mają kształ­ty, bar­wy, zapa­chy i oczy­wi­ście melo­die. Nie są suchą infor­ma­cją w sys­te­mie zero­je­dyn­ko­wym. Dla­te­go for­ma poda­nia dania wpły­wa na jego smak. Nie – nie odkry­wam Ame­ry­ki, wska­zu­ję tyl­ko kie­ru­nek, bo na tyle mnie stać. Mogę Wam nato­miast obie­cać, że jeśli kie­dyś zapro­szę Was na swój wie­czór autor­ski, nie spo­dzie­waj­cie się stan­dar­du. Poezja to wszak nie tyl­ko sło­wa i to war­to na spo­tka­niu poka­zać, dać jej dotknąć, dać ją prze­żyć. Jak? Ogra­ni­cza nas tyl­ko nasza wyobraź­nia! Prze­strzeń, świa­tło, dźwięk to pod­sta­wa, a tych narzę­dzi jest prze­cież całe mnó­stwo. Porzuć­my skost­nia­łe for­my, za chwi­lę rok 2016 – pora na „other Tra­di­tions”! Pora na zasko­cze­nia, na poezję live, na wej­ście do jej środ­ka i roz­gosz­cze­nia się tam na czas obco­wa­nia – dosyć liza­nia powierzch­ni, wszyst­ko zale­ży od Cie­bie, Auto­rze!

O AUTORZE

Gabriel Fleszar

Urodzony w 1979. Wokalista, gitarzysta, autor tekstów, kompozytor, poeta - debiutował w antologii legnickiego rynku "Nawet pawie mamy czarno-białe" wydanej własnym sumptem przez grupę teatralną 300 chwil do Deja Vu, na koncie ma trzy wydane płyty jako wokalista solowy, do trzeciej z nich dołączył mini-tomik swoich wierszy, zagrał jedną z głównych ról w filmie "Sezon na leszcza", kompozytor muzyki do spektaklu "Pracapospolita czyli tacy sami", śpiewa w zespole Candida ("Frutti di Mare", 2012), mieszka w Poznaniu.