Czytając Szymborską
Michał Domagalski
Strona cyklu
Re:cyklizacjeMichał Domagalski
Urodził się w Ostrzeszowie w 1982. Publicysta i krytyk. Redaktor prowadzący portalu Wywrota w latach 2015-2016. Debiutował w almanachu Połów. Poetyckie debiuty 2014-2015, w 2018 roku ukazała się jego pierwsza książka poetycka - Poza sezonem. Mieszka w Poznaniu.
1. Czytając wiersz Wisławy Szymborskiej Dłoń, przypominam sobie piosenkę Pidżamy Porno oraz eseje Grzegorza Jankowicza.
2. Dłoń Wisławy Szymborskiej odnaleźć można w Wystarczy. To tomik prezentujący ostatnie wiersze Poetki. Ukończonych pomieścił trzynaście, ale poza tym odnajdziemy także kilka, nad którymi trwała ciągle praca. Dzięki umieszczeniu w tomiku faksymiliów, możemy przyjrzeć się śladom pozostawionym przez dłoń.
3. Trzeba się przyznać. Wiersz Dylana Thomasa poznałem dzięki piosence Pidżamy Porno. Najpierw oczywiście tłumaczenie Stanisława Barańczaka. Dopiero później oryginał. I nie mam najmniejszego zamiaru udawać, że sprawy miały się inaczej. I nie mam zamiaru się także rozwodzić nad dziwacznym zachowaniem tych, którzy uważają, że trzeba znać wszystko i wszystkich. Że jak już się zajmujesz literaturą, to od Podręcznika spawania acetylowego po prozę Roberta Walsera przeczytałeś wszystko.
4. Sprawa natomiast wygląda zgoła odwrotnie: im więcej czytasz, tym bardziej uświadamiasz sobie ogrom literatury, do jakiej nigdy nie będzie dane ci nawet zajrzeć. Gromadzisz nazwiska autorów, co do których żywisz nadzieję, że ich dzieła znajdą się na twojej czytelniczej orbicie.
5. Takim przypadkiem jest w mojej podróży przez literaturę twórczość Roberta Walsera. Odnajduję ją w zbiorze Grzegorza Jankowicza Uchodźcy z ziemi Ulro. I właśnie w eseju Lakuna czytam o „mozolnej pracy ręki zapisującej słowa”. Czytam nie tyle o dłoni, która podpisała, co która zapełniła papier.
Walserowi ponoć „sam akt zapisywania, czernienia papieru, stawiania liter sprawiał fizyczną rozkosz”. Już tylko krok do bycia kopistą.
6. Czytając Szymborską, przypominam sobie eseje Jankowicza. Czytając Jankowicza, przypominam sobie Gogola. A właściwie kopistę Akakiusza Akakiuszowicza Kamaszkina. Przypominam sobie cierpienie tego ostatniego, gdy miał w przepisywanym dokumencie dokonać jakiejkolwiek zmiany.
Praca kopisty może być odtwórcza. Może być także bliższym niż czytanie poznaniem tekstu. Poznaniem struktury, zastanowieniem nad składnią, nad ukrytymi w najmniejszych drobinach języka sensami.
Prawdopodobnie więc przepisanie Dłoni Wisławy Szymborskiej nie jest złym pomysłem. Przerywam więc, aby podjąć się owego nieoczywistego zadania (jak widać ze zdjęcia, jestem już w połowie).