recenzje / ESEJE

Topografia intymności

Katarzyna Szopa

Recenzja Katarzyny Szopy z książki Joanny Mueller intima thule.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

[…] poza tą twier­dzą nigdzie, z wszel­ką pew­no­ścią, nie znaj­dzie dla sie­bie bez­pie­czeń­stwa ani poko­ju. Powin­na więc już nie błą­kać się i nie szu­kać po domach cudzych, kie­dy wła­sny dom jej jest peł­ny bogactw, któ­rych, byle­by chcia­ła, uży­wać może do woli.”
św. Tere­sa z Àvi­la, Twier­dza wewnętrz­na

W jed­nym z pro­gra­mo­wych wier­szy, opu­bli­ko­wa­nych w debiu­tanc­kim tomi­ku Som­nam­bó­le fan­to­mo­we w 2003 roku, Joan­na Muel­ler pyta­ła:

(…) któ­ra
ulti­ma thu­le utu­li i czy­ja
zie­mia sta­nie się nam
obma­ca­ną
po omac­ku prze­miesz­czam się
w pod­ryw i dryf prze­ta­piam
w uto­pię lądów ludów pomny
nie­po­mnik ja tuby­lec uby­wa­lec
uby­wa­tel (…)

(Ćmia­sto. Inter­ro­ry­za­cja)

Neo­lin­gwi­stycz­ny dryf popro­wa­dził Muel­ler kolej­no przez naszpi­ko­wa­ne awan­gar­do­wy­mi uto­pia­mi inter­tek­sty z Som­nam­bó­li fan­to­mo­wych, następ­nie przez inspi­ro­wa­ne ludo­wy­mi przy­śpiew­ka­mi rejo­ny arche­lin­gwi­zmu w Za/Gniazdownikach i wresz­cie przez bio­lin­gwi­stycz­ne waria­cje, któ­re sta­ły się domi­nan­tą Wyli­nek. Jaki tym razem kie­ru­nek obie­ra poet­ka? Kim­że jest zani­ka­ją­ca „uby­wa­tel­ka” tych wier­szy? Dokąd przy­pły­nie „nie­stat­kiem słów” i do jakiej ulti­ma thu­le zawio­dą poet­kę jej słow­ne maria­że?

Odpo­wiedź kry­je się w tytu­le naj­now­sze­go tomi­ku poet­ki – inti­ma thu­le. Tym razem  poet­ka w „osob­ność zasob­na” wyraź­nie akcen­tu­je odręb­ność wła­sne­go idio­lek­tu. Czy jed­nak intym­ność, na któ­rą wska­zu­je tytuł tomi­ku, ozna­cza, że poet­ka „ustat­ko­wi­ła” sło­wa i „zako­twi­czy­ła” je w bez­piecz­nej przy­sta­ni kon­wen­cji? Nic bar­dziej myl­ne­go. Poezja ta wciąż tar­ga­na jest „bia­ło­szew­ską pasją” lin­gwi­zmu, dzię­ki któ­rej język, a raczej „języ­czek wędrow­ni­czek”, tra­ci pew­ność zna­czeń. Wiersz lin­gwi­stycz­ny będzie więc tym, co wywo­łu­je poru­sze­nie i co samo jest nie­ja­ko poru­szo­ne „nie­stat­kiem słów”.

La déri­ve insu­la­ire: już w samym tym okre­śle­niu – pisze Tade­usz Sła­wek – zawie­ra się owa podwój­ność. La déri­ve sta­ra się mapo­wać rze­czy­wi­stość, wyraź­nie wska­zu­je na miej­sce począt­ko­we podró­ży lub pocho­dze­nia (tak dzie­je się, gdy mówi­my o „dery­wa­tach” słów), ale może też ozna­czać coś zgo­ła inne­go: la déri­ve – mówią żegla­rze, kie­dy ich łódź zosta­je znie­sio­na z wyzna­czo­ne­go kur­su, gdy z róż­nych przy­czyn pozba­wie­ni kon­tro­li nad stat­kiem ska­za­ni są na dry­fo­wa­nie
(T. Sła­wek: Gdzie? W: Oiko­lo­gia. Nauka o domu. T. Sła­wek, A. Kun­ce, Z. Kadłu­bek. Kato­wi­ce 2013, s. 15).

Ska­za­na na dry­fo­wa­nie, Muel­ler nie udo­ma­wia języ­ka; nie decy­du­je się rów­nież na sza­leń­czą eks­pe­dy­cję w poszu­ki­wa­niu uto­pij­ne­go „Nig­dy­lą­du”. Mitycz­na ulti­ma thu­le będzie raczej tym świa­tem, któ­ry nale­ża­ło­by wresz­cie odkryć, a któ­ry leży w zasię­gu nasze­go wzro­ku. Dla­te­go tym razem poet­ka roz­po­czy­na eks­plo­ra­cje od świa­ta wsob­ne­go, od pry­wat­nej i wła­snej kra­iny, od inti­ma thu­le.

Twier­dza wewnętrz­na

Tym, co zwra­ca uwa­gę już w trak­cie pierw­szej lek­tu­ry, jest pre­cy­zyj­na kom­po­zy­cja tomu. We wcze­śniej­szych książ­kach poet­ka rów­nież z nie­zwy­kłą pie­czo­ło­wi­to­ścią kon­stru­owa­ła swo­je poetyc­kie architek(s)tury. Tym razem tom podzie­lo­ny został na sie­dem czę­ści, któ­re two­rzą kolej­ne seg­men­ty poetyc­kich mini­hi­sto­rii. Tak skon­stru­owa­na rama kom­po­zy­cyj­na sta­no­wi pod­po­rę dla pro­wa­dzo­nej przez Muel­ler nar­ra­cji. Całość ukła­da się bowiem w zwar­tą opo­wieść, któ­rej tema­tem prze­wod­nim jest motyw zamiesz­ki­wa­nia: sie­bie, języ­ka, domu i świa­ta. Co wię­cej, macie­rzyń­stwo, któ­re sta­no­wi­ło jeden z głów­nych tema­tów tej poezji, wciąż jest doświad­cze­niem klu­czo­wym i roz­ma­icie kon­cep­tu­ali­zo­wa­nym. Tym razem pod­miot­ka, „na amen zatrza­śnię­ta w mat­ce” (tota muel­ler in ute­ro), wal­czy o auto­no­mię i pra­wo do zacho­wa­nia wła­snej inte­gral­no­ści, ucie­ka­jąc do „twier­dzy wewnętrz­nej”, jaką jest jej wła­sny mikro­świat. W tym przy­pad­ku to wła­śnie poetyc­ka twór­czość jest doświad­cze­niem pod­trzy­mu­ją­cym pod­mio­to­wą inte­gral­ność, o któ­rą wal­czy boha­ter­ka: „roz­trwa­niać sie­bie dla posług tak wie­lu // (…) odzy­skać sie­bie dla kart­ki papie­ru” (tota muel­ler in ute­ro); „muzo, żonę wyśpie­waj, gdy wal­czy pisa­niem – ze zni­ka­niem: żeby przez chwi­lę nie być w żad­nych reak­cjach, rela­cjach” (tota muel­ler in ute­ro).

O tym, że inti­ma thu­le opo­wia­da o poetyc­kim zamiesz­ki­wa­niu świa­ta, świad­czą tytu­ły poszcze­gól­nych roz­dzia­li­ków, któ­re odpo­wia­da­ją nazwom pomiesz­czeń i pokoi. I tak wędrów­ka roz­po­czy­na się od poby­tu w „skryp­to­rium”, w któ­rym pomiesz­czo­ne zosta­ły wier­sze sta­no­wią­ce apo­lo­gię pro­ce­su pisa­nia. Poet­ka snu­je roz­wa­ża­nia doty­czą­ce języ­ka poezji i języ­ka lite­ra­tu­ry en gene­ral, któ­ry naszpi­ko­wa­ny jest pusty­mi sło­wa­mi pozba­wio­ny­mi zna­czeń, „zamra­ża­ją­cy­mi akcję, odra­cza­ją­cy­mi dzia­ła­nie” (prze­pra­szam któ­rę­dy pro­sto?). W wier­szu zaty­tu­ło­wa­nym ssij, sącz­ku, chłepcz i chłoń Muel­ler daje wyraz znu­dze­nia i iry­ta­cji lite­rac­ko-cele­bryc­kim pół­świat­kiem, w któ­rym lite­ra­tu­ra to „bur­de­lik na skra­ju (…) / tania imi­ta­cja intym­nej namiast­ki”, „pusto­ta mira­bi­lis”, nie­au­ten­tycz­ne „zło­gi słów”. Pisa­nie prze­sta­je mieć zna­cze­nie wów­czas, kie­dy tekst w cało­ści skła­da się z goto­wych klisz i repre­zen­ta­cji, „żeby to, co w cia­ło się wda­ło – sło­wem się tyl­ko wsła­wi­ło / cho­ciaż to, co spi­sa­ne na miłość – miło­ścią nie było”. „Oży­wie­nie” języ­ka mia­ło­by, zda­niem poet­ki, pole­gać na tchnię­ciu w jego ramy bogac­twa życia i auten­tycz­no­ści doświad­czeń.

Remi­ni­scen­cje kra­ty­lej­skiej uto­pii, będą­cej obse­sją pisar­ską Muel­ler, roz­sia­ne są w jej naj­now­szym tomi­ku. Poet­ka wciąż wie­rzy w miło­sny, „soman­tycz­ny” zwią­zek sło­wa i rze­czy: „lecz gdy­by pozo­rom ozo­ra zdjąć splen­dor / under­gro­un­du to może sta­nie się wresz­cie / wier­szem = wewnętrz­nym orga­nem” (prze­pra­szam któ­rę­dy pro­sto?). (Neo)lingwizm Muel­ler, owszem, został zbu­do­wa­ny na ruinach repre­zen­ta­cji i ze szcząt­ków języ­ka, jed­nak­że poet­ka nie upa­ja się języ­ko­wym upad­kiem. Wręcz prze­ciw­nie, wia­ra w spraw­czą moc słów, wia­ra w języ­ko­wy żywioł i w potę­gę mowy jest widocz­na rów­nież w inti­ma thu­le: „sło­wo (…) mów się za nami (…) // usłysz nas / wysłu­chaj nas / wysłów się nad nami” (Lita­nia dosłow­na). Nie­mal­że od począt­ku swo­jej twór­czo­ści Muel­ler pre­zen­tu­je lin­gwizm otwar­ty na rze­czy­wi­stość. W ten spo­sób język tej poezji nigdy nie doj­rze­wa i nigdy się nie zako­rze­nia, nigdy nie „drew­nie­je”, lecz przy­bie­ra postać dro­bi­ny, „mię­ki­szu łyko­we­go”, czy­li naj­mniej­szej tkan­ki, będą­cej regu­la­to­rem życia. Z kolei dia­lo­gicz­ne ukie­run­ko­wa­nie tej poezji uwi­dacz­nia się w pogry­wa­niu z tra­dy­cją poetyc­ką. Poet­ka czer­pie inspi­ra­cje z tra­dy­cji pol­skiej awan­gar­dy, a jed­nak zacho­wu­je przy tym auto­no­mię wła­sne­go idio­lek­tu. W dyk­cji awan­gar­dzi­stów, jak czy­ta­my, nie ma „lek­ko­ści, któ­rą chcia­ła­bym mieć. / Sucho­drzew mój więc ujmie ze sło­jów słów powa­gę. / Niech póź­na mgła zasnu­je te nazbyt pro­ste sen­sy: / dni szczę­śli­wych i mórz, ogród­ków i żagli” (Wicio­krzew prze­wier­ceń). W efek­cie sło­wo, któ­re­mu Muel­ler poświę­ca lita­nij­ną wyli­czan­kę „prze­ciw stan­dar­dom przej­rzy­sto­ści”, „roz­bi­je / namiot mię­dzy nami” (pro­po­zy­cja pierw­sza). Nie ma bowiem komu­ni­ka­cji bez media­cji, a budo­wa­nie poro­zu­mie­nia i nawią­za­nie dia­lo­gu nie jest moż­li­we bez intym­no­ści spo­tka­nia.

Dru­gim miesz­ka­niem poetyc­kiej twier­dzy jest „inte­rior”, któ­re­go tema­tem prze­wod­nim sta­je się „inge­ren­cja w intym­ne”. Od tej pory kolej­ne miesz­ka­nia (a tych jest jesz­cze pięć: „przed­sio­nek”, „hila­ste­rion”, „gine­ceum”, „dormi­to­rium” i „krań­ców­ka”) odsła­nia­ją już toczą­cą się wal­kę pod­miot­ki prze­ciw stop­nio­wej dez­in­te­gra­cji jej pisar­skiej toż­sa­mo­ści.

Poetyc­ki zapis zabu­rza­ny jest wdzie­ra­ją­cy­mi się gło­sa­mi dzie­ci (jak w wier­szach bez­ho­ło­wie. (feat. Janu­lo); szkra­ble z b), roz­mów toczą­cych się na uli­cy (nasłuch_z_posuwu.gif), kłót­ni part­ner­skich i rodzi­ciel­skich (dąsy, musy, winy i wier­sze pomiesz­czo­ne w dormi­to­rium), afer sąsiedz­kich i prze­mo­cy domo­wej (inge­ren­cja w intym­ne) czy dys­put semi­na­ryj­nych (to nie tak jak myślisz, sio­stro). Prócz roz­wa­żań oscy­lu­ją­cych wokół języ­ka i pro­ble­ma­ty­ki pisa­nia, poja­wia się rów­nież temat zwią­za­ny z poro­dem i macie­rzyń­stwem. Tym razem Muel­ler opi­su­je mat­czy­ne doświad­cze­nia w spo­sób ambi­wa­lent­ny, cze­go sygna­ły poja­wia­ły się w ostat­nio wyda­nej przez nią książ­ce Powle­kać rosną­ce – dawa­nie życia wią­że się z tra­ce­niem wła­sne­go, ponie­waż życie i cia­ło pod­miot­ki-oblat­ki zło­żo­ne zosta­je w ofie­rze: „to cia­ło / nie chcia­ło / to cia­ło / nie doj­rza­ło / do / u / bez / wła­sno / wol­nie­nia / to cia­ło / w nie­bo / wzię­te / w zastaw” (wsz­czę­cie). Bycie mat­ką to, inny­mi sło­wy, bycie „zakład­nicz­ką cudze­go ist­nie­nia”. Muel­ler nie rysu­je wizji speł­nio­ne­go i szczę­śli­we­go macie­rzyń­stwa; decy­du­je się raczej na odsło­nię­cie pro­ble­mów codzien­no­ści: „racz dać od poczęć / odpo­czy­nek wiecz­ny” (karu­ze­la z matriosz­ka­mi) i być może taka stra­te­gia pozwa­la poet­ce umknąć przed roman­ty­za­cją i melan­cho­li­za­cją kobie­co­ści, macie­rzyń­stwa, domu i miło­ści. W duchu iście Iri­ga­riań­skim Muel­ler sta­wia na „mona­dycz­ną” izo­la­cję pod­mio­tu, któ­ra nie pro­wa­dzi jed­nak do her­me­tycz­ne­go zamknię­cia. Wewnętrz­na twier­dza Muel­ler, mimo że zosta­je „pod­ko­pa­na zda­rze­nia­mi codzien­no­ści”, w któ­re uwi­kła­na jest głów­na boha­ter­ka tych wier­szy, jest ostat­nim bastio­nem nie­utra­co­nej jesz­cze toż­sa­mo­ści. Despe­rac­ka wal­ka o bycie nie-tyl­ko-mat­ką („cze­go­kol­wiek nie zro­bi, cokol­wiek doko­na – i tak stresz­czo­na do łona [woman > womb > tomb]” (tota muel­ler in ute­ro)) jest wal­ką, jak powie­dzia­ła­by Luce Iri­ga­ray, o roz­po­zna­nie sie­bie jako jed­nost­ki auto­no­micz­nej i odręb­nej.

Zda­niem fran­cu­skiej filo­zof­ki, by kul­tu­ra dwoj­ga, kul­tu­ra dwóch róż­nych pod­mio­tów, mogła wyprzeć para­dyg­mat jed­no­pod­mio­to­wo­ści, nie­zbęd­ne jest utrzy­ma­nie inte­gral­no­ści i wza­jem­nej nie­re­du­ko­wal­no­ści każ­de­go z nich. Nie cho­dzi zatem o miło­sny zwią­zek dwoj­ga, któ­ry pro­wa­dził­by do swe­go rodza­ju fuzji i sca­le­nia róż­nic. Prze­ciw­nie, by móc nawią­zać rela­cję z innym/inną, róż­ni­ca musi zostać pod­trzy­ma­na i pie­lę­gno­wa­na. Co wię­cej, two­rząc swój archi­tek­to­nicz­ny pro­jekt toż­sa­mo­ścio­we­go domo­stwa, Iri­ga­ray kła­dzie nacisk na wygo­spo­da­ro­wa­nie miej­sca, któ­re było­by intym­ne i wła­sne; miej­sca, któ­re umoż­li­wi­ło­by prze­by­wa­nie wyłącz­nie w poje­dyn­kę po to, by móc być razem. Nie bez powo­du akcen­tu­je ona rolę, jaką łoży­sko odgry­wa w pod­trzy­my­wa­niu rela­cji mię­dzy mat­ką a dziec­kiem. „Łoży­sko peł­ni rolę media­cyj­ną mię­dzy mat­ką a pło­dem, co ozna­cza, że nigdy nie docho­dzi do fuzji mię­dzy tkan­ką mat­czy­ną a embrio­nal­ną. Z dru­giej stro­ny, łoży­sko umoż­li­wia pod­trzy­my­wa­nie sys­te­mu regu­lu­ją­ce­go wymia­nę mię­dzy dwo­ma orga­ni­zma­mi (…)” (L. Iri­ga­ray, Je, Tu, Nous: Toward a Cul­tu­re of Dif­fe­ren­ce. Trans. A. Mar­tin. New York – Lon­don 1993, s. 39).

W inti­ma thu­le tym, co peł­ni rolę „łoży­ska” w rela­cjach pod­miot­ki z roz­ma­ity­mi inny­mi, jest wła­śnie pisa­nie – pisa­nie jako twier­dza wewnętrz­na, unie­moż­li­wia­ją­ca cał­ko­wi­tą asy­mi­la­cję i neu­tra­li­za­cję toż­sa­mo­ścio­wej odręb­no­ści i róż­no­ści, sta­je się ostat­nim bastio­nem samo­świa­do­mo­ści. Usy­tu­owa­nie pod­miot­ki w twier­dzy wewnętrz­nej nie pro­wa­dzi do nar­cy­stycz­nej izo­la­cji, słu­ży raczej rege­ne­ra­cji i rekon­struk­cji pod­mio­to­wo­ści kobie­cej, zamknię­tej w przed­sta­wie­nio­wych kli­szach. Chwi­lo­we zatrza­śnię­cie się w tek­ście i w sobie pozwa­la na regu­lo­wa­nie kon­tak­tów i rela­cji z wie­lo­ma zewnę­trza­mi: „cia­ło otu­lo­ne spe­cjal­ną powło­ką / nie jest pod­da­wa­ne żad­ne­mu naci­sko­wi / a tyl­ko pobu­dza­ne do odno­wy przez per­fo­ra­cję / co sty­mu­lu­je pro­ce­sy napraw­cze” (spa à la car­te, nie­co podar­te). „Per­fo­ra­cja” twier­dzy intym­ne­go świa­ta unie­moż­li­wia cał­ko­wi­tą sepa­ra­cję pod­miot­ki; nie cho­dzi bowiem o uszczel­nia­nie gra­nic pod­mio­to­wo­ści,  ale o otwie­ra­nie jej na inność. W para­dok­sal­ny spo­sób to wła­śnie zamknię­cie pozwa­la na ugo­ścin­nia­nie inno­ści, na posze­rza­nie gra­nic swo­ich hory­zon­tów: „określ limes: jak ina­czej masz strzec swo­ich gra­nic / niż je – ból po boju – posze­rza­jąc?” (wsz­czę­cie). Dopie­ro wów­czas, jak powia­da Iri­ga­ray, moż­li­we jest rze­czy­wi­ste spo­tka­nie z inno­ścią: otwie­ra­nie gra­nic wła­sne­go świa­ta wyma­ga jed­nak­że nowe­go rodza­ju gościn­no­ści, takiej, któ­ra nie będzie opie­ra­ła się na hie­rar­chii mię­dzy gospo­da­rzem a gościem. Prze­ciw­nie, posze­rza­nie gra­nic swo­je­go świa­ta to strze­że­nie jego inte­gral­no­ści i jed­no­cze­sne otwie­ra­nie się na inność, któ­ra nie zosta­nie ani zawłasz­czo­na, ani wchło­nię­ta. Warun­kiem tego spo­tka­nia i tej rela­cji jest jed­nak moż­li­wość powro­tu do sie­bie, by w natło­ku wyda­rzeń, roz­pusz­cza­ją­cych inte­gral­ność pod­miot­ki, mogła ona wybrać kru­cja­tę wewnętrz­ną: „noli tur­ba­re, maro tene­bra­ro! / zosta­ję zmierz­chłą susz­ką / choć tonę do wewnątrz” (nie ruszaj moich kółek ratun­ko­wych). Uciecz­ka do wewnątrz sta­no­wi więc rege­ne­ra­cyj­ną stra­te­gię wzmoc­nie­nia figu­ry pod­miot­ki, nie jej melan­cho­lij­ne­go roz­pro­sze­nia.

Inty­mi­stycz­ka wie­czy­stych nie­do­cza­sów

 Twier­dza wewnętrz­na to nie tyl­ko miesz­ka­nie pod­miot­ki czy jej pisar­ski azyl. To nade wszyst­ko miej­sce kon­tem­pla­cji, swo­ista świą­ty­nia intym­no­ści. Tym, co domi­nu­je w inti­ma thu­le, są wąt­ki mistycz­ne, a poet­ka w zręcz­ny spo­sób zary­so­wu­je związ­ki mię­dzy doświad­cze­niem cie­le­snym a ducho­wym. Wpraw­dzie mistycz­ne inspi­ra­cje czer­pie Muel­ler z pism świę­tej Tere­sy z Àvi­la, autor­ki Twier­dzy wewnętrz­nej,  lecz pew­ne sygna­ły poja­wia­ją­ce się w inti­ma thu­le zbli­żo­ne są do tych sta­no­wią­cych fun­da­men­ty filo­zo­fii Iri­ga­ray. Ducho­wość, wedle filo­zof­ki, jest eta­pem roz­kwi­ta­nia i pie­lę­gno­wa­nia toż­sa­mo­ści w rela­cji z inny­mi. Doświad­cze­nia cie­le­sne, takie jak miłość, macie­rzyń­stwo, dotyk, komu­ni­ka­cja, umoż­li­wia­ją pie­lę­gno­wa­nie rela­cji ducho­wych na pozio­mie nie tyle wer­ty­kal­nym, ogra­ni­cza­ją­cym się do rytu­al­ne­go czcze­nia roz­ma­itych bóstw, co raczej hory­zon­tal­nym, akcen­tu­ją­cym potrze­bę nawią­zy­wa­nia wię­zi z roz­ma­ity­mi inny­mi. Zamiesz­ki­wa­nie sie­bie, wyma­ga­ją­ce pod­trzy­my­wa­nia sta­nu nie­nar­cy­stycz­ne­go samo­uwiel­bie­nia, jest, zda­niem Iri­ga­ray, gestem odbu­do­wu­ją­cym ducho­wą i cie­le­sną inte­gral­ność pod­mio­tu, pogrą­żo­ne­go przez auto­de­struk­cyj­ne doświad­cze­nia, takie jak trau­ma czy melan­cho­lia.

Sied­mio­czę­ścio­wa kom­po­zy­cja tomu poetyc­kie­go nawią­zu­je wyraź­nie do dzie­ła świę­tej Tere­sy. Co cie­ka­we (i nie­co symp­to­ma­tycz­ne), postać pisar­ki-mistycz­ki zain­spi­ro­wa­ła rów­nież Julię Kri­ste­vę, któ­ra cał­kiem nie­daw­no wyda­ła książ­kę zaty­tu­ło­wa­ną Tere­sa, My Love: An Ima­gi­ned Life of the Saint of Avi­la. Fakt ten nie pozo­sta­je bez zna­cze­nia. Iri­ga­ray w wie­lu swo­ich tek­stach poświę­co­nych bogi­nicz­no­ści zwra­ca uwa­gę na isto­tę ducho­we­go samo­roz­wo­ju, w któ­rym posta­ci świę­tych kobiet i bogiń odgry­wa­ją rolę szcze­gól­ną. Poszu­ki­wa­nie takich figur, któ­re mogły­by sta­no­wić wzo­rzec dla ducho­we­go roz­wo­ju kobie­co­ści wygna­nej z porząd­ku sym­bo­licz­ne­go, jest eta­pem świa­do­me­go kształ­to­wa­nia toż­sa­mo­ści i wypra­co­wy­wa­nia pozy­tyw­nych rela­cji pod­miot­ki z sobą samą. Inny­mi sło­wy, doświad­cze­nia ducho­we umoż­li­wia­ją „zamiesz­ki­wa­nie sie­bie” i pozo­sta­wa­nie w zgo­dzie ze sobą i z ota­cza­ją­cy­mi nas zewnę­trza­mi.

Inti­ma thu­le jest więc wyra­zem takich poszu­ki­wań, odzy­ski­wa­nia swo­je­go obra­zu i swo­jej toż­sa­mo­ści. I choć „twier­dza wewnętrz­na” w wier­szu Muel­ler gru­cho­cze pod napo­rem cudze­go ist­nie­nia i wdzie­ra­ją­ce­go się zewnę­trza, to w efek­cie „zamknię­ta kost­ka” ukła­da się w „prze­ni­kli­wą całost­kę” (zapad­ka we wrę­bie). Jeśli podą­żyć tro­pem świę­tej Tere­sy, któ­ra pisa­ła o sied­miu miesz­ka­niach duszy, to poetyc­ka książ­ka Muel­ler będzie ćwi­cze­niem cie­le­sno-ducho­wym: „Eks­ta­zą i asce­zą / file­tu­ję duszę” (Mistycz­ne masthe­wy). Przy czym eks­ta­za, któ­rej ety­mo­lo­gicz­ne źró­dła wska­zu­ją na „wycho­dze­nie” z sie­bie i stop­nio­wą dema­te­ria­li­za­cję, u Muel­ler była­by, wręcz prze­ciw­nie, nie tyle byciem poza sobą, co byciem sobą. Taki rodzaj doświad­cze­nia, pole­ga­ją­ce­go na kumu­lo­wa­niu ener­gii wewnątrz i pie­lę­gno­wa­niu afir­ma­tyw­nej afek­ta­cji, Iri­ga­ray nazy­wa insta­zą. Pod­miot w poezji Muel­ler nie dąży do dema­te­ria­li­za­cji czy eks­ta­tycz­nej dez­in­te­gra­cji, ale raczej pra­gnie osią­gnąć stan uwew­nętrz­nio­ne­go sca­le­nia.

Praw­da wypły­wa­ją­ca z obja­wień świę­tej Tere­sy doty­czy­ła wędrów­ki przez miesz­ka­nia duszy, któ­rej celem było spo­tka­nie z Bogiem. Wedle zapi­su hisz­pań­skiej mistycz­ki, nie jeste­śmy w sta­nie poznać sie­bie, jeśli nie pozna­my Boga. W inti­ma thu­le sytu­acja rysu­je się zgo­ła ina­czej, bo w per­spek­ty­wie hory­zon­tal­nej: nie jeste­śmy w sta­nie poznać sie­bie, jeśli nie pozna­my inne­go. Dla­te­go też mury domo­stwa Muel­ler zosta­ją posze­rzo­ne tak, by w ich ramach zna­la­zło się miej­sce na intym­ne spo­tka­nia z inno­ścią, ponie­waż hasłem wywo­ław­czym poet­ki jest „insta­tycz­ne” wezwa­nie: „gość inność” (holy_host.gif). Efek­tem spo­tka­nia z inno­ścią i jej „ugo­ścin­nia­nia” jest bez­wa­run­ko­wa i nie­zaw­łasz­cza­ją­ca miłość, któ­ra sta­je się w poezji Muel­ler sło­wem-klu­czem, swo­istym hapax lego­me­non: „(…) ta mięk­ka siła, dwu­znacz­nie bila­te­ral­na / zna­mio­no­wa moc cią­gła, w dwój­na­sób nie­kla­row­na” (Pro­wad­ni­ce przez Dłu­go­mi­lo­wi­ce). Wszel­ka rela­cja miło­sna, pole­ga­ją­ca na byciu-w-rela­cji, z jed­nej stro­ny sta­no­wi zagro­że­nie dla inte­gral­no­ści wewnętrz­nej twier­dzy, a z dru­giej bez miło­ści i spo­tka­nia z innym(i) twier­dza ta jest niczym wię­cej jak tyl­ko wię­zie­niem. Dla­te­go też wizja miło­ści w tomi­ku Muel­ler opie­ra się na nie­ustan­nym nego­cjo­wa­niu gra­nic mię­dzy wnę­trzem a zewnę­trzem, mię­dzy sobą a świa­tem, mię­dzy „gine­ceum”, czy­li poko­jem wła­snym, a „dormi­to­rium”, będą­cy­mi poko­jem wspól­nym: „twój Świat Inte­gral­ny, Bli­ska Zagra­ni­ca / Aga­pe i Agon, roz­sia­ne w tobie Impe­rium” (Pro­wad­ni­ce przez Dłu­go­mi­ło­wi­ce).

Języ­ko­we krzą­tac­two

Zamiesz­ki­wa­nie świa­ta, któ­re­go ramy wyzna­cza­ją kolej­no: Melan­cho­lia, Macie­rzyń­stwo, Misty­ka i Miłość, jest kon­se­kwent­nie reali­zo­wa­nym pro­jek­tem poet­ki. Przy­wra­ca­nie takich moty­wów to pro­du­ko­wa­nie „fan­ta­zma­tów kobie­co­ści”, któ­re prze­świ­tu­ją przez języ­ko­wy gąszcz poezji Muel­ler i któ­re sta­no­wią prze­ciw­wa­gę wobec nor­ma­tyw­nych i uni­wer­sa­li­zu­ją­cych pro­jek­cji kobie­ce­go cia­ła, o czym poet­ka wspo­mi­na w jed­nym z wier­szy: „obej­mij mnie / nar­ra­cją, któ­ra nie wyklu­cza” (to nie tak jak myślisz, sio­stro). Budu­jąc wizję swo­je­go świa­ta nie­ja­ko prze­ciw teo­re­tycz­no-lite­rac­kim tren­dom („mało mnie zresz­tą rusza sko­ro / się nie umiem post­hu­ma­ni­stycz­nie roz­ło­żyć” (prze­pra­szam któ­rę­dy pro­sto?)), Muel­ler posze­rza jego gra­ni­ce o intym­ne i auten­tycz­ne doświad­cze­nia. Poet­ka nie zawę­ża i nie zacie­śnia gra­nic swo­je­go świa­ta, nie ucie­ka w nie-swój język, nie decy­du­je się na noma­dycz­ną tułacz­kę. Wędrów­ka po miesz­ka­niach inti­ma thu­le jest raczej krzą­ta­czym ruchem pole­ga­ją­cym na wyko­ny­wa­niu drob­nych, nie­zau­wa­żal­nych czyn­no­ści, któ­rych nie spo­sób zapi­sać w wier­szu ani zare­je­stro­wać w pro­ce­sie lek­tu­ry. Lek­tu­ra lin­gwi­stycz­nej poezji Muel­ler jest więc pra­cą na frag­men­tach – polo­wa­niem na zda­rze­nia. Przy czym krzą­ta­czy ruch lek­tu­ro­wy, zwod­ni­cze pró­by uchwy­ce­nia sen­su, cią­głe eks­pe­dy­cje słow­ni­ko­we i błą­dze­nie w gąsz­czu ety­mo­lo­gii uda­rem­nia­ją lek­tu­rę total­ną, lek­tu­rę line­ar­ną od–do. Jedy­nym spo­so­bem na czy­ta­nie poezji lin­gwi­stycz­nej jest bez­ce­lo­we dry­fo­wa­nie, bowiem „celo­wość” lek­tu­ry zawsze nasta­wio­na jest na odsło­nię­cie jed­ne­go ukry­te­go sen­su. Wiersz Muel­ler tego sed­na nie posia­da – będzie tu raczej tyle sen­sów, ile lek­tu­ro­wych podejść. Poezja Muel­ler jest więc prze­strze­nią poten­cjal­no­ści, umoż­li­wia­ją­cą wytwa­rza­nie nowych zna­czeń po to, by móc mówić tu i teraz, by wcho­dzić w rela­cje ze świa­tem i z inny­mi.

Inti­ma thu­le to zatem opo­wieść o docho­dze­niu do sie­bie i o kształ­to­wa­niu swo­je­go świa­ta w rela­cji z inny­mi. Przyj­mu­jąc taką per­spek­ty­wę, poet­ka, para­fra­zu­jąc sło­wa świę­tej Tere­sy, matron­ki tomi­ku, czy­ni swój intym­ny świat sze­ro­kim.


Recen­zja pier­wot­nie uka­za­ła się 14 stycz­nia 2015 roku w Biu­ro­wym por­ta­lu Przy­stań jako tekst towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Joan­ny Muel­ler inti­ma thu­le.

O autorze

Katarzyna Szopa

Literaturoznawczyni, pracuje na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, wykładowczyni na Gender Studies IBL PAN. Jej zainteresowania badawcze koncentrują się wokół współczesnych teorii i filozofii feministycznych. Autorka monografii: Poetyka rozkwitania. Różnica płciowa w filozofii Luce Irigaray (Lupa Obscura, Wydawnictwo IBL, 2018) oraz Wybuch wyobraźni. Poezja Anny Świrszczyńskiej wobec reprodukcji życia społecznego(Wydawnictwo UŚ, 2022). Współredagowała książki zbiorowe: Dyskursy gościnności. Etyka współbycia w perspektywie późnej nowoczesności (Wydawnictwo IBL, 2018), a także Płeć awangardy (Wydawnictwo UŚ, 2019). Od 2014 roku współpracuje z Luce Irigaray. Publikowała między innymi na łamach „Pamiętnika Literackiego”, „Tekstów Drugich”, „Forum Poetyki”, „Wielogłosu” i „Znaku”. Członkini redakcji „Praktyki Teoretycznej” i „Śląskich Studiów Polonistycznych”.

Powiązania

Poezja backstage’u

recenzje / ESEJE Katarzyna Szopa

Recen­zja Kata­rzy­ny Szo­py, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki tru­le Joan­ny Muel­ler, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 9 paź­dzier­ni­ka 2023 roku.

Więcej

„Not in our name”. Paradoksy parytetu

debaty / ankiety i podsumowania Katarzyna Szopa Monika Glosowitz

Głos Moni­ki Glo­so­witz i Kata­rzy­ny Szo­py w deba­cie „Jesz­cze jed­na dys­ku­sja o pary­te­tach”.

Więcej

Intima thule: topografia intymności

recenzje / IMPRESJE Katarzyna Szopa

Esej Kata­rzy­ny Szo­py towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki intu­ma thu­le Joan­ny Muel­ler, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 12 stycz­nia 2015 roku.

Więcej

trofea i tropy, wnyki i wymyki

dzwieki / RECYTACJE Joanna Mueller

Wiersz z tomu inti­ma thu­le, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Poeci na nowy wiek” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2015.

Więcej

Zamieszkaj w tekście, który czytasz

wywiady / o książce Joanna Mueller Klaudia Muca

Roz­mo­wa Klau­dii Mucy z Joan­ną Muel­ler.

Więcej

Blisko intymnego świata

wywiady / o pisaniu Joanna Mueller Karolina Sałdecka

Roz­mo­wa Karo­li­ny Sał­dec­kiej z Joan­ną Muel­ler.

Więcej

Poeci: Joanna Mueller

nagrania / między wierszami Joanna Mueller

Dzie­wią­ty odci­nek pro­gra­mu lite­rac­kie­go „Poeci”, w któ­rym Woj­ciech Bono­wicz roz­ma­wia z Joan­ną Muel­ler.

Więcej

Dom, w którym straszy tak pięknie

recenzje / ESEJE Michał Tabaczyński

Recen­zja Micha­ła Taba­czyń­skie­go z książ­ki Joan­ny Muel­ler inti­ma thu­le, któ­ra uka­za­ła się w cza­so­pi­śmie „Fabu­la­rie”.

Więcej

Komentarz do wiersza „dąsy, musy, winy”

recenzje / KOMENTARZE Joanna Mueller

Autor­ski komen­tarz Jonan­ny Muel­ler do wier­sza „dąsy, musy, winy” z książ­ki inti­ma thu­le, któ­ra uka­za­ła się 12 stycz­nia 2015 roku nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Intima thule: topografia intymności

recenzje / IMPRESJE Katarzyna Szopa

Esej Kata­rzy­ny Szo­py towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki intu­ma thu­le Joan­ny Muel­ler, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 12 stycz­nia 2015 roku.

Więcej

„To jakby architektoniczna wersja matrioszek”

wywiady / o książce Joanna Mueller Przemysław Rojek

Z Joan­ną Muel­ler o książ­ce inti­ma thu­le roz­ma­wia Prze­my­sław Rojek

Więcej