Nathalie SARRAUTE: Tropizmy
Jedna ze stu najciekawszych książek według czytelników francuskiego dziennika „Le Monde”, oryginalnie wydany w 1940 roku debiutancki zbiór prozatorski Tropizmy Nathalie Sarraute ukazał się właśnie nakładem Biura Literackiego. Autorem przekładu tomu oraz posłowia jest Szymon Żuchowski. Tropizmy zostały wydane w ramach cyklu „Klasyka z Europy”, w którym wcześniej przygotowane zostały m.in. przekłady powieści Henry’ego Greena, Jamesa Joyce’a oraz Raymonda Queneau.
Debiutancka proza Sarraute, której pierwodruk ma z górą siedemdziesiąt lat, to na literackiej mapie zjawisko zgoła osobne, prekursorskie. O jej wpływie na francuską nową powieść można mówić wiele, dla polskiego czytelnika oryginalność książki ulega zwielokrotnieniu – trudno we współczesnej polskiej literaturze znaleźć dla tego obcego dzieła jakiś odpowiednik. Przychodzące być może na myśl prozatorskie impresje Andrzeja Sosnowskiego cechowałby raczej pewien nadmiar, kiedy Sarraute swój literacki efekt wygrywa poprzez konsekwentne potęgowanie poczucia niedostatku, braku, pustki.
Zbliżenie prozy do poezji w przypadku Tropizmów przejawia się w obrazowym samoograniczeniu się pisarki, pozostawieniu czytelnikowi jak największej ilości miejsc niejasnych, niedopowiedzianych, powściągnięciu języka, który w narracji sam niejako dąży do wyjaśnienia, opisania i wypełnienia luk. Paradoksalność konstrukcyjna tych impresji zasadza się na również na tym, że zawarte w nich obrazy dzieją się, a jednocześnie sprawiają wrażenie bezruchu, uchwycone przez oko języka, w filmową stop-klatkę, która i zatrzymuje, i – jak zwraca uwagę tłumacz – więzi bohaterów Sarraute.
O tytułowych „tropizmach” pisarka mówiła, że są to „wewnętrzne ruchy skryte pod nieszkodliwą pospolitością pozorów, które wypełniają każdą chwilę naszego życia, ruchy, których jesteśmy ledwie świadomi, prześlizgujące się po skraju naszego postrzegania w postaci nieokreślonych błyskawicznych wrażeń, kryją się za naszymi gestami, pod wypowiadanymi przez nas słowami i okazywanymi uczuciami. Te ruchy stanowią tajemne źródło naszego istnienia, jego formę in statu nascendi, w chwili powstania”.
Tym, co prozie Sarraute nadaje niewątpliwie rysu oryginalności, byłoby m.in. jej podejście do czasu i języka. Tłumacz Tropizmów pisze wręcz „o czasie wiecznie niedokonanym”, objawiającym się w użyciu przez pisarkę czasu imparfait, służącego do opisywania „tła, otoczenia, pogody, stałych cech charakteru”, ale również – czynności powtarzalnych. Jego dominacja w utworze jest w języku oryginału przytłaczająca, „jakby żadna czynność nie mogła wyłamać się ze zwyczaju, a żadne zdanie nie mogło paść tylko raz, lecz wszystko było skazane na syzyfowo-tantalową powtarzalność”.
Nathalie Sarraute urodziła się w 1900 roku w rosyjskim Iwanowie-Wozniesieńsku w rodzinie zasymilowanych mieszczan żydowskich. Od roku 1910 aż do śmierci mieszkała w Paryżu, a jej językiem ojczystym był francuski. Studiowała prawo i literaturę na Sorbonie, historię w Oksfordzie, w Berlinie – socjologię. Pozbawiona możliwości wykonywania zawodu prawnika przez antyżydowskie ustawy rządu Vichy, w 1940 roku całkowicie poświęciła się pisaniu. Po debiutanckich Tropizmach (1939) wydała powieść Portret nieznajomego (1948) z entuzjastyczną przedmową Jeana-Paula Sartre’a. Za książkę Les Fruits d’Or (1963) otrzymała Prix international de littérature.