Mów Elsnera jako e‑book
Debiut i druga książka poetycka nominowane do Nike? To nie udało się dotąd żadnemu z polskich poetów poza Sławomirem Elsnerem. Od dzisiaj Mów także w wersji elektronicznej!
Debiut i druga książka poetycka nominowane do Nike? To nie udało się dotąd żadnemu z polskich poetów poza Sławomirem Elsnerem. Od dzisiaj Mów także w wersji elektronicznej. Na książkę czekaliśmy aż osiem lat, a mieszkający w Irlandii autr poza udziałem w Porcie Literackim w Edynburgu w 2015 roku nie dawał w międzyczasie żadnych znaków literackiego życia.
Mów z nawiązką rekompensuje tak długie oczekiwanie. Druga książka nie wprowadza jakiejś zasadniczej zmiany – minimalizm i pewnego rodzaju teatralność wciąż wydają się wyraźnie wyczuwalnymi elementami świata przedstawionego, a Elsner jako pisarz nadal pozostaje w najgłębszym sensie osobny, z dala od środowiska i jego mód.
„Walka z wierszem to walka z samym sobą. To dla mnie istota poezji. Pisanie jest stanem samym w sobie, który cały czas we mnie siedzi. Czasami się wychyla i wtedy wiem, że mogę spróbować coś napisać. Staram się nie podchodzić do wiersza lekceważąco, bo kiedy stawiam się w roli zwycięzcy już po pierwszym wersie, zazwyczaj przegrywam” – mówił Elsner w rozmowie z Aleksandrą Olszewską.
Poeta świadomie wybrał dykcję minimalistyczną, powściągliwą, a jednocześnie rozsadzaną od wewnątrz tkwiącymi w niej napięciami, między rytmem a zamilknięciem. Ten wybór odcisnął swe piętno nie tylko na samych wierszach, co oczywiste, ale też na całej drodze pisarskiej Elsnera, sytuującego siebie w pozycji bacznego obserwatora – tego, który, jak pisał w debiucie, pochodzi „z dna” – innego, obcego (może przede wszystkim dla samego siebie).
Stąd już tylko krok – dla kogoś, kto jak mówiący w wierszach podmiot mieszka w jakimś poza, na granicy – do przejmującej ciszy, do milczenia. Nie powinno dziwić, że Elsner, który jako poeta nie był nigdy rozrzutny, słowa ważył i dobierał z niezwykłą precyzją, musi teraz – po czterech latach bez ani jednego napisanego wiersza – walczyć o każdą kolejną linijkę, wydzierać ją z siebie. To być może ten przejmujący „chłód ust”, o którym mowa w pierwszym tekście.
Mimo pewnych podobieństw do poprzedniej książki w swoim drugim tomie Elsner zasadniczo zmienia punkt widzenia, z jakiego jego bohater opisuje świat. To już przecież nie ten sam człowiek: od dziesięciu lat jest gdzie indziej, z innego miejsca obserwuje, z innego miejsca mówi do nas – ma rodzinę, dzieci, doczekał się swoich grobów, z którymi nie wie, co począć. Przestał być młodym i wrażliwym wyrzutkiem, dopadła go nuda, codzienność, w której nadal nie może się odnaleźć.