książki / POEZJE

Dwa fiaty

Justyna Bargielska

Fragment książki Dwa fiaty Justyny Bargielskiej, wydanej w formie elektronicznej w Biurze Literackim 18 kwietnia 2018 roku. Książka ukazuje się w ramach akcji „Poezja z nagrodami”.

Biuro Literackie

Piękna młynarka

Wczo­raj sze­dłem przez pusty­nię,
już po ciem­ku, i coś na mnie
zawar­cza­ło z cicha. Wra­że­nie
nie byle jakie, ser­decz­no­ści, M.

Lęk jak ze sta­rej książ­ki: ona się boi, że może stać się pan­te­rą
i wca­le jej to nie pod­nie­ca, bo co robi pan­te­ra? Czy pan­te­ra może
nie zamy­kać ust do zdję­cia, czy może iść spać w swo­ich nowych butach?
Pan­te­ra czer­stwi chleb, na któ­ry spoj­rzy, ma taki dar.
Mły­nar­ka ma dar też faj­ny, że oży­wia mię­so.

Ale jed­no chcia­ła­by mieć z pan­te­ry: gdy ktoś przy­cho­dzi i mówi
pociąg, któ­ry ist­nie­je tyl­ko w roz­kła­dzie, wła­śnie odszedł, umieć
powie­dzieć ach, tak? A nie pró­bo­wać zjeść słoń­ce, żeby nie zaszło.


Let’s kohelet

Dwa dez­odo­ran­ty, wła­ści­wie trzy, w siat­ce miał
i że go stać na myśle­nie o śmier­ci wresz­cie czuł.

Szu­ka­ją­ce­mu więc śmier­ci pośród urzą­dzeń mia­sta
wszy­scy ustę­po­wa­li, ucho­dząc przed nim, jak łąka
ucho­dzi­ła­by przed napal­mem, gdy­by Bóg powo­łał ją
do chwa­ły ucho­dze­nia zamiast do chwa­ły
bycia zna­pal­mio­ną, aż przy­szło na panią
Vio­let­tę, któ­rej to uda i brzuch.

Hej, we mnie są two­je gro­by i zmar­li twoi są tu.


Pieśń szkrabisty

Może byłeś kie­dyś na wypro­wa­dze­niu mysich zwłok?
Gdy smut­ku pro­for­ma gip­so­wa wydłu­ża siwe pyszcz­ki,
jak­by to było w kinie i wszy­scy myślą o tym,
co kto mógł mieć, a nie miał. Zło­wro­gi w cylin­drze bota­nik
nad źró­dłem się pochy­la*, pysz­ni się stor­czyk we wia­drze,
i mie­czyk, i maczek, i lilia.

Nie krwa­wić ci teraz, ser­ce, a raź­no popin­da­lać,
gdy przy­szłość się mości w sło­iku i jesz­cze czas jakiś puch­nie,
a smu­tek przy­cho­dzi od razu tak wiel­ki i tak sta­ry,
że zjedz mnie, cze­re­śnio, wołam, zjedz mnie, okrusz­ku, pestecz­ko.

* W. H. Auden, Nasze mia­sto, przeł. B. Tabor­ski

Minimidrasz o chłopcu i śrubce

Jeśli nie zasnę, jak­że się obu­dzę?
Nod­dy

Czy dziś jest jakiś dzień? Powin­nam była nazwać fir­mę
Pani Justyn­ka, mówi mama. Zgar­nia wszyst­ko pod sie­bie,
bo śni­ło jej się, że trzy­ma mnie na rękach
i pyta, czy mnie widzi­cie, a wy mnie nie widzi­cie.

Cukier nie­roz­mie­sza­ny, pre­hi­sto­rycz­ne liście,
okrą­głe jakieś wspo­mnie­nia, świa­tła miłe i mniej miłe,
codzien­nie heli­kop­ter fil­mu­je nas przez dach,
cho­ciaż nie­wie­le widać. Może wła­śnie nas oglą­dasz.


Irysowe drzewo

Jeże­li miłość szu­ka potwier­dze­nia,
to dzi­siaj jest śro­da. To jest jakiś kosz­mar,
ten auto­bus. Jed­na ma tur­ku­so­wą czap­kę, trzy zęby
i rów­nik w pasie, dru­ga jest na bia­ło, a w wóz­ku śpi nie­mow­lę
z roz­sz­cze­pem stąd dotąd. Jakie­go szu­kasz potwier­dze­nia, miło­ści?

Takie­go szu­kam potwier­dze­nia, dziew­czyn­ko.
Że bie­rzesz ten auto­bus razem z tam­tą w czap­ce,
z tą na bia­ło, z tym dziec­kiem i z drze­wem iry­so­wym.


Jednym słowem

Pytam się, czy wysła­li te cho­ler­ne zwło­ki,
czy nie. Piszą mi, że wysła­li,
opóź­nie­nie mogło być spo­wo­do­wa­ne pogo­dą
i żebym napi­sa­ła w przy­szłą śro­dę,
czy chcę rekla­mo­wać, czy inne zwło­ki w zamian.
Sama nie wiem, mam czas do śro­dy,
żeby to prze­my­śleć. Robak zdra­dził robacz­ka
i teraz się wije, i we śnie, i wszę­dzie.

Nato­miast w świe­tle z okien szkol­nej biblio­te­ki
wyglą­da to tak, że moje dziec­ko sta­ło się kamie­niem
i mówi mi: nie płacz, kobie­to, sko­ro ja nie pła­czę.
No, zamknij­cie już, tu nie ma nic do patrze­nia.


Dwa fiaty

Pogła­śniam, żeby Pan Bóg zabrał mnie do sie­bie.
Męż­czy­zna, wła­ści­wie chło­piec z bia­łą wanien­ką pod pachą
i świa­tła małe­go samo­lo­tu dale­ko na pasie lot­ni­ska
zwia­stu­ją tak samo. Czar­ny tiu­lo­wy kwia­tek na gor­sie ajent­ki,
liść, któ­ry odwró­cił się do mnie srebr­nym spodem
zwia­stu­ją śmierć zwia­sto­wa­ne­go bez wzglę­du na to,
czy je owi­nę baweł­ną, czy folią.
Mie­li­śmy dzie­ci, ale to nie były dzie­ci, to były buty na dzień.
Nie zosta­wiam was, buty, tyl­ko idę przo­dem.

O autorze

Justyna Bargielska

Urodzona w 1977 roku w Warszawie. Poetka, pisarka. Laureatka konkursu poetyckiego im. Rainera Marii Rilkego (2001) i nagrody specjalnej im. Jacka Bierezina (2002). Otrzymała dwa razy Nagrodę Literacką Gdynia (2010 i 2011). Mieszka w Warszawie.

Powiązania