debaty / ankiety i podsumowania

O tych, którzy nazwali świat

Weronika Janeczko

Głos Weroniki Janeczko w debacie „Zmiana warty”.

strona debaty

Zmiana warty

Z pamięt­nicz­ka

Nie­mal­że rok temu, pod­czas 15. spo­tka­nia Poetyc­kie­go Klu­bu Dys­ku­syj­ne­go (Kra­ków, ul. Gołę­bia), doty­czą­ce­go Repe­ty­to­rium Macie­ja Taran­ka, lwią część roz­mo­wy poświę­ci­li­śmy „boomom” i cyta­to­wi z wier­sza „brut­to: wyczy­ta­ny w obec­no­ści całe­go rocznika/wyczytany w obec­no­ści całe­go poko­le­nia”.

 Spo­tka­nie 17., rok 2017: Tomasz Bąk i Beep Gene­ra­tion spo­wo­do­wa­ły pyta­nia – któ­ra gene­ra­cja to ta z „beep, kim my wszy­scy [beep] jeste­śmy i dla­cze­go” naj­pew­niej Czło­wie­kiem-piz­dą, sko­ro nie­mal każ­dy ze zgro­ma­dzo­nych pra­cu­je w małym kor­po lub na śmie­ciów­ce ście­ra sto­li­ki w gastro­no­mii.

Spo­tka­nie 24., Rado­sław Jur­czak i Pamięć zewnętrz­na.  Pyta­nie o wiersz #poko­le­nio­wy, a bar­dziej o ten hash­tag i o to, ile osób, w któ­rym prze­dzia­le wie­ko­wym wyko­rzy­sta go w postach – odbi­ciach, któ­rych jest nie wia­do­mo ile, choć wia­do­mo, że cią­gle wię­cej.

Offtop1: Oczy­wi­ście w żad­nym z przy­pad­ków nie uda­ło się usta­lić odpo­wie­dzi, któ­re satys­fak­cjo­no­wa­ły­by wszyst­kich lub budzi­ły jaw­ny, odpo­wied­nio uar­gu­men­to­wa­ny sprze­ciw. Pyta­nia są więc sta­le aktu­al­ne. Drzwicz­ki otwar­te. Moż­na wejść, pogrze­bać, poprze­sta­wiać, prze­for­mu­ło­wać lub – bez inge­ren­cji w prze­strzeń (dodaj­my coś jesz­cze na „p”) – jedy­nie popa­trzeć.

 Otwar­te drzwicz­ki. Za nimi mali Ludzie-piz­dy budu­ją z małych kloc­ków małe dro­ny

Budu­ją­cy Ludzie-piz­dy repre­zen­tu­ją wier­sze Bąka, kloc­ki (i budo­wa­nie) Taran­ka, a dro­ny (i budo­wa­nie) Jur­cza­ka. Wszyst­kie wspo­mnia­ne ele­men­ty są małe (ryzy­ko zadła­wie­nia!). Nie­mal nie­świa­do­me pew­nych wyda­rzeń, budu­ją swój świat.

Doświad­cze­nia pierw­sze – szu­my z poko­ju

I. Tara­nek (1986)

b o o m # 1

oglą­da­łem poke­mo­ny, kie­dy pierw­szy samo­lot
ude­rzał w pół­noc­ną wie­żę world tra­de cen­ter.
oglą­da­łem poke­mo­ny, kie­dy dru­gi samo­lot
ude­rzał w połu­dnio­wą wie­żę world tra­de cen­ter.

oglą­da­łem uśmiech­nię­tą mysz, któ­ra pika jak ser­ce.

b o o m # 3

ukła­da­łem kloc­ki lego, kie­dy wybu­cha­ły
bom­by w lon­dyń­skim metrze linii pic­ca­dil­ly.
ukła­da­łem kloc­ki lego, kie­dy wybu­cha­ła
bom­ba w lon­dyń­skim auto­bu­sie route­ma­ster.

ukła­da­łem wyso­ką wie­żę, budo­wa­łem swój świat.

II. Bąk (1991)

News

Zło dotar­ło aż na Man­hat­tan
– wymsknę­ło się bogo­boj­nym komen­ta­to­rom
chwi­lę po ata­kach z jede­na­ste­go wrze­śnia,
przy­naj­mniej o trzy­dzie­ści osiem lat za póź­no

III. Jur­czak (1995)

#poko­le­nio­wy (fragm.)
(1)
Nie pła­ka­łem po Ata­ri ani po dwóch wie­żach
(2)
Nie pła­ka­łem po patriar­cha­cie ani po taśmie fil­mo­wej (…)

Ich świa­ty nie są zbu­do­wa­ne z prze­ży­wa­nia zama­chu na World Tra­de Cen­ter. Ich świa­ty są zbu­do­wa­ne z prze­ży­wa­nia zama­chu na World Tra­de Cen­ter. Dołóż­my do tego inne zaist­nia­łe w podob­nym cza­sie wyda­rze­nia, złóż­my w meta­fo­rę. Są zwy­kłym nie­przej­mu­ją­cym tłem zabaw, telewizyjnym/radiowym szu­mem pomiesz­czeń. W poko­ju szu­mi. Wyłącz­my ten szum. Kłu­ją­ca cisza. Dziec­ko odwra­ca się, roz­glą­da. Póź­niej już tyl­ko rado­sne grze­ba­nie w Lego.

W dniu kata­stro­fy pano­wie mie­li kolej­no 15, 10 i 6 lat. Wspo­mi­na­ją o niej w wier­szach, mając 27, 25 i 21. Dru­gie zesta­wie­nie wyglą­da lepiej – trój­ka dwu­dzie­sto­pa­ro­lat­ków przy­wo­łu­je wyda­rze­nie, któ­re­go nie doświad­czy­ła w peł­ni świa­do­mie. Wca­le na nich nie wpły­nę­ło, a jed­nak wpły­nę­ło (owo­cem tego wszyst­kie­go są tek­sty). Pierw­szy, Dru­gi i Trze­ci mogli­by powie­dzieć: „wspo­mi­nam wyda­rze­nie oso­bi­ście mar­gi­nal­ne”. Zapew­ne stwier­dzi­li­by to wspól­nie lub wspól­nie wyra­zi­li sprze­ciw.

Doświad­cze­nia dru­gie – rozu­mie­nie szu­mu

I. Taranek(1986)

gran tori­no

azja­ci są z azji.
afry­ka­nie są z afry­ki.
euro­pej­czy­cy są z euro­py.
ame­ry­ka­nie są z obu ame­ryk.
w domu nie zasta­łem żad­ne­go.

II. Bąk (1991)

Mul­ti­ki­no zapra­sza na seans nie­na­wi­ści (fragm.)

Nie chce­my u sie­bie islam­skich hord na uli­cach?
Nie chce­my u sie­bie islam­skich hord na uli­cach.
Nie chce­my u sie­bie islam­skich hord na uli­cach!

III. Jur­czak (1995)

#państwo_islamskie (fragm.)

Islam dłu­giej lita­nii islam krót­kiej lita­nii islam lita­nii z jed­nym jedy­nym sło­wem
islam Islam wszyst­kich któ­rzy nie zna­ją isla­mu islam wszyst­kich [1]

Szum odbie­ra­ny świa­do­mie (już nie jako tło) zwią­za­ny jest naj­czę­ściej z tym, co dzie­je się na uli­cach. Nie­ko­niecz­nie na uli­cach przed doma­mi wspo­mnia­nych, nie­ko­niecz­nie na ich dro­dze miesz­ka­nie – uczelnia/praca. Świat odbie­ra­ny kame­ra­mi szu­mi przez odbior­ni­ki z dostę­pem do wi-fi. Żeby go doświad­czyć, nie musisz wycho­dzić z domu – w inter­ne­to­wych oknach widać go dokład­niej niż przez nie. Wszel­kie wyda­rze­nia możesz mieć na live stre­amie, możesz dojść do nich cień­szym niż palec kablem. Możesz uczest­ni­czyć nie­mal w każ­dej akcji oko­ło­po­li­tycz­nej, w każ­dej akcji zwią­za­nej z ochro­ną przy­ro­dy itd. I możesz je sko­men­to­wać. Masz szan­sę, żeby zoba­czyć i sko­men­to­wać wię­cej. Co cie­ka­wie Tara­nek, Bąk i Jur­czak zwra­ca­ją uwa­gę, przy­naj­mniej czę­ścio­wo, na podob­ne aspek­ty oto­cze­nia fil­tro­wa­ne­go ocza­mi dro­nów. Doty­czą one ruchów spo­łecz­no­ści mię­dzy gra­ni­ca­mi państw, świa­to­wej eko­no­mii, pro­ble­mów cyber­ne­tycz­ne­go symu­la­krum, gra­nic języ­ka, w któ­re wkra­cza kor­po­ra­cyj­ność i maszy­no­wość (uma­szy­no­wie­nie?), a tak­że wie­lu, wie­lu innych. Te, w prze­ci­wień­stwie do przy­wo­ła­nych w pierw­szej czę­ści tek­stu, opi­su­ją już nie jako spra­wy odle­głe, nie jako szu­mią­ce tło. Opi­su­ją je z per­spek­ty­wy będą­cych wewnątrz, z per­spek­ty­wy czą­stek śro­do­wi­ska, w któ­rym dzie­je się coś war­te­go sko­men­to­wa­nia, coś war­te­go wni­kli­wej obser­wa­cji, prze­my­śle­nia lub (rów­nie prze­my­śla­ne­go) udzia­łu.

Rzecz trze­cia – tu i tam: nazy­wa­nie świa­ta

Taran­ko­we wyglą­da­nie przez okna miesz­ka­nia i patrze­nie na okna w kom­pu­te­rze, Bąko­we jed­no­cze­sne” bycie w „a” i roz­ma­wia­nie o pogo­dzie w „b”, Jur­cza­ko­we bywa­nie (zna­ko­mi­cie opi­sa­ne przez Paw­ła Kacz­mar­skie­go w szki­cu dla „Art­Pa­pie­ru” jako bycie w cią­głym prze­su­nię­ciu, cią­głe bycie pomię­dzy, jako pręd­kie znik­nię­cia, powro­ty na chwi­lę i znów prze­cho­dze­nie  w dal­sze „bycie tysiącami”[2]) wska­zu­ją na spe­cy­fi­kę opisywanego/tworzonego przez nich świa­ta, w któ­rym symul­ta­nicz­ność dzia­ła­nia i odbie­ra­nia wra­żeń to koniecz­ność. Per­spek­ty­wa koniecz­nej jed­no­cze­sno­ści orga­ni­zu­je poety­kę ich wier­szy. Cią­głe zmia­ny kątów patrze­nia (raz jeden świat, raz dru­gi, trze­ci i powrót) są płyn­ne, natu­ral­ne. Nie­mal­że nie widać przejść, przej­ścia nie są dra­stycz­ne. Ogrom­nie wybi­ja się jed­nak język-kod, któ­ry w ich przy­pad­ku, dodat­ko­wo się zaszy­fro­wał. Jed­no­cze­śnie zamy­ka świat emo­cjo­nal­ny przez ope­ro­wa­nie inte­lek­tu­ali­za­cja­mi lub iro­nicz­nym ufor­mal­nia­niem pro­stych zda­rzeń (Tara­nek: „płeć to umow­na war­tość zna­ku”. Bąk, „Koniec roman­su”: „Przy­czy­ną zerwa­nia sto­sun­ków dyplomatycznych/ była rady­kal­na róż­ni­ca stanowisk/ w kwe­stii poli­ty­ki histo­rycz­nej”. Jur­czak, „SysRq (ta ele­gia jest o sta­nie wie­dzy)”: „oca­lić go w wierszu/ było pro­stym odru­chem (płat czo­ło­wy pod­wzgó­rze: tam też miesz­ka­łem)”), ale i nowa­tor­sko go roz­sze­rza dzię­ki wyko­rzy­sta­niu meta­for, któ­re nazy­wa­ją nie­ist­nie­ją­ce wcze­śniej aspek­ty rze­czy­wi­sto­ści. Meta­fo­ry kla­sycz­ne mia­ły zastę­po­wać to, co było już nazwa­ne. Odkry­cie ich zna­cze­nia w wier­szu dopro­wa­dza­ło do odna­le­zie­nia posia­da­ją­ce­go wła­ści­wą nazwę ele­men­tu świa­ta. Nato­miast pro­dukt meta­for i porów­nań Taran­ka, Bąka i Jur­cza­ka doty­czy zja­wisk, któ­re nie zosta­ły jesz­cze nazwa­ne. Doty­czy odczuć, wyda­rzeń i ich zesta­wień, na któ­re moż­na dopie­ro uczyć się zwra­cać uwa­gę w koniecz­nie-symul­ta­nicz­nym świe­cie (pierw­szy przy­kład, któ­ry przy­cho­dzi mi na myśl, to cudow­ne zesta­wie­nia w „Lita­nii do czło­wie­ka-piz­dy”). Tara­nek, Bąk i Jur­czak nazy­wa­ją mate­ria­li­zu­ją­cy się powo­li nowy (wspa­nia­ły?) świat.

Czy na pew­no wspa­nia­ły? Nie ma odpo­wie­dzi (w skrzyn­ce tyl­ko spam). Świat opi­sy­wa­ny języ­kiem cyber­ne­tycz­nym lub cyber­ne­tycz­no-kor­po­ra­cyj­nym sku­pia się na rela­cji „ja”–informacja–przetworzenie–przekaz. Nie­mal­że nie wyma­ga ist­nie­nia i uży­wa­nia cia­ła (chy­ba że do obsłu­gi sprzę­tu wszel­kiej maści). Nie­wie­le jest w nim miej­sca dla same­go czło­wie­ka „z krwi i kości, z brud­ny­mi ręka­mi”, któ­re „peł­ne są błę­dów zapi­su”. Czło­wie­ka, któ­ry potra­fi już popa­trzeć na sie­bie z zewnątrz, potra­fi sam siebie/ swój gatu­nek quasi-obiek­tyw­nie sko­men­to­wać (patrz: Jur­czak i wszel­kie nawią­za­nia do nauk kogni­tyw­nych). Żeby doświad­czać, nie trze­ba doty­kać rze­czy­wi­sto­ści. Rze­czy­wi­sto­ści moż­na się uczyć z jej cyber-odzwier­cie­dle­nia­/cy­ber-odbi­cia (patrz: R. Jur­czak, Pamięć zewnętrz­na, „#eko­lo­gicz­ny”).

Wiel­kie nie­obec­ne dopo­mi­na­ją się jed­nak miej­sca w wier­szach trzech poetów. W Repe­ty­to­rium „z donicz­ki wyra­sta kwiat: palec, otwar­ta dłoń, ręce”, w [beep] gene­ra­tion pozna­je­my „Moni­kę, któ­ra parzy kawę w korpo,/ mia­ła­by depre­sję, ale nie ma cza­su na depre­sję”, z Pamię­ci zewnętrz­nej dowia­du­je­my się, że „dło­nie wygi­nę­ły”. Pozor­nie zmar­gi­na­li­zo­wa­nie (czy­li jed­nak ist­nie­ją­ce w wier­szach) aspek­ty emo­cjo­nal­no­ści i cie­le­sno­ści, któ­ra może ulec uszkodzeniu/chorobie, pod­kre­śla­ją kon­trast mię­dzy rów­no­le­gły­mi świa­ta­mi. Świa­tem „tu i teraz”: real­nym, cie­le­snym, nama­cal­nym oraz cyber-świa­tem „tu i teraz tam”: (real­nym, ale odzwierciedleniem/odbiciem, bez­cie­le­snym, nie­do­ty­kal­nym a doty­ka­ją­cym). Zauwa­żo­ny kon­trast kie­ru­je uwa­gę na moż­li­we przy­czy­ny jego powsta­wa­nia (np. co spra­wi­ło, że dło­nie wygi­nę­ły?). Wier­sze „wezwa­ne do odpo­wie­dzi udzie­la­ją pyta­nia”. Dzię­ki wyko­rzy­sta­niu meta­for opi­su­ją­cych nowe zja­wi­ska, nie­roz­wią­zy­wa­niu pro­ble­mów, ale ich wypunk­to­wa­niu, otwie­ra­ją prze­strzeń do pozna­wa­nia nowe­go wspa­nia­łe­go (?) świa­ta. Zwra­ca­ją uwa­gę na to, że on – nie­za­leż­nie od tego, jaki jest – już ist­nie­je (już został stwo­rzo­ny, już nas two­rzy, two­rzy się z nas).

Rzecz ostat­nia: kto przy­na­le­ży do świa­ta?

Jak nazwać tych, któ­rzy przy­na­le­żą do świa­ta, w któ­rym nie­waż­nym wyda­rze­niem (szu­mem w tle) był atak na World Tra­de Cen­ter, wyda­rze­niem waż­nym i współ­cze­snym (rozu­mia­nym szu­mem) były, cho­ciaż­by spra­wy przyj­mo­wa­nia bądź nie uchodź­ców i stop­nio­wo wpro­wa­dza­na rów­no­le­głość życia w realu i sie­ci? Jak nazwać tych, któ­rych rze­czy­wi­stość fil­mu­ją dro­ny, któ­rzy rozu­mie­ją memy, uży­wa­ją hash­ta­gów, sto­ją przed dyle­ma­tem „sma­żyć fryt­ki czy pisać dok­to­rat”, któ­rych świat jest udo­stęp­nio­ny, któ­rych świat jest obser­wo­wa­ny, któ­rzy „zamia­ta­ją uli­cę »za pie­nią­dze mniej­sze niź­li na niej leżą«”? Według defi­ni­cji socjo­lo­gicz­nej mogli­by­śmy nazwać ich poko­le­niem. Łatwo poszło, no nie?

Świat opisywany/tworzony przez Taran­ka, Bąka i Jur­cza­ka wypa­da­ło­by zatem okre­ślić świa­tem nowe­go poko­le­nia, świa­dec­twem ruchu dążą­ce­go do poko­le­nio­wej wymia­ny war­to­ści.  Jeden z moich poza­po­etyc­kich zna­jo­mych zapy­ta­ny o ist­nie­nie zmia­ny poko­le­nio­wej odpo­wie­dział tak: „Zmia­na poko­le­nio­wa ist­nie­je. Jest to prze­ję­cie waż­nych dla kultury/nauki obsza­rów przez nowe poko­le­nie, a co za tym idzie też nowe podej­ście i war­to­ści. Nie musi być to bunt, zmia­na może być bar­dziej płyn­na”.

Ale STOP. Idąc za tymi defi­ni­cja­mi oraz posłu­gu­jąc się jedy­nie poję­ciem poko­le­nia socjo­lo­gicz­ne­go (poko­le­nie two­rzą oso­by uro­dzo­ne w zbli­żo­nym cza­sie, na prze­strze­ni ok. 10 lat, któ­re doświad­czy­ły podob­nych szcze­gól­nych wyda­rzeń), była­bym w krop­ce. Są prze­cież inni poeci (i to w naj­róż­niej­szym wie­ku) piszą­cy o cyber­ne­ty­za­cji, o memach, współ­cze­snych modach itd. Poko­le­nie lite­rac­kie, o któ­re cho­dzi nam w roz­ma­itych dys­ku­sjach, nie musi (i nie powin­no!) być utoż­sa­mia­ne z poko­le­niem socjo­lo­gicz­nym. To poję­cia jedy­nie powią­za­ne. Jeże­li pod­czas roz­wa­ża­nia doty­czą­ce­go na przy­kład tego, czy książ­ki takie, jak Repe­ty­to­rium, [beep] gene­ra­tion i Pamięć zewnętrz­na świad­czą o wyod­ręb­nie­niu się nowe­go poko­le­nia lite­rac­kie­go, korzy­sta­li­by­śmy z defi­ni­cji socjo­lo­gicz­nej, powsta­ło­by na przy­kład pyta­nie – dla­cze­go nie dodać do puli innych poetów uro­dzo­nych w oko­li­cach 1986 roku (wte­dy przy­szedł na świat naj­star­szy z oma­wia­nej trój­ki – Tara­nek)? W ramach spro­sto­wa­nia dorzu­ci­li­by­śmy Dawi­da Mate­usza (1986), Toma­sza Dala­siń­skie­go (1986) oraz Szy­mo­na Słom­czyń­skie­go (1988) – poetów, któ­rzy choć­by frag­men­ta­rycz­nie podzie­la­ją w swo­ich wier­szach tema­ty­kę i źró­dła, któ­re nale­żą jak na razie „naj­po­waż­niej” do Taran­ka, Bąka i Jur­cza­ka. Przyj­rzyj­my się zatem nowe­mu zesta­wie­niu: 1986 (po trzy­kroć), 1988, 1991, 1995 róż­ne języ­ki opi­su świa­ta, roz­ma­ite poety­ki, któ­rych powsta­wa­nie mie­ści się na prze­strze­ni umow­nych 10 lat. Czy to wystar­czy? Gdzie i dla­cze­go jed­nak war­to pod­sta­wić gra­ni­cę mię­dzy poety­ka­mi, mię­dzy poko­le­nia­mi?

Na począt­ku rzecz naj­ła­twiej­sza i zara­zem naj­bar­dziej widocz­na, któ­ra powin­na przy­bli­żyć nas do odpo­wie­dzi na powyż­sze pyta­nia. Na tle całej gru­py zde­cy­do­wa­nie wyróż­nia się Tara­nek – jego poety­ka jest odmien­na od poety­ki Mate­usza, Dala­siń­skie­go oraz Słomczyńskiego[3], tak samo zresz­tą odmien­na, jak zbli­żo­ne są do niej spo­so­by pisa­nia Bąka i Jur­cza­ka. Tara­nek scy­ber­ne­ty­zo­wa­nym spo­so­bem two­rze­nia wier­sza oraz lite­rac­kim nazy­wa­niem nowe­go świa­ta wyraź­nie języ­ko­wo odci­na się od poetyc­kich rów­no­lat­ków, któ­rych pod­mio­ty tyl­ko i aż funk­cjo­nu­ją w świe­cie z dostę­pem do „nowo­cze­sno­ści”, nie przy­czy­nia­jąc się jed­nak do nazy­wa­nia jego nowych ele­men­tów. Poety­ka Taran­ka, jak i bli­ska taran­ko­wej poety­ka Puł­ki (1988) zosta­ła prze­for­mu­ło­wa­na i nie­ja­ko prze­ję­ta przez młod­szych kole­gów po pió­rze. Bąk i Jur­czak, przed­sta­wi­cie­le rocz­ni­ków ’90, z powo­dze­niem zbu­do­wa­li wła­sne poetyc­kie świa­ty mię­dzy inny­mi na Repe­ty­to­rium, od któ­re­go auto­ra dzie­li twór­ców [beep] gene­ra­tion oraz Pamię­ci zewnętrz­nej nie­mal­że umow­ny dystans poko­le­nia, a zbli­ża podo­bień­stwo w two­rze­niu koniecz­nie-symul­ta­nicz­ne­go prze­ka­zu. Za kogo uznać zatem Taran­ka, któ­ry zda­je się nie przy­na­le­żeć poetyc­ko do gru­py piszą­cych uro­dzo­nych w oko­li­cach 1986 roku, a wie­ko­wo do nazy­wa­ją­cych nowy scy­ber­ne­ty­zo­wa­ny świat? Określ­my go po pro­stu ope­ru­ją­cym wier­szem, któ­ry odbie­ga for­mą od two­rzo­nych przez rów­nych wie­kiem kole­gów z (zaśmiej­my się lek­ko) „lirycz­nej kla­sy”, w któ­rej nie każ­dy z każ­dym się lubi, ale każ­dy z każ­dym ma lek­cje. A dodat­ko­wo rodza­jem poetyc­kie­go prze­wod­ni­ka-napro­wa­dza­cza dla Bąka i Jur­cza­ka – zaj­mu­ją­cym kole­gą ze star­szej kla­sy. To część odpo­wie­dzi na pyta­nia o poko­le­nia. Resz­ta w pamięt­nicz­ku.

Powrót do pamięt­nicz­ka

Na tle uro­dzo­nych w latach ’80 i ’90 Tara­nek, Bąk i Jur­czak wybi­ja­ją się istot­nie walo­ra­mi języ­ko­wym, spraw­nie nazy­wa­ją nowy świat, któ­re­go zarów­no oni (jako twór­cy), jak i my (jako obser­wa­to­rzy) jeste­śmy czę­ścią. Jestem prze­ko­na­na, że zasłu­ży­li sobie na oddziel­ność, na wyod­ręb­nie­nie ich poety­ki na tle twór­czo­ści poko­leń socjo­lo­gicz­nych, w któ­rych się uro­dzi­li. Zresz­tą te poety­ki wyod­ręb­nia­ją się same wła­sną siłą.

W pierw­szej wer­sji tek­stu nazwa­łam naszą trój­kę

[beep] [beep] [beep],

w dru­giej wer­sji nie było już Taran­ka


Przy­pi­sy:
[1] Wypa­da­ło­by zacy­to­wać choć­by mot­to wier­sza, a jeże­li mot­to to też i instruk­cję, w któ­rej jasno widać, że cyto­wa­nie jed­ne­go dys­ty­chu zuba­ża prze­kaz. Mam nadzie­ję, że czy­tel­nik się­gnie do #państwa_islamskiego.
[2] P. Kacz­mar­ski, Zamiesz­kać w moni­to­rin­gu (Rado­sław Jur­czak: „Pamięć zewnętrz­na”), Art­Pa­pier 1 kwiet­nia 7 (319) / 2017
[3] Za oczy­wi­ste uzna­ję, że poety­ki tych trzech panów nie są ze sobą toż­sa­me (!). O róż­ni­cach moż­na by napi­sać kolej­ny tekst. Na potrze­by tego uznaj­my, że naj­moc­niej­szym spo­iwem mię­dzy Mate­uszem, Słom­czyń­skim i Dala­siń­skim jest bar­dzo podob­na data uro­dze­nia.

O AUTORZE

Weronika Janeczko

ur. w 1994 roku, doktorantka CogNeS Uniwersytetu Jagiellońskiego, redaktorka naczelna kwartalnika literackiego „KONTENT”, członkini rady programowej festiwalu „Europejski Poeta Wolności”. Publikowała w „biBLiotece”, „Małym Formacie”,  „Wakacie” i „Wizjach”. Mieszka w Krakowie i Warszawie.