Poetki z Wysp
dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzyZapis całego spotkania autorskiego Lavinii Greenlaw, Carol Rumens, Julii Fiedorczuk, Marty Podgórnik oraz Jerzego Jarniewicza podczas Portu Legnica 2004.
WięcejEsej Lavinii Greenlaw na temat poezji Elizabeth Bishop, towarzyszący zapowiedzi Santarém (wiersze i trzy małe prozy) Elizabeth Bishop w przekładzie Andrzeja Sosnowskiego, która ukaże się 5 listopada 2018 roku.
Wiersz tworzy wnętrze – ‘dziwną stodołę’, jak to określił Frost, która podlega wyłącznie własnym prawom i własnej geometrii, zawsze to jednak prawa i geometria. I wiersz także ma wnętrze, stanowią je fundamentalne, zazwyczaj nieuchwytne kwestie, którym właśnie nadano kształt. Niezależnie od tego, jak wielki jest rozmach wiersza, powinien być tak skomponowany, że kiedy tylko wejdzie się do środka, od razu widać całe wnętrze. Powinien nadto mieć drzwi albo okno, zapowiedź rozległego widoku.
Elizabeth Bishop powiedziała o swoich akwarelach (zebranych w Exchanging Hats Williama Bensona), że „Nie są sztuką, ABSOLUTNIE nie”. Chociaż są ładne i sprawnie namalowane, mniej liczą się jako obrazy niż jako żywe ilustracje jej poetyki. ‘Wnętrze z przedłużaczem’ to w istocie dziwna stodoła, niechaj zatem posłuży za przykładową ilustrację budowy wiersza.
Choć „nie jest sztuką”, obrazek kipi inwencją. Zajmujące większą część przestrzeni białe ściany (oszalowanie?) oraz sufit są rozmyte i tylko delikatnie zaznaczone. Tę subtelną strukturę wiążą mocne czarne linie, które obrysowując krawędzie ścian i drzwi, działają jak strzałki, kierujące wzrok w róg pokoju. Ukazanie własnego sposobu patrzenia, zwrócenie uwagi odbiorcy na to, co ją interesuje, jest dla poetki ważniejsze niż realizm.
Bishop interesuje nie tylko kompozycja, ale także efekt, jaki wywiera ona na patrzącym. Niedorzecznie długi przedłużacz to jeszcze grubsza czarna linia, przyczepiony z jednej strony do małej lampki, którą zasila, ciągnie się wzdłuż jednej ze ścian, na przełaj przez sufit, na pierwszym planie, pochylając perspektywę. Linie podłogowych desek współgrają z liniami na suficie, wzmacniając ciążenie w kierunku rogu pokoju. Nie wychodzą jednak na pierwszy plan, ponieważ ich bieg przerywa kilka niecierpliwych poziomych pociągnięć, zgodnych z kierunkiem przedłużacza. Linie te tworzą dodatkową ramę w obrazie, co upodabnia go do siedemnastowiecznych holenderskich scen we wnętrzu. Rama przypomina patrzącemu, że to, co widzi, jest zapośredniczone i ograniczone.
W moim przypadku impuls do napisania wiersza często pojawia się ze zrozumienia, jak coś działa. To może być jakaś gra sił albo wizualna zagadka, jak ta, na którą złożył się tutaj róg pokoju i przedłużacz. Malarstwo to alternatywny sposób na badanie rozmaitych wzorów, maszynerii i konstrukcji, co Bishop czyniła w swoich wierszach stale, linie świtu przeobrażając w ciągi wagonów i kolejowe rozjazdy.
Jej cierpliwość dla detali widać tu na przykładzie taboretu na czterech nogach z dwunastoma wzmacniającymi sponami, który jest najsolidniejszym elementem pokoju. Bishop uczyła się sztuki obserwacji od Marianne Moore, o której powiedziała, że „jeśli opisuje krzesło, można w zasadzie na nim usiąść, kiedy skończy”. Być może Moore miała więcej elegancji, jednak chwiejny taboret Bishop to nie żaden udawany rekwizyt.
Sam opis, jakkolwiek piękny i precyzyjny, nie wystarczy. Musi być dramatyzm. W wierszach Bishop krajobrazy i meble są częścią dramatycznej akcji, podobnie na obrazie. Taboret stoi pomiędzy stołem a drzwiami, podkreślając nieobecność ludzi i sugerując dwa różne kierunki, w których mogli udać się ci, co na nim siedzieli. Jest tak samo surowy i z pozoru niewygodny jak cały pokój, intensyfikuje poczucie nietrwałości, stworzone przez rozmyte ściany, gołą podłogę, przedłużacz niedbale przymocowany do lampki, byle jak powieszone, niewyraźne obrazy i przekrzywioną tabliczkę z jakimś napisem. Stół jest prowizoryczną półką, na której niepewnie balansuje lampka. Najcięższym elementem umeblowania jest biała szafka, która pomimo wyraźnych konturów tonie w bieli ścian, zaburzając grawitację obrazu i przywodząc na myśl wiersz Bishop „Love Lies Sleeping”: „As we lie down to sleep the world turns half away/ through ninety dark degrees/ the bureau lies on its wall” („Kiedy kładziemy się spać, świat się w połowie odwraca/ o dziewięćdziesiąt ciemnych stopni/ biurko leży na ścianie”). Na myśl przychodzi także Vuillard, którego Bishop podziwiała i którego wnętrza są w podobny sposób ożywione, w jednym przypadku przez postać siostry malarza, która rozpływa się w tapecie stanowiącej tło.
Pastelowe kolory akwareli są równie zwodnicze, jak wyciszony głos poetycki Bishop. Pod gładką powierzchnią kryją się krańcowo różne nastroje i perspektywy: czarny taboret i białe ściany, solidne ciepło żółtej lampy i przedłużacz zaburzający całą kompozycję, jak lont prowadzący do bomby. Wydaje mi się, że im spójniejsza powierzchnia, tym intensywniejsze treści może skrywać, zaś anomalia, której wykrycie wymaga spostrzegawczości, jest po prostu ciekawsza. Jednak skóra wiersza musi być wystarczająco nagabująca, żeby czytelnik mógł odkryć to, co znajduje się pod spodem, inaczej jest tylko zimną powierzchnią. Bishop po mistrzowsku umiała zachować równowagę: podtrzymując zainteresowanie czytelnika, jej wiersze są jednocześnie spójne i jasne. Ja wciąż próbuję to osiągnąć.
Pomimo rozmachu, z jakim przedstawiono podłogę i różne rzeczy wiszące na ścianach, w obrazek Bishop można wpisać jeszcze inne ramy. Widać ciężki wieszak na kółeczkach, ale tylko fragment. Nie pozwalając, by linie pokoju rozbiegły się we wszystkich kierunkach, Bishop zatrzymuje je przy pomocy mocnej, pionowej kreski wieszaka, która kieruje wzrok w stronę lewego górnego rogu, gdzie podłączony jest przedłużacz. Cienki fragment ściany, odcięty linią wieszaka, wygląda prawie jak szkło, dzięki czemu w pierwszej chwili wieszak można wziąć za lustro. Myślałam, że jest lustrem, aż wyodrębniłam rysunek desek: Bishop chciała, aby taki efekt „drugiego spojrzenia” był częścią znaczenia obrazu. Jest też framuga, mocno zaznaczona, ale nie widać drzwi. Dalej ukazuje się coś, co może być kwitnącym krzakiem albo spiętrzoną dziczą. Tak czy siak, to z pewnością więcej niż tylko ogród. Delikatna ciemniejsza plama z tyłu uzyskuje głębię dzięki temu, że wyżej umieszczono cienki pasek nieba. Może to góra, może odległe pagórki, w każdym razie – rozległy widok.
Atrakcyjność obrazu, podobnie jak atrakcyjność wierszy Bishop, bierze się z otwartych drzwi i z przedłużacza: z podróży, jaką nam fundują i z efektu „drugiego spojrzenia”, które czyni tę wycieczkę tak zaskakującą. Przede wszystkim, obrazek posiada dynamizm, który Bishop tak ceniła u Hopkinsa: „uwalnianie, spisywanie, mierzenie i powtarzanie poruszeń umysłu”. Bishop radzi poetom, aby najpierw oddali się przeżywaniu, a potem robocie. Pannie Pierson napisała: „Jest tajemnica i jest zaskoczenie, następnie dużo ciężkiej pracy”. I jak w przypadku szczęśliwej, nieznanej panny Pierson, nie jest bez znaczenia, czy będzie się pamiętało o załączeniu znaczka.
* Tekst oryginalny: Lavinia Greenlaw, Interior with Extension Cord, w: W.N. Herbert, M. Hollis, Strong Words. Modern Poets on Modern Poetry, Bloodaxe Books, Newcastle 2000. Przełożyła Julia Fiedorczuk.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury
Urodzona w 1962 roku w Londynie. Poetka i prozaiczka. Jeszcze przed debiutem książkowym została laureatką Eric Gregory Award (1990). Pierwszy pełnowymiarowy tom wierszy, Night Photograph, wydała w 1993 roku. Po jego sukcesie została wybrana do New Generation, grona dwudziestu najbardziej obiecujących poetów brytyjskich ostatniej dekady XX w. Następnie opublikowała pięć książek poetyckich, dwie powieści – w tym Mary George of Allnorthover nagrodzoną Prix du Premier Roman Étranger, i dwie książki non-fiction. Przekłada wiersze Noshi Gilani, pakistańskiej poetki piszącej w urdu. Jest również autorką librett do oper, cyklu pieśni, adaptacji dla teatru radiowego. Za swoją twórczość odebrała szereg nagród, w tym: Arts Council Writers’ Award (1995) i Cholmondeley Award. Należy do Królewskiego Towarzystwa Literatury.
Zapis całego spotkania autorskiego Lavinii Greenlaw, Carol Rumens, Julii Fiedorczuk, Marty Podgórnik oraz Jerzego Jarniewicza podczas Portu Legnica 2004.
WięcejRozmowa Jerzego Jarniewicza z Lavinią Greenlaw, towarzysząca wydaniu antologii 100 wierszy wypisanych z języka angielskiego, w wyborze i przekładzie Jerzego Jarniewicza, która ukaże się nakładem Biura Literackiego 24 września 2018 roku.
WięcejFragment spotkania „Poetki z Wysp” z festiwalu Port Wrocław 2004. Przekład wiersza czyta Marta Podgórnik.
WięcejSzkic Lavinii Greenlaw, jednej z autorek antologii Poetki z Wysp w wyborze i przekładzie Jerzego Jarniewicza oraz Magdy Heydel.
WięcejRozmowa Joanny Mueller i Juliusza Pielichowskiego, towarzysząca wydaniu książki Santarém (wiersze i trzy małe prozy) Elizabeth Bishop w przekładzie Andrzeja Sosnowskiego, która ukazała się w Biurze Literackim 5 listopada 2018 roku.
WięcejEsej Andrzeja Sosnowskiego towarzyszący premierze książki Santarém (wiersze i trzy małe prozy) Elizabeth Bishop, w przekładzie Andrzeja Sosnowskiego, która ukazała się w Biurze Literackim 5 listopada 2018 roku.
WięcejFragment zapowiadający książkę Santarém (wiersze i trzy małe prozy) Elizabeth Bishop, w przekładzie Andrzeja Sosnowskiego, która ukaże się w Biurze Literackim 5 listopada 2018 roku.
WięcejFragment zapowiadający książkę Santarém (wiersze i trzy małe prozy) Elizabeth Bishop, w przekładzie Andrzeja Sosnowskiego, która ukaże się w Biurze Literackim 5 listopada 2018 roku.
Więcej