debaty / ankiety i podsumowania

Polędwiczki czy schabowy?

Izabela Owczarek

Głos Izabeli Owczarek w debacie „Biblioteka z poezją”.

strona debaty

Biblioteka z poezją: wprowadzenie

Eks­per­ci, orga­ni­za­to­rzy i śro­do­wi­sko bran­żo­we od kil­ku lata zada­ją sobie pyta­nie doty­czą­ce roli współ­cze­snych biblio­tek oraz kie­run­ków ich roz­wo­ju. Pod roz­wa­gę pod­da­je się zatem podą­ża­nie za tren­da­mi, śle­dze­nie zmian i adap­to­wa­nie ich na wła­sne podwór­ku czy kon­se­kwent­ne prze­strze­ga­nia wypra­co­wa­nych zasad, usta­wo­wych celów i tra­dy­cji. Choć wła­śnie prze­ni­ka­nie się wymie­nio­nych czyn­ni­ków wyda­je się naj­traf­niej­szym obec­nie mode­lem funk­cjo­no­wa­nia.

Od kil­ku­na­stu lat kie­ru­ję biblio­te­ką w 65-tysięcz­nym mie­ście, a ofer­ta biblio­tecz­na sta­le się zmie­nia, posze­rza i obej­mu­je coraz to inne prze­strze­nie kul­tu­ral­no-arty­stycz­ne i edu­ka­cyj­ne. Warsz­ta­ty pla­stycz­ne, nauka pro­gra­mo­wa­nia, kali­gra­fia, kur­sy kom­pu­te­ro­we i szyb­kie­go czy­ta­nia, mono­dra­my czy reci­ta­le są sta­ły­mi ele­men­ta­mi reper­tu­aru naszej biblio­te­ki oprócz spo­tkań autor­skich, kon­kur­sów wie­dzy, poetyc­kich czy recy­ta­tor­skich. Świa­do­mie przej­mu­je­my zada­nia ośrod­ków kul­tu­ry, nie z lęku przed spad­kiem czy­tel­nic­twa, sta­ty­styk czy małe­go zapo­trze­bo­wa­nia na lek­tu­rę. Misją gło­gow­skiej biblio­te­ki jest bycie „zagłę­biem” kul­tu­ry, wizją stwo­rze­nia miej­sca tęt­nią­ce­go życiem, z przy­ja­zną atmos­fe­rą i bez­płat­nym dostę­pem do wszyst­kich usług, któ­re wyrów­nu­ją szan­sę w roz­wo­ju oso­bi­stym każ­de­go, któ­ry doko­na wybo­ru i zaprzy­jaź­ni się z nami. Pro­wa­dze­nie innych zajęć nie wyklu­cza sta­łej dba­ło­ści o pogłę­bia­nie funk­cji czy­tel­ni­czych, wręcz prze­ciw­nie – są one czę­sto pierw­szym pozasz­kol­nym istot­nym spo­tka­niem ze sło­wem dru­ko­wa­nym. Suk­ce­sów czy­tel­ni­czych nie prze­kła­da­my na impo­nu­ją­ce sta­ty­sty­ki odwie­dzin. Naj­war­to­ściow­szym osią­gnię­ciem jest zasia­nie nie­po­ko­ju czy­tel­ni­cze­go w dwóch lub trzech oso­bach, dla któ­rych kon­takt z książ­ką będzie w życiu koniecz­no­ścią i inte­lek­tu­al­nym nało­giem. Być może dzi­siej­sze nie­po­ko­je wyni­ka­ją­ce ze spad­ku czy­tel­nic­twa w Pol­sce wyni­ka­ją z fak­tu przy­pi­sa­nia czy­ta­niu funk­cji ega­li­tar­nych, w koń­cu ele­men­tar­nym zało­że­niem pro­ce­su edu­ka­cyj­ne­go jest naucze­nie czy­ta­nia każ­de­go. Jed­nak umie­jęt­ność czy­ta­nia nie musi się łączyć z pasją pozna­wa­nia lite­ra­tu­ry. Korzy­sta­nie z lite­ra­tu­ry, sta­ły z nią kon­takt jest raczej eli­tar­nym zaję­ciem, i tak nale­ży je trak­to­wać.

Przy­na­leż­ność do eli­tar­nej gru­py czy­tel­ni­ków to świa­do­my wybór i doj­rza­ła decy­zja, nie waż­ne, że będzie nas mało. Cechą elit jest ich nie­wiel­ka liczeb­ność. Czy zatem sta­wiać na szla­chet­ny sno­bizm obco­wa­nia z kul­tu­rą wyso­ką, choć­by z poezją, czy na popu­la­ry­zo­wa­nie tego, co łatwiej przy­swa­jal­ne czy­tel­ni­czo? Jed­no nie musi wyklu­czać dru­gie­go. Wszyst­ko zale­ży do celów, jakie sobie posta­wi­my. Jeże­li zakła­da­my, że mamy być poten­cjal­nie dla każ­de­go, to popu­la­ry­zuj­my róż­ne pro­po­zy­cje. Jeże­li roz­po­zna­my śro­do­wi­sko, lite­rac­kie ocze­ki­wa­nia odbior­ców i znaj­dzie­my ambit­ne gro­na czy­tel­ni­ków, to sno­buj­my się w obco­wa­niu z kul­tu­rą wyso­ką. Tak się skła­da, że nasze mia­sto moc­no stoi poezją, a orga­ni­zo­wa­ne dla tej gru­py ambit­ne wyda­rze­nia odby­wa­ją się rów­no­le­głe do tych, któ­re okre­śli­my mia­nem popkul­tu­ry. Potrze­by, gusta, zain­te­re­so­wa­nia są róż­ne. Dla jed­nych wykwint­ne polę­dwicz­ki, dla innych scha­bo­wy w panier­ce.

Odpo­wiedź na pyta­nia o współ­cze­sne­go biblio­te­ka­rza jest reflek­sją wni­ka­ją­cą z kil­ku­let­nich obser­wa­cji. Świet­nie, jeże­li biblio­te­karz jest oczy­ta­ny i lite­rac­ko wykształ­co­ny, jeże­li lubi czy­tać i czy­ta sta­le, ale uwol­nie­nie tego zawo­du ze sztyw­nych ram kwa­li­fi­ka­cyj­nych sta­ło się począt­kiem jego zmian. Coraz wię­cej wśród nas infor­ma­ty­ków, histo­ry­ków, polo­ni­stów, akto­rów, peda­go­gów czy ani­ma­to­rów kul­tu­ry. Zespo­ły biblio­tecz­ne są coraz bar­dzie zróż­ni­co­wa­ne. Zmia­ny spo­łecz­ne zwią­za­ne z nie­czy­ta­niem wpły­nę­ły na zmia­nę roli i funk­cji biblio­tek, a te z kolei na poszu­ki­wa­nia osób z róż­ny­mi poten­cja­ła­mi, któ­re ela­stycz­nie wej­dą w nowe role. Sami biblio­te­ka­rze, chcąc być kon­ku­ren­cją w roz­ryw­ce kul­tu­ral­nej na lokal­nym ryn­ku, zaczę­li być hybry­da­mi, być może w oba­wie o utrzy­ma­nie miej­sca pra­cy i w tro­sce o zaspo­ko­je­nie ocze­ki­wań orga­ni­za­to­rów. Biblio­te­karz hybry­do­wy to taki, któ­ry dys­ku­tu­je, ska­nu­je, kodu­je, deco­upa­ge wyko­nu­je, baj­ki z dzieć­mi ilu­stru­je, pięk­nie czy­ta, czy­tel­ni­ków wysłu­chu­je i dora­dza w wybo­rach lek­tu­ro­wych. Ta wie­lo­funk­cyj­ność jest dla spo­rej gru­py wyzwa­niem, ale też zna­kiem cza­su i pochwa­łą dla śro­do­wi­ska, któ­re temu wyzwa­niu umia­ło spro­stać i nadal szu­ka dróg roz­wo­ju. Obec­nie w biblio­te­kach publicz­nych coraz czę­ściej czy­tel­ni­cy doce­nia­ją empa­tię per­so­ne­lu, zwy­kłą ludz­ką życz­li­wość i szcze­re, nie­na­chal­ne zain­te­re­so­wa­nie niż facho­we doradz­two w dobrze lek­tur, zesta­wień biblio­gra­ficz­nych czy kwe­rend. Być może się mylę, ale moje spo­strze­że­nia mają cha­rak­ter wyłącz­nie subiek­tyw­nych wnio­sków wysnu­tych na pod­sta­wie lokal­nych doświad­czeń.

Para­dok­sal­nie zaist­nia­łe zmia­ny nie zwięk­szy­ły atrak­cyj­no­ści tego zawo­du. Cią­gle mam wra­że­nie, że w opi­nii publicz­nej do biblio­te­ki tra­fi ktoś, komu się nie powio­dło, kto nie miał pomy­słu na sie­bie i swo­je zawo­do­we życie lub któ­re­go rynek zwe­ry­fi­ko­wał. Bar­dzo trud­no oba­lać mity, wypra­co­wa­ne opi­nie czy ste­reo­ty­py, mimo ogrom­ne­go wysił­ku wyko­na­ne­go przez obec­nie pra­cu­ją­cych. Może gdy­by usta­wo­daw­ca doce­nił ten wie­lo­wiecz­ny zawód, wpro­wa­dza­jąc ujed­no­li­co­ne nor­my pła­co­we na pozio­mie dużo wyż­szym niż mini­mal­ne wyna­gro­dze­nie za pra­cę, to wzrósł­by jego spo­łecz­ny pre­stiż. Zmia­ny pła­co­we i zwięk­sze­nie dota­cji zni­we­lo­wa­ły­by w dużej mie­rze współ­cze­sne pro­ble­my, z jaki­mi bory­ka­ją się biblio­te­ka­rze. Pry­wat­nie led­wo wią­żą koniec z koń­cem za te pol­skie dwa tysią­ce, a zawo­do­wo, czę­sto bez wspar­cia pro­gra­mów mini­ste­rial­nych i samo­rzą­do­wych, nie byli­by w sta­nie nic cie­ka­we­go zapro­po­no­wać innym oraz budo­wać part­nerstw, kon­tak­tów, rela­cji z insty­tu­cja­mi kul­tu­ry, związ­ka­mi twór­czy­mi, tele­wi­zją, radiem, cza­so­pi­sma­mi, wydaw­nic­twa­mi i auto­ra­mi.

Jed­nak naj­waż­niej­sze jest to, aby chcia­ło się chcieć lub przy­naj­mniej tak się chcia­ło, jak się czę­sto nie chce.

O AUTORZE

Izabela Owczarek

Głogowianka z urodzenia, z wykształceniem humanistycznym wyższym wielokrotnie uzupełnianym w zależności od potrzeb lub chęci. Zawodowo związana z Miejską Biblioteką Publiczna im. Galla Anonima w Głogowie od blisko 20 lat, od 14 lat nią zarządzająca, w opinii wielu z sukcesem. Praca, choć niełatwa, jest pasją, bo tylko emocjonalnym zaangażowanie można tłumaczyć pozostawanie w niej nierzadko po 12 godzin. Ma na koncie wiele zrealizowanych projektów i kilka inwestycji. Lubi swój biblioteczny zespół. Zdrowo się odżywia i codziennie ćwiczy. Czytanie jest dla niej lekiem na każde zło, a kontakt z naturą źródłem nieustającej siły.