wywiady / o pisaniu

Druk nie jest w ogóle ważny, liczą się dobre teksty

Fadi Dżomar

Filip Kaźmierczak

Rozmowa Filipa Kaźmierczaka z Fadim Dżomarem. Prezentacja w ramach cyklu „Nowe głosy z Europy”.

Filip Kaź­mier­czak: Na począt­ku chciał­bym spy­tać, jak przed­sta­wiasz się nie­zna­jo­mym?

Fadi Dżo­mar:Trud­ne pyta­nie. Kim jestem? Kucha­rzem z Syrii. Na uchodźc­twie. Zaj­mu­ję się wycze­ki­wa­niem dni, odli­czam dni. Sta­ram się prze­żyć.

Sko­ro mówisz o prze­ży­ciu, to musi też być jakaś trud­ność, jakieś nie­bez­pie­czeń­stwo.

Nie mia­łem tego na myśli w tym zna­cze­niu. Cho­dzi o to, żeby po pro­stu prze­żyć, pozo­stać przy życiu. To aktu­al­nie mój naj­więk­szy cel. Móc wstać z rana pod jakimś dachem, mieć co do ust wło­żyć. Mieć w ogó­le moż­li­wość wstać, pójść do pra­cy i zaro­bić tyle, żeby i na dru­gi dzień było co zjeść.

Masz dość skrom­ne cele życio­we.

Moje cele są dwo­ja­kiej natu­ry. Z jed­nej stro­ny te, któ­re wyma­ga­ją pra­cy przez bar­dzo dłu­gi czas, wyma­ga­ją cier­pli­wo­ści. Nie żar­tu­ję, mówię tu o latach. Na przy­kład o teatrze muzycz­nym zaczą­łem myśleć poważ­nie po raz pierw­szy w roku 2010. Nato­miast pierw­szy napi­sa­ny prze­ze mnie w tym gatun­ku utwór został wysta­wio­ny w 2016 roku.

Wyma­ga­ło to wie­le pra­cy.

Nie tyl­ko pisar­skiej. Wykry­sta­li­zo­wa­nie się głów­nej idei, kon­tak­ty, poję­cie cało­ści, wszyst­ko to wyma­ga cza­su. Mój dru­gi utwór zosta­nie wysta­wio­ny teraz, po trzech latach. Oczy­wi­ście sama pra­ca nad tek­stem idzie dużo szyb­ciej, ale pla­no­wa­nie, cze­ka­nie, bada­nia, wszyst­ko to trwa. Zauważ, że nie jest to pra­ca nad samym tek­stem, ale kon­tak­ty, ludzie, orga­ni­za­cja. Mam też więc takie dłu­go­ter­mi­no­we cele, ale sta­ram się nie doda­wać ich do trosk życia codzien­ne­go, któ­ry­mi zaprzą­tam sobie cią­gle gło­wę. Żeby nie popaść w bez­na­dzie­ję i defe­tyzm. Wolę nie czy­nić z tych prac dale­ko­sięż­nych czę­ści mnie, żeby nie zara­zić ich tymi cho­ro­ba­mi. Niech sobie żyją dale­ko ode mnie, napę­dza­ne swo­ją wła­sną ener­gią.

Czy ten wirus bez­na­dziei jest w tobie zawsze obec­ny?

Na pew­no nie był on obec­ny od zawsze. Jakieś trzy lata temu spra­wy zaczę­ły toczyć się w jed­nym kie­run­ku. Od kie­dy wyje­cha­łem z Syrii, zaczę­ło mi się pogar­szać. Mia­łem coraz gor­szy humor. Kie­dy dotar­łem do Nie­miec, osią­gną­łem sta­dium swo­bod­ne­go upad­ku.

Masz więc jakieś stra­te­gie, któ­re pozwa­la­ją ci uchro­nić się od tej bez­na­dziei?

Pra­ca.

Pra­ca fizycz­na?

Wszel­ka pra­ca: pisa­nie, goto­wa­nie, miesz­ka­nie, rośli­ny. Nie kupu­ję do domu rze­czy goto­wych. Kupu­ję w czę­ściach, a potem sam je skła­dam. Przy dobrej pogo­dzie jeż­dżę na rowe­rze.

Jesteś, dro­gi kucha­rzu, kucha­rzem piszą­cym. Aktu­al­nie pra­cu­jesz nad nowym musi­ca­lem.

Tak. Zosta­nie wysta­wio­ny pod koniec czerw­ca we Fran­cji. Tam, gdzie wysta­wio­no pierw­szy musi­cal, na festi­wa­lu Aix-en-Pro­ven­ce. To nazwa mia­sta, od któ­re­go nazwa­no rów­nież to wyda­rze­nie.

Skąd bie­rzesz tema­ty, o któ­rych piszesz musi­ca­le? Ktoś ci je wyzna­cza, czy wybie­rasz sam?

Szcze­rze, nie mam duże­go doświad­cze­nia. Napi­sa­łem te dwa utwo­ry i są to utwo­ry wyjąt­ko­we w ska­li całe­go świa­ta arab­skie­go – nie napi­sa­no dotych­czas nic podob­ne­go. Teatr, w któ­rym wszyst­ko, od a do z, jest tyl­ko i wyłącz­nie śpie­wa­ne.

Taka jak­by ope­ra?

Ope­ra rzą­dzi się swo­imi pra­wa­mi, ma usta­lo­ne for­my i rodza­je śpie­wu, nie moż­na moich utwo­rów nazwać ope­ra­mi. Ja wolę okre­śle­nie „teatr muzycz­ny”. Są też róż­ne rodza­je teatru muzycz­ne­go, ja sku­pi­łem się na tym, żeby każ­de sło­wo było śpie­wa­ne. Jak na razie w obu przy­pad­kach temat, czy­li dzie­ło, któ­rym inspi­ro­wa­ny jest tekst, wyzna­czy­li orga­ni­za­to­rzy festi­wa­lu. W przy­pad­ku moje­go pierw­sze­go teatru była to Kali­la i Dim­naIbn al-Mukaf­fy, dru­gi inspi­ro­wa­ny jest Pta­sim zebra­niem[ar. Man­tiq at-tayr, ang. The Con­fe­ren­ce of the Birds] Fari­dud­di­na Atta­ra.

Wpro­wa­dzi­łem kil­ka zmian do pier­wot­nej histo­rii Kali­li i Dim­ny. Jed­nak Pta­sie zebra­niezmie­ni­łem w spo­sób fun­da­men­tal­ny. W Kali­li i Dim­nieuczło­wie­czy­łem posta­ci, bo sama histo­ria trak­tu­je o zwie­rzę­tach. W ten spo­sób pier­wot­ne kon­flik­ty w lesie, o poży­wie­nie itp. sta­ły się kon­flik­ta­mi o cha­rak­te­rze czy­sto ludz­kim. Tak to roz­wią­za­łem w tym przy­pad­ku. W Pta­sim zebra­niuwszyst­kie posta­ci są nadal pta­ka­mi, jak w lite­rac­kim ory­gi­na­le, ale zmie­ni­łem samą struk­tu­rę dzie­ła, doda­łem nowych boha­te­rów, doda­łem dwa cał­kiem nowe wąt­ki dra­ma­tycz­ne. W ostat­niej sce­nie pta­ki roz­ma­wia­ją z gru­pą bogów, nie z jed­nym bogiem, jak w dzie­le Fari­dud­di­na Atta­ra, i bun­tu­ją się prze­ciw tym bogom, co przy­po­mi­na już bar­dziej grec­ką mito­lo­gię czy nawet mito­lo­gię wschod­nią. Na przy­kład w epo­sie o Gil­ga­me­szu sto­su­nek ludzi do bogów jest dia­lek­tycz­ny, to kon­flikt. Sto­su­nek anta­go­ni­stycz­ny. W prze­ci­wień­stwie do logi­ki wszech­mo­cy, któ­ra rzą­dzi współ­cze­sny­mi wyobra­że­nia­mi o bosko­ści. Nie, w mito­lo­giach grec­kiej i bli­skow­schod­niej ludzie wycią­ga­li na bogów mie­cze. Bogo­wie dozna­wa­li ran z ręki ludzi. Nie­ste­ty, w tam­tym cza­sie ludz­ki rozum był bar­dziej zróż­ni­co­wa­ny i zdol­ny pojąć wię­cej niż teraz. Nie­ste­ty. Wyobraź sobie, że od trzech tysię­cy lat wszyst­ko idzie ku gor­sze­mu, cofa­my się pod wzglę­dem, na przy­kład, tej logi­ki.

Być może wszyst­ko się powta­rza, zata­cza krę­gi.

Może. Ale do rze­czy. W Pta­sim zebra­niustwo­rzy­łem nowych boha­te­rów-bun­tow­ni­ków, repre­zen­tu­ją­cych bar­dzo jasne sta­no­wi­sko wobec głów­ne­go zamy­słu. Tego wszyst­kie­go nie ma w książ­ce. Nawet na pla­ka­tach rekla­mu­ją­cych ten teatr nie napi­sa­no „na pod­sta­wie” dzie­ła Fari­dud­di­na Atta­ra, ale: „zain­spi­ro­wa­ne” tym dzie­łem. Stwa­rza to dystans mię­dzy wzor­cem lite­rac­kim a jego współ­cze­snym przed­sta­wie­niem. Orga­ni­za­to­rzy zna­ją ory­gi­nał i zauwa­ży­li, że są róż­ni­ce. Takie niu­an­se ter­mi­no­lo­gicz­ne mają tutaj duże zna­cze­nie.

Napi­sa­łeś więc libret­to do tych teatrów.

Tak, to są wszyst­ko dys­ku­sje mię­dzy posta­cia­mi.

W Kali­li i Dim­nie zwie­rzę­ta sym­bo­li­zu­ją kon­kret­nych ludzi. Jest to chy­ba jed­na z naj­star­szych ksią­żek napi­sa­nych w języ­ku arab­skim, może nawet naj­star­sza.

Jed­na z pierw­szych, ale nie naj­star­sza. I książ­ka ta nie była pier­wot­nie napi­sa­na po arab­sku, ale jest tłu­ma­cze­niem per­skie­go tłu­ma­cze­nia z san­skry­tu.

Fabu­ła ramo­wa zawie­ra histo­rię pew­ne­go wład­cy i spo­tka­ne­go przez nie­go filo­zo­fa Baj­da­by. Baj­da­ba opo­wia­da kolej­ne histo­rie wład­cy. Każ­da histo­ria opo­wia­da o zwie­rzę­tach, za któ­ry­mi kry­ją się…

…kon­flik­ty i typy ludz­kie.

Opo­wia­da­nia te mówią o sto­sun­ku wład­cy do pod­da­nych.

Nie­któ­re z nich, nie wszyst­kie, jeśli mówi­my o całym dzie­le, w któ­rym jest od kro­cia róż­nych opo­wie­ści.

Jeśli przyj­mie­my więc, że w cza­sie powsta­nia dzie­ło to zawie­ra­ło kon­kret­ne odnie­sie­nia mię­dzy zwie­rzę­ta­mi a praw­dzi­wy­mi ludź­mi, czy nada­łeś tym zwie­rzę­tom nowe odnie­sie­nia w świe­cie współ­cze­snym?

Dokład­nie. Posta­ci uczło­wie­czy­łem, czy­niąc z nich ludzi współ­cze­snych. Są gaze­ty, jest radio, ludzie noszą dżin­sy. Wszyst­kie ubra­nia i kostiu­my są współ­cze­sne. W całej fabu­le co chwi­la jest mowa o współ­cze­snych pio­sen­kach, gaze­tach itp.

Czy teatr ten ma zatem w two­im zamy­śle stro­nę poli­tycz­ną?

Natu­ral­nie. Wszę­dzie tu wyła­nia się poli­ty­ka. Głów­nym tema­tem jest sto­su­nek dyk­ta­to­ra do zbun­to­wa­nej eli­ty, do inte­lek­tu­ali­sty-opo­zy­cjo­ni­sty. Nie da się temu zaprze­czyć, nie ukry­wa­łem tego, jest to jasne jak na dło­ni.

Czy ten cha­rak­ter poli­tycz­ny jest tak­że widocz­ny w Pta­sim zebra­niu?

Nie ma w tym dru­gim utwo­rze bez­po­śred­nie­go odnie­sie­nia do poli­ty­ki w sen­sie reżi­mów. Bada on raczej źró­dła wła­dzy przy­wód­ców reli­gij­nych. Mój utwór, nie zaś wzo­rzec lite­rac­ki, jesz­cze raz to pod­kre­ślam. Mówi o tym, jak rodzi się wła­dza przy­wód­ców reli­gij­nych, jak ludzie two­rzą sobie wła­snych bogów ze swo­ich wła­snych złu­dzeń. Nie ma tu poli­ty­ki w sen­sie sto­sun­ku reżi­mów do pod­da­nych. Głów­ny temat tego utwo­ru moż­na nazwać przed­po­li­tycz­nym: mowa jest o tym, co w logicz­nej chro­no­lo­gii wyprze­dza poli­ty­kę. Sto­su­nek reli­gii do wła­dzy.

Natu­ra czło­wie­ka, jego sto­su­nek do kwe­stii pod­sta­wo­wych, jak filo­zo­fia, reli­gia, wie­dza.

Zga­dza się.

Sły­sza­łem też, że pra­cu­jesz już nad kolej­nym teatrem muzycz­nym o Anta­rze ibn Szad­da­dzie?

Na razie jesz­cze pro­wa­dzę bada­nia. Czy­tam. Jakiś czas temu zaczą­łem też chy­ba naj­ła­twiej­szą część prac, czy­li oglą­dam wszyst­ko, co na temat tej posta­ci dotych­czas nakrę­co­no i zro­bio­no. Antar jest, moż­na powie­dzieć, naj­bar­dziej zna­ną posta­cią z arab­skich legend. Obec­ny jest on do dziś w powie­dze­niach ludo­wych i codzien­nych roz­mo­wach. Na uli­cy moż­na usły­szeć: „Potrak­tu­ję go jak Antar”.

Antar jest sym­bo­lem macho, twar­de­go face­ta.

Ryce­rza. Nie wyróż­nia go wyłącz­nie siła, ale przede wszyst­kim rycer­skość. Szla­chet­ność zacho­wa­nia.

Jest też sym­bo­lem kochan­ka.

Owszem, ale w pamię­ci ludo­wej ist­nie­je przede wszyst­kim jako sym­bol rycer­sko­ści, ta miłość zeszła z cza­sem na dru­gi plan. Nie mówię o opo­wie­ści lite­rac­kiej, ta jest histo­rią miło­sną. Ale nie ze wzglę­du na miłość wspo­mi­na się Anta­ra.

Jed­na ze scen, jakie chcesz stwo­rzyć, zawie­rać będzie muzycz­ną bitwę mię­dzy Anta­rem i innym z boha­te­rów?

Jesz­cze nad wszyst­kim pra­cu­ję. Wszyst­ko w swo­im cza­sie.

Rozu­miem. Dro­gi kucha­rzu, piszesz tak­że liry­kę. 2 czerw­ca wyj­dzie twój pierw­szy tomik[roz­mo­wa odby­ła się 27.05.2019 r.].

To będzie tyl­ko spo­tka­nie autor­skie z moż­li­wo­ścią otrzy­ma­nia auto­gra­fu, tomik już ofi­cjal­nie wyszedł.

Będzie to pierw­szy wie­czo­rek po publi­ka­cji tomi­ku. Cie­kaw jestem, że mię­dzy ludź­mi byłeś zna­ny i sza­no­wa­ny jako poeta na dłu­go przed publi­ka­cją tomi­ku. Jak to się sta­ło?

Głów­ną rolę gra­ły tu media spo­łecz­no­ścio­we.

Pisa­łeś na Face­bo­oku?

Tak.

Wie­lu ludzi z Syrii, zakła­dam, że tak­że z innych kra­jów arab­skich, publi­ku­je głów­nie na Face­bo­oku, cza­sa­mi codzien­nie. Zna­ni są jako poeci, mimo że nie wyda­li nic dru­kiem. Ty rów­nież publi­ku­jesz na stro­nie weiterschreiben.jetzt, wzią­łeś udział w pro­jek­cie skie­ro­wa­nym do pisa­rzy, mimo że nic nie wyda­łeś dru­kiem. Jakie zna­cze­nie ma zatem bycie poetą w takich warun­kach? Co róż­ni poetę od kogoś, kto nim nie jest?

Tekst jest wszyst­kim. Poetą moż­na nazwać dopie­ro kogoś, kto regu­lar­nie, a nie tyl­ko cza­sa­mi, pisze dobre tek­sty. Dużo dobrych tek­stów, opa­no­wa­nie języ­ka, two­rze­nie nowych obra­zów i myśli. Tekst jest wszyst­kim, oso­ba niczym. Nie­waż­ne, czy ktoś jest poetą, czy nie. Decy­du­ją­ce jest, czy ten tekst jest poezją, czy nie. No i ta powta­rzal­ność twór­czo­ści – o kimś, kto napi­sał trzy­dzie­ści, czter­dzie­ści, sto dobrych tek­stów, moż­na powie­dzieć: poeta. O kimś, kto od pię­ciu lat nie wymę­czył nawet jed­ne­go dobre­go tek­stu, moż­na powie­dzieć tyl­ko: kucharz.

Czy przed wyda­niem tomi­ku czu­łeś się poetą, kucha­rzem, czy może kimś zupeł­nie innym?

Czu­łem się kimś spo­za tych wąskich okre­śleń, to nie­waż­ne. Zresz­tą, powiedz­my, że czu­łem się kucha­rzem. Tego przy­naj­mniej nikt nie może zakwe­stio­no­wać. Kuch­nia nie pod­le­ga w tak dużej mie­rze oso­bi­stym gustom, są pew­ne uzna­ne mia­ry kuli­nar­ne.

Sam jed­nak masz bar­dzo kon­kret­ne wyobra­że­nie o mia­rach poezji. Powie­dzia­łeś raz, że poezja musi być rymo­wa­na i mieć rytm.

Nie mówi­łem nic o rymach. Poezja powin­na być ryt­micz­na.

Czym są zatem utwo­ry nie­ryt­micz­ne?

Pro­zą. Nie jest to też żad­ną ujmą.

Ty zaś zde­cy­do­wa­łeś się pisać poezję?

Pró­bo­wa­łem pisać pro­zę. Nie war­to wspo­mi­nać.

Poza wier­sza­mi i teatrem muzycz­nym pisa­łeś tak­że pio­sen­ki, jeśli dobrze pamię­tam.

Nie powie­dział­bym, że pisa­łem pio­sen­ki. W sumie napi­sa­łem chy­ba dwa czy trzy tek­sty, któ­re od same­go począt­ku prze­zna­czo­ne były do śpie­wu. Poza tym po pro­stu pisa­łem wier­sze, któ­re ktoś póź­niej zaśpie­wał.

Cóż to były za pio­sen­ki?

Jed­ną napi­sa­łem w 2014 r. na rocz­ni­cę rewo­lu­cji syryj­skiej, nazy­wa się Ismak watan[Na imię masz „Ojczy­zna”]. Dru­gą napi­sa­łem chy­ba też w Tur­cji. Jest taka pio­sen­ka ludo­wa w Syrii Mulej­ja, któ­ra w róż­nych regio­nach ma róż­ne sło­wa. Ale wszę­dzie jest to samo metrum. Napi­sa­łem zatem tekst, któ­re­go zwrot­ki przy­po­mi­na­ją te regio­nal­ne waria­cje i pasu­ją do tra­dy­cyj­ne­go ryt­mu. Tyle mi przy­cho­dzi do gło­wy, te dwie pio­sen­ki napi­sa­łem z prze­zna­cze­niem do śpie­wu od same­go począt­ku.

Zanim zaczą­łeś pisać, na pew­no czy­ta­łeś. Co zazwy­czaj czy­tasz? Jakich auto­rów, jakie tek­sty?

Jeże­li mówi­my o poezji, moje lek­tu­ry dzie­lą się na dwa głów­ne rodza­je. Daw­na poezja arab­ska, któ­rą od daw­na jestem zafa­scy­no­wa­ny. Powta­rzam te wier­sze z pamię­ci, jak­bym mru­czał sobie pio­sen­ki. Na przy­kład jadąc na rowe­rze. Inni mogą sobie nucić pio­sen­ki, ja nucę sobie Muta­nab­bie­go. Dru­gi rodzaj, któ­re­go czy­tam o wie­le mniej, napraw­dę nie­wie­le, to poezja współ­cze­sna. Nie zaj­mu­ję się nią tak inten­syw­nie, jak daw­ną. Nie czu­ję tych tek­stów, szcze­gól­nie kie­dy gubi się rytm.

Czy­li zde­cy­do­wa­nie wolisz poezję ryt­micz­ną. Co zatem czy­tasz poza Muta­nab­bim?

Abu al-Alaa al-Maar­ri, Abu Tam­mam, Abu Nuwas, Imru al-Kajs, Anta­ra ibn Szad­dad… Anta­ra był nie­zwy­kłym poetą. Miał nie­zrów­na­ną wyobraź­nię.

Co cię przy­cią­ga w tych tek­stach?

Te obra­zy, ta inte­li­gen­cja, te mądro­ści. Wyra­fi­no­wa­ny język.

Są jakieś frag­men­ty, któ­rych nigdy nie zapo­mnisz?

Na przy­kład z Anta­ry:

„Wspo­mnia­łem cię, gdy oszcze­py piły z mego cia­ła
i z krwią moją kapa­ła biel indyj­skiej sta­li,
aż uca­ło­wać te mie­cze dusza ma zachcia­ła,
bo skrzy­ły się jak war­gi two­je lśnią w odda­li”.

Tekst wręcz kul­to­wy. Z kolei Abu Nawas opi­sał raz bukłak do prze­cho­wy­wa­nia wina. Kie­dy jest on peł­ny, stoi pro­sto. W mia­rę opróż­nia­nia opa­da. Abu Nuwas tak opi­su­je nie tyl­ko ten obraz fizycz­ny, ale tak­że i oddzia­ły­wa­nie wina na czło­wie­ka:

„Dalej więc deli­kat­nie wycią­ga­łem ducha
z bukła­ka i krew z ran jego czer­pa­łem.
Ja pod­nio­słem się jeden, lecz z dwo­ma dusza­mi,
on zaś opadł ku zie­mi już bez­dusz­nym cia­łem”.

Wyobraź sobie, co on tutaj wyma­lo­wu­je. Ktoś pije wino i napój odbi­ja mu do gło­wy, a bukłak się coraz bar­dziej pochy­la. Kie­dy pojem­nik cał­kiem się poło­żył, piją­cy czu­je się, jak­by miał dwie dusze. Jak­by wypił duszę tego bukła­ka i ją prze­jął. Wie­le jest pięk­nych wier­szy w daw­nej poezji. Dla­te­go dzi­wię się, kie­dy ktoś twier­dzi, że rytm i rym ogra­ni­cza­ją poezję. Ogra­ni­cza­ją tyl­ko tych, któ­rzy ich nie opa­no­wa­li. To tak, jak­byś mówił, że obec­ność publicz­no­ści w teatrze cię ogra­ni­cza. Jeśli nie potra­fisz obcho­dzić się z widow­nią, to jest to twój pro­blem jako akto­ra. Nie zawi­ni­ła tu ani publicz­ność, ani teatr. Zaj­mij się kinem, jeśli krę­pu­je cię to, że inni ludzie na cie­bie patrzą.

Nie jestem do koń­ca pewien, na ile moż­na powie­dzieć to samo o współ­cze­snej poezji arab­skiej, ale więk­szość ludzi ode­szła od pisa­nia tek­stów ryt­micz­nych.

Zga­dza się, tak­że w przy­pad­ku poezji arab­skiej. Są tu dwie kwe­stie. Po pierw­sze: bra­ku­ją­ce umie­jęt­no­ści. Po dru­gie, w latach sześć­dzie­sią­tych i sie­dem­dzie­sią­tych roz­prze­strze­nił się mit, że rytm jest wro­giem liry­ki. Że ludzie piszą­cy tek­sty ryt­micz­ne są sta­ro­mod­ni. Z tego powo­du nawet poeci, któ­rzy potra­fią pisać tek­sty ryt­micz­ne, ucie­ka­ją od tego, żeby ich z góry nie zaszu­flad­ko­wa­no.

Nie­któ­rzy mówią też, że rym i rytm wycho­dzą na pierw­szy plan na nie­ko­rzyść myśli i zna­cze­nia wier­sza. Kon­cen­tru­ją wszel­ką uwa­gę na for­mie, a nie na tre­ści.

Bzdu­ry. To jak­by ktoś twier­dził, że pięk­no Moni­ki Bel­luc­ci spra­wia, że jest sła­bą aktor­ką. Zupeł­ne bzdu­ry. Owszem, pięk­no Bel­luc­ci gra­ło rolę w jej sła­wie, ale nie ze wzglę­du na pięk­no sta­ła się zna­na. No bo czy ktoś może powie­dzieć, że nie jest dobrą aktor­ką? Albo że Ange­li­na Jolie nie jest dobrą aktor­ką? Scar­lett Johans­son, Brad Pitt, Geo­r­ge Clo­oney, Al Paci­no? Wszy­scy robią po pro­stu wra­że­nie: ich oso­bo­wość, atrak­cyj­ność, sek­sa­pil, wszyst­ko to mają. Czy wyni­ka z tego, że nie zna­ją się na grze aktor­skiej? To co, oglą­dam film Ala Paci­no, bo taki jest przy­stoj­ny, a wszyst­ko inne mnie nie obcho­dzi? Oczy­wi­ście, że nie!

Oczy­wi­ście pięk­no odgry­wa więk­szą rolę niż umie­jęt­no­ści w nie­któ­rych prost­szych dzie­dzi­nach. Na przy­kład model­ki muszą być po pro­stu pięk­ne, a mode­le po pro­stu przy­stoj­ni. Ale w dzie­dzi­nie aktor­stwa to może wystar­czyć tyl­ko do strip­ti­zu. A nawet i nie do tego. Strip­tiz jako sztu­ka wyma­ga zwin­no­ści, ela­stycz­no­ści, ćwi­czeń. Nie każ­dy może zostać tan­cer­ką strip­ti­zo­wą. Nawet więc ta dzie­dzi­na wyma­ga tru­du i umie­jęt­no­ści, któ­re trze­ba opa­no­wać, nawet tu samo pięk­no nie wystar­czy. Nawet jeśli była­byś naj­pięk­niej­szą kobie­tą na świe­cie, nie wystar­czy się roze­brać. Może zatań­czysz jeden czy dwa wie­czo­ry, ale potem wszy­scy odwró­cą się do rury, na któ­rej tań­czy uzdol­nio­na tan­cer­ka.

Więc piszesz poezję ryt­micz­ną i rymo­wa­ną, w syryj­skim języ­ku mówio­nym.

Prze­waż­nie.

Moim zda­niem jest to natu­ral­ne: piszesz w języ­ku, któ­rym mówisz. Nie jest to jed­nak stan­dar­dem w lite­ra­tu­rze arab­skiej. Wyła­mu­jesz się tak­że tutaj, ponie­waż zde­cy­do­wa­na więk­szość lite­ra­tu­ry pisa­na jest w arab­skim kla­sycz­nym. Czy­tasz tak­że w języ­ku kla­sycz­nym. Muta­nab­bi prze­cież pisał wła­śnie w kla­sycz­nym arab­skim.

Kie­dy Muta­nab­bi pisał, pisał w języ­ku mówio­nym swo­jej epo­ki. Trze­ba tu zwró­cić uwa­gę na ogrom­ną róż­ni­cę mię­dzy języ­kiem Muta­nab­bie­go, a języ­kiem Kora­nu czy sied­miu mual­lak. Może­my zatem zało­żyć, że Muta­nab­bi pisał w języ­ku roz­po­wszech­nio­nym w jego cza­sie.

Zgo­dzę się z tym w sto­sun­ku do śro­do­wi­ska lite­rac­kie­go. Nie możesz jed­nak powie­dzieć, że ludzie na uli­cy uży­wa­li tego same­go języ­ka, co Muta­nab­bi.

Mówi­li tym samym języ­kiem, co Muta­nab­bi. Nie z tym samym kunsz­tem, nie z tą samą maestrią, ale tym samym języ­kiem. Nawet w dzi­siej­szym języ­ku mówio­nym są róż­ni­ce. Możesz usiąść do roz­mo­wy z oso­bą wykształ­co­ną, inte­li­gent­ną, któ­ra wyra­ża się w mówio­nym w spo­sób pro­sty, bez żad­nych skom­pli­ko­wa­nych, powi­kła­nych form. I sły­szysz, że jest to język har­mo­nij­ny, upo­rząd­ko­wa­ny, pięk­ny. Z kolei inni mogą wyra­żać się w tym języ­ku w spo­sób nie­upo­rząd­ko­wa­ny. Tak samo było i kie­dyś. Muta­nab­bi na pew­no pisał w języ­ku swo­jej epo­ki.

Tak­że roz­mo­wy mię­dzy ludź­mi – któ­re nie były kasy­da­mi, nie mia­ły for­my wier­szy – spi­sa­ne zosta­ły w tym samym języ­ku. Opo­wie­ści o proś­bach kie­ro­wa­nych do kró­la i jego odpo­wie­dziach nie były pisa­ne w innym języ­ku, nie ma róż­ni­cy języ­ko­wej mię­dzy daw­ny­mi wier­sza­mi a prze­ka­za­mi o wyda­rze­niach.

Czym jest dla cie­bie język mówio­ny? Prze­cież musia­łeś się świa­do­mie zde­cy­do­wać na arab­ski mówio­ny i prze­ciw­ko kla­sycz­ne­mu?

Szcze­rze powie­dziaw­szy, nie było tu świa­do­me­go wybo­ru. Na począt­ku było to instynk­tow­ne. Dopie­ro z cza­sem przy­szła świa­do­mość tej róż­ni­cy i nauczy­łem się bro­nić moje­go wybo­ru. Mimo że to prze­cież nic strasz­ne­go, nie muszę tego bro­nić. Ale potra­fię wyja­śnić kie­ru­ją­ce mną powo­dy. Z począt­ku było to bar­dziej uczu­cie, miłość do języ­ka niż świa­do­ma decy­zja.

I nigdy nie pisa­łeś w kla­sycz­nym?

Nie­wie­le. Na pew­no nie­wie­le poezji. Pisy­wa­łem nato­miast arty­ku­ły i opi­nie w kla­sycz­nym.

Ostat­nio wyda­łeś też pierw­szy tomik. Jak się czu­jesz? Pod­eks­cy­to­wa­ny, szczę­śli­wy? Czy mia­łeś taki cel od dłuż­sze­go cza­su?

Nie, wca­le nie myśla­łem o tym, żeby wyda­wać dru­kiem. Teraz tro­chę się boję. Ludzie będą to czy­tać i oce­niać, budzi to we mnie oba­wy. Przed­sta­wia­jąc jakiś pro­dukt ogól­nej publicz­no­ści, dajesz jej pra­wo do wyra­że­nia swo­je­go zda­nia na ten temat. Nie ma tu już mowy o posza­no­wa­niu czy­je­goś zda­nia czy pry­wat­nych opi­nii. Ogło­si­łeś coś publicz­nie i każ­dy może się do tego odnieść, jak chce. Każ­dy ma zatem pra­wo powie­dzieć: „gów­no”, nie musi się sta­rać o obiek­tyw­ność.

Z jed­nej stro­ny zatem oba­wy.

Kry­ty­ka poezji pisa­nej języ­kiem mówio­nym jesz­cze się nie roz­wi­nę­ła. Jest bar­dzo nikła gru­pa tek­stów pisa­nych w Egip­cie i Liba­nie, tro­chę w Ira­ku, nato­miast w Syrii nie ma pra­wie nic. Ozna­cza to, że zasób tech­nik i narzę­dzi jest ogra­ni­czo­ny, nie moż­na się cze­goś douczyć przez lek­tu­rę. Poru­szasz się w próż­ni.

Daje ci to tak­że moż­li­wość eks­pe­ry­men­to­wa­nia. Wyda­nie tomi­ku dru­kiem spra­wi­ło, że tra­fi­łeś na ofi­cjal­ną listę poetów syryj­skich.

Do dupy z tym. Zoba­czy­my, jak to zda­nie prze­tłu­ma­czysz [śmiech]. Druk nie jest w ogó­le waż­ny. Liczą się dobre tek­sty. Czy ty go wydasz w tomi­ku, czy na Face­bo­oku, czy ty go z bra­ku dłu­go­pi­su napi­szesz bło­tem na ścia­nie – dobry tekst jest po pro­stu dobry.

Zga­dzam się. Ale to, co pozo­sta­ło nam z daw­nej poezji, to wier­sze Muta­nab­bie­go, a nie jakie­goś Muta­rab­bie­go. Kto nie publi­ku­je, zosta­je zapo­mnia­ny.

Od tego są prze­ka­zy ust­ne. Naj­star­sze zna­ne arab­skie wier­sze mają tysiąc pięć­set lat. Wszyst­ko prze­ka­zy­wa­no ust­nie.

Ale w tam­tych cza­sach prze­kaz ust­ny peł­nił tę samą funk­cję, co druk w naszej epo­ce. Dru­ku­jesz, żeby inni mogli czy­tać. 

Może nie­dłu­go wszyst­ko będzie nagry­wa­ne w for­mie dźwię­ko­wej.

Mam na myśli, że jeśli czy­ichś tek­stów w daw­nych cza­sach nie prze­ka­zy­wa­no ust­nie lub nie spi­sa­no, to ta oso­ba zosta­ła zapo­mnia­na. Według naszych współ­cze­snych stan­dar­dów dołą­czy­łeś zatem do listy poetów, któ­rzy nie zosta­ną zapo­mnia­ni. Jeśli ktoś za tysiąc lat będzie szu­kał arab­skich poetów, znaj­dzie two­je nazwi­sko.

Znaj­dzie też bra­ci ar-Rah­ba­ni, cho­ciaż nic nie wyda­li dru­kiem. Ich sztu­ki teatral­ne były wysta­wia­ne, ale nie dru­ko­wa­ne. Mia­na poetów może im odmó­wić jedy­nie igno­rant, któ­ry nic o poezji nie wie. Ich dzie­ła w koń­cu są nam dostęp­ne, tyl­ko w innej for­mie.

Jakie zna­cze­nie ma dla cie­bie oso­bi­ście pisa­nie poezji? Cze­mu piszesz?

Dla mnie jest to śro­dek zapo­bie­ga­ją­cy zwa­rio­wa­niu.

Jeśli świat był­by zupeł­nie poczy­tal­ny, wyzu­ty z wszel­kie­go sza­leń­stwa, nie pisał­byś?

Jeśli ja sam był­bym poczy­tal­ny, odpor­ny na zwa­rio­wa­nie. Piszę, żeby nie wybuch­nąć.

Wyj­ście ewa­ku­acyj­ne?

Wyj­ście ewa­ku­acyj­ne, łago­dze­nie bólu. Kie­dy nie mogę już wytrzy­mać zło­ści, piszę, zamiast wycho­dzić na uli­cę i wrzesz­czeć.

Zamiast wycho­dzić na uli­cę i wrzesz­czeć… Widzia­łeś demon­stra­cje i rewo­lu­cję w Syrii, z jej powo­du osta­tecz­nie opu­ści­łeś kraj. Czym jest dla cie­bie oso­bi­ście syryj­ska rewo­lu­cja?

Chwi­lą, w któ­rej dotkną­łem wła­sne­go czło­wie­czeń­stwa. Poczu­łem, że jestem czło­wie­kiem. Że się liczę, że mój byt ma jakiś sens. Wte­dy też pomy­śla­łem, że mam kraj, że obcho­dzi mnie coś poza moim oso­bi­stym prze­ży­ciem. To była ogrom­na zmia­na. W tym momen­cie wier­sze nabra­ły sen­su, pio­sen­ki nabra­ły sen­su, przy­ja­cie­le nabra­li sen­su. Wte­dy napraw­dę się uro­dzi­łem. Cza­sy przed­re­wo­lu­cyj­ne widzę z mojej aktu­al­nej per­spek­ty­wy wyłącz­nie jako przy­go­to­wa­nie do rewo­lu­cji. Zbie­ra­nie i skła­do­wa­nie wie­dzy, gnie­wu, dąże­nia ku wol­no­ści. Dziś jest jed­nak rewo­lu­cja śmier­tel­nym zawo­dem. Jeże­li posta­wisz wszyst­ko w życiu na jed­ną kar­tę i wygrasz, całe życie sta­je się pięk­niej­sze. Jeśli jed­nak sta­nie się to, co sta­ło się z syryj­ską rewo­lu­cją, całe two­je życie sta­je się gorz­kie.

Te z two­ich tek­stów, któ­re uka­za­ły się po pol­sku, wyra­ża­ją coś podob­ne­go. Pewien stan nie­okre­ślo­no­ści. Mię­dzy życiem a śmier­cią. Dusza, któ­ra nie opu­ści­ła cia­ła, ale zara­zem już nie jest w nim obec­na. Pewien stan pomię­dzy pięk­nem a brzy­do­tą: kwia­ty prze­wią­za­ne żyła­mi. Czy czu­jesz się w pewien spo­sób zawie­szo­ny w próż­ni?

Oczy­wi­ście. Nie mam nic pew­ne­go. Dla­te­go powie­dzia­łem na począt­ku, że żyję z dnia na dzień, sta­ram się po pro­stu prze­żyć. Żyję w kra­ju rzą­dzo­nym zgod­nie z kon­kret­nym porząd­kiem, jestem zmu­szo­ny dosto­so­wać się do sys­te­mu. Nie­ste­ty, jestem tchó­rzem, nie mam odwa­gi sprze­ci­wić się temu i spać na uli­cy, mieć w dupie cały świat. Pra­gnę tego, ale nie star­cza mi odwa­gi. Strach nie pozwa­la mi się­gnąć po wol­ność.

Czy zgo­dził­byś się ze stwier­dze­niem, że jesteś tak­że zawie­szo­ny mię­dzy prze­szło­ścią a przy­szło­ścią?

Wisia­łem gdzieś mię­dzy prze­szło­ścią a przy­szło­ścią. Przy­szłość sta­ła się teraz tro­chę pew­niej­sza, dla­te­go zosta­łem w prze­szło­ści.

Jaka jest zatem two­ja prze­szłość? Powie­dzia­łeś kie­dyś, że two­je korze­nie się­ga­ją do miej­sco­wo­ści Deir Ati­ja, ale miesz­ka­łeś i żyłeś w Damasz­ku? Co robi­łeś? Goto­wa­łeś?

Nie, stu­dio­wa­łem, a potem pra­co­wa­łem w zawo­dzie. Stu­dio­wa­łem zarzą­dza­nie biz­ne­sem. Jak to dale­kie od poezji! Ale jestem zda­nia, że mate­ma­ty­ka jest pod­sta­wą wszyst­kie­go – od fizy­ki, po liry­kę. Prze­cież metrum to czy­sta mate­ma­ty­ka. W Syrii poza tym pra­co­wa­łem dłu­gi czas przy nakła­da­niu gło­su na fil­my doku­men­tal­ne. Pisa­łem tek­sty dla lek­to­rów. Rów­no­le­gle pra­co­wa­łem w fir­mach w moim wyuczo­nym zawo­dzie. Upra­wia­łem tro­chę roślin, ale nie za pie­nią­dze. Mie­li­śmy zie­mię w wio­sce, w Deir Ati­ji, po dziad­ku i ojcu. Upra­wia­łem rośli­ny wedle wła­snej zachcian­ki i na potrze­by rodzi­ny. Wino­gro­na, figi, orze­chy wło­skie, gra­na­ty.

A teraz jeste­śmy w Niem­czech, w Ber­li­nie. Jak się tutaj zna­la­złeś? Gdy­by nie Ber­lin, zapew­ne nigdy byśmy się nie pozna­li oso­bi­ście.

Nie­ko­niecz­nie, nigdy nie wia­do­mo. Na pew­no nie w tych samych oko­licz­no­ściach. Przy­je­cha­łem do Nie­miec przez Fran­cję. Tak się sta­ło, nie chcia­łem wca­le skoń­czyć w Niem­czech, ale nie mia­łem wyj­ścia. Dwa i pół roku cze­ka­łem na papie­ry, aż w koń­cu osia­dłem tutaj na sta­łe. Prze­pro­wa­dzi­łem się do Ber­li­na w poszu­ki­wa­niu pra­cy. Wcze­śniej miesz­ka­łem w wio­sce, w któ­rej nic nie było. Pusto. Była dla mnie niczym grób. A Ber­lin… wiesz, jest takie uczu­cie. Niko­mu nie życzę, żeby go kie­dyś doznał. Kie­dy wię­zień prze­nie­sie się z jed­nej celi do dru­giej, przez pierw­sze dwa dni ma takie, szcze­rze powie­dziaw­szy, głu­pie uczu­cie, że wyszedł z celi. Mimo że tra­fił po pro­stu do innej celi, nie jest wol­ny. Zmia­na miej­sca spra­wia, że odprę­żasz się, czu­jesz się szczę­śli­wy. Tak samo tutaj prze­nio­słem się po pro­stu z jed­nej celi do dru­giej, z wygna­nia na wygna­nie. I tak liczę te dni… Obym jutro nie musiał gło­do­wać.

Masz nadzie­ję na to, że uda ci się kie­dyś wyjść z wię­zie­nia?

Mia­łem kie­dyś taką nadzie­ję i sta­ła się ona cię­ża­rem. Poczu­cie bez­na­dziei daje ci spo­kój ducha. Praw­dzi­wy spo­kój. Jak dłu­go masz jesz­cze nadzie­ję, pró­bu­jesz ją speł­nić. Nie jestem do koń­ca pewien, co będzie. Ale na dziś myślę o wszyst­kim i pla­nu­ję, wycho­dząc z zało­że­nia, że zosta­nę tutaj. Pra­cu­ję, zasta­na­wiam się, uczę się języ­ka. Pogo­dzi­łem się z moim losem. Ta przy­twier­dzo­na do mojej nogi żela­zna kula będzie ze mną aż do śmier­ci.

Nie­dłu­go wyj­dzie wybór two­ich tek­stów po pol­sku, a potem sam odwie­dzisz Pol­skę. Cze­go spo­dzie­wasz się po tej podró­ży, po tym spo­tka­niu z ludź­mi?

Chciał­bym odkryć ten świat. Zoba­czyć, jakie śla­dy pozo­sta­wił komu­nizm w ludziach, budyn­kach, życiu, uli­cach. Zoba­czy­łem tro­chę tutaj, w Niem­czech, ale nie­wie­le. Widocz­ne są one we wschod­nim Ber­li­nie. Ale nawet te dwa mia­sta, któ­re odwie­dzi­łem we wschod­nich Niem­czech – Weimar i Lipsk – nie wyglą­da­ły na post­ko­mu­ni­stycz­ne. Nie robią takie­go same­go wra­że­nia, jak wschod­ni Ber­lin: przy­tła­cza­ją­ce, beto­no­we olbrzy­my. Nie wiem, czy je póź­niej prze­bu­do­wa­li, czy te mia­sta po pro­stu oca­li­ły się od bom­bar­do­wań i nigdy nie zbu­do­wa­no ich w komu­ni­stycz­nym sty­lu. Ale bar­dzo chciał­bym poznać Pol­skę. Jest to kraj duży, pra­wie jak Niem­cy, nie jest to pań­stwo małe jak Bel­gia czy Holan­dia. Mimo to, nie­ste­ty, Pol­ska nie jest obec­na na mapie świa­ta. Wiem o Pol­sce tyle tyl­ko, że jej sto­li­cą jest War­sza­wa, a to wyłącz­nie ze wzglę­du na Układ War­szaw­ski, i to, co dzia­ło się w cza­sie dru­giej woj­ny świa­to­wej, bo inte­re­su­ję się tym okre­sem. I Maria Curie, naj­słyn­niej­sza Polka. I chy­ba w latach 50. czy 60. Pol­ska mia­ła liczą­cą się repre­zen­ta­cję w pił­ce noż­nej. Teraz nie ma już po tym śla­du. Weź­my Holan­dię: holen­der­skie wytwo­ry, w sen­sie kul­tu­ry, myśli, opo­wia­dań, legend, reno­my wśród tury­stów, wszyst­ko to jest obec­ne na mapie świa­ta, mimo że kraj ma tyl­ko kil­ka­na­ście milio­nów miesz­kań­ców. Tak samo Bel­gia. Może sport gra tu dużą rolę.

Kie­dy tyl­ko mówię komuś z kra­jów arab­skich, że pocho­dzę z Pol­ski, myślą, że mówię „Holan­dia” [po arab­sku Pol­ska zna­czy „Bulan­da”, a Holan­dia „Hulan­da”]. Cza­sa­mi, gdy uży­wam dru­giej wer­sji nazwy Pol­ski, „Bolo­nia”, pyta­ją, czy pocho­dzę z Włoch.

Ja też prze­ży­łem mały szok, kie­dy przy­je­cha­łem do Euro­py i tro­chę lepiej zapo­zna­łem się z mapą kon­ty­nen­tu. Zdzi­wi­łem się, że Pol­ska jest tak dużym kra­jem! Nie mia­łem poję­cia. Chciał­bym więc ją odwie­dzić, poznać. Podej­rze­wam, że usły­szę pięk­ną muzy­kę. Chciał­bym też odkryć jakieś popu­lar­ne jadło­daj­nie, jedze­nie inne od tego, któ­re już znam.

W koń­cu jako kucharz inte­re­su­jesz się tym!

Podej­rze­wam też, że przy­ro­da róż­ni się tro­chę od tutej­szej.

Nic ci nie zdra­dzę, poje­dziesz i sam się prze­ko­nasz.

Bez łaski, zoba­czę sobie na Googlu, sko­ro nie chcesz nic powie­dzieć.

No dobrze, pozbie­ra­li­śmy tu tro­chę infor­ma­cji o tobie, może­my sobie wyro­bić jakieś wyobra­że­nie. A na oso­bi­ste wra­że­nia będzie czas w trak­cie Sta­cji Lite­ra­tu­ra od 12 do 15 wrze­śnia 2019 r. Nie mogę się docze­kać!

O autorach i autorkach

Fadi Dżomar

ur. w 1979 r. w Damaszku, aktualnie zamieszkały w Berlinie. Fadi Dżomar studiował ekonomię i jest pasjonatem matematyki i geometrii. Już przed kilku laty dał się jednak poznać z innej strony – jako poeta, tekściarz i dziennikarz. Współpracował w roli wydawcy i kierownika działu kultury z portalem arabskim w Berlinie „Abwab”. Napisał libretto do opery „Kalila wa Dimna”, bazującej na wręcz kultowym dziele literatury arabskiej o tym samym tytule. Przedstawiono ją na festiwalu Aix en Provence. Aktualnie pracuje nad swoją drugą operą i planuje dalsze. Poza tym pisał teksty do piosenek. W ciągu najbliższych tygodni ukaże się drukiem jego pierwszy zbiór poetycki.

Filip Kaźmierczak

Ur. w roku 1991 w Szczecinie, islamista i tłumacz z arabskiego, niemieckiego i angielskiego. Fascynację literaturą, w szczególności arabską, czerpie z przekonania, że warto wsłuchać się w to, co inni mają do powiedzenia. Aktualnie mieszka w Berlinie.

Powiązania

Budzę się, jakbyś spała tuż obok

utwory / premiery w sieci Fadi Dżomar Filip Kaźmierczak

Pre­mie­ro­wy zestaw wier­szy Fadie­go Dżo­ma­ra Budzę się, jak­byś spa­ła tuż obok w tłu­ma­cze­niu Fili­pa Kaź­mier­cza­ka. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Nowe gło­sy z Euro­py”.

Więcej

Przekreślam twoje imię

utwory / premiery w sieci Filip Kaźmierczak Rami al-Aszek

Pre­mie­ro­wy zestaw wier­szy Ramie­go Al-Asze­ka Prze­kre­ślam two­je imię w tłu­ma­cze­niu Fili­pa Kaź­mier­cza­ka. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Nowe gło­sy z Euro­py”.

Więcej

Nowe głosy z Europy: Fadi Dżomar

nagrania / między wierszami Fadi Dżomar

Dwu­na­sty odci­nek pro­gra­mu „Nowe gło­sy z Euro­py” z udzia­łem Fadie­go Dżo­ma­ra.

Więcej

Listy z wewnątrz

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie z udzia­łem Ramie­go Al-Asze­ka, Fadie­go Dżo­ma­ra, Kac­pra Bart­cza­ka i Nata­lii Malek w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 24.

Więcej

Tłumacz niewierny

utwory / premiery w sieci Fawwaz Haddad Filip Kaźmierczak

Frag­ment książ­ki Tłu­macz nie­wier­ny Faw­wa­za Had­da­da w tłu­ma­cze­niu Fili­pa Kaź­mier­cza­ka. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Prze­kła­dy na język pol­ski 2018”.

Więcej

U drzwi tych, co wracają

nagrania / złodzieje wierszy Fadi Dżomar

Etiu­da Patry­cji Polkow­skiej do wier­sza Fadie­go Dżo­ma­ra U drzwi tych, co wra­ca­ją w tłu­ma­cze­niu Fili­pa Kaź­mier­cza­ka. Mate­riał przy­go­to­wa­ny we współ­pra­cy ze Szko­łą Fil­mo­wą w Łodzi w ramach pro­jek­tu Lite­ra­ry Euro­pe Live + współ­fi­nan­so­wa­ne­go z pro­gra­mu Unii Euro­pej­skiej „Kre­atyw­na Euro­pa”.

Więcej

Nic piękniejszego od cmentarza

recenzje / KOMENTARZE Fadi Dżomar

Autor­ski komen­tarz Fadie­go Dżo­ma­ra. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu „Nowe gło­sy z Euro­py”.

Więcej

Makabryczny kwiaciarz

recenzje / ESEJE Filip Kaźmierczak

Recen­zja Fili­pa Kaź­mier­cza­ka do zesta­wu wier­szy Fadie­go Dżo­ma­ra. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu „Nowe gło­sy z Euro­py”.

Więcej

Proroka szkiełko i oko

utwory / premiery w sieci Fadi Dżomar Filip Kaźmierczak

Pre­mie­ro­wy zestaw wier­szy Fadie­go Dżo­ma­ra Pro­ro­ka szkieł­ko i oko, w tłu­ma­cze­niu Fili­pa Kaź­mier­cza­ka. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu „Nowe gło­sy z Euro­py”.

Więcej

Nadal staram się przeżyć

wywiady / o pisaniu Filip Kaźmierczak Rami al-Aszek

Roz­mo­wa Fili­pa Kaź­mier­cza­ka z Ramim al-Asze­kiem. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu „Nowe gło­sy z Euro­py”.

Więcej

O tych, co cię uściskają i przywiązują dłoń do oparcia

recenzje / ESEJE Filip Kaźmierczak

Recen­zja Fili­pa Kaź­mier­cza­ka do zesta­wu wier­szy Ramie­go al-Asze­ka. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu „Nowe gło­sy z Euro­py”.

Więcej

Rachunek nieprawdopodobieństwa

utwory / premiery w sieci Filip Kaźmierczak Rami al-Aszek

Pre­mie­ro­wy zestaw wier­szy Ramie­go al-Asze­ka Rachu­nek nie­praw­do­po­do­bień­stwa, w tłu­ma­cze­niu Fili­pa Kaź­mier­cza­ka. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu „Nowe gło­sy z Euro­py”.

Więcej

Makabryczny kwiaciarz

recenzje / ESEJE Filip Kaźmierczak

Recen­zja Fili­pa Kaź­mier­cza­ka do zesta­wu wier­szy Fadie­go Dżo­ma­ra. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu „Nowe gło­sy z Euro­py”.

Więcej