Juliusz Pielichowski: Péter Nádas na dobre zaistniał w polszczyźnie dopiero niedawno za sprawą bodaj najważniejszej powieści w swoim dorobku, monumentalnej Pamięci, wydanej dwa lata temu nakładem Biura Literackiego. Co prawda jeszcze w latach osiemdziesiątych ukazał się u nas przekład jego debiutanckiej powieści, Koniec pewnej sagi rodzinnej, ale – z różnych, jak się można domyślać powodów – nie przełożył się on wtedy na większe zainteresowanie jednym z najważniejszych współczesnych pisarzy węgierskich; na długie lata Nádas zniknął z literackiego horyzontu, przynajmniej po tej stronie Odry. Dopiero pod koniec ubiegłego wieku ukazała się po polsku – w Pani przekładzie – znakomita nowela Miłość (która zresztą doczekała się wznowienia), a dwa lata temu, jako się rzekło, poznaliśmy w końcu Nádasa od strony wielkich powieści, za które jest chyba najbardziej w świecie ceniony. Dziś w ręce czytelników trafia tom opowiadań Biblia i inne historie. Dlaczego, po tak niezwykłym przedsięwzięciu, jakim musiał być dla Pani przekład Pamięci, zdecydowała się Pani sięgnąć po te właśnie opowiadania?
Elżbieta Sobolewska: To była wspólna decyzja moja i wydawcy, żeby zacząć w sposób systemowy pokazywać twórczość pisarza, który odniósł w Polsce, a przez trzydzieści lat od pierwszej węgierskiej publikacji również w Europie, tak wielki sukces. Nie chciałabym zdradzać tajemnic wydawnictwa, ale tyle mogę powiedzieć, że książka sprzedaje się w nakładzie rzadko spotykanym w przypadku tak trudnej literatury, zwłaszcza kiedy autor pochodzi z kraju spoza zachodniego obszaru językowego.
Wracając do Biblii, jest to proza znacznie łatwiejsza w odbiorze niż wspomniana Pamięć, utwór w jakimś sensie typowy dla literatury postmodernizmu, aczkolwiek Nádas dystansuje się od tego rodzaju szufladkowania. Ja też wolę używać terminu nowa proza węgierska, gdyż umieszcza on autorów w czasie, jednocześnie wskazując na nowy, nieznany do lat siedemdziesiątych paradygmat. Oczywiście proza łatwiejsza w percepcji to nie proza zła czy słaba. Tomy debiutanckie, o ile nie mamy do czynienia z autorem jednego tytułu, zazwyczaj są prostsze w formie, a z dojrzałym warsztatem pisarza spotykamy się dopiero w kolejnych dziełach. Właśnie tak, jak miało to miejsce w przypadku Nádasa.
Wydanie Biblii daje więc nadzieję, że autorem zainteresuje się szerszy krąg czytelników. A to w sytuacji, kiedy z ogromnego dorobku autora po polsku ukazały się dopiero trzy książki, nie jest bez znaczenia. Ale do dalszych planów pewnie jeszcze wrócimy.
Tom Biblia i inne historie ukazał się na Węgrzech w 1988 roku, choć warto wspomnieć, że niektóre z tekstów są znacznie starsze, jak chociażby tytułowe opowiadanie Biblia, które pochodzi z samego początku kariery literackiej Nádasa. Ten wczesny charakter daje się zauważyć w samej tkance tekstu, który – jakkolwiek niezwykle ciekawy, zwłaszcza jeśli chodzi o oddanie atmosfery powojennych, komunistycznych Węgier i ich opresyjnego aparatu władzy – jest też tekstem inicjacyjnym, nie tylko w warstwie fabularnej, ale i dla samego pisarza. Narratorem kilku opowiadań jest dorastający chłopiec. Znając z grubsza biografię autora, możemy odnieść wrażenie, że mają one po części charakter autobiograficzny – czy słusznie? Jak na tle dorobku Nádasa usytuowałaby Pani te opowiadania? Czy można powiedzieć, że są one charakterystyczne dla jego twórczości, czy może czymś się na tle innych utworów wyróżniają?
W istocie, tom, który publikuje w moim przekładzie Biuro Literackie, został wydany na Węgrzech w 1988 roku, a niektóry opowiadania pochodzą z lat dużo wcześniejszych, kiedy możliwości swobodnego kontestowania systemu były mocno ograniczone. Z drugiej strony autor, przywołując emocje z lat dzieciństwa, rysuje wiarygodny obraz odczuwania świata przez dziecko, które wielu spraw nie jest jeszcze w stanie zrozumieć. I jedynie przeczuwa, że wokół dzieje się coś złego. To podskórne zło jest nutą nadającą ton całemu zbiorowi tekstów. Nic nie jest tu powiedziane dosłownie, nic nie jest do końca wyeksplikowane. Plastyczny w odbiorze tekst ewoluuje wraz z odbiorcą, którego punkt odniesienia z konieczności jest funkcją czasu. Odwołując się do teorii interpretacji dzieła literackiego przez pryzmat odbiorcy, inicjacyjny w swoim podstawowym charakterze tekst dojrzewa wraz z pojawianiem się kolejnych dzieł autora, takich jak choćby Pamięć czy niedawno wydany autobiograficzny tom Przebłyski szczegółów.
Czy można zaś zbiór Biblia i inne historie uznać za teksty o charakterze autobiograficznym? Kiedyś Imre Kertész, węgierski laureat literackiej Nagrody Nobla, przedstawił następującą teorię: on, Imre Kertész, tworzy autora, autor tworzy postać pierwszoosobowego narratora, który opowiada historię. Chyba trochę podobnie postępuje Nádas i sądzę, że tego rodzaju jest też jego relacja z własnymi tekstami. W drugiej połowie XX wieku wątki autobiograficzne były częstą osnową węgierskich tekstów literackich. Co niekiedy nawet stawało się powodem, niesłusznych – uważam – zarzutów, że większość przedstawicieli nowego nurtu nie potrafi wymyśleć fikcyjnej opowieści. Na przykład w prozie Esterházy’ego pojawiają się rzeczywiste nazwiska i imiona członków jego najbliższej rodziny. U Kertésza mamy do czynienia z przeniesionymi z realiów rzeczywistością historyczną i osobistymi doświadczeniami, u Nádasa ten związek wydaje się dalszy, ale z całą pewnością nie jest to proza taka jak u kolejnego z najważniejszych przedstawicieli węgierskiej nowej prozy − Laszló Krasznahorkai’ego, którego powieści zbudowane są na gruncie metaforycznej fikcji.
Powiedzmy trochę więcej o świecie opowiadań Nádasa, który różni się nieco od tego, jaki znamy z Pamięci. Areną wydarzeń opisanych w Biblii są – jak wspomniałem – powojenne, komunistyczne Węgry, na których doświadczenie wojny kładzie się jeszcze bardzo długim, mrocznym cieniem. Ciekawym rysem wydaje się też zderzenie rzeczywistości miejskiej i wiejskiej, które odnajdziemy w wielu składających się na tom tekstach. Można odnieść wrażenie, że Nádasa szczególnie mocno fascynuje ten styk dwóch bardzo różnych światów i obyczajowości.
Jednak nie do końca tak jest. Choćby wątek, w którym w Pamięci narratorem jest nastolatek, rozgrywa się na Węgrzech, a jego historia najprawdopodobniej zaczerpnięta została z motywów autobiograficznych. Komunistyczne Węgry pojawiają się w Pamięci także w scenach odwołujących się do opresji stalinowskiego terroru Rakosiego czy powstania w 1956 roku. I to są elementy bardzo ważne, z tego powodu Pamięć jest powieścią generacyjną. Osobiste doświadczenie Nádasa służy tylko za punkt odniesienia, nasyca opowieść wiarygodnością, ale jest przeniesione na całe pokolenie, które naznaczone reżimem zawsze już będzie inne od swoich rówieśników zza muru berlińskiego. A trauma, jaką przeżyli Węgrzy po upadku październikowego powstania, stanie się później podglebiem „gulaszowego komunizmu” z czasów Kadara.
Transformacja Budapesztu, jaką to miasto przeszło w sensie społeczno-urbanistycznym w latach pięćdziesiątych, też jest specyficznym doświadczeniem środkowo-europejskim. Wysiedlenia ludności, bo to mam na myśli, miały na celu poza zapewnieniem eleganckich mieszkań dla komunistycznej nomenklatury, przetasowanie społeczne tej, wzniesionej w najlepszych latach rozwoju miejskiej klasy średniej, aglomeracji. Do opuszczonych przez właścicieli mieszkań sprowadzano nowych lokatorów, do tych lepszych „swoich ludzi”, do tych gorszych choćby ludność ze wsi.
Styk dwóch obyczajowości, opisywany przez Nádasa w Biblii, pojawia się też w Pamięci, tam jednak wiemy z całą pewnością, że chodzi o obrzeża Budapesztu, na których mogli mieszkać bohaterowie powieści. Tam też, o ile można sądzić na podstawie życiorysu autora, mógł się on zetknąć z życiem ludzi żyjących z rolnictwa, ogrodnictwa czy hodowli.
Za fascynacją Nádasa stykiem obyczajowości stoi raczej mało ugruntowana tożsamość nowej klasy społecznej. Zresztą nie nazwałabym tego fascynacją, ile potrzebą odnotowania socjologicznego fenomenu, jakim był dla tych ludzi nagły awans społeczny, a także, jak był on czy mógł być odbierany przez przedstawicieli tradycyjnej klasy średniej czy wyższej. Taką bohaterką na przykład jest Klara z Biblii, takim bohaterem wydaje się narrator Pamięci, i niekoniecznie trzeba tu doszukiwać się związków z biografią pisarza.
W pełni się zgadzam, że łatwo popaść w pewną przesadę w tropieniu biograficznych zależności, z drugiej jednak strony, niektóre wątki wspólne dla opowiadań i biografii pisarza, w naturalny sposób prowokują do stawiania pytań o ich rolę w przestrzeni tekstu. Takim tematem jest chociażby kwestia pamięci o węgierskich Żydach i stosunek Węgrów do ocalałych z Zagłady. W Biblii pojawia się on w poruszającym opowiadaniu „Baranek”, traktującym o smutnym powojennym losie niejakiego pana Rótha. Na ile dla Nádasa, który otwarcie mówi o swoich żydowskich korzeniach, jest to temat ważny i bolesny – zarówno w Biblii, jak i w innych jego tekstach?
Co do stosunku Węgrów do Żydów ocalałych z Holocaustu Nádas o tym wiele nie pisze. W Biblii mamy postać wspomnianego pana Rótha, który nie jest akceptowany przez otoczenie z powodu swojej inności. Dzieci mówią o nim Żyd, piszą Żyd na ścianie jego domu, ale jakby bez świadomości, co tak naprawdę mają na myśli. Nie lubią go, bo jest inny, bo skrywa jakąś tajemnicę. O losach węgierskich Żydów Nádas obszernie pisze dopiero w Przebłyskach szczegółów, które stanowią swego rodzaju pochodzeniowy coming out autora. Dotychczas bowiem ani w swojej prozie, ani w publicznych wypowiedziach nie nawiązywał do kwestii związanych z wyznaniem czy pochodzeniem. W tomie Biblia, poza wątkiem Rótha, jest właściwie tylko jeden fragment poświęcony tej kwestii – mowa w nim o ojcu ukrywającym się w piwnicy, któremu matka przynosiła jedzenie. A na wierzchu koszyka dla niepoznaki kładła tytułową Biblię. Ale to są jeszcze lata drugiej wojny światowej. O rodzinie bohatera zaś dowiadujemy się tylko tyle, że są komunistami i ateistami.
No właśnie, wydaje się, że świat opisywany Biblii i innych historiach najczęściej z perspektywy dziecka jest przede wszystkim światem „tu i teraz”, dla którego wydarzenia historyczne stanowią nieusuwalne tło, ale to nie one są kluczowym wymiarem rzeczywistości. Czy nie jest tak, jak ma to miejsce w przypadku bardzo wielu pisarzy środkowo-wschodnio-europejskich, że Historia, tym razem pisana wielką literą, jest w nieunikniony sposób jedną z obsesji Nádasa, rzeczywistością w jakimś sensie podstawową, którą jednak – właśnie przez ostentacyjne zanurzenie bohaterów w świecie codzienności – próbuje on przezwyciężyć, koncentrując się na tym, co w każdym życiu najważniejsze, czyli życiu jako takim?
Wydaje mi się, przynajmniej z perspektywy tekstów, że czas jest dla Nádasa pewnym kontinuum, że nie istnieje historia bez teraźniejszości, bo to ona jest dla nas punktem odniesienia. Z jednej strony przecież nawet historycy dobrze obeznani z techniką weryfikacji źródeł mogą rozmaicie je odczytywać w zależności od czasu, kiedy to czynią. Z drugiej zaś strony historia ma na teraźniejszość przemożny wpływ, bo to ona, zarówno bliższa, jak i dalsza, kształtuje nasze postawy oraz nasz ogląd świata. Bohaterowie Nádasa zanurzeni w banalnej niemal codzienności dlatego właśnie są tak wyraziści, bo gdzieś w tle czujemy „przebłyski” przeszłości. A to nic innego, jak właśnie historia. Ale tu zastrzegam, że jestem zwolenniczką teorii, iż tekst jest samodzielnym bytem, zatem na pytanie, czy coś jest, czy nie jest obsesją Nádasa, nie chciałabym udzielać odpowiedzi.
Porozmawiajmy przez chwilę o szerszym kontekście literatury węgierskiej, która zawsze wydawała mi się niezwykle pociągająca także ze względu na oczywistą barierę językową; w przypadku języka węgierskiego – w przeciwieństwie do, dajmy na to, czeskiego czy ukraińskiego – jest ona dla nas kompletnie nieprzepuszczalna, jeśli nie zadamy sobie trudu gruntownego poznania języka. Bez tłumaczy literatura ta pozostawałaby zupełnie niedostępna. Szczęśliwie wydaje się, że spośród literatur środkowoeuropejskich, właśnie węgierska cieszy się u nas, i to od wielu już lat, wyjątkowo dużą popularnością. To jasne, że Polacy i Węgrzy wciąż darzą się wzajemną sympatią, znamy jej historyczne podłoże, ale czy jest w samej literaturze węgierskiej jakiś ton czy jakość, która według Pani jest szczególnie nam bliska bądź pokrewna? Jakie są, Pani zdaniem, powody tak dużego jej powodzenia u nas?
Chyba jednak trudno tu mówić o bliskości czy pokrewieństwie, bo mimo niewielkiej odległości geograficznej nie było w ostatnich stuleciach wiele przenikania się pomiędzy kulturami naszych krajów. I może to nawet dobrze, bo jesteśmy dla siebie bardziej interesujący. Niemniej z powodów historycznych jesteśmy dla siebie zarówno pod względem kulturowym, jak i obyczajowym zrozumiali. To ułatwia przekład, mimo całkowitej inności języka. Bo w gruncie rzeczy w sztuce translatorskiej to nie tyle język wyjściowy stanowi największe wyzwanie, ile odnalezienie jego ekwiwalentu w języku docelowym. Kiedy zaś mamy do czynienia z przepaścią kulturową czy cywilizacyjną zadanie staje się niekiedy nawet mało wykonalne. Zawsze mnie intrygowało, jak można na przykład przetłumaczyć Esterházy’ego na mongolski. Co zrobić z całym bagażem europejskiego doświadczenia i tradycji? No a tu, w obrębie Europy, mamy trochę prościej.
Fenomenem, który z całą pewnością jest dla nas interesujący, i nadal niewystarczająco zbadany, jest pojawienie się w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku wspomnianego już nurtu nowej prozy węgierskiej. Miało to bowiem miejsce w czasach nieszczególnie służących swobodnemu wyrażaniu myśli, a tym bardziej prezentowaniu odniesień do powojennej historii Węgier. Nie wspominając o toczącym się od dwudziestolecia międzywojennego sporze pomiędzy tzw. pisarzami ludowymi a miejskimi, w którym po wojnie promowani byli ci pierwsi, a ci drudzy, choć nikt nie odważył się podać w wątpliwość literackich wartości na przykład twórców skupionych wokół pokoleń pisma literackiego „Nyugat”, byli traktowani jako relikt historii. Tymczasem to właśnie do „Nyugatu” nawiązał nowy nurt kojarzony powszechnie z założeniami estetycznymi postmodernizmu. I tak oto w latach, kiedy w Polsce ciągle jeszcze czuliśmy złowieszcze wspomnienie stanu wojennego, na Węgrzech doszli do głosu pisarze, którzy w sposób radykalny podyktowali zupełnie odmienny ton. Odeszli od linearnego konstruowania opowieści, językowi i formie przypisali nadrzędną rolę, mawiano nawet, że u tych autorów język jest jednym z bohaterów. Dziś zaś słynne zdanie Esterházy’ego: „nie myślmy o ludzie i narodzie, myślmy o podmiocie i orzeczeniu”, stało się na Węgrzech wręcz obrazoburcze, a Esterházy’ego tamtejsi decydenci okrzyknęli mianem „niszczyciela kultury”. Więc jak na dziś, chyba – miejmy nadzieję – dzieli nas jeszcze kilka kroków.
Chciałbym Panią podpytać trochę o tłumaczenie Nádasa. W komentarzu „Pamięć – spowiedź tłumacza”, towarzyszącym premierze Pamięci, niezwykle zajmująco pisała Pani o wyzwaniu, jakim było wykreowanie w polszczyźnie stylu, który oddałby wielopłaszczyznowy charakter narracji Nádasa, zawiłą składnię jego potężnej machiny powieściowej. Czy w przypadku przekładu Biblii i innych historii jakiś aspekt pracy nad tekstem okazał się dla Pani szczególnie interesujący? Co było największym wyzwaniem w tłumaczeniu opowiadań?
Po przekładzie Pamięci, której bohaterowie wywodzili się z zupełnie innego środowiska, musiałam dokonać pewnej stylistycznej wolty. I to właśnie lubię i cenię u Nádasa. Bogactwo języka i umiejętność stworzenia językowej rzeczywistości, która za każdym razem jest jednak inna. Można powiedzieć, że doświadczenie translatorskie, jakie zyskałam podczas przekładu Pamięci, rzecz jasna tylko w metaforycznym sensie, musiałam odwiesić na kołek. Jak gdybym tłumaczyła kolejnego autora. Poza tym język dziecka zawsze jest w literaturze trudną sprawą, bo to jest jednak pewna kreacja. W dodatku dziecka czy dzieci sprzed pięćdziesięciu powiedzmy laty. A język dzieci i młodzieży zmienia się najszybciej. I tu trzeba było znaleźć sposób, żeby nie popaść w pułapkę stylistycznej ahistoryczności, a jednocześnie stworzyć tekst, który dla dzisiejszego czytelnika będzie brzmiał naturalnie.
Za sprawą Biblii i innych historii nasza znajomość dorobku Nádasa się pogłębia, ale sporo też wciąż pozostaje do odkrycia – myślę tu chociażby o trzytomowej powieści Párhuzamos történetek (Historie równoległe) z 2005 roku, której ukazała się już m.in. po angielsku i niemiecku. Na koniec naszej rozmowy chciałbym zapytać o inne utwory z dorobku Nádasa, które Pani zdaniem są szczególnie ważne i warte przełożenia – czy pracuje Pani obecnie nad kolejnymi jego tekstami?
Nie ulega wątpliwości, że należałoby rozważyć polskie wydanie Historii równoległych. To wyjątkowo ciekawy tekst, ja postrzegam go poniekąd jako formę pośrednią między monumentalną powieścią a zbiorem kilkudziesięciu małych powieści, gatunku, w którym Węgrzy nie mają sobie równych. Nie są to jednak teksty oddzielne, lecz łączące się wątkami, splatającymi ze sobą losy bohaterów. Obecnie pracuję nad przekładem dwóch rozdziałów, które zostaną opublikowane w miesięczniku „Literatura na Świecie” poświęconym w całości pisarstwu Nádasa. Bohaterem jednego z nich jest morderca i ojcobójca. W innym pojawia się to samo nazwisko w kontekście zbrodni nazistowskich. Można zatem przypuszczać, że przeszłość ojca miała dla dramatycznego finału historii o młodym Niemcu jakieś znaczenie. Dodać trzeba, że tym razem cała powieść rozgrywa się w Niemczech, a Nádas odchodząc od węgierskich realiów, pisze o ludzkich dylematach i emocjach, które bez względu na geografię czy historię w gruncie rzeczy zawsze są podobne. I tym razem nie można już byłoby zarzucić autorowi nadmiernego korzystania z własnej biografii, akcja powieści jest bowiem całkowicie fikcyjna.
Miejmy zatem nadzieję, że publikacja w „Literaturze na Świecie”, podjęta na zasadzie wyjątku, gdyż miesięcznik nie publikuje tekstów autorów już obecnych na polskim rynku książkowym, przyczyni się do umożliwienia zarówno wydawcy, jak i mnie podjęcia się tej ogromnej pracy. Historie równoległe to dzieło liczące ponad dwa tysiące stron, więc o pracy przekładowej należy myśleć w latach, a nie w miesiącach. A że Historie, podobnie jak Pamięć, odniosą czytelniczy sukces, a jednocześnie tak jak Pamięć wysoko ocenią je krytycy, jestem niemal pewna.
Będziemy zatem czekać na Historie równoległe. Bardzo dziękuję za rozmowę.