utwory / premiery w sieci

Ucieczki z chorego miasta

Łukasz Gamrot

Premierowy zestaw wierszy Łukasza Gamrota Ucieczki z chorego miasta. Prezentacja w ramach projektu „Wiersze i opowiadania doraźne 2019”.

Głód

Zwie­rzę mówi: głód.

Ja jest głod­ne.
Ja trze­ba nakar­mić.

Pokój peł­ny, lecz ser­ce nie­go­to­we.
Pod­cho­dzi: zawią­zać oczy, zatkać nos, roze­brać.
Ser­ce już chęt­ne.

Upew­nia­nie się o rze­czach waż­nych.
Jaką jest i cia­ło.

Cia­ło zabi­ja się łatwo.
Otwie­rasz drzwi i idzie –
w dół i w górę, moc­niej, moc­niej.

Póź­niej nie­wie­le się pamię­ta.
Szorst­kie brzu­chy,
wil­got­ny papier, lep­kie ręce.

Teraz ja jest pew­ne.
Mówi do cie­bie kocham
i już obra­casz się pod nim.

Zwie­rzę mówi: jeść.


Prośba o wybaczenie

Sta­rze­ję się, kie­dy język przy­ma­rza do pod­nie­bie­nia,
kie­dy bra­ku­je już śli­ny.

Sta­rze­ję się i mar­twią mnie opo­wie­ści sta­rych ludzi,
draż­nią­ce histo­rie o tem­pe­ra­tu­rze złusz­czo­nej skó­ry.
Ciche i duszą­ce opo­wie­ści o indiań­skiej tor­tu­rze.

Zdraj­com roz­ci­na­no żołąd­ki i wpusz­cza­no w nie żywe jasz­czur­ki.
Sza­man zszy­wał ranę i płyn­nym ruchem dło­ni roz­pru­wał konia
nale­żą­ce­go do zdraj­cy.

W paru­ją­ce wnętrz­no­ści wkła­da­no ska­zań­ca, zszy­wa­no ranę i
zako­py­wa­no z dala od domostw i ujęć wody pit­nej.

Sta­rze­ję się i myślę o sza­leń­cu, któ­ry roz­pru­wał zie­mię i
w jej pod­brzu­szu ukła­dał cie­płe i paru­ją­ce opo­wie­ści.

Myślę o tere­nach zamknię­tych, zie­mi nie­chcia­nej, gdzie
nie było miej­sca na ratu­nek, gdzie tyl­ko łusz­czą­cy się tlen,
grud­ki bło­ta i język, co przy­ma­rza do pod­nie­bie­nia.

Sta­rze­ję się i prze­czu­wam, że to histo­ria o nas, o Pol­sce wła­śnie,
o zie­mi prze­klę­tej, do brzu­cha któ­rej wpusz­czo­no zwie­rzę­ta,
otwar­to kolej­ne rany i wpusz­czo­no kolej­ne zwie­rzę­ta.

Zako­pa­no, porzu­co­no z dala od ujęć wody pit­nej i miejsc odpo­czyn­ku,
z dala od cze­go­kol­wiek zwa­ne­go domem lub moż­li­wo­ścią powro­tu.
W nas samych nas pozo­sta­wio­no, na tere­nach zamknię­tych,
w zie­mi nie­chcia­nej, w tym kra­ju wła­śnie,
w coraz bole­śniej pęka­ją­cej ranie.


Mewy

Ogień pod­szedł nad ranem.
Ucie­ka­li­śmy w jego cie­niu
zbo­cza­mi spo­co­nych krta­ni.

To są chwi­le, kie­dy rze­czy mar­twe
chło­ną nasz strach, doj­rze­wa­ją.
Mar­twe prę­żą grzbie­ty i kar­ki; patrzą.

Obszar zamknię­ty. Wstęp wzbro­nio­ny.

Cią­gnę­li­śmy losy, kto zakrad­nie się po zmro­ku
i da resz­cie sygnał do ata­ku.
Język był zabro­nio­ny. Został nam język cia­ła.

Dla­te­go roz­pa­li­li­śmy ogni­ska w dorze­czu bio­der.
Prze­le­wa­li­śmy sygna­ły dym­ne
z sie­bie nawza­jem lep­kie i paru­ją­ce zna­ki,
jak czerw, jak nie­my śpiew
w korze­niu naszej skó­ry; cze­ka­ły,
aż damy sygnał do ata­ku, otwo­rzy­my bra­my.

Jed­nak to obszar zamknię­ty. Wstęp wzbro­nio­ny.

Męż­czyź­ni tłu­ką szy­by, wyrą­bu­ją drzwi,
póź­niej dłu­go wymio­tu­ją.

Dzie­ci krą­żą i chło­ną zapach spa­lo­nej krwi.
Dzie­ci już peł­ne i toną. Na dnie pia­sek, rtęć.
Moż­na natrzeć powie­ki i wypa­try­wać resz­ty.

Ogień pod­szedł nad ranem. Ucie­ka­li­śmy.


Wiersz dziękczynny

Pło­nie tęcza na pla­cu zba­wi­cie­la.
Mia­sto drży.
Mło­dzież zacią­ga się opa­ra­mi ben­zy­ny,
duszą­cą, par­ną nie­dzie­lą,
o któ­rą się poty­ka­my
zdu­sze­ni stra­chem.

Mło­dzież drży.
Mia­sto zacią­ga się opa­ra­mi ben­zy­ny,
chłod­nym żwi­rem zacią­gnię­tym z dna
naszych serc, z dna nasze­go kra­ju,
z pla­cu zba­wi­cie­la.

Pło­ną pla­ce i mię­śnie.
Ogień zaj­mu­je bagry i cmen­ta­rze,
roz­le­wa się w nazwach i gra­ni­cach.

Wycią­ga­my język jak pomarsz­czo­ne pisklę
i kale­czy­my je o suchy żleb wyro­bi­ska,
o ser­ce, któ­re nawet nie brzmi jak mię­so,
tyl­ko jak strach, w nas wybrzmie­wa,
a my jak sku­lo­ne kocię­ta lgnie­my do sie­bie,
do zapa­chu paru­ją­cej sier­ści, do rwą­ce­go tęt­na
wypeł­nia­ją­ce­go nas po brzeg, nad któ­ry
ścią­gnę­li­śmy ten potęż­nie­ją­cy gniew.
Pło­nie, pło­nie ten kraj, a nasze ser­ca pada­ją
pod cię­ża­rem tego pla­cu, tego stra­chu.
Na dno pada­ją, na dno, na chłod­no,
na mar­ne.

O autorze

Łukasz Gamrot

ur. w 1988 r. Poeta, dziennikarz, prozaik. Współzałożyciel grupy poetyckiej Terry Street. Laureat kilkudziesięciu ogólnopolskich i międzynarodowych konkursów literackich. Teksty publikował m.in. w: „Dzienniku Zachodnim”, „Tyglu Kultury”, „Ex Libris 43bis”, „Akancie”, „Odrze”, „Instynkcie”, „Neurokulturze” i na antenie radia Katowice.