recenzje / ESEJE

Prowincje prozy

Juliusz Pielichowski

Szkic Juliusza Pielichowskiego, towarzyszący wydaniu książki Elizabeth Bishop Amerykańska Szkoła Pisania. Szkice i opowiadania, w tłumaczeniu, wyborze i opracowaniu Andrzeja Sosnowskiego, Marcina Szustra, Juliusza Pielichowskiego, która ukazała się w Biurze Literackim 28 września 2020 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Przy­wy­kli­śmy myśleć o Eli­za­beth Bishop jako o poet­ce – poet­ce nie­zwy­kłej, jed­nej z naj­bar­dziej ory­gi­nal­nych i osob­nych posta­ci na mapie (czy raczej mapach) poezji ame­ry­kań­skiej XX wie­ku; zresz­tą, chcia­ło­by się od razu dodać, nie tyl­ko ame­ry­kań­skiej i nie tyl­ko wie­ku XX. Jak pięk­nie ujął to Andrzej Sosnow­ski, wyda­je się ona „posta­cią w pew­nym sen­sie «skąd­inąd», a cza­sem po pro­stu «zni­kąd»”. A jed­nak gdy­by­śmy zre­du­ko­wa­li jej doro­bek tyl­ko do wier­szy, nasz tek­sto­wy świat – a w nim ten tak inny, fascy­nu­ją­cy ląd, pod­pi­sy­wa­ny na mapach lite­ra­tu­ry jako „Eli­za­beth Bishop” – był­by uboż­szy.

Życie genial­nej poet­ki roz­pię­te było pomię­dzy obie­ma Ame­ry­ka­mi. Uro­dzi­ła się w 1911 roku w Wor­ce­ster w sta­nie Mas­sa­chu­setts jako jedy­ne dziec­ko Wil­lia­ma T. Bisho­pa i Ger­tru­de Bishop (z domu Bul­mer). Jej mat­ka pocho­dzi­ła z kana­dyj­skiej Nowej Szko­cji. Gdy Eli­za­beth mia­ła led­wie osiem mie­się­cy, zmarł jej ojciec. Ger­tru­de Bishop nigdy nie pogo­dzi­ła się z tą nagłą śmier­cią. Przez kil­ka kolej­nych lat podró­żo­wa­ła z cór­ką pomię­dzy rodzi­ną męża miesz­ka­ją­cą w Sta­nach Zjed­no­czo­nych a domem rodzin­nym w Gre­at Vil­la­ge – wbrew nazwie raczej nie­wiel­kiej osa­dzie w Nowej Szko­cji, poło­żo­nej kil­ka­set mil na pół­noc­ny wschód po dru­giej stro­nie gra­ni­cy. Kon­dy­cja psy­chicz­na Ger­tru­de Bishop szyb­ko się pogar­sza­ła, co dopro­wa­dzi­ło do serii zała­mań ner­wo­wych. Po ostat­nim, naj­bar­dziej dra­ma­tycz­nym (któ­re­go jedy­nie deli­kat­nie prze­two­rzo­ny opis odnaj­dzie­my w zna­ko­mi­tym opo­wia­da­niu „W osa­dzie”) zapa­dła decy­zja o koniecz­no­ści lecze­nia w zakła­dzie zamknię­tym dla ner­wo­wo cho­rych. Eli­za­beth Bishop po raz ostat­ni widzia­ła swo­ją mat­kę póź­ną wio­sną 1916 roku, choć Ger­tru­de Bishop żyła jesz­cze dłu­gie lata – zmar­ła dopie­ro w 1934 roku. Tych kil­ka pierw­szych lat życia, nazna­czo­nych trau­ma­mi, odci­snę­ło nie­zwy­kle sil­ne pięt­no na bio­gra­fii i twór­czo­ści Eli­za­beth Bishop. Na wpół osie­ro­co­na, nigdy nie otrzą­snę­ła się z wyjąt­ko­wo trud­nych doświad­czeń wcze­sne­go dzie­ciń­stwa. A jed­nak, pomi­mo dozna­nych wów­czas strat, to lata spę­dza­ne u krew­nych ze stro­ny mat­ki z per­spek­ty­wy cza­su (i per­spek­ty­wy geo­gra­fii, tak waż­nej dla tej poet­ki) oka­za­ły się jed­ny­mi z naj­szczę­śliw­szych. Nie będzie też prze­sa­dy w stwier­dze­niu, że po utra­cie mat­ki dla małej Eli­za­beth roz­po­czę­ły się lata tułacz­ki – tułacz­ki, któ­ra trwa­ła wła­ści­wie całe życie.

Swo­je pierw­sze kro­ki w lite­ra­tu­rze sta­wia­ła jesz­cze jako uczen­ni­ca liceum (jej naj­wcze­śniej­sze pró­by, publi­ko­wa­ne w szkol­nym maga­zy­nie, to czę­sto krót­kie, bar­dzo obie­cu­ją­ce pro­zy). Mło­dziut­ka Eli­za­beth Bishop była namięt­ną czy­tel­nicz­ką poezji angiel­skiej. Gdy roz­po­czę­ła naukę w pre­sti­żo­wym Vas­sar Col­la­ge, jej zain­te­re­so­wa­nie lite­ra­tu­rą tyl­ko się pogłę­bi­ło i ugrun­to­wa­ło. Lata spę­dzo­ne w college’u zaowo­co­wa­ły przy­jaź­nią mię­dzy inny­mi z Mary McCar­thy, w przy­szło­ści słyn­ną pisar­ką i akty­wist­ką. Za pośred­nic­twem biblio­te­kar­ki zawar­ła też zna­jo­mość z wiel­ką (choć wte­dy jesz­cze nie doce­nia­ną na tyle, na ile zasłu­ży­ła) Marian­ne Moore. Zna­jo­mość ta prze­ro­dzi­ła się w wie­lo­let­nią, trwa­łą przy­jaźń, opi­sa­ną kil­ka dekad póź­niej w poru­sza­ją­cym ese­ju-wspo­mnie­niu, jak­że wymow­nie zaty­tu­ło­wa­nym – za jed­nym z wier­szy Moore – „Sta­ra­nia czu­ło­ści”. To wła­śnie Marian­ne Moore wpro­wa­dza­ła począt­ku­ją­cą poet­kę i autor­kę opo­wia­dań w lite­rac­ki świat Nowe­go Jor­ku – Nowe­go Jor­ku, o czym war­to pamię­tać, pogrą­żo­ne­go w kry­zy­sie lat trzy­dzie­stych. Echa tam­tych doświad­czeń odnaj­dzie­my zarów­no we wspo­mnia­nym ese­ju poświę­co­nym Moore, jak i w szki­cu „Ame­ry­kań­ska Szko­ła Pisa­nia” (oba zosta­ły napi­sa­ne z per­spek­ty­wy kil­ku dekad przez uzna­ną już poet­kę). To wte­dy, na wie­le lat przed debiu­tem książ­ko­wym (któ­ry, dodaj­my, nastą­pił dość póź­no, bo dopie­ro w roku 1946, gdy został wyda­ny tom poezji North & South, zbie­ra­ją­cy głów­nie utwo­ry napi­sa­ne w dru­giej poło­wie lat trzy­dzie­stych i na począt­ku lat czter­dzie­stych), zaczę­ły się uka­zy­wać jej pierw­sze „ofi­cjal­ne” wier­sze i opo­wia­da­nia, któ­re przy­nio­sły jej tak­że pierw­sze suk­ce­sy (w kon­kur­sie roz­pi­sa­nym przez „Par­ti­san Review” za opo­wia­da­nie „W wię­zie­niu” otrzy­ma­ła nie­ma­łą wów­czas nagro­dę w wyso­ko­ści 100 dola­rów).

Choć w mło­do­ści Eli­za­beth Bishop była zwią­za­na przede wszyst­kim z Nowym Jor­kiem, to dużo cza­su spę­dza­ła tak­że na Flo­ry­dzie, któ­ra bar­dzo przy­pa­dła jej do gustu. Śla­dem tej fascy­na­cji – obok słyn­ne­go wier­sza zaty­tu­ło­wa­ne­go po pro­stu „Flo­ry­da” – są dwa zamiesz­czo­ne w „Ame­ry­kań­skiej Szko­le Pisa­nia” szki­ce: esej o mala­rzu pry­mi­ty­wi­ście Gre­go­rio Val­de­sie, a tak­że opis miesz­czą­ce­go się w Key West Szpi­ta­la Mer­ce­des. Poet­ka odwie­dza­ła tak­że pół­wy­sep Cape Cod i odby­ła kil­ka więk­szych podro­ży – do Euro­py i do Mek­sy­ku. Echa tych wypraw odnaj­dzie­my zarów­no w jej twór­czo­ści poetyc­kiej, jak i szki­cach oraz opo­wia­da­niach z lat trzy­dzie­stych i czter­dzie­stych. Przy­wo­łu­jąc słyn­ną for­mu­łę Goethe­go, mogli­by­śmy powie­dzieć, że czas, jaki nastał w życiu Eli­za­beth Bishop po opusz­cze­niu przez nią murów Vas­sar Col­la­ge w 1934 roku, w rze­czy samej sta­no­wił jej „lata wędrów­ki”, choć w przy­pad­ku tej poet­ki, jak już wspo­mnia­łem, mia­ło­by się ocho­tę powie­dzieć, że wła­ści­wie całe jej doro­słe życie to „lata wędrów­ki” – tym razem jed­nak świa­do­mie wybra­nej, któ­ra w pew­nym sen­sie zastą­pi­ła przy­mu­so­wą tułacz­kę dzie­ciń­stwa i wcze­snej mło­do­ści.

Opo­wia­da­nia i szki­ce z dru­giej poło­wy lat trzy­dzie­stych, czy­ta­ne dziś, nie tyl­ko sta­no­wią cie­ka­wy kon­tekst dla naj­wcze­śniej­szych wier­szy Eli­za­beth Bishop, ale też w peł­ni bro­nią się jako samo­dziel­ne, czę­sto świet­ne lite­rac­ko świa­dec­twa kry­sta­li­zu­ją­ce­go się talen­tu pisar­skie­go. Ich bar­dzo odmien­nych boha­te­rów łączy, z jed­nej stro­ny, poczu­cie wyob­co­wa­nia, z dru­giej – nie mniej inten­syw­nie doświad­cza­ne poczu­cie dziw­no­ści świa­ta. Zarów­no Lucy, głów­na boha­ter­ka „Chrztu”, chro­no­lo­gicz­nie naj­wcze­śniej­sze­go z pre­zen­to­wa­nych w tomie opo­wia­dań, jak i Edwin Boomer (nie­przy­pad­ko­we nawią­za­nie do panień­skie­go nazwi­ska mat­ki) z opo­wia­da­nia „Morze i jego brzeg”, prze­mie­rza­ją­cy noca­mi pla­żę w poszu­ki­wa­niu strzę­pów papie­ru, czy wresz­cie ano­ni­mo­wy nar­ra­tor wspo­mnia­ne­go już opo­wia­da­nia „W wię­zie­niu” – to boha­te­ro­wie na róż­nych pozio­mach nie­przy­sto­so­wa­ni do życia w ota­cza­ją­cym ich świe­cie, a może do życia w ogó­le. Każ­de z przy­wo­ła­nych opo­wia­dań sta­no­wi w grun­cie rze­czy roz­bu­do­wa­ną meta­fo­rę wyalie­no­wa­nia i osa­mot­nie­nia – i jeśli cokol­wiek zdra­dza poetyc­ki rodo­wód autor­ki, to wła­śnie ich meta­fo­rycz­ny cha­rak­ter. Ale wszyst­kie trzy, roz­pa­try­wa­ne na grun­cie sztu­ki nar­ra­cyj­nej, mogą tak­że impo­no­wać kla­row­no­ścią for­my i kom­po­zy­cji. Gdy uświa­do­mi­my sobie, że wyszły spod pió­ra led­wie dwu­dzie­sto­kil­ku­let­niej, począt­ku­ją­cej autor­ki, nie mamy wąt­pli­wo­ści, że zapew­ne i na grun­cie pro­zy osią­gnę­ła­by ona bar­dzo wie­le, gdy­by tyl­ko zde­cy­do­wa­ła się jej w peł­ni poświę­cić.

Gdy mówi się o źró­dłach poezji Eli­za­beth Bishop, zwłasz­cza wcze­snej, zwy­kle pod­kre­śla się jej zami­ło­wa­nie do kla­sy­ków poezji angiel­skiej, takich jak Geo­r­ge Her­bert czy Gerard Man­ley Hop­kins, z ich kunsz­tow­ny­mi for­ma­mi oraz skłon­no­ścią do para­dok­su. A jak się przed­sta­wia­ją jej inspi­ra­cje w przy­pad­ku próz, zwłasz­cza wcze­snych opo­wia­dań? Cięż­ko było­by wska­zać jed­no­znacz­nie – zbyt nie­jed­no­rod­ny jest to zbiór. W dusz­nej atmos­fe­rze „W wię­zie­niu” odnaj­dzie­my coś z ducha Poego. W wie­lu miej­scach, jak w opo­wia­da­niu „Morze i jego brzeg”, daje o sobie znać zami­ło­wa­nie do poetów daw­nych epok, któ­rych utwo­ry we frag­men­tach Bishop dys­kret­nie wpla­ta w swo­je mło­dzień­cze nar­ra­cje (na przy­kład Edwin Boomer nocą na pla­ży czy­ta strzęp z poema­tu zapo­mnia­ne­go rene­san­so­we­go poety Phi­ne­asa Flet­che­ra, a w szki­cu „Szpi­tal Mer­ce­des” twarz umie­ra­ją­ce­go pacjen­ta przy­wo­dzi jej na myśl obli­cze Ale­xan­dra Pope’a). W swo­ich wcze­snych pro­zach Bishop nawet na moment nie prze­sta­je być poet­ką (może z wyjąt­kiem powo­jen­nych opo­wia­dań „Dzie­ci far­me­ra” i „Gospo­sia”, któ­re nale­żą do jej naj­prost­szych, naj­bar­dziej kla­sycz­nych w for­mie nar­ra­cji), ale zara­zem moż­na w nich dostrzec nie­kła­ma­ną fascy­na­cję żywio­łem pro­za­tor­skim oraz moż­li­wo­ścia­mi, jakie daje; nie­wąt­pli­wą potrze­bę – i umie­jęt­ność – snu­cia histo­rii, zauwa­żal­ną tak­że w peł­nych czu­ło­ści i wraż­li­wo­ści na detal szki­cach poświę­co­nych ubo­gim miesz­kań­com Key West.

Wraz z wyda­niem tomu wier­szy North & South Eli­za­beth Bishop sta­ła się peł­no­praw­ną uczest­nicz­ką ame­ry­kań­skie­go życia lite­rac­kie­go, na nowo nabie­ra­ją­ce­go roz­pę­du po świe­żo zakoń­czo­nej woj­nie. W dru­giej poło­wie lat czter­dzie­stych uka­za­ły się dwa przy­wo­ła­ne już opo­wia­da­nia – „Gospo­sia”, któ­re­go akcja roz­gry­wa się na pół­wy­spie Cape Cod (opu­bli­ko­wa­ne pod pseu­do­ni­mem), oraz „Dzie­ci far­me­ra”, będą­ce kolej­nym echem dzie­cię­cych doświad­czeń z Nowej Szko­cji. Z bie­giem lat twór­czość nie­po­etyc­ka mia­ła stać się dla poet­ki prze­strze­nią, gdzie bar­dziej wprost – nie­kie­dy tyl­ko deli­kat­nie masku­jąc auto­bio­gra­ficz­ny cha­rak­ter snu­tych opo­wie­ści – roz­pra­wia­ła się z demo­na­mi prze­szło­ści i nawra­ca­ją­cy­mi wspo­mnie­nia­mi, któ­re, jak się wyda­je, doma­ga­ły się tak­że for­my innej niż wyko­rzy­sty­wa­na z tak impo­nu­ją­cą wstrze­mięź­li­wo­ścią i pre­cy­zją for­ma wier­szo­wa. Jak się mia­ło oka­zać, dość zaska­ku­ją­co dla samej Bishop, wspo­mnie­nia te powró­ci­ły z więk­szą niż kie­dy­kol­wiek wcze­śniej siłą w egzo­tycz­nych oko­licz­no­ściach Ame­ry­ki Połu­dnio­wej. Pięt­na­ście lat spę­dzo­nych w Bra­zy­lii, przy­pa­da­ją­cych na lata pięć­dzie­sią­te i pierw­szą poło­wę lat sześć­dzie­sią­tych, to naj­dziw­niej­szy i zara­zem naj­bar­dziej fascy­nu­ją­cy okres w życiu Eli­za­beth Bishop. Jej naj­lep­sze, naj­bar­dziej poru­sza­ją­ce opo­wia­da­nia i szki­ce powsta­ły, gdy czter­dzie­sto­let­nia poet­ka, cie­szą­ca się coraz więk­szym uzna­niem, a nawet zdo­by­wa­ją­ca powo­li pewien roz­głos, zosta­wi­ła za sobą Ame­ry­kę (Pół­noc­ną) i ame­ry­kań­skich przy­ja­ciół (choć wię­cej praw­dy było­by w stwier­dze­niu, że zmie­ni­ła tyl­ko cha­rak­ter naj­waż­niej­szych dla niej przy­jaź­ni, prze­no­sząc je na grunt nie­zwy­kle obfi­tej kore­spon­den­cji). Bra­zy­lij­ska rze­czy­wi­stość – tak inna i świe­ża w swej inno­ści – wyzwo­li­ła, dość para­dok­sal­nie, kolej­ną falę wspo­mnień z dzie­ciń­stwa, bar­dzo szyb­ko owo­cu­jąc dwie­ma nie­zwy­kle przej­mu­ją­cy­mi, naj­zna­ko­mit­szy­mi pro­za­mi, jakie wyszły spod ręki poet­ki.

W opo­wia­da­niach „Gwen­do­lyn” oraz „W osa­dzie” – bo o nich tu mowa – Eli­za­beth Bishop dała naj­peł­niej­szy, a zara­zem naj­do­sko­nal­szy arty­stycz­nie wyraz trau­mom i stra­tom naj­wcze­śniej­szych lat życia, któ­re dotąd w swo­ich wier­szach i opo­wia­da­niach jedy­nie szy­fro­wa­ła. Odnaj­dzie­my w nich wła­ści­wie wszyst­kie wspo­mnia­ne już wąt­ki, z utra­tą mat­ki na cze­le (jak­że przej­mu­ją­ca jest fra­za otwie­ra­ją­ca opo­wia­da­nie „W osa­dzie”: „Nad osa­dą w Nowej Szko­cji zawisł krzyk, a raczej echo krzy­ku”, przy­wo­łu­ją­ca trau­ma­tycz­ne wspo­mnie­nie krzy­czą­cej mat­ki i jej nie­zro­zu­mia­łe znik­nię­cie – na zawsze). Oba opo­wia­da­nia uka­za­ły się na łamach „New Yor­ke­ra” („Gwen­do­lyn” w czerw­cu 1953 roku, „W osa­dzie” w grud­niu tego same­go roku). Wcze­śniej­sze z nich, „Gwen­do­lyn” – histo­rię dzie­cię­cej przy­ja­ciół­ki nar­ra­tor­ki, dziew­czyn­ki, któ­rej nie­spo­dzie­wa­na śmierć wstrzą­sa świa­tem kil­ku­let­nie­go dziec­ka – moż­na czy­tać jako swe­go rodza­ju zło­wróżb­ne wpro­wa­dze­nie do rze­czy­wi­sto­ści, w któ­rej roze­gra­ją się wyda­rze­nia opi­sa­ne w dwu­krot­nie obszer­niej­szym opo­wia­da­niu „W osa­dzie”. W obu od począt­ku wyczu­wal­ne jest sil­ne, jak­by pod­skór­ne napię­cie, dla któ­re­go – szcze­gól­nie w przy­pad­ku dru­gie­go z opo­wia­dań – Bishop na począt­ku lat pięć­dzie­sią­tych zna­la­zła wresz­cie język zdol­ny unieść cię­żar naj­trud­niej­szych doświad­czeń – język oszczęd­ny, pozba­wio­ny zawłasz­cza­ją­cych świat meta­for zna­nych z opo­wia­dań przed­wo­jen­nych, kla­row­ny niczym dobie­ga­ją­cy z wiej­skiej kuź­ni klang, któ­ry roz­brzmie­wa w zakoń­cze­niu „W osa­dzie” (i któ­ry sta­je się swe­go rodza­ju echem krzy­ku otwie­ra­ją­ce­go ten doj­mu­ją­co smut­ny tekst – po czę­ści echem fał­szy­wym, ale po czę­ści też wyzwa­la­ją­cym, bo wzy­wa­ją­cym z powro­tem do świa­ta). Jeden z naj­bliż­szych przy­ja­ciół Eli­za­beth Bishop, poeta Robert Lowell (swe­go cza­su znacz­nie słyn­niej­szy od niej), osnuł na moty­wach opo­wia­da­nia „W osa­dzie” wiersz zaty­tu­ło­wa­ny „Krzyk” (jak może­my prze­czy­tać w jego zakoń­cze­niu: „Krzyk! Lecz oni wszy­scy już odeszli,/ te tłu­my cio­tek, dziadek,/ bab­ka, moja mat­ka –/ nawet jej krzyk – nazbyt ulotni,/ żeby ich głos dawał się dłu­go sły­szeć” (prze­ło­żył Piotr Som­mer). Doświad­cze­nie, któ­re prze­śla­do­wa­ło Eli­za­beth Bishop, zna­la­zło osta­tecz­nie dro­gę do języ­ka – dro­gę opo­wia­da­nia – jedy­ną, jaką tak odda­na spra­wom lite­ra­tu­ry poet­ka mogła pójść, by choć po czę­ści uwol­nić się od nęka­ją­cych ją widm prze­szło­ści.

W póź­niej­szych latach Bishop jesz­cze kil­ka­krot­nie wró­ci­ła do wspo­mnień z dzie­ciń­stwa i mło­do­ści, tym razem w szki­cach o cha­rak­te­rze jaw­nie auto­bio­gra­ficz­nym, któ­rym bli­żej do ese­jów niż arty­stycz­nie prze­two­rzo­nych nar­ra­cji. Jed­nak ich bar­dziej oso­bi­sty cha­rak­ter nie ozna­cza oczy­wi­ście, że są one lite­rac­ko mniej inte­re­su­ją­ce. Bishop opi­su­je w nich póź­niej­sze lata swo­je­go życia, już po utra­cie mat­ki. W tek­stach tych znaj­dzie­my wie­le szcze­gó­łów, któ­re po latach sta­ły się cen­nym źró­dłem wie­dzy dla bio­gra­fów poet­ki. Szki­ce takie, jak „Zerów­ka” czy „Pro­win­cjusz­ka”, nie­zwy­kle suge­styw­nie uka­zu­ją, jak moc­no na świa­do­mość dora­sta­ją­ce­go dziec­ka wpły­nę­ły odmien­ne świa­ty, w któ­rych na prze­mian musia­ło ono żyć: pro­win­cjo­nal­na Nowa Szko­cja i „świa­tła”, świa­do­ma swych prze­wag Nowa Anglia. Z kolei wspo­mnia­na już „Ame­ry­kań­ska Szko­ła Pisa­nia” – tytuł ten, rzecz jasna, nale­ży trak­to­wać z dużą dozą iro­nii – uka­zu­je Bishop w momen­cie prze­ło­mo­wym w jej życiu, gdy po raz pierw­szy decy­zja o tym, jak będzie ono wyglą­da­ło, była w peł­ni w jej rękach; gdy posta­no­wi­ła poświę­cić się lite­ra­tu­rze. Świa­tło na te pierw­sze lata pisa­nia rzu­ca tak­że przy­wo­ła­ny już esej „Sta­ra­nia czu­ło­ści” poświę­co­ny Marian­ne Moore – hołd zło­żo­ny przy­ja­ciół­ce i men­tor­ce przez nie mniej zna­ko­mi­tą uczen­ni­cę.

Lata spę­dzo­ne w Bra­zy­lii sta­ły się tak­że impul­sem do napi­sa­nia kil­ku pro­za­tor­skich dro­bia­zgów, zachwy­ca­ją­cych pro­sto­tą i zmy­sło­wo­ścią. Pocho­dzą­ce z dru­giej poło­wy lat sześć­dzie­sią­tych szki­ce „Wyciecz­ka do Vigii” oraz „Do bote­qu­im i z powro­tem”, a tak­że trud­ne do jed­no­znacz­ne­go zakla­sy­fi­ko­wa­nia pro­zy skła­da­ją­ce się na „Porę desz­czo­wą, kraj pod­zwrot­ni­ko­wy” raz jesz­cze – podob­nie jak czy­ni­ły to jej wcze­sne opo­wia­da­nia i szki­ce flo­rydz­kie – uka­zu­ją Bishop jako nie­zwy­kle bacz­ną i czu­łą obser­wa­tor­kę naj­bliż­sze­go świa­ta, w któ­rym przy­szło jej żyć. Autor­ka była zafa­scy­no­wa­na buj­no­ścią bra­zy­lij­skiej przy­ro­dy, „ryt­ma­mi” jej pej­za­ży, a tak­że ludź­mi, któ­rych w Bra­zy­lii pozna­ła, tak odmien­nych od tych, jakich zna­ła z pół­ku­li pół­noc­nej. Naj­póź­niej­szy z pre­zen­to­wa­nych w tomie szki­ców, „Wujek Ned­dy we wspo­mnie­niach”, sta­no­wi swe­go rodza­ju klam­rę spi­na­ją­cą doświad­cze­nie naj­wcze­śniej­sze­go dzie­ciń­stwa (pod imie­niem Ned­dy kry­je się brat mat­ki Eli­za­beth Bishop, Arthur) z doświad­cze­niem życia na bra­zy­lij­skim wybrze­żu – poczu­ciem nie­ustan­ne­go pod­le­ga­nia pra­wom geo­gra­fii, byciem w ruchu. Jest coś nie­zwy­kle poru­sza­ją­ce­go w obra­zie doj­rza­łej poet­ki wpa­tru­ją­cej się w por­tret nie­ży­ją­ce­go wuja i zwra­ca­ją­cej się do jego podo­bi­zny z cza­sów zamierz­chłe­go dzie­ciń­stwa: „Jak póź­no, wuj­ku Ned­dy, jak póź­no zaczą­łeś podró­żo­wać!”.

Gdy­by szu­kać wspól­ne­go mia­now­ni­ka łączą­ce­go pre­zen­to­wa­ne w tomie szki­ce i opo­wia­da­nia, to bez wąt­pie­nia oka­że się nim poczu­cie wyob­co­wa­nia i stra­ty, któ­re w przy­pad­ku autor­ki „One Art” (w prze­kła­dzie Sta­ni­sła­wa Barań­cza­ka „Ta jed­na sztu­ka”), z tak ujmu­ją­cą lek­ko­ścią mówią­cej o „sztu­ce tra­ce­nia”, nie może być zasko­cze­niem. Eli­za­beth Bishop nigdzie nie czu­ła się napraw­dę u sie­bie. Od naj­młod­szych lat mia­ła tak­że kło­pot ze swo­ją „ame­ry­kań­sko­ścią”, o czym wspo­mi­na w „Pro­win­cjusz­ce”, gdy – wbrew swo­jej woli – jako kil­ku­let­nia dziew­czyn­ka zosta­ła „upro­wa­dzo­na” z Kana­dy do Sta­nów Zjed­no­czo­nych i umiesz­czo­na w ame­ry­kań­skiej szko­le. Jak pisze, na poły tyl­ko żar­to­bli­wie, „nie chcia­łam być Ame­ry­kan­ką”. A jed­nak to Ame­ry­ka spra­wi­ła, że Bishop sta­ła się jed­ną z jej naj­waż­niej­szych poetek, i to do niej zawsze w koń­cu wra­ca­ła. To tu miesz­ka­li naj­wier­niej­si przy­ja­cie­le autor­ki, to Ame­ry­ka­nie sta­no­wi­li gro­no pierw­szych czy­tel­ni­ków jej poezji – zanim miał się na niej poznać cały świat. To w Sta­nach Zjed­no­czo­nych wresz­cie spę­dzi­ła ostat­nie lata swo­je­go życia, pro­wa­dząc kur­sy cre­ati­ve wri­tingna ame­ry­kań­skich uni­wer­sy­te­tach, w tym przez wie­le lat na Harvar­dzie (jako pierw­sza poet­ka w dzie­jach uczel­ni). Histo­ria zato­czy­ła dziw­ne koło – ano­ni­mo­wa nauczy­ciel­ka z kore­spon­den­cyj­nej „Ame­ry­kań­skiej Szko­ły Pisa­nia”, zmu­szo­na w pogrą­żo­nym w kry­zy­sie gospo­dar­czym Nowym Jor­ku pod­pi­sy­wać się nie swo­im, męskim imie­niem i nazwi­skiem, po trzech deka­dach powró­ci­ła do Nowej Anglii, w któ­rej się uro­dzi­ła, by uczyć pisa­nia kolej­ne poko­le­nia adep­tów lite­ra­tu­ry. Eli­za­beth Bishop zmar­ła jesie­nią 1979 roku i zosta­ła pocho­wa­na na cmen­ta­rzu na obrze­żach Wor­ce­ster – w mie­ście, w któ­rym przy­szła na świat.

Wie­my, że Bishop nosi­ła się z myślą o zebra­niu swo­ich opo­wia­dań, szki­ców i ese­jów, roz­sia­nych po maga­zy­nach lite­rac­kich, a nie­kie­dy – szcze­gól­nie w przy­pad­ku tek­stów z lat sześć­dzie­sią­tych i sie­dem­dzie­sią­tych – spo­czy­wa­ją­cych w szu­fla­dzie („Szpi­tal Mer­ce­des”, „Zerów­ka”, „Pro­win­cjusz­ka”, „Ame­ry­kań­ska Szko­ła Pisa­nia”, „Wyciecz­ka do Vigii”, „Do bote­qu­im i z powro­tem”, „Sta­ra­nia czu­ło­ści”). Zebra­ne w jed­nym tomie uka­za­ły się one dopie­ro po jej śmier­ci i z miej­sca sta­ły się istot­nym uzu­peł­nie­niem (czy raczej dopeł­nie­niem) twór­czo­ści poetyc­kiej. „Ame­ry­kań­ska Szko­ła Pisa­nia” obej­mu­je wszyst­kie naj­waż­niej­sze opo­wia­da­nia i szki­ce, jakie wyszły spod pió­ra Eli­za­beth Bishop. Choć to poezja sta­ła się jej tytu­łem do sła­wy (jak­że skrom­ny obję­to­ścio­wo jest jej „ofi­cjal­ny” doro­bek na tle spu­ści­zny wie­lu innych kla­sy­ków powo­jen­nej poezji ame­ry­kań­skiej, cho­ciaż­by wspo­mnia­ne­go Rober­ta Lowel­la, i o ile – czy­ta­ny dziś – prze­wyż­sza swą wagą nie­raz bar­dzo obszer­ne tomy wie­lu z nich, same­go Lowel­la nie wyłą­cza­jąc), to w pisa­nych na prze­strze­ni bli­sko czter­dzie­stu lat szki­cach i opo­wia­da­niach odnaj­dzie­my zapis nie mniej fascy­nu­ją­cych lite­rac­kich świa­tów – tro­py zosta­wio­ne przez wiel­ką poet­kę, rzu­ca­ją­ce świa­tło na jej trud­ne, nazna­czo­ne trau­ma­mi życie, z któ­re­go w osta­tecz­nym roz­ra­chun­ku wyro­sło onie­śmie­la­ją­co dosko­na­łe dzie­ło.

Pod koniec auto­bio­gra­ficz­ne­go szki­cu „Zerów­ka” znaj­dzie­my poru­sza­ją­cy obraz led­wie kil­ku­let­niej Eli­za­beth, wów­czas uczen­ni­cy kana­dyj­skiej szko­ły, ocza­ro­wa­nej wido­kiem dwóch map – mapy Kana­dy oraz mapy całe­go świa­ta:

Świa­tło docho­dzą­ce przez okna, pada­jąc na błysz­czą­cą, spę­ka­ną powierzch­nię, spra­wia­ło, że z miej­sca, w któ­rym sie­dzia­łam, z tru­dem mogłam podzi­wiać je w peł­nej kra­sie. Na mapie świa­ta cała Kana­da była różo­wa; na mapie Kana­dy pro­win­cje mia­ły róż­ne kolo­ry. Byłam tak zachwy­co­na roz­wi­ja­ny­mi mapa­mi, że chcia­łam je chwy­cić, ponow­nie roz­wi­nąć i dotknąć wszyst­kich kra­jów oraz pro­win­cji wła­sny­mi ręka­mi.

Czy­tel­ni­kom poezji Bishop z pew­no­ścią przy­po­mną się fra­zy (i obra­zy) z nie­za­po­mnia­ne­go wier­sza „Mapa” otwie­ra­ją­ce­go jej debiu­tanc­ki tom z 1946 roku. War­to przy­po­mnieć, że wiersz ten został napi­sa­ny wie­le lat wcze­śniej, u pro­gu 1935 roku, przez wpa­tru­ją­cą się w inną mapę nie­speł­na dwu­dzie­stocz­te­ro­let­nią mło­dą pisar­kę, pró­bu­ją­cą swo­ich sił tak na grun­cie poezji, jak i pro­zy. Za spra­wą Marian­ne Moore został opu­bli­ko­wa­ny w anto­lo­gii mło­dych, obie­cu­ją­cych poetów. Jak wspo­mi­na sama Bishop, to wte­dy po raz pierw­szy jej wier­sze uka­za­ły się w książ­ce. Już nie­dłu­go mia­ły tak­że powstać jej naj­wcze­śniej­sze publi­ko­wa­ne w pra­sie lite­rac­kiej opo­wia­da­nia.

Tak w poezji, jak i w pro­zach Eli­za­beth Bishop mapa, ten sub­sty­tut – i obiet­ni­ca – prze­strze­ni, jakie­goś „gdzie indziej”, sta­no­wi jeden z naj­waż­niej­szych atry­bu­tów nie tyl­ko lite­rac­kiej wyobraź­ni, sym­bo­li­zu­jąc to wszyst­ko, co nio­są ze sobą prze­strzeń i geo­gra­fia (ostat­ni tom poezji, za szkol­nym ele­men­ta­rzem, zaty­tu­ło­wa­ny był po pro­stu Geo­gra­phy III) – zawsze we frag­men­tach, reflek­sach, strzę­pach (niech­by i papie­ru na noc­nej pla­ży). W zamknię­ciu „Mapy” Eli­za­beth Bishop zano­to­wa­ła: „Deli­kat­niej­sze niż histo­ry­ków są kar­to­gra­fów bar­wy” (prze­ło­żył Andrzej Sosnow­ski). Pre­zen­to­wa­ne w „Ame­ry­kań­skiej Sztu­ce Pisa­nia” opo­wia­da­nia i szki­ce są jak mniej zna­ne, choć wca­le nie mniej fascy­nu­ją­ce pro­win­cje lądu pod­pi­sy­wa­ne­go na mapach lite­ra­tu­ry „Eli­za­beth Bishop” – odmien­ne w swych bar­wach i kształ­tach od wier­szy, ale skła­da­ją­ce się wraz z nimi na jedy­ną w swo­im rodza­ju całość.

***

Wyko­rzy­sta­ne w tek­ście cyta­ty zaczerp­ną­łem z nastę­pu­ją­cych ksią­żek:
Eli­za­beth Bishop, San­ta­rém. Wier­sze oraz trzy małe pro­zy, wybrał prze­ło­żył i posło­wiem opa­trzył Andrzej Sosnow­ski, Stro­nie Ślą­skie 2018.
Robert Lowell, Krzyk, w: Piotr Som­mer, O krok od nich. Prze­kła­dy z poetów ame­ry­kań­skich, Wro­cław 2006.

 

Dofi­nan­so­wa­no ze środ­ków Mini­stra Kul­tu­ry i Dzie­dzic­twa Naro­do­we­go pocho­dzą­cych z Fun­du­szu Pro­mo­cji Kul­tu­ry, uzy­ska­nych z dopłat usta­no­wio­nych w grach obję­tych mono­po­lem pań­stwa, zgod­nie z art. 80 ust. 1 usta­wy z dnia 19 listo­pa­da 2009 r. o grach hazar­do­wych

O autorze

Juliusz Pielichowski

Urodzony w 1984 r. w Gliwicach. Poeta, tłumacz z języka angielskiego. Autor tomów wierszy Czarny organizm (Mikołów 2019) oraz Przeciwwiersze (Poznań 2023). Przekłada na język polski eseje i pisma H. D. Thoreau (O chodzeniu, Lublin 2019; wybór z „Dziennika”, „Literatura na Świecie” nr 9-10/2020). Przygotował wybór szkiców i opowiadań Elizabeth Bishop (Amerykańska Szkoła Pisania, razem z Andrzejem Sosnowskim i Marcinem Szustrem, Stronie Śląskie 2020) oraz – z angielskiego przekładu – spolszczenie zaginionego opowiadania Marka Hłaski (Diabły w deszczu, Mikołów 2020). Współpomysłodawca i członek Rady Programowej Nagrody Dramaturgicznej im. Tadeusza Różewicza.

Powiązania

Same dreszcze

wywiady / o książce Juliusz Pielichowski Krzysztof Siwczyk

Roz­mo­wa Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go z Krzysz­to­fem Siw­czy­kiem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Krzysz­to­fa Siw­czy­ka Na prze­cię­ciu arte­rii, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 23 wrze­śnia 2024 roku.

Więcej

Niebo w jeżynach i Magnetyczna góra

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie wokół ksią­żek Nie­bo w jeży­nach Nata­šy Kram­ber­ger i Magne­tycz­na Góra Réki Mán-Vár­he­gyi z udzia­łem Agniesz­ki Judyc­kiej, Nata­šy Kram­ber­ger, Réki Mán-Vár­he­gyi, Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go i Joan­ny Roszak w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 25.

Więcej

Amerykańska Szkoła Pisania

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie wokół książ­ki Ame­ry­kań­ska Szko­ła Pisa­nia Eli­za­beth Bishop z udzia­łem Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, Mar­ci­na Szu­stra, Jerze­go Jar­nie­wicz i Joan­ny Muel­ler w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 25.

Więcej

Migotliwość świata

wywiady / o książce Juliusz Pielichowski Marcin Szuster

Roz­mo­wa Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go i Mar­ci­na Szu­stra, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Eli­za­beth Bishop Ame­ry­kań­ska Szko­ła Pisa­nia. Szki­ce i opo­wia­da­nia, w tłu­ma­cze­niu, wybo­rze i opra­co­wa­niu Andrze­ja Sosnow­skie­go, Mar­ci­na Szu­stra, Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 28 wrze­śnia 2020 roku.

Więcej

Na marginesie „Do botequim i z powrotem”

recenzje / KOMENTARZE Juliusz Pielichowski

Komen­tarz Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Eli­za­beth Bishop Ame­ry­kań­ska Szko­ła Pisa­nia. Szki­ce i opo­wia­da­nia, w tłu­ma­cze­niu, wybo­rze i opra­co­wa­niu Andrze­ja Sosnow­skie­go, Mar­ci­na Szu­stra, Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 28 wrze­śnia 2020 roku.

Więcej

„Literatura piękna jest” albo o sztuce wybierania wierszy

recenzje / ESEJE Juliusz Pielichowski

Recen­zja Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Mar­ty Pod­gór­nik Prze­po­wieść w ścin­kach, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 27 sierp­nia 2020 roku.

Więcej

Czarne dziury pochłaniają wszystko

wywiady / o książce Juliusz Pielichowski Réka Mán-Várhegyi

Roz­mo­wa Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go z Réką Mán-Vár­he­gyi, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Réki Mán-Vár­he­gyi Magne­tycz­na góra, w tłu­ma­cze­niu Elż­bie­ty Sobo­lew­skiej, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 6 lip­ca 2020 roku.

Więcej

Piętno rzeczywistości

recenzje / ESEJE Juliusz Pielichowski

Recen­zja Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Réki Mán-Vár­he­gyi Magne­tycz­na góra, w tłu­ma­cze­niu Elż­bie­ty Sobo­lew­skiej, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 6 lip­ca 2020 roku.

Więcej

Amerykańska Szkoła Pisania. Szkice i opowiadania (2)

utwory / zapowiedzi książek Różni autorzy

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Eli­za­beth Bishop Ame­ry­kań­ska Szko­ła Pisa­nia. Szki­ce i opo­wia­da­nia, w tłu­ma­cze­niu, wybo­rze i opra­co­wa­niu Andrze­ja Sosnow­skie­go, Mar­ci­na Szu­stra, Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 19 paź­dzier­ni­ka 2020 roku.

Więcej

Santarém, Samotność przestrzeni oraz Nie gódź się

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie wokół ksią­żek San­ta­rém Eli­za­beth Bishop, Samot­ność prze­strze­ni Emi­ly Dic­kin­son i Nie gódź się Pat­ti Smith z udzia­łem Tade­usza Sław­ka, Fili­pa Łobo­dziń­skie­go, Joan­ny Muel­ler oraz Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 24.

Więcej

Amerykańska Szkoła Pisania. Szkice i opowiadania

utwory / zapowiedzi książek Różni autorzy

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Eli­za­beth Bishop, Ame­ry­kań­ska Szko­ła Pisa­nia. Szki­ce i opo­wia­da­nia, w tłu­ma­cze­niu, wybo­rze i opra­co­wa­niu Andrze­ja Sosnow­skie­go, Mar­ci­na Szu­stra, Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 19 paź­dzier­ni­ka 2020 roku.

Więcej

Podskórne zło

wywiady / o książce Elżbieta Sobolewska Juliusz Pielichowski

Roz­mo­wa Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go z Elż­bie­tą Sobo­lew­ską, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Biblia i inne histo­rie Péte­ra Náda­sa, w tłu­ma­cze­niu Elż­bie­ty Sobo­lew­skiej, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 7 paź­dzier­ni­ka 2019 roku.

Więcej

Tłumaczenie opowiadań to sport wyczynowy

wywiady / o książce Anna Sawicka Juliusz Pielichowski

Roz­mo­wa Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go z Anną Sawic­ką, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Kro­ni­ki ukry­tej praw­dy Pere Cal­der­sa, w tłu­ma­cze­niu Anny Sawic­kiej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 15 lip­ca 2019 roku.

Więcej

Wiersz jak granulka czasu

wywiady / o książce Juliusz Pielichowski Tadeusz Sławek

Roz­mo­wa Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go z Tade­uszem Sław­kiem, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Samot­ność prze­strze­ni Emi­ly Dic­kin­son, w tłu­ma­cze­niu i wybo­rze Tade­usza Sław­ka, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 24 czerw­ca 2019 roku.

Więcej

„Małe me życie przebadałam –”. Samotności i przestrzenie Emily Dickinson

recenzje / ESEJE Juliusz Pielichowski

Recen­zja Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go książ­ki Samot­ność prze­strze­ni Emi­ly Dic­kin­son, w tłu­ma­cze­niu i wybo­rze Tade­usza Sław­ka, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 24 czerw­ca 2019 roku.

Więcej

Wojna nie kończy się nigdy

wywiady / o książce Hanna Igalson-Tygielska Juliusz Pielichowski

Roz­mo­wa Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go z Han­ną Igal­son-Tygiel­ską, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Sro­ga zima Ray­mon­da Quene­au, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 23 kwiet­nia 2019 roku.

Więcej

Zimy i wojny

recenzje / ESEJE Juliusz Pielichowski

Recen­zja Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go książ­ki Sro­ga zima Ray­mon­da Quene­au, w tłu­ma­cze­niu Han­ny Igal­son-Tygiel­skiej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 23 kwiet­nia 2019 roku.

Więcej

Wczorajdzisiaj

utwory / premiery w sieci Juliusz Pielichowski

Frag­ment powie­ści Wczo­raj­dzi­siaj Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Opo­wia­da­nia i powie­ści”.

Więcej

Kto za tym stoi

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie z orga­ni­za­to­ra­mi festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 23, w któ­rym udział wzię­li Damian Banasz, Artur Bursz­ta, Mate­usz Grze­go­rzew­ski, Alek­san­dra Grzem­ska, Poli­na Justo­wa, Dawid Mate­usz, Mina, Joan­na Muel­ler, Alek­san­dra Olszew­ska, Tomasz Piech­nik, Juliusz Pie­li­chow­ski, Mag­da­le­na Riga­mon­ti i Mak­sy­mi­lian Riga­mon­ti.

Więcej

Przekuwanie krzyku

wywiady / o książce Joanna Mueller Juliusz Pielichowski

Roz­mo­wa Joan­ny Muel­ler i Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki San­ta­rém (wier­sze i trzy małe pro­zy) Eli­za­beth Bishop w prze­kła­dzie Andrze­ja Sosnow­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 5 listo­pa­da 2018 roku.

Więcej

O tym, jak „zadziała się” wspólnota

wywiady / o pisaniu Różni autorzy

Dys­ku­sja redak­cji Biu­ra Lite­rac­kie­go z udzia­łem: Alek­san­dry Grzem­skiej, Dawi­da Mate­usza, Joan­ny Muel­ler, Alek­san­dry Olszew­skiej, Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go i Artu­ra Bursz­ty na temat festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 23.

Więcej

Wrażliwość wiersza

wywiady / o książce Jerzy Jarniewicz Juliusz Pielichowski

Roz­mo­wa Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go z Jerzym Jar­nie­wi­czem na temat anto­lo­gii 100 wier­szy wypi­sa­nych z języ­ka angiel­skie­go, w wybo­rze i prze­kła­dzie Jerze­go Jar­nie­wi­cza, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 24 wrze­śnia 2018 roku.

Więcej

Pół metra pod kadrem. O podpatrywaniu Whitmana

wywiady / o książce Juliusz Pielichowski Szymon Żuchowski

Roz­mo­wa Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go z Szy­mo­nem Żuchow­skim, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Życie i przy­go­dy Jac­ka Engle’a Wal­ta Whit­ma­na w prze­kła­dzie Szy­mo­na Żuchow­skie­go, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 21 maja 2018 roku.

Więcej

Sekretne życie Walta Whitmana

recenzje / ESEJE Juliusz Pielichowski

Recen­zja Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Życie i przy­go­dy Jac­ka Engle’a Wal­ta Whit­ma­na w prze­kła­dzie Szy­mo­na Żuchow­skie­go, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 21 maja 2018 roku.

Więcej

Placówka postępu: komentarz

recenzje / KOMENTARZE Juliusz Pielichowski

Komen­tarz trans­la­tor­ski Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go do opo­wia­da­nia Jose­pha Con­ra­da Pla­ców­ka postę­pu, któ­re pre­zen­to­wa­ne jest w ramach pro­jek­tu „Kla­sy­ka od nowa”.

Więcej

Placówka postępu

utwory / premiery w sieci Joseph Conrad Juliusz Pielichowski

Pre­mie­ro­we opo­wia­da­nie Jose­pha Con­ra­da w prze­kła­dzie Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Kla­sy­ka od nowa”.

Więcej

Amerykańska Szkoła Pisania

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie wokół książ­ki Ame­ry­kań­ska Szko­ła Pisa­nia Eli­za­beth Bishop z udzia­łem Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, Mar­ci­na Szu­stra, Jerze­go Jar­nie­wicz i Joan­ny Muel­ler w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 25.

Więcej

Migotliwość świata

wywiady / o książce Juliusz Pielichowski Marcin Szuster

Roz­mo­wa Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go i Mar­ci­na Szu­stra, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Eli­za­beth Bishop Ame­ry­kań­ska Szko­ła Pisa­nia. Szki­ce i opo­wia­da­nia, w tłu­ma­cze­niu, wybo­rze i opra­co­wa­niu Andrze­ja Sosnow­skie­go, Mar­ci­na Szu­stra, Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 28 wrze­śnia 2020 roku.

Więcej

Na marginesie „Do botequim i z powrotem”

recenzje / KOMENTARZE Juliusz Pielichowski

Komen­tarz Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Eli­za­beth Bishop Ame­ry­kań­ska Szko­ła Pisa­nia. Szki­ce i opo­wia­da­nia, w tłu­ma­cze­niu, wybo­rze i opra­co­wa­niu Andrze­ja Sosnow­skie­go, Mar­ci­na Szu­stra, Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 28 wrze­śnia 2020 roku.

Więcej

Amerykańska Szkoła Pisania. Szkice i opowiadania (2)

utwory / zapowiedzi książek Różni autorzy

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Eli­za­beth Bishop Ame­ry­kań­ska Szko­ła Pisa­nia. Szki­ce i opo­wia­da­nia, w tłu­ma­cze­niu, wybo­rze i opra­co­wa­niu Andrze­ja Sosnow­skie­go, Mar­ci­na Szu­stra, Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 19 paź­dzier­ni­ka 2020 roku.

Więcej

Amerykańska Szkoła Pisania. Szkice i opowiadania

utwory / zapowiedzi książek Różni autorzy

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Eli­za­beth Bishop, Ame­ry­kań­ska Szko­ła Pisa­nia. Szki­ce i opo­wia­da­nia, w tłu­ma­cze­niu, wybo­rze i opra­co­wa­niu Andrze­ja Sosnow­skie­go, Mar­ci­na Szu­stra, Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 19 paź­dzier­ni­ka 2020 roku.

Więcej