recenzje / ESEJE

Półkula sativa, półkula indica. hoodshit (griptape) Michała Mytnika

Dawid Kujawa

Recenzja Dawida Kujawy, towarzysząca premierze książki Michała Mytnika hoodshit (griptape), która ukazała się w Biurze Literackim 31 maja 2021 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Spra­wy nabra­ły tem­pa tuż po zeszło­rocz­nej Sta­cji Lite­ra­tu­ra, czy­li w oko­li­cach wrze­śnia 2020 roku: zupeł­nie jak­by prze­sko­czył jakiś ukry­ty switch, ludzie wokół zaczę­li gło­śno mówić o swo­ich ocze­ki­wa­niach wobec debiu­tanc­kiej książ­ki Micha­ła Myt­ni­ka. Wie­dzia­łem, że mia­ło to zwią­zek z jego wystę­pem na festi­wa­lu, gdzie czy­tał wier­sze z anto­lo­gii Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2019i gdzie zro­bił na słu­cha­czach duże wra­że­nie. Obser­wo­wa­łem go od nie­speł­na trzech lat (taki jest przy­wi­lej bycia bli­sko Kra­kow­skiej Szko­ły Poezji) i wciąż pró­bo­wa­łem się z jego wier­sza­mi ukła­dać, prze­pro­ce­so­wać jego tech­ni­kę. Po prze­kro­cze­niu pew­ne­go wie­ku nowych feno­me­nów kul­tu­ro­wych nie pozna­je się już przez osmo­zę, a zgłę­bie­nie cze­go­kol­wiek wyma­ga ana­li­tycz­ne­go wysił­ku. Ale switch prze­sko­czył tak­że i u mnie: Myt­nik zapo­wia­da się na poetę o fan­ta­stycz­nym, uni­ka­to­wym sty­lu. Napi­sał wła­śnie książ­kę, któ­rej cen­tral­na figu­ra tak bar­dzo absor­bu­je uwa­gę prze­cięt­ne­go czy­tel­ni­ka, że aż prze­sła­nia mu inną kwe­stię, nie mniej istot­ną: uczci­wy, nie­wy­mu­szo­ny, pozba­wio­ny mar­ko­wa­nia sto­su­nek do eks­pe­ry­men­tu. Figu­rą, o któ­rej mowa, jest desko­rol­ka – i to od niej spró­bu­ję zacząć.

W wier­szu otwie­ra­ją­cym tom, „Impos­si­ble (sam­ple)”, Myt­nik pisze o „ście­ra­niu się z butem” – ta fra­za spo­ro mówi nam o tym, jak zor­ga­ni­zo­wa­na jest jego wyobraź­nia poetyc­ka, bo choć autor ewi­dent­nie sta­ra się wypra­co­wać wła­sny model flow, to jego utwo­ry naj­wy­raź­niej nie chcą pozo­sta­wać gład­kie: cią­żą ku tro­pi­ce tar­cia, opo­ru, koli­zji. Myt­nik nie sta­ra się jed­nak prze­kuć tej mate­rii w jaw­nie poli­tycz­ną sub­stan­cję wier­sza, bo napo­ty­ka­ny opór nie jest u nie­go wyni­kiem zde­rze­nia jed­nost­ki z sys­te­mem, woj­ny kul­tu­ro­wej ani anta­go­ni­zmu kla­so­we­go. Od sie­bie mogę dodać tyl­ko: na szczę­ście. Począt­ku­ją­cy poeci „zaan­ga­żo­wa­ni” już daw­no prze­sta­li trak­to­wać swo­je wystą­pie­nia jako for­mę pod­no­sze­nia świa­do­mo­ści kla­so­wej, a bycie „lewa­kiem” w cią­gu kil­ku lat sta­ło się szib­bo­le­tem wykształ­co­nej mło­dzie­ży z dużych miast, nie­szcze­gól­nie prze­ję­tej poło­że­niem kla­sy robot­ni­czej, jakimś cudem zawsze zbyt reak­cyj­nej. W hood­shit jest ina­czej: sprzecz­ność jest tu punk­tem wyj­ścia w pro­ce­sie samo­do­sko­na­le­nia (nic więc nie stoi na prze­szko­dzie, by myśleć ją dia­lek­tycz­nie), ale nigdy nie wie­my, do cze­go wła­ści­wie odno­si się owo samo­do­sko­na­le­nie: do spraw­no­ści fizycz­nej, któ­ra pozwa­la być lep­szym skej­tem, czy do spraw­no­ści języ­ko­wej, któ­ra pozwa­la być lep­szym poetą. Jest w tej dwu­znacz­no­ści poten­cjał, któ­ry autor wyko­rzy­stu­je ze swa­dą, bez­pre­ten­sjo­nal­nie, nie mar­nu­jąc nawet okrusz­ka.

W wier­szu „Kick­flip” czy­ta­my: „śro­dek cięż­ko­ści jest nisko” – lite­ral­ny sens fra­zy nie jest tym, co nale­ża­ło­by odrzu­cić na rzecz her­me­neu­tycz­nych akro­ba­cji, lecz tym, co posze­rza nawy­ki per­cep­cyj­ne, pozwa­la­jąc myśleć język w kate­go­riach ska­te­bo­ar­do­wych. Do gło­su docho­dzi tu moder­ni­stycz­na samo­świa­do­mość, któ­ra nie­czę­sto prze­cież towa­rzy­szy debiu­tan­tom: Myt­nik nie trak­tu­je języ­ka poetyc­kie­go jako narzę­dzia komu­ni­ka­cji, celem jego uży­cia nie jest prze­ka­zy­wa­nie tre­ści, lecz – pro­szę wyba­czyć tru­izmy – „bycie pięk­nym”. Jeśli przed laty Andrzej Sosnow­ski w bły­sko­tli­wym ese­ju prze­ko­ny­wał, że wiersz zapie­ra­ją­cy dech w pier­siach przy­po­mi­nać może dosko­na­le wyko­na­ny piru­et (Sosnow­ski 2013, 7–22), to dzi­siaj Myt­nik zda­je się utrzy­my­wać, że solid­ny sonet ma w sobie pięk­no per­fek­cyj­ne­go laser­fli­pa. Dla­te­go wypra­co­wa­nie wła­sne­go idio­mu arty­stycz­ne­go musi wią­zać się z cią­gły­mi potknię­cia­mi, musi być wyni­kiem licz­nych prób i błę­dów, musi zostać oku­pio­ne sinia­ka­mi i krwa­wy­mi otar­cia­mi na łok­ciach i kola­nach – tyl­ko tak moż­na zna­leźć śro­dek cięż­ko­ści wła­sne­go języ­ka. Ale to prze­cież nie jest jesz­cze celem samym w sobie: wyczu­cie środ­ka cięż­ko­ści i utrzy­ma­nie rów­no­wa­gi nie jest jed­no­znacz­ne z pisa­niem moc­nych wier­szy – jest raczej tym, co stwa­rza ku temu dobre warun­ki. Spraw­ny poeta nie trak­tu­je bowiem swo­je­go sty­lu jako zbio­ru fraz, ale jako sfe­rę o inten­syw­no­ści bli­skiej zeru, jako goto­wość do dzia­ła­nia w opar­ciu o pozna­nie pro­to­ko­ły („mam swo­je loopy i raczej jaz­dy”, s. 5), ale nie jako wier­ne odtwo­rze­nie wyko­na­nych już gestów. „mogę bo mogę mno­żę przez zero” (s. 5). Nie mam naj­mniej­szych wąt­pli­wo­ści, że swo­ją robo­tę zro­bi­ła tu szko­ła Miło­sza Bie­drzyc­kie­go.

Rzecz jasna – to dopie­ro roz­grzew­ka. Gdy­by autor zado­wa­lał się pro­stą ana­lo­gią mię­dzy ska­te­bo­ar­din­giem a upra­wia­niem poezji w języ­ku pol­skim, praw­do­po­dob­nie nie miał­by dość powo­dów, by publi­ko­wać tom. Rzecz w tym, że jed­nym z głów­nych boha­te­rów hood­shit – jak wska­zu­je tytuł publi­ka­cji – jest „ośka”; i jeśli Michał Myt­nik, postać z krwi i kości, „ście­ra się z butem” na ram­pach i skwe­rach, to jego poetyc­ki układ wypo­wie­dze­nia nie­ja­ko odtwa­rza te aktyw­no­ści z uwzględ­nie­niem opi­sa­nej wyżej waria­cji: język zastę­pu­je deskę. Klu­czo­we było­by zatem to, że nasza ana­lo­gia nie dzia­ła zawie­szo­na w próż­ni – wymia­na deski na język odby­wa się w ramach funk­cji, któ­rą mogli­by­śmy nazwać son­do­wa­niem osie­dla. Rzuć­my okiem:

Viral

reset osie­dla
zni­ka­ją dowo­dy
kosze peł­ne prze­wi­nień
prze­wiń to jesz­cze raz.
tape’y z wczu­ta­mi
wdra­żam w ścież­kę igłę
zle­pio­ną od kurzu kick­sów
step­back za linię
sygna­ły bez odbio­ru
każą spraw­dzić nume­ry
każą oka­zać ID.

<ktoś> krzy­czy przez okno
że nie ma już cza­sów.

Spraw­nie uję­ta zosta­je tu atmos­fe­ra gorą­ce­go beto­nu, sytu­acji, w któ­rej ist­nie­je real­ne zagro­że­nie bycia fiska­nym przez psiar­skie. Ale ów spraw­nie skon­stru­owa­ny afekt „rese­tu” nie ist­nie­je w osa­mot­nie­niu. Poja­wia się w typo­wej dla sie­bie, kul­tu­ro­wej otocz­ce – wszak jedy­ną rze­czą, któ­ra łączy kitra­nie sama­rek i odtwa­rza­nie płyt winy­lo­wych, jest natu­ral­ne śro­do­wi­sko oby­dwu tych czyn­no­ści, czy­li – wra­ca temat naszej fugi – postro­bot­ni­cze osie­dle żyją­ce wła­snym życiem. Myt­nik dobrze wie, jak kom­po­no­wać blo­ki tek­stu, by oddać zamie­rzo­ny nastrój, nie­wie­le mówiąc wprost: czy­ta­jąc „Viral”, nie­mal sły­szy­my lo-fi boom bap, choć w wier­szu nie znaj­dzie­my żad­nych jed­no­znacz­nych odnie­sień w tym kie­run­ku. By poetyc­ko „spit­cho­wać” dźwięk pły­ty winy­lo­wej, nadać mu odpo­wied­nio brud­ny cha­rak­ter, wystar­czy­ła cien­ka war­stwa kurzu na „kick­sach” sto­ją­cych w kory­ta­rzu.

Wspo­mnia­łem wyżej o spe­cy­ficz­nym sto­sun­ku do sty­lu – rozu­mia­ne­go jako wyso­ka świa­do­mość poten­cjal­ne­go zasię­gu wła­snych gestów poetyc­kich – któ­ry u Myt­ni­ka inspi­ro­wa­ny jest naj­pew­niej wier­sza­mi MLB. Ale w hood­shit usły­szeć może­my echa innych jesz­cze, spe­cy­ficz­nych dla auto­ra „Gwiazd­ki” gestów – nawią­zu­ję tu kon­kret­nie do z lek­ka doku­men­ta­li­stycz­nych, może nawet obiek­ty­wi­stycz­nych prze­bły­sków, któ­re przy­wo­dzą na myśl zna­ne z pierw­szych ksią­żek Bie­drzyc­kie­go opi­sy kul­tu­ry robot­ni­czej:

W bra­mach ch’opy stru­dzo­ne patrzą ot tak przed sie­bie,
są twar­dzi, dla mnie to ska­ły, a dla nich: och, codzien­ność

(Ogień, zie­mia, woda, powie­trze i kolej­ność
jak zawsze dowol­na, s. 8)

U auto­ra Porum­bu swe­go cza­su wyglą­da­ło to np. tak:

robot­ni­cza dziel­ni­ca, dziew­czy­ny
przy­ga­szo­ne cie­niem fabryk pod powie­ka­mi.
albo pró­bu­ją się nie dać: kła­dą kolo­ro­we cie­nie
od zewnątrz, roz­ja­śnia­ją spoj­rze­nie

(3 cie­nie, w: tegoż, Pył/Łyp)

Przy­znam szcze­rze: w kon­tek­ście nad­pro­duk­cji wier­szy pro­sto­li­nij­nie zaan­ga­żo­wa­nych, słu­żą­cych raczej two­rze­niu autor­skich dys­tynk­cji niż jakiej­kol­wiek poli­tycz­nej pra­xis, bra­ku­je mi dziś wła­śnie takiej poetyc­kiej „obiek­ty­wi­za­cji” życia spo­łecz­ne­go: bez dekla­ra­cji, bez flek­so­wa­nia się samym fak­tem, że ma się poglą­dy poli­tycz­ne. W grę wcho­dzi tu raczej peł­ne zro­zu­mie­nia spoj­rze­nie na tych, któ­rzy zosta­li za bur­tą, podziw wobec ich zarad­no­ści i wytrwa­ło­ści. „Me and you, toe to toe, I got love for the under­dog”, jak napi­sał kie­dyś legen­dar­ny Boots Riley.

***

Nawet nie napo­mkną­łem jesz­cze o kwe­stii, któ­ra odgry­wa zasad­ni­czą rolę w tech­ni­ce Myt­ni­ka, a przy tym pozwa­la usy­tu­ować poetę w ści­śle okre­ślo­nych – choć wciąż jesz­cze bar­dzo niszo­wych – reje­strach nowej pol­skiej lite­ra­tu­ry. Myślę o tym, jak ogry­wa on zagad­nie­nie „świa­do­mo­ści psy­cho­de­licz­nej”, któ­rej śla­dy znaj­dzie­my też u Mate­usza Gór­nia­ka, Patry­ka Kosen­dy, w sze­ro­kim uję­ciu rów­nież u Fili­pa Matwiej­czu­ka. Gdy­by­śmy chcie­li zde­fi­nio­wać ten feno­men ogól­nie, w pierw­szej kolej­no­ści nale­ża­ło­by odno­to­wać, że „świa­do­mość psy­cho­de­licz­na” sta­no­wi oso­bli­wą odpo­wiedź na zasta­ne oko­licz­no­ści ide­olo­gicz­ne (por. Gil­bert 2017, Fisher 2020). Sło­wem, pró­by śmia­łe­go upla­stycz­nie­nia wyobraź­ni, znaj­du­ją­ce dziś róż­ne reali­za­cje w pro­jek­tach arty­stycz­nych, w zało­że­niu dzia­łać mają otwie­ra­ją­co na świa­do­mość zde­ter­mi­no­wa­ną przez kul­tu­ro­we uwa­run­ko­wa­nia „reali­zmu kapi­ta­li­stycz­ne­go” – nigdy nie ukry­wa­łem, że jest to bli­ski tak­że i mnie model mięk­kiej poli­tycz­no­ści wier­sza. To pew­na for­ma wykro­cze­nia poza mało dziś już funk­cjo­nal­ną dycho­to­mię eskapizmu/zaangażowania, a może wręcz pró­ba sko­dy­fi­ko­wa­nia poli­tycz­ne­go eska­pi­zmu [1]. Sfor­mu­ło­wa­nie to wciąż jesz­cze brzmieć może para­dok­sal­nie, jak zwy­kły teo­re­tycz­ny fiko­łek, ale jego eks­pli­ka­cja jest cał­kiem pro­sta: cał­ko­wi­cie rezy­gnu­jąc z podej­mo­wa­nia wysił­ków – z zasa­dy ska­za­nych na poraż­kę – zmia­ny mate­rial­nych uwa­run­ko­wań spo­łecz­nych przez prak­ty­ki kul­tu­ro­we, mło­dzi auto­rzy decy­du­ją się posta­wić wszyst­ko na natych­mia­sto­we wywró­ce­nie do góry noga­mi domi­nu­ją­ce­go para­dyg­ma­tu ide­olo­gicz­ne­go. Ujmu­jąc rzecz jesz­cze pro­ściej: posze­rza­nie ska­li wyobraź­ni sta­no­wi odpo­wiedź na uni­for­mi­zu­ją­ce wła­ści­wo­ści póź­ne­go kapi­ta­li­zmu i towa­rzy­szą­ce­go mu mitu koń­ca histo­rii. Nikt nie łudzi się tutaj, że poezja może jak­kol­wiek wpły­nąć na spo­łecz­ną „bazę”, dla­te­go wiersz odwra­ca się ple­ca­mi do wszel­kich posta­ci agi­ta­cji, by, po pierw­sze, dawać wytchnie­nie od codzien­ne­go zno­ju, po dru­gie – bar­dzo sub­tel­nie suge­ro­wać moż­li­wość inne­go świa­ta, innej orga­ni­za­cji sto­sun­ków pro­duk­cji i dys­try­bu­cji.

Myt­nik przed­sta­wia się w wier­szach jako entu­zja­sta pro­duk­tów konop­nych, napi­sał nawet nie­zły pane­gi­ryk na cześć OG Kusha (s. 9), ale nie w tym rzecz – afir­ma­cja casu­alo­we­go sto­so­wa­nia psy­cho­de­li­ków ma tu więk­szy zwią­zek z kul­tu­rą blo­ker­ską niż ze świa­do­mo­ścią psy­cho­de­licz­ną. Ta ostat­nia może mani­fe­sto­wać się cał­ko­wi­cie poza „ety­ką ćpan­ka” (jak ma to miej­sce na przy­kład u nar­ko­fo­bicz­ne­go miej­sca­mi Matwiej­czu­ka). Nawet jeśli Michał Myt­nik z krwi i kości lubi pola­tać, to jego wier­sze lata­ją prze­cież zupeł­nie nie­za­leż­nie od psy­cho­de­li­ków – wiersz nie jest pod­mio­tem, któ­re­go stan świa­do­mo­ści mógł­by być, jak to się cza­sem mówi, sta­nem odmien­nym. Ujmu­jąc rzecz naj­pro­ściej, pisa­nie o psy­cho­de­li­kach nie stwa­rza warun­ków do zaist­nie­nia świa­do­mo­ści psy­cho­de­licz­nej, bo ta ostat­nia doty­czy rela­cji spo­łecz­nych, z zasa­dy dąży do zako­twi­cze­nia się mię­dzy pod­mio­ta­mi.

„Śnię o leża­ko­wa­niu, któ­re prze­sie­dzia­łem w kącie”, czy­ta­my w wier­szu „Yey” (s. 10) – w pro­po­zy­cji Myt­ni­ka tak wła­śnie jawi się egzy­sto­wa­nie w póź­nym kapi­ta­li­zmie: to cią­głe poczu­cie, że „coś-mnie-omi­ja”, że praw­dzi­we życie ucie­ka mi mię­dzy pal­ca­mi. „<ktoś> krzy­czy przez okno / że nie ma już cza­sów” (s. 6). Sko­ro jed­nak twar­dy opór nie jest moż­li­wy z pozy­cji prak­tyk kul­tu­ro­wych, poezja odrzu­ca „życze­nio­wy” spo­sób zmia­ny świa­ta i nad­gry­za raczej kapi­ta­li­stycz­ne kodo­wa­nie niż kapi­ta­li­stycz­ną aksjo­ma­ty­kę, co samo z sie­bie, rzecz jasna, nie jest w sta­nie dopro­wa­dzić do reor­ga­ni­za­cji reżi­mu pro­duk­cji. Może za to spra­wić, że takiej reor­ga­ni­za­cji zacznie­my pra­gnąć – to dla­te­go poeta pro­po­nu­je nam „roz­cho­dze­nie jaź­ni po osie­dlu” (s. 10), to dla­te­go snu­je kwa­so­we wizje desta­bi­li­za­cji codzien­ne­go porząd­ku rze­czy („Pal­ma na sil­nym wie­trze w War­sza­wie prze­wra­ca się na dro­gę, zaczy­na pło­nąć i sta­je się obiek­tem kul­to­wym dla pro­te­stu­ją­cych dile­rów”, s. 14).

Choć nie okre­ślił­bym tech­nik Myt­ni­ka jako odzie­dzi­czo­nych po sur­re­ali­stach, to skłon­ny jestem przy­znać, że z punk­tu widze­nia spo­łecz­nych efek­tów poeta zmie­rza w podob­nym kie­run­ku. Śmia­ło odrzu­ca­jąc model zin­dy­wi­du­ali­zo­wa­nej, nor­ma­tyw­nej świa­do­mo­ści, podej­mu­je się pró­by ponow­ne­go zacza­ro­wa­nia świa­ta, któ­ry – jak pisał Max Weber – został „odcza­ro­wa­ny” przez kapi­ta­li­stycz­ną reifi­ka­cję, kwan­ty­fi­ka­cję i mer­kan­ty­li­za­cję rela­cji mię­dzy­ludz­kich. Pozo­sta­je tyl­ko trzy­mać kciu­ki i życzyć powo­dze­nia – dziś będzie buszek za zdro­wie auto­ra.


Przy­pi­sy:
[1] Takie uję­cie pro­ble­mu nie jest wyłącz­nie moim pomy­słem – uda­ło nam się zde­fi­nio­wać je wspól­nie z Fili­pem Matwiej­czu­kiem, z któ­rym obec­nie przy­go­to­wu­je­my esej poświę­co­ny zagad­nie­niu „poli­tycz­ne­go eska­pi­zmu”.
Lite­ra­tu­ra:
Miłosz Bie­drzyc­ki, Pył/Łyp, Fun­da­cja „bru­lio­nu”, War­sza­wa 1996, http://miloszbiedrzycki.pl/pyllyp.html#t33 [dostęp: 8.05.2021].
Mark Fisher, Post-Capi­ta­list Desi­re. The Final Lec­tu­res, Repe­ater Books, Lon­don 2020.
Jere­my Gil­bert, Psy­che­de­lic Socia­lism, „Open Demo­cra­cy” 2017, https://www.opendemocracy.net/en/psychedelic-socialism/[dostęp: 8.05.2021].
Andrzej Sosnow­ski, Sta­re śpiew­ki. Sześć godzin lek­cyj­nych o poezji, Biu­ro Lite­rac­kie, Wro­cław 2013.

O autorze

Dawid Kujawa

Doktor nauk humanistycznych, marksistowski krytyk literacki, redaktor. Ostatnio wspólnie z Jakubem Skurtysem i Rafałem Wawrzyńczykiem opracował wybór wierszy Jarosława Markiewicza Aaa!... (Wydawnictwo Convivo). Obecnie przygotowuje do druku tom Powrót możliwego, poświęcony polskiej poezji i krytyce 2000–2010 (Korporacja Ha!art). Mieszka w Katowicach, pracuje jako programista.

Powiązania

Kiedy wydostaliśmy się w słoneczną przestrzeń

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa Rafał Wawrzyńczyk

Posło­wie Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka i Dawi­da Kuja­wy do książ­ki Ra Grze­go­rza Wró­blew­skie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 23 paź­dzier­ni­ka 2023 roku.

Więcej

Pozdrawiam mokrych ludzi przyszłości. Na marginesie O Przemysława Suchaneckiego

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki O Prze­my­sła­wa Sucha­nec­kie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 29 listo­pa­da 2021 roku.

Więcej

Ojcowie narodowego kapitału. O „storytellingu” Antoniny M. Tosiek

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki sto­ry­tel­ling Anto­ni­ny Tosiek, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 8 lute­go 2021 roku.

Więcej

Niesporczaki słuchają sovietwave’u. Nebula Anny Adamowicz

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Anny Ada­mo­wicz Nebu­la, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 31 grud­nia 2020 roku.

Więcej

„Po dzisiejszym wieczorze się rozwinąłem”

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Pogo gło­sek Rober­ta Rybic­kie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 9 grud­nia 2019 roku.

Więcej

„ale Lola ma łeb nie od parady”. Notatki o Transparty

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy książ­ki Trans­par­ty Niny Manel, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 5 sierp­nia 2019 roku.

Więcej

Notatka zawierająca mgliste spekulacje o możliwych ścieżkach rozwoju polskiej poezji w nadchodzących latach

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy towa­rzy­szą­ca wyda­niu alma­na­chu Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2018, któ­ry uka­zał się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 3 czerw­ca 2019 roku.

Więcej

Rzesza niezastąpionych najemnych konsumentów

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy książ­ki Tra­wers Andrze­ja Sosnow­skie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim w wer­sji papie­ro­wej 6 mar­ca 2017 roku, a w wer­sji elek­tro­nicz­nej 31 lip­ca 2017 roku.

Więcej

Mówię o sobie z perspektywy geologicznej

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Dar Mene­li Rober­ta Rybic­kie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 17 kwiet­nia 2017 roku.

Więcej

Gniew i sample

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Szkic Dawi­da Kuja­wy o kry­tycz­nej recep­cji poezji Toma­sza Bąka. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu tek­stów zapo­wia­da­ją­cych anto­lo­gię Zebra­ło się śli­ny. Nowe gło­sy z Pol­ski, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Taka prawda posiadania

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa Maja Staśko

Szkic Mai Staś­ko i Dawi­da Kuja­wy o poezji Dawi­da Mate­usza z tomu Sta­cja wie­ży ciśnień. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu tek­stów zapo­wia­da­ją­cych anto­lo­gię Zebra­ło się śli­ny. Nowe gło­sy z Pol­ski, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Orzeł, reszka i rant

debaty / ankiety i podsumowania Dawid Kujawa

Głos Dawi­da Kuja­wy w deba­cie „For­my zaan­ga­żo­wa­nia”, towa­rzy­szą­cej pre­mie­rze anto­lo­gii Zebra­ło się śli­ny, któ­ra uka­że się nie­ba­wem w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

hoodshit (griptape)

nagrania / stacja Literatura Michał Mytnik

Czy­ta­nie z książ­ki hood­shit (grip­ta­pe) z udzia­łem Micha­ła Myt­ni­ka w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 26.

Więcej

Podaję numer: 666 877 771

recenzje / KOMENTARZE Michał Mytnik

Autor­ski komen­tarz Micha­ła Myt­ni­ka, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki hood­shit (grip­ta­pe), któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 31 maja 2021 roku.

Więcej

Cały glob dżemu, czyli tricki jowialnie prowadzące story

wywiady / o książce Michał Mytnik Patryk Kosenda

Roz­mo­wa Patry­ka Kosen­dy z Micha­łem Myt­ni­kiem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki hood­shit (grip­ta­pe), któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 31 maja 2021 roku.

Więcej

hoodshit (griptape)

utwory / zapowiedzi książek Michał Mytnik

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę hood­shit (grip­ta­pe) Micha­ła Myt­ni­ka, któ­ra uka­że się 31 maja 2021 roku w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

„narracja zawsze będzie spiskować”

recenzje / KOMENTARZE Karol Maliszewski

Karol Mali­szew­ski, współ­re­dak­tor anto­lo­gii Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2012, o twór­czo­ści Dawi­da Kuja­wy.

Więcej