Rozmowy na koniec: odcinek 2 Nowe głosy z Polski: proza
nagrania / transPort Literacki Różni autorzyDrugi odcinek z cyklu „Rozmowy na koniec” w ramach festiwalu TransPort Literacki 27.
WięcejRozmowa Patryka Kulpy z Martą Lipowicz, laureatką projektu „Połów. Prozatorskie debiuty 2021”.
Patryk Kulpa: Umiejscawiasz akcję swojej powieści na wsi, w jej centrum zaś stawiasz Hankę, która zdaje się otoczona przemocą. Fizyczną, ze strony Mietka – swojego męża, werbalną doświadczaną od teściowej – Starej. Lokalna społeczność zaś Hankę wyklucza. Co jest źródłem tej przemocy? Czy taka brutalność jest gdzieś zakorzeniona?
Marta Lipowicz: To jest tak naprawdę bardzo trudne pytanie! W dużym uproszczeniu często mówię, że uważam, że ludzie są źli, ale to jest chyba zaledwie marny wstęp do tego, co tak naprawdę myślę. Wydaje mi się, że każdy ma jakiś potencjał brutalności, ale realizujemy i odbieramy go w skrajnie różny sposób. Podstawą tego chyba jest coś, co kiedyś ustaliliśmy wspólnie na egzaminie z profesorem Tadeuszem Sławkiem: że świat jest nie do życia. W każdym człowiekugniją i ropieją sprawy, z którymi sobie nie radzi, ale mam wrażenie, że są dwa bieguny rozładowania tego napięcia – eksplozja i implozja. Ja na przykład imploduję, więc wszelką agresję i brutalność zawsze kierowałam w siebie, ale wiele osób kieruje to na zewnątrz. Nie zmierzam tu do żadnego usprawiedliwiania brutalności, ale staram się to rozbierać na pojmowalne dla mnie czynniki. Nie twierdzę też, że uświadomienie sobie swoich „ropiejących” problemów magicznie naprawia sprawę. Po prostu pozwala mi zrozumieć, skąd mogą się brać takie mechanizmy. A często są to mechanizmy tak naprawdę obronne, choć ekstremalnie wykrzywione. Dość perwersyjnie to brzmi, ale ja chyba lubię się w tym babrać.
Ale w sensie życiowym czy w literaturze? Czym charakteryzuje się ta „literacka” babranina?
W życiu wprawia mnie to w bezradność i zalewa łzami niezrozumienia i frustracji, ale ubranie tego w narrację daje mi pewien spokój. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że jest to świat wyobrażony, na pewno mocno uproszczony, ale znalazłam zarówno dla Starej, jak i dla Mietka coś ludzkiego, co ich popycha do pętli niewytłumaczalnego gniewu. Za to w Hance fascynuje mnie jej lawirowanie w skrajnie nieprzyjaznym środowisku, wśród ludzi, którzy nie umieją się inaczej komunikować. Ona też jest rozbrojona sytuacją, właściwie nie ma dokąd pójść. Tam nikt nie ma dokąd odejść, a frustracja tylko narasta, i jedyne, co można zrobić, to eksplodować. Nie ma katharsis, bo nikt nie umie wyrazić, o co mu chodzi. To się zdaje zbyt skomplikowane. Na początku pracy określałam Hankę jako osobę „jasną”, która po prostu przepływa przez te wszystkie okoliczności z prądem wydarzeń i nastrojów, próbując uczynić je chociaż znośnymi, ale im dłużej pracuję nad tekstem, tym bardziej rozumiem, że ona nie jest jasna, a jedynie się tli. Ale to i tak dużo w obliczu okoliczności, w których jedyne, co możesz powiedzieć, to: „No cóż, poskleja się”. W końcu tak naprawdę tego świata i tych ludzi nie da się naprawić. Nikt sam tego nie wyruguje, tam jest tak dużo niezrozumiałych już warstw, że człowiek nawet nie wie, w co wkłada ręce.
Tam, gdzie brak komunikacji, perspektyw naprawy, postawa Hanki jest czymś, co wzbudza nadzieję. Czy miałaś jakieś inspiracje do jej postaci? Co pozwala jej płynąć przez te okoliczności?
Ona po prostu trochę inaczej odbiera rzeczywistość. Nie chwyta się jej rozczapierzonymi palcami, ale raczej obserwuje z dystansu. Zamiast skakać w emocje, tli się i układa sobie świat po kolei, powoli. Dystans wydaje się banalnym określeniem ze „śmiesznych” plakatów w biurze szefa, ale Hanka ma własny dystans – taki, który w tym całym stłamszeniu po prostu pozwala jej wziąć głęboki oddech, zanim otworzy usta, zanim sformułuje myśl. Mam wrażenie, że Hanka nie określa i nie buduje osądów, tylko jest, obserwuje i chłonie. Traktuje każdą sytuację jako swego rodzaju przepływ, liść niesiony prądem wody, który trwa i trwa. Świat wydarza się wokół niej, ale to nie oznacza, że ona musi mu odpowiadać z tą samą intensywnością.
Tak naprawdę Hanka zaczęła się właśnie od liścia na wodzie i krótkiego westchnięcia akceptacji, tego podnosowego „hm” nieprzeznaczonego dla niczyich uszu, poza naszymi własnymi.
Mamy więc dystans, który przeszkadza we wzajemnym porozumieniu i trzyma ludzi daleko od siebie, i dystans jako sposób funkcjonowania, który pozwala trwać, obserwować. W momentach krytycznych, tak jak robi to Hanka, trzeba jednak go zmniejszyć, choć na chwilę przełamać i podjąć działanie. Jeśli Hanka zaczęła się od liścia na wodzie, to dokąd zmierza?
Myślę, że nie da się przeżyć życia w ciągłym dystansie. Problem z obserwacją jest taki, że jakieś sprawy w końcu będą dotyczyły nas bezpośrednio. Można się odsuwać, ale to tylko przedłużanie procesów, które powinny mieć kulminację: lepsze lub gorsze, jednak katharsis. Sama w sobie obserwuję ten problem: odsuwanie się od napięcia powoduje tak naprawdę jeszcze większe napięcie. Buduje się spirala, która daje złudzenie odciążenia, i bardzo trudno się z niej wyrwać. Żeby podejmować decyzje, trzeba mieć w sobie bardzo dużo siły, a często, kiedy już ta siła zdaje się pojawiać, dochodzi do tego równania wszystko, na co ta decyzja wpłynie, i cały proces zbierania się w sobie trzeba rozpocząć na nowo. Hanka jest na drodze do tych przemian, ale potrzebuje jeszcze kilku szturchnięć. Ze wszystkich myśli i decyzji, które musi sformułować, najtrudniej jej będzie nadać kształt myślom o samej sobie. Ale nawet to małe otwarcie się na świat, jakiego udaje jej się doświadczać, przybliża ją do konkretu. Hanka musi się skrystalizować, stać się pełnoprawną uczestniczką świata i wreszcie opowiedzieć się po swojej stronie.
Może więc Hanka musi po prostu dorosnąć? Z drugiej strony powiedzenie „nie” to jeden z pierwszych komunikatów, jakich uczą się dzieci. Ale to chyba się nie wyklucza.
Myślę, że nie. Dorastanie to proces, który może się różnie realizować, z perspektywy czytelnika mogę powiedzieć, że na pewno ciekawie będzie obserwować w tym Hankę. Chciałbym Cię jeszcze zapytać o Twoje literackie inspiracje. Czy są jakieś książki albo teksty kultury, które pomagają Ci pisać albo wpływają na to, jak piszesz?
To, co na mnie teraz najbardziej wpływa, to tak naprawdę, o dziwo, absolutna cisza. Jestem ogromnie roztrzepana i w mojej głowie ciągle coś się dzieje. Gdy zaczęłam pisać, wróciłam do absolutnej ciszy, w której muszę usiąść i chwilę pomedytować. Wtedy dopiero formułuję zdania, które są moje, a nie zapożyczone, uszyte. Ale wywodzę obecną literacką siebie z długiego uwielbienia przerostu formy nad treścią. Dla mnie język jest niesamowitym tworzywem i uwielbiam w nim dłubać, lubię nim toczyć i zawijać. Zaczęło się, wiadomo, od Schulza, Lema, Gombrowicza, Márqueza, czyli zestaw dość standardowy, jeśli chodzi o fascynację słowem. Oczywiście nie chcę umniejszać żadnego z tych pisarzy, po prostu ich „jakość” jest potwierdzona dość powszechnie. Ale cieszę się ogromnie, że różni ludzie stawiali mi ich przed głodnymi oczami i chcieli po prostu o nich porozmawiać, bo to te rozmowy zapewne zmieniły mój kurs na ten obecny.
Czyli tekst to dla Ciebie w pierwszej kolejności fascynacja językiem? Powiesz o tym coś więcej?
Tak, do tej pory najważniejszy dla mnie jest sam tekst, muszę czuć język i mieć poczucie, że autor wykorzystał go do cna, że miał jakiś zamysł, coś wymyślił i umie to wykorzystać. Nie chodzi tu o wpychanie w tekst wszystkiego, co fabryka miała, ale o idealne nasycenie. Jeśli potraktujemy język jak tworzywo, to cóż, materiały zawsze muszą być jak najlepszej jakości. Szczególnie jeśli popatrzymy na język nie tylko jako materiał na komunikację, ale też na myśli. Warto więc otoczyć się literaturą o nieprzeciętnym języku, bo kto wie, co z niej wykiełkuje w naszych głowach?
Urodzona w 1992 roku w Poznaniu. Ukończyła sztukę pisania na Uniwersytecie Śląskim oraz kurs scenariuszowy w Szkole Wajdy. Laureatka konkursu na koncepcję serialu w ramach festiwalu Script Fiesta. Aktualnie pracuje w branży filmowej oraz zajmuje się narracją w grach wideo.
Urodził się w 1993 roku w Krakowie, gdzie potem studiował filologię rosyjską na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisze wiersze i krótkie opowiadania. Szuka inspiracji w postpunku (zwłaszcza ze Wschodu) i prozie Artura Bolaño. Niedawno przeprowadził się do Warszawy i odkrywa uroki mieszkania w bloku z wielkiej płyty.
Drugi odcinek z cyklu „Rozmowy na koniec” w ramach festiwalu TransPort Literacki 27.
WięcejCzytanie z książki Połów. Poetyckie i prozatorskie debiuty 2021 z udziałem Iwony Bassy, Aleksandry Byrskiej, Barbary Frączyk, Bartosza Horyzy, Zofii Kiljańskiej, Szymona Kowalskiego, Mirka Kulisza, Patryka Kulpy, Patricka Leftwicha, Oli Lewandowskiej, Marty Lipowicz i Alicji Sawickiej w ramach festiwalu TransPort Literacki 27. Muzyka Hubert Zelmer.
WięcejOdpowiedzi Marty Lipowicz na pytania Tadeusza Sławka w „Kwestionariuszu 2022”.
WięcejOdpowiedzi Patryka Kulpy na pytania Tadeusza Sławka w „Kwestionariuszu 2022”.
WięcejFragmenty zapowiadające książkę Połów. Poetyckie i prozatorskie debiuty 2021, która ukaże się w Biurze Literackim 3 października 2022 roku.
WięcejPremierowa proza O Hance Marty Lipowicz. Prezentacja w ramach projektu „Połów. Prozatorskie debiuty 2021”.
WięcejAutorski komentarz Marty Lipowicz, laureatki pierwszej edycji Połowu prozatorskiego.
WięcejPremierowy fragment prozy Flash fiction Patryka Kulpy. Prezentacja w ramach projektu „Połów. Prozatorskie debiuty 2021”.
WięcejAutorski komentarz Patryka Kulpy, laureata pierwszej edycji Połowu prozatorskiego.
WięcejRozmowa Iwony Bassy z Patrykiem Kulpą, laureatem projektu „Połów. Prozatorskie debiuty 2021”.
WięcejRozmowa Marty Lipowicz z Iwoną Bassą, laureatką pierwszej edycji Połowu prozatorskiego.
WięcejImpresja Jakuba Kornhausera na temat prozy Marty Lipowicz, laureatki pierwszej edycji Połowu prozatorskiego.
WięcejImpresja Jakuba Kornhausera na temat prozy Patryka Kulpy, laureata pierwszej edycji Połowu prozatorskiego.
Więcej