debaty / ankiety i podsumowania

Siostrzeństwo to gryps upuszczany skrycie do innych klatek

Joanna Mueller

Odpowiedzi Joanny Mueller na pytania Tadeusza Sławka w „Kwestionariuszu 2022”.

strona debaty

Kwestionariusz 2022

Czy lite­ra­tu­ra jest wiru­sem czy prze­ciw­nie – szcze­pion­ką?

Jako ato­picz­ka prze­kła­dam cza­sem moją przy­pa­dłość na myśle­nie o lite­ra­tu­rze. Wiem, w tym momen­cie jestem też offto­picz­ką, bo odpo­wia­dam okręż­nie (a wręcz „nnt!”) na zada­ne pyta­nie, ale sądzę, że isto­ta – zarów­no w przy­pad­ku szcze­pio­nek, jak i dokucz­li­wych cho­rób skór­nych – leży w pra­wi­dło­wej lub wadli­wej immu­ni­za­cji.

Wła­sną poezję mam za ato­picz­ną, ponie­waż – podob­nie jak wiecz­nie wysu­szo­na, zaczer­wie­nio­na i pęka­ją­ca skó­ra cho­rych na AZS – zamiast dać wła­ści­wą odpo­wiedź (tak jak orga­nizm pra­wi­dło­wo przyj­mu­ją­cy szcze­pion­ki), reagu­je nie­wła­ści­wą odpo­wie­dzią immu­no­lo­gicz­ną – zapal­ną, aler­gicz­ną – na szko­dli­we bodź­ce z zewnątrz.

Poezja to wciąż iskrzą­ca reak­cja zapal­na, to siła sła­bych, któ­rzy nie potra­fią (i nie chcą) się bro­nić – a zamiast tego ude­rza­ją w sie­bie, auto­agre­syw­nym cio­sem w głąb, po czym wykwi­ta­ją na zewnątrz, zna­cząc skó­rę kart­ki cią­giem mala­dycz­nych zna­ków – i nigdy, prze­nig­dy nie goją się do koń­ca.

W pan­de­micz­nym życiu jestem za szcze­pion­ka­mi, szu­kam też – na razie bez­sku­tecz­nie – odczu­leń na swo­je skór­ne zaognie­nia, jed­nak w pod­skór­nym życiu poetyc­kim bała­bym się wszel­kich spe­cy­fi­ków, któ­re mogły­by nas, poet­ki i poetów, z naszych ato­picz­nych skaz wyle­czyć.

Jakie­mu zwie­rzę­ciu poświę­ci­ła­byś wiersz lub opo­wia­da­nie?

Poświę­ci­łam wier­sze już wie­lu z nich: kurze, suce, manat­ce, koni­ko­wi mor­skie­mu, hie­nie, wychu­cho­lo­wi, wie­lo­ry­bo­wi, kla­czy, ośmior­ni­cy etc. Teraz bie­dzę się nad mat­czy­ną paję­czy­cą z rzeź­by Maman Louis Bour­ge­ois. Już nie wiem, kto kogo omo­ta: albo ona mnie, albo ja się jej poświę­cę.

Czy myśla­łaś kie­dyś „jak góra” lub „jak morze”?

Zawsze: jak morze. Bez wody, bez prze­mie­rza­nia jej, roz­pły­wa­nia się w ryt­mie pły­wu pod powierzch­nią – nie ma moich wier­szy. W 2021 roku po raz pierw­szy od lat nie widzia­łam Bał­ty­ku – i pew­nie dla­te­go łzy, któ­re przez te mie­sią­ce prze­la­łam (bar­dziej w życiu, niż w wier­szu), bio­rą się z suchej tęsk­no­ty za tą mor­ską – i poetyc­ką – nie­mo­żeb­no­ścią.

Gdy­byś mia­ła wybrać arty­stę, któ­ry napi­sał­by muzy­kę do two­je­go wier­sza lub opo­wia­da­nia i wyko­nał go na sce­nie, był­by to…?

Przy­cho­dzą mi do gło­wy same nie­moż­li­wo­ści, ale sko­ro to ankie­ta, to moż­na zama­rzyć. Sur­re­ali­zmy z mojej Histy powie­rzy­ła­bym uko­cha­nym weird­kom: Björk i Coco­Ro­sie. Bal­la­dy apa­szow­skie lub inne pio­sen­ko­we kawał­ki z tej książ­ki mogła­by wychry­pieć Mar­ty­na Jaku­bo­wicz, ale może nie­któ­re przy­pa­dły­by do gustu rów­nież Pablo­pa­vo? No i zespół Pochwa­lo­ne, któ­ry już kie­dyś się­gnął po moje frag­men­ty, pew­nie nie­źle wykrzy­czał­by bunt „spa­ce­ro­wych” wier­szy z 2020/2021 roku. Faj­nie, gdy­by jeden z „prze­gię­tych”, hipho­po­wych kawał­ków z Histy stał się „pod­kła­dem do twer­kin­gu” dla któ­rejś z zadzior­nych rape­rek. Ale naj­bar­dziej bym chcia­ła, żeby tek­sty z mojej ostat­niej książ­ki wyśpie­wa­ły i wytań­czy­ły woka­list­ki, któ­rych kawał­ki towa­rzy­szy­ły mi w pisa­niu: Kolin­ga (https://www.youtube.com/watch?v=zqLX3t9G6CA) i Lyk­ke Li (https://www.youtube.com/watch?v=Xu-b3u5jDiU).

Jaka była naj­lep­sza rada „poetyc­ka” lub „pro­za­tor­ska”, jakiej ci udzie­lo­no?

Chy­ba nigdy nie usły­sza­łam takiej rady. Usły­sza­łam za to wie­le rad kosz­mar­nych i głu­pich (ulu­bio­na i jed­na z pierw­szych w życiu: „wię­cej pij i wię­cej się ruchaj, wte­dy będziesz praw­dzi­wą poet­ką”), a że lubię dzia­łać na kontrze – to moż­li­we, że te naj­gor­sze zdzia­ła­ły w moim pisa­niu naj­wię­cej.

Wol­ność, rów­ność, bra­ter­stwo – z któ­rą z tych war­to­ści poezja lub pro­za mają naj­wię­cej wspól­ne­go?

Wol­ność w pisa­niu jest nie­zbęd­na, ale wszel­kie zagro­że­nia wol­no­ści – a jest ich teraz mnó­stwo, ude­rza­ją w nas zewsząd: ze sfe­ry spo­łecz­nej, eko­no­micz­nej, poli­tycz­nej, walą w nas nawet w naj­bliż­szych rela­cjach i wspól­no­tach – spra­wia­ją, że pisa­nie sta­je się tym bar­dziej cen­ne i stra­ceń­cze. Wier­sze – swo­je i cudze – są dla mnie ostat­ni­mi skraw­ka­mi prze­strze­ni w zacie­śnia­ją­cej się klat­ce, w jakiej przy­szło mi (nam) żyć. W tej klat­ce waż­na dla mnie jest nie tyle rów­ność – choć rów­ność w róż­no­ści się dosko­na­li – ile sio­strzeń­stwo, bo wła­śnie tę war­tość pod­sta­wi­ła­bym, jako piszą­ca kobie­ta, pod bra­ter­stwo. Sio­strzeń­stwo to gryps upusz­cza­ny skry­cie do innych kla­tek, nie­do­strze­gal­na paję­cza nit­ka tka­na mię­dzy więź­niar­ka­mi. Tym rów­nież – tym może nade wszyst­ko – jest dla mnie poezja.

Dla­cze­go ludzie nie czy­ta­ją poezji i ambit­nej pro­zy?

Nie wiem, ale to jest jed­no z tych pytań, któ­re zada­ję sobie z rosną­cym prze­stra­chem. Dla­cze­go ludzie? (Coś jak: Co jest nie tak z tymi ludź­mi? Ada­ma Kacza­now­skie­go). I nie­ste­ty – coraz bar­dziej nie mam na te tro­skę żad­nej odpo­wie­dzi.

O AUTORZE

Joanna Mueller

Urodzona w 1979 roku. Poetka, eseistka, redaktorka. Wydała tomy poetyckie: Somnambóle fantomowe (2003), Zagniazdowniki/Gniazdowniki (2007, nominacja do Nagrody Literackiej Gdynia), Wylinki (2010), intima thule (2015, nominacje do Nagrody Literackiej m.st. Warszawy i do Silesiusa), wspólnie z Joanną Łańcucką Waruj (2019, nominacje do Silesiusa i Nagrody im. W. Szymborskiej) oraz Hista & her sista (2021, nominacja do Silesiusa), dwie książki eseistyczne: Stratygrafie (2010, nagroda Warszawska Premiera Literacka) i Powlekać rosnące(2013) oraz zbiór wierszy dla dzieci Piraci dobrej roboty (2017). Redaktorka książek: Solistki. Antologia poezji kobiet (1989–2009) (2009, razem z Marią Cyranowicz i Justyną Radczyńską) oraz Warkoczami. Antologia nowej poezji (2016, wraz z Beatą Gulą i Sylwią Głuszak). Członkini grupy feministyczno-artystycznej Wspólny Pokój. Mieszka w Warszawie.