W rytmie przypływów i odpływów
recenzje / IMPRESJE Karolina KapustaImpresja Karoliny Kapusty na temat poezji Anety Sarnowskiej, wyróżnionej w ramach projektu „Pracownie otwarte wierszem 2023”.
WięcejRozmowa Anny Adamowicz z Karoliną Kapustą, towarzysząca premierze książki fuzja bordo Karoliny Kapusty, wydanej w Biurze Literackim 23 stycznia 2023 roku.
Anna Adamowicz: Spotykamy się, żeby porozmawiać o twoim debiutanckim tomie, ale zanim do niego dotrzemy, pomęczę cię trochę o kwestie bardziej ogólne i, powiedzmy, fundamentalne.
Piszesz wiersze od kilku lat, zestaw stanowiący preludium do książki – bohaterki niniejszej rozmowy – opublikowałaś w almanachu Połów. Poetyckie debiuty, szlajasz się czasami po poetyckich eventach i tak dalej. Czujesz się poetką? Zajmują cię w ogóle tego rodzaju kwestie tożsamościowe? Budzisz się rano z myślą „mmm, dzień dobry, jestem poetką”? (Bo ja owszem.)
Karolina Kapusta: Szczerze? Budzę się rano z myślą: „Jeszcze kilka minut”. Potem ogarniam się, siadam do pracy, robię kawę, odhaczam po kolei te wszystkie normalne rzeczy do zrobienia. O kwestii artystycznej tożsamości raczej nie myślę wcale. Chodzę czasem na wydarzenia poetyckie, wiadomo, z różnych względów. Merytorycznych, towarzyskich, z ciekawości. Nie wiem, czy czuję się poetką. Może po kilku książkach. Mam nadzieję! Na pewno czuję się blisko języka, blisko słów i dźwięków. Często do siebie mówię, obracam te wyrazy w uszach i głowie, czytam od tyłu mijane szyldy, przekładam literki w tę i we wtę, żeby zobaczyć, co z nich jeszcze można ułożyć. Samo pisanie poezji traktuję jak pracę twórczą, czyli dosłownie – trochę pracę, ale trochę też przygodę.
A skąd w ogóle pomysł, żeby zająć się akurat wierszami? Studiowałaś dziennikarstwo, masz szerokie zainteresowania, literatura to całe mrowie gatunków. Dlaczego akurat ta niewdzięczna, toksyczna, niedoceniana, często pomijana albo zniekształcana na różne sposoby nisza?
To nie będzie nic oryginalnego, jeśli przyznam się, że wierszyki i piosenki wymyślałam jako dziecko w przedszkolu. Jako większy dzieciak, a potem nastolatka, nie rozgraniczałam w ogóle twórczości pisanej na poezję i całą resztę. Po prostu sobie coś tam tworzyłam, a co z tego wychodziło, czy to kawałek prozy, fragment dramatu, to było już drugorzędną kwestią. Nawet pamiętam takie momenty, że chciałam napisać opowiadanie, a nagle wychodziła mi scena. No to już potem pisałam ją do końca, idąc za głosem intuicji, i koniec końców stwierdzając, że tak miało być. Zagrało najlepiej, jak mogło. Przez jakiś czas, na przełomie liceum i początku studiów dziennikarskich, faktycznie przestałam zupełnie pisać wiersze. Mieliśmy super zajęcia z twórczego pisania, małych form prozatorskich, publicystycznych, scenariusza. Ale też kilka poetyckich! To wtedy coś mi się przypomniało, odblokowało. I na drugich studiach, na antropologii literatury, teatru i filmu, już wróciłam do pisania poezji. Ten kierunek odbywał się też w innym instytucie – Instytucie Filologii Polskiej – co sprawiło, że to podejście do pisania odżyło z nieco innej strony. Próbując odpowiedzieć na Twoje pytanie, dlaczego ostatecznie zajęłam się poezją, to chyba po prostu tak wyszło. Od zawsze chciałam pisać i chcę dalej, a co dokładnie – samo się okaże. U mnie tak to jakoś działa, że w procesie kreatywnym to temat wybiera gatunek. Obecnie wkręcam się powoli w piosenki. One są takie wdzięczne, emocjonalne, uczą czegoś zupełnie nowego.
Tutaj jeszcze zrobimy sobie dygresję. Jak twoje zainteresowania pozaliterackie wpływają na twoje pisanie i podejście do pisania?
Chyba bardzo i to na wszelkie możliwe sposoby! Moje zainteresowania pozaliterackie kształtują wyobraźnię w inny sposób, ale myślę, że równie ważny, jak inspiracje zrodzone z książek. Kiedyś niesłychanie mocny wpływ miał na mnie teatr, dziś już raczej filmy i seriale. Poza tym żeglarstwo, historia sztuki, jazz i kulinaria. To chyba wszystko słychać w tych tekstach. To, że mam codzienne życie poza literaturą, sprawia, że pisanie staje się czynnością obok wielu innych, choć w dalszym ciągu magiczną. Nieraz inspiracją do wiersza staje się podróż do jakiegoś miejsca, eksponat w muzeum czy utwór muzyczny. Ale też mocny wiatr na żaglach, dobre i niedobre jedzenie, śmieszne obrazki z internetów. Chciałabym utrzymywać zdrową równowagę między takim zwyczajnym życiem a sferą artystyczną. To mi dobrze działa na głowę. Te rejony się wzajemnie przenikają, wzmacniają i dodają sobie koloru.
Idąc dalej, jak zapatrujesz się na dychotomię (która oczywiście jest rażącym uproszczeniem, którego to uproszczenia wigwamik sklecę sobie naprędce na potrzeby tej rozmowy) pisanie jako akt indywidualizmu vs.pisanie jako akt kolektywizmu? Tłumacząc szerzej: wiersz pisze się w samotności czy w tłumie? Pochodzi z wnętrza czy zewnętrza? Jeśli stanowczo z wnętrza, to czy zewnętrze ma na niego jakikolwiek wpływ?
Chciałabym zacytować tutaj jedno z moich ulubionych haseł z memów, czyli „Why not both?”. Bo przecież jest tak i tak. Piszesz w swojej głowie, bo trzeba się skupić, ale jednak w pamięci nosisz wszystko to, co kiedykolwiek przeczytałaś. Inne wiersze byśmy pisały, gdybyśmy żyły sto lat temu, prawda? Mam nadzieję, że dobre! To jakiś taki tajemniczy dialog – to wszystko, co poza nami, z tym, co w nas. W życiu osobistym zanim coś powiem, to staram się najpierw przysłuchać, kto i co dokładnie mówi. Więc może podobnie piszę? Może najpierw się muszę naczytać, żeby się potem umiejscowić w tej wspólnej aktywności, rozciągniętej na osi czasu.
To wszystko prawda, ale bardziej niż o przeszłości myślałam o teraźniejszości. Jasne, że mamy na plecach bagaż lektur, ale jak na pisanie wpływa na przykład kontakt z innymi piszącymi?
Doceniam to, że w literackich kręgach poświęcamy sobie wzajemnie uwagę i pochylamy nad tym, co tworzą inni. To dobre, tak spojrzeć komuś w oczy, uśmiechnąć się i zauważyć, że dla kogoś poezja również jest istotna. Chociaż oczywiście obiektywnie jest to zupełna nisza, to milej być w niej razem. Zresztą sama wiesz, jak jestem wdzięczna za piszące osoby, które spotkałam i z którymi utrzymuję relacje. Mnie ten kontakt z innymi zachęca i wzmacnia, skłania do namysłu nad tym, co sama robię, ale też uwalnia od oczekiwań czy presji. Myślę sobie: „Dobrze, ktoś pisze tak, a ja inaczej, to jest w porządku. Jesteśmy obok, dzięki czemu w samej poezji istniejemy pełniej.” Mam to szczęście, że część moich znajomych również tworzy, ale w innych dziedzinach sztuki. To też pogłębia moje własne spojrzenie, bo nieraz daję do przeczytania swój wiersz komuś, kto poezją się nie zajmuje, ale posiada rozwiniętą wrażliwość w innych obszarach, np. wizualnych czy muzycznych. Uwagi od tych osób są bardzo cenne. I jak tak teraz myślę, to równie cenne, a czasem wręcz wywracające wiersz do góry nogami, są uwagi od tych, którzy ostatni wiersz czytali przed maturą. To jest dopiero informacja zwrotna! Pamiętam, jak moja była współlokatorka, która studiowała na AWF, kartkowała i mruczała: „O, to nuda, a to spoko. Nie wiem, o co tu chodzi, ale to ciekawe”.
Teraz zadam jedno z moich ulubionych ostatnimi czasy pytań, na samą myśl o nim cieszę się jak dziecko: jak to jest być redagowaną? Jak w ogóle widzisz rolę redaktora w procesie kształtowania się wiersza i książki?
Dla mnie proces redakcji okazał się jednocześnie trochę stresujący, ale i wspierający. Przy wierszach z fuzji bordo miałam okazję pracować z Joanną Mueller i z Dawidem Mateuszem. Dobrze jest, i tu tak się udało, jak redaktorzy potrafią się oderwać od swojego stylu pisania (bo sami przecież często również zajmują się tworzeniem), wejść w buty autora czy autorki i wzbogacić ich wizję. Krytykować ją, stawiać wyzwania i podsuwać pomysły. Wszystko to oczywiście w imię poprowadzenia książki ku wydaniu w jak najlepszym dla niej kształcie. W moim przypadku było tak, że nawet jak nie zaakceptowałam propozycji zmiany i upierałam się przy swoim (rzadko!), to przynajmniej takie natrętne pytania zmuszały mnie do myślenia, podbudowania argumentacji, zakwestionowania utartych wersów. I w ten sposób fajnie jest być redagowaną. Taki proces i towarzysząca rola redaktora czy redaktorki mi odpowiada. To motywuje do ogarnięcia książki mentalnie i przygotowania się na wszystkie ewentualne pytania. Dzięki nim nabrałam więcej odwagi, żeby naprawdę stanąć za sobą i za tą książką z myślą, że jest zrobiona i kompletna. Mogło być inaczej, ale jest tak i tak z konkretnych względów, a teraz nie ma co się roztkliwiać, tylko trzeba iść pisać kolejną.
Tytuł twojego arkusza z Połowu to wykwit. Słowo pojemne, wieloznaczne, dynamiczne, dźwięczne, a także tytuł jednego z twoich wierszy. Projekt debiutu też przez długi czas był tak zatytułowany. Co się stało i na jakim etapie? Dlaczego zdecydowałaś się zamiast tego wyciągnąć na okładkę dwa słowa z wnętrza innego tekstu?
Haha! Co to tu się wydarzyło…? Wykwit się rozrósł i przerósł sam siebie, to się stało. Tytuł działał do pewnego momentu, potem przestał i fuzja bordo sama wskoczyła. Właśnie! Wskoczyła – dynamicznie, raz i porządnie, zderzając ze sobą moje różne podejścia do pisania, lubiane estetyki, ważne tematy. Przez chwilę się wahałam, bo jednak jak się do czegoś przywiążę, to trudno mi z tego zrezygnować. Wiele razy wyobrażałam sobie przecież wykwit na okładce debiutu i jak to nagle tak miałabym pożegnać się z tym wyobrażeniem? Wymagało to ode mnie odklejenia się na chwilę od swojego pomysłu i spojrzenia z innej perspektywy. Co by było, gdybym teraz miała wybrać tytuł? No i już wiedziałam, że wykwit to za mało i o czymś innym. To słowo wciąż jest dla mnie ważne, tak jak kiedyś opowiadałam Sarze Akram. Dlatego zostało, zresztą jako tytuł pierwszego, istotnego wiersza, ale koncepcja książki na tyle się zmieniła, że po prostu ten wyraz przestał wystarczać. Nawet nie chodzi o jego pojemność znaczeniową czy brzmieniową, ale o kierunek, jaki nadawał. Zresztą nie uważam, że tytuł ma cokolwiek mieścić, uspójniać czy w sobie zawierać. Nawet dobrze, jest tak niby na temat, niby z boku. Z ukosa. O, to chyba w ogóle moja ulubiona perspektywa. Z intrygującego ukosa, trochę krzywo. Tak jakby się miało trochę poetycki astygmatyzm. To chyba nie tak zabawne, jak mi się wydaje, ale ja mam ten astygmatyzm, więc jak nie noszę szkieł kontaktowych czy okularów, to czasem wpadnę we framugę drzwi. Zaplątałam się trochę – mam nadzieję, że w tych wierszach nie wpadam na drzwi, chodziło mi głównie o ten tytuł, potknięcia, przesunięcia.
Autorką okładki jest Julia Koźmin. Z mojej perspektywy na pierwszy rzut oka zwraca uwagę przede wszystkim to, że różni się ona diametralnie od również robionych przez Julię trzech innych projektów zdobiących tomy, które niedawno ukazały się w Biurze Literackim. Jak wyglądała praca nad okładką? Miałaś wpływ na jej ostateczny wygląd?
Rozmowy z Julią to był tak niesamowicie przyjemny etap pracy nad książką. Julka świetnie rozumie wiersze, choć przecież jest zanurzona w myśleniu obrazem, kształtem, kolorem, niby w innej bajce. Rozczytuje ich estetykę i sensy. Jej spojrzenie na poezję i na to, jak treść książki może korespondować z okładką, czymś wizualnym, jest wyjątkowe. Julia chwyta wszystko w lot, potrafi oddać i opowiedzieć graficznie to, na czym mi zależy, ale w swój własny sposób. Doskonale wie, jak połączyć niezależną pracę artystyczną z projektowaniem okładki, która przecież spełnia też taką praktyczną rolę. Dużo rozmawiałyśmy przed rozpoczęciem pracy, żeby zbudować nić porozumienia. Dzięki temu, że Julia poświęciła mi czas na te dyskusje, to tak naprawdę nie miałam wielu uwag do ostatecznej wersji okładki. Jedną jedyną, zaakceptowaną w kilka minut.
Wróćmy jeszcze na chwilę do tytułu, bo muszę zapytać o funkcję kolorów. Tych barw nie pojawia się wiele, ale tym bardziej uważam, że mają duże znaczenie, zwłaszcza że jedna z nich występuje we wspomnianym tytule, co bardzo ją wyróżnia. Są głównie z okolic czerwieni – bordo, róż, pąs – a więc okolic ciała (o ciele oczywiście jeszcze zdążymy powiedzieć w innych kontekstach). Z okolic ciała jest też szarość („ona ma skórę poszarzałą”) czy żółć. Z innego porządku przychodzi złote czy czerń, pojawia się też ogólne określenie „kolor”, „kolorowy”. Czy za tą minimalistyczną żonglerką kolorami kryje się coś więcej niż tylko prosty sztafaż dopasowany do tematyki?
Mam nadzieję, że to jest jednak czytelne (i że tylko się tak droczysz), że to nie jest taki zabieg z nudów. Co prawda, nie planowałam od początku, że ta książka będzie się mienić i błyszczeć. Dostrzegłam to w trakcie pisania i spodobało mi się, że tych barw z różnych rejestrów i porządków, jak powiedziałaś, jest dość sporo. Kolory są dla mnie ważne, bo niosą ciężar uczuć i są istotnym składnikiem wyobraźni. To zapewne też echa krótkiej fascynacji ekspresjonizmem abstrakcyjnym. Poza tym, wiedziałaś, że, poza czernią i bielą, dzieci najpierw dostrzegają czerwień? Przy całej sensualności tej książki, a przez temat ciała odruchowym skupieniu na dotyku to właśnie zmysł wzroku chciałam tu wyciągnąć, przysunąć bliżej. Ten świat z wiersza „pokolorować farbkami, liznąć białkiem”. Świat, który jest przecież wyobrażony, rozpisany na papierze, może przeczytany na głos. Ale tak, jak sen jest nierealny, tak przecież potrafi być bardziej kolorowy niż kadry, które znamy z jawy. Im więcej zmysłów angażuję w wyobrażanie sobie świata, tym jest on bardziej rzeczywisty. Istnieje przez krótki moment lektury. A potem cisza.
Widzę w fuzji… dwie strategie radzenia sobie podmiotu/podmiotów z chorobą, bólem i w ogóle z rzeczywistością. O jednym mechanizmie obronnym – formach i skutkach znieczulenia oraz powszednieniu bólu – mówiłaś trochę w rozmowie towarzyszącej almanachowi, więc pozwolę sobie przeskoczyć do kwestii dziecięcości/infantylności. Wyliczanki, kołysanki, wyrazisty rytm czy zdrobnienia (jak pojawiające się kilkukrotnie „mięsko”) – wszystko to kojarzy się z dziecinną zabawą, a więc czymś trochę trywialnym i błahym, ale z drugiej strony jednocześnie znajomym i bezpiecznym. Czy to sposób na oswojenie bolesnego, „dźgającego paluchem w pulchne udo” świata, czy też funkcje pełnione przez te zabiegi literackie są jeszcze inne?
Ładnie to ujęłaś – błahe, ale bezpieczne. To jest trochę jak szukanie schronienia w całej tej trudnej sytuacji lirycznej. I kiedy je znajdujesz, to w zasadzie z jednej strony jest spokojniej, a z drugiej tak momentami dziwacznie, groteskowo. Tak, że wiesz, że to przystanek na chwilę i że tak na serio to coś tu głęboko nie gra. Trochę jak te sceny w filmach, na które patrzysz i już twój mózg ogarnął, że coś tu jest nie tak, ale potrzebujesz chwili, żeby dostrzec przeraźliwy kształt w kącie. Kołysanki, wyliczanki i humorystyczne zdrobnienia byłyby tu zatem chwilowym oddechem i przystankiem, a nie trwałym oswojeniem. O tym powszednieniu i oswajaniu bolesnych elementów rzeczywistości można przecież mówić tylko w trybie niedokonanym. To proces, który trwa w zasadzie już do końca.
Rytm to dla mnie osobna sprawa. Nawiążę do tego, co mówiłam wcześniej o zmysłach – w przypadku rytmu budzi się wiersz do życia poprzez słuch. Siła wiersza przeczytanego na głos jest zupełnie inna, niż takiego czytanego w głowie. Rytm porządkuje, nadaje charakteru, wyrazistości. Czasem dowcipu. I tak, oczywiście, znajduje się bardzo blisko ciała i wiąże się na stałe z oddechem. Przyznam, że jak pierwszy raz przeczytałam na głos fuzję… od pierwszej do ostatniej strony to zwątpiłam: „Kurczę, trudne to, jak ja to zrobię w Kołobrzegu?”. Jak tylko na moment traciłam skupienie, to się wykolejałam z wiersza, mieszałam akcenty, już mi sypał sens. Rytm też daje takie pozorne poczucie bezpieczeństwa. Niby wie się, co będzie dalej. Albo przynajmniej – jak.
Okej, porozmawiajmy wreszcie o tym, co w książce dzieje się fabularnie. A dzieje się przede wszystkim ból, choroba, szpital, ciało w jakiś sposób niedomagające czy okaleczone. Jak w tym anturażu odnajduje się podmiot, w sensie – kim jest osoba wypowiadająca się w wierszach, czy jest jedną osobą, czy w ogóle istnieje, czy ma wpływ na to, co się z nią dzieje, jak bardzo angażuje się w przeżywanie tego, co się odbywa w wierszach?
Gdyby to tak rozrysować na kartce, to faktycznie można by przeprowadzić przebieg fabularny tej książki. O, tu się dzieje to i to. A tu jakiś punkt zwrotny. A tu zaraz koniec. O, ale jednak nie. Chciałam, żeby to się ciekawie czytało. I właśnie tak od początku do końca. Ta kolejność jest bardzo ważna, fuzja bordo to dla mnie książka, nie zbiór wierszy. Żaden utwór nie jest tutaj zgubiony ani wstawiony z przypadku, samotny. Wszystkie układają się we wspólną historię, grają ze sobą fabularnie, rytmicznie, formalnie, zarówno w takim chronologicznym układzie, jak i tak… zygzakami, pomiędzy sobą.
Oczywiście są tu bohaterowie, różne głosy, docierające zewsząd, które istnieją na tyle, na ile mogą na kartach książki. To taka zlepiona, pozszywana historia, której na poziomie emocjonalnego przebiegu jest pewnie bardziej czytelna niż na poziomie konkretnych wydarzeń. Choć i one tam przecież są.
Niejako obok wspomnianych przeze mnie wyżej wątków fabularnych pojawiają się też elementy, które na pierwszy rzut oka trochę nie pasują – myślę tutaj przede wszystkim o cyklu z Gdynią. Nie pasują w tym sensie, że znienacka uciekają z łóżek i sal szpitalnych na plażę. Tam oczywiście nie jest jakoś szalenie lepiej, bo obrazy przesuwające się przez wspomniane wiersze raczej podtrzymują niepokój całego tomu niż dają mu rozluźniający oddech. Niemniej jednak – dlaczego plaża (oczywiście poza Twoim osobistym sentymentem do morza)?
Pasują, bo to tam się ucieka. We wspomnienia, w przyszłość, w wyobraźnię. Chronologia się zaburza, przesuwa, w zasadzie nie wiadomo, co było na początku i czy naprawdę. Bohaterowie uciekają też na spacery nad rzekę, na oświetlone letnie ulice, na wieczorne tańce. Do tych wszystkich miejsc i aktywności mam chyba po prostu, i pewnie nie tylko ja, osobisty sentyment. Poza tym nigdy bym nie chciała zostawiać czytelnika czy czytelniczki w poczuciu beznadziei po lekturze czegokolwiek, co kiedyś napisałam. Ostatecznie przecież jest tutaj całkiem pięknie.
Chciałaś tą książką pójść w poprzek aktualnego dyskursu maladycznego. Jesteś już w stanie spojrzeć na nią z wystarczająco dużego dystansu, żeby ocenić, na ile ci się to udało? Czy w ogóle chęć wbicia klina w ten dyskurs miała sens?
Nigdy nie chodziło o wbicie klina, tylko raczej rozepchanie się łokciami i mruknięcie: „No a jakbym chciała tak, to można czy też nie można?”. Szczerze, to jak na nią patrzę z dystansu, to dla mnie już w ogóle to książka o czymś innym. Znaczy, tak, o bólu, przez ból, ale czy koniecznie związany z chorobą? Na poziomie pojedynczych tekstów wciąż dotykam tych tematów związanych z ciałem, odosobnieniem, sztucznością, ale mam wrażenie, że to już nie jest do końca o tym, o czym kiedyś myślałam, że będzie. Te rekwizyty są tu potrzebne, w tym konkretnym ustawieniu, powiedzmy. Ale równie dobrze mogłoby to być o innym ciężarze istnienia. Tak się złożyło, że o tym akurat dowiedziałam się najwięcej, hehe, zrobiłam najdokładniejszy research. To było coś niesamowitego, kiedy skończyłam pisać tę książkę, bo poczułam, że ona odkleiła się ode mnie i stała czymś więcej. Po pracach nad kompozycją zauważyłam, że różne znaczenia i subtelne odcienie pojawiły się w nie do końca wykalkulowany sposób. Otworzyło się jakby kolejne piętro domu, umeblowane i z pełną biblioteczką. Całościowo książka stała się jaśniejsza, chyba momentami odrealniona, niby sensualna, ale w sumie dość konkretna, jeśli chodzi o bohaterów lirycznych, o sceny, ostre krawędzie słów czy strukturę. To chyba jednak głównie taka zapętlona opowieść o życiu w napięciu, rozciągniętym i rozwijającym się między różnymi siłami, punktami starć i zgrzytów. O tym rozedrganiu, które trochę mamy wspólne, a trochę osobne.
Na samym końcu książki dzieje się coś bardzo ciekawego (nie to, żeby reszta książki była mało ciekawa). Ogólnie to osoba czytająca leci sobie przez kolejne teksty, które są montowane w – przyznasz – podobny sposób: oszczędność w słowach, wyrazisty rytm, nierzadko rymy, krótkie wersy, specyficzna dynamika, a potem dociera do wiersza ostatniego i rozbija się jak fala o skałę. Brak wersyfikacji, zgodna z regułami polszczyzny interpunkcja, okrągłe, poprawnie gramatycznie zdania. Co się stało?
To porównanie do klifu jest bardzo trafne. Napisałam ten tekst właśnie na plaży, chyba w najdziwniejszy sposób, w jaki kiedykolwiek cokolwiek pisałam. Powstał na spacerze, jakby z tego rytmicznego chodzenia. Ten wiersz pełni funkcję kolejnego zakończenia książki, które jednocześnie zapętla całą opowieść i odsyła z powrotem do jej początku.
Co dalej po fuzji bordo? Piszesz coś nowego? Masz już jakieś pomysły? Przerzucasz się z poezji na prozę? (Była już czy ma być niedługo taka frapująca dyskusja o niespotykanym wcześniej zjawisku poetek, które zaczynają pisać prozę). Rzucasz literaturę w diabły, żeby zająć się rękodziełem?
Codziennie piszę coś nowego. Moja praca w dużej mierze też polega na pisaniu, komunikowaniu się. Chciałabym, i tak sobie życzę, i tak sobie myślę, że będę pisać w życiu wszystko. Tylko nie wszystko naraz! Jeszcze też nie wszystko umiem. I tak, jak mówiłam na początku – temat wybiera gatunek. A z rękodziełem nigdy mi nie było po drodze, jestem w to okrutnie kiepska. Ale mogę upiec ciasto.
ur. w 1993 r. w Lubinie. Diagnosta laboratoryjny, poetka, autorka tomów Wątpia i Animalia. Nominowana do Nagrody Literackiej Gdynia. Dwukrotna finalistka „Połowu” (2012, 2016), nominowana do nagrody głównej w XIX Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jacka Bierezina. Mieszka we Wrocławiu.
Urodzona w Gliwicach, obecnie mieszka we Wrocławiu. Laureatka XV edycji projektu Połów. Publikowała m.in. w 8. Arkuszu „Odry”, „Fabulariach”, na stronie Wydawnictwa J. Współorganizatorka cyklu spotkań poetyckich „Czwartki ujemne” nominowanego do nagrody WARTO. Zawodowo związana z animacją kultury, marketingiem i PR.
Impresja Karoliny Kapusty na temat poezji Anety Sarnowskiej, wyróżnionej w ramach projektu „Pracownie otwarte wierszem 2023”.
WięcejSiedemnasty odcinek z cyklu „Rozmowy na koniec” w ramach festiwalu TransPort Literacki 28. Muzyka Resina.
WięcejCzytanie z książki „Fuzja bordo” z udziałem Karoliny Kapusty w ramach festiwalu TransPort Literacki 28. Muzyka Resina.
WięcejAutorski komentarz Karoliny Kapusty towarzyszący premierze książki fuzja bordo, wydanej w Biurze Literackim 23 stycznia 2023 roku.
WięcejFragmenty książki fuzja bordo Karoliny Kapusty, która ukaże się w Biurze Literackim 6 lutego 2023 roku.
WięcejFragmenty zapowiadające książkę fuzja bordo Karoliny Kapusty, która ukaże się w Biurze Literackim 6 lutego 2023 roku.
WięcejCzwarty odcinek z cyklu „Rozmowy na koniec” w ramach festiwalu TransPort Literacki 27.
WięcejCzytanie z książki Zmysł [] Zmyśl z udziałem Laury Osińskiej (Anny Adamowicz) w ramach festiwalu TransPort Literacki 27. Muzyka Hubert Zemler.
WięcejFragmenty zapowiadające książkę fuzja bordo Karoliny Kapusty, która ukaże się w Biurze Literackim 6 lutego 2023 roku.
WięcejCzytanie z książki Połów. Poetyckie debiuty 2020 z udziałem Sary Akram, Tomka Gromadki, Karoliny Kapusty, Julka Rosińskiego, Zuzanny Strehl i Niny Voytali w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
WięcejOdpowiedzi Anny Adamowicz na pytania Tadeusza Sławka w „Kwestionariuszu 2022”.
WięcejAutorski komentarz Laury Osińskiej w ramach cyklu „Historia jednego wiersza”, towarzyszący premierze książki zmyśl[ ]zmysł, wydanej w Biurze Literackim 10 stycznia 2022 roku.
WięcejRozmowa Agaty Puwalskiej z Laurą Osińską i Anną Adamowicz, towarzysząca premierze książki zmyśl[ ]zmysł, wydanej w Biurze Literackim 10 stycznia 2022 roku.
WięcejTrzeci odcinek z cyklu „Rozmowy na torach” w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
WięcejCzytanie z książki Nebula z udziałem Anny Adamowicz w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
WięcejFragmenty zapowiadające książkę Laury Osińskiej zmyśl [] zmysł w wyborze i z redakcją Anny Adamowicz, która ukaże się w Biurze Literackim 10 stycznia 2022 roku.
WięcejRozmowa Anny Adamowicz i Patryka Kosendy towarzysząca premierze książki Połów. Poetyckie debiuty 2020, która ukazała się w Biurze Literackim 26 lipca 2021 roku.
WięcejRozmowa Karoliny Kapusty z Zuzanną Strehl, laureatką 15. edycji Połowu.
WięcejRozmowa Sary Akram z Karoliną Kapustą, laureatką 15. edycji Połowu.
WięcejPremierowy zestaw wierszy Karoliny Kapusty Wykwit. Prezentacja w ramach projektu „Poetyckie debiuty 2020”.
WięcejAutorski komentarz Karoliny Kapusty, laureatki 15. edycji Połowu.
WięcejAutorski komentarz Anny Adamowicz, towarzyszący wydaniu książki Anny Adamowicz Nebula, która ukazała się w Biurze Literackim 31 grudnia 2020 roku.
WięcejRozmowa Karoliny Kapusty z Anną Adamowicz, towrzysząca wydaniu książki Anny Adamowicz Nebula, która ukazała się w Biurze Literackim 31 grudnia 2020 roku.
WięcejFragment zapowiadający książkę Anny Adamowicz Nebula, która ukaże się w Biurze Literackim 30 grudnia 2020 roku.
WięcejFragment zapowiadający książkę Anny Adamowicz Nebula, która ukaże się w Biurze Literackim 21 grudnia 2020 roku.
WięcejCzytanie z książki Animalia z udziałem Anny Adamowicz w ramach festiwalu Stacja Literatura 24.
Więcej11. odcinek cyklu „Chrupiące oko” autorstwa Anny Adamowicz.
WięcejSpotkanie wokół książki „Waruj Joanny Mueller i Joanny Łańcuckiej z udziałem Joanny Mueller, Joanny Łańcuckiej, Anny Adamowicz oraz Dawida Mateusza w ramach festiwalu Stacja Literatura 22.
Więcej10. odcinek cyklu „Chrupiące oko” autorstwa Anny Adamowicz.
Więcej9. odcinek cyklu „Chrupiące oko” autorstwa Anny Adamowicz.
Więcej8. odcinek cyklu „Chrupiące oko” autorstwa Anny Adamowicz.
Więcej7. odcinek cyklu „Chrupiące oko” autorstwa Anny Adamowicz.
Więcej6. odcinek cyklu „Chrupiące oko” autorstwa Anny Adamowicz.
Więcej5. odcinek cyklu „Chrupiące oko” autorstwa Anny Adamowicz.
Więcej4. odcinek cyklu „Chrupiące oko” autorstwa Anny Adamowicz.
Więcej3. odcinek cyklu „Chrupiące oko” autorstwa Anny Adamowicz.
Więcej2. odcinek cyklu „Chrupiące oko” autorstwa Anny Adamowicz.
Więcej1. odcinek cyklu „Chrupiące oko” autorstwa Anny Adamowicz.
WięcejRozmowa Anny Adamowicz z Konradem Górą, towarzysząca wydaniu książki Kalendarz majów Konrada Góry, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 14 maja 2019 roku.
WięcejRozmowa Dawida Mateusza z Anną Adamowicz, towarzysząca wydaniu książki Animalia, która ukazała się w Biurze Literackim 28 stycznia 2019 roku.
WięcejAutorski komentarz Anny Adamowicz do książki Animalia, która ukazała się w Biurze Literackim 28 stycznia 2019 roku.
WięcejFragment zapowiadający książkę Animalia Anny Adamowicz, która ukaże się w Biurze Literackim 28 stycznia 2019 roku.
WięcejFragment zapowiadający książkę Animalia Anny Adamowicz, która ukaże się w Biurze Literackim 28 stycznia 2019 roku.
WięcejRozmowa Anny Adamowicz z Jackiem Dehnelem towarzysząca wydaniu książki Serce Chopina, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 11 czerwca 2018 roku.
WięcejRozmowa Anny Adamowicz z Jerzym Jarniewiczem, towarzysząca premierze książki Puste noce, wydanej nakładem Biura Literackiego 4 grudnia 2017 roku.
WięcejGłos Anny Adamowicz w debacie „Czytam naturalnie 2017”.
WięcejPremierowy zestaw wierszy Anny Adamowicz.
WięcejSiedemnasty odcinek z cyklu „Rozmowy na koniec” w ramach festiwalu TransPort Literacki 28. Muzyka Resina.
WięcejCzytanie z książki „Fuzja bordo” z udziałem Karoliny Kapusty w ramach festiwalu TransPort Literacki 28. Muzyka Resina.
WięcejAutorski komentarz Karoliny Kapusty towarzyszący premierze książki fuzja bordo, wydanej w Biurze Literackim 23 stycznia 2023 roku.
WięcejRecenzja towarzysząca premierze książki fuzja bordo Karoliny Kapusty, wydanej w Biurze Literackim 6 lutego 2023 roku.
WięcejFragmenty książki fuzja bordo Karoliny Kapusty, która ukaże się w Biurze Literackim 6 lutego 2023 roku.
WięcejFragmenty zapowiadające książkę fuzja bordo Karoliny Kapusty, która ukaże się w Biurze Literackim 6 lutego 2023 roku.
WięcejFragmenty zapowiadające książkę fuzja bordo Karoliny Kapusty, która ukaże się w Biurze Literackim 6 lutego 2023 roku.
WięcejRecenzja towarzysząca premierze książki fuzja bordo Karoliny Kapusty, wydanej w Biurze Literackim 6 lutego 2023 roku.
WięcejTrzeci odcinek z cyklu „Rozmowy na torach” w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
WięcejCzytanie z książki Nebula z udziałem Anny Adamowicz w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
WięcejImpresja Dawida Mateusza na temat zestawu wierszy Wykwit Karoliny Kapusty, laureatki 15. edycji Połowu.
WięcejRecenzja Dawida Kujawy, towarzyszący wydaniu książki Anny Adamowicz Nebula, która ukazała się w Biurze Literackim 31 grudnia 2020 roku.
WięcejRecenzja Jakuba Skurtysa książki Animalia Anny Adamowicz, która ukazała się w Biurze Literackim 28 stycznia 2019 roku.
Więcej