debaty / wydarzenia i inicjatywy

O przyszłości literatury w dobie streamingu

Maciej Liguziński

Głos Macieja Liguzińskiego w debacie „Przyszłość literatury”.

strona debaty

Przyszłość literatury: wprowadzenie

Kil­ka klik­nięć, zalo­go­wa­nie do apli­ka­cji, pod­pię­cie kar­ty płat­ni­czej i oto otwie­ra się przede mną oce­an lite­ra­tu­ry, któ­re­go nigdy nie prze­mie­rzy nawet nało­go­wy czy­tel­nik. Może w nim być dwa­dzie­ścia tysię­cy (Audio­te­ka), sto tysię­cy (Empik­Go), dwie­ście pięć­dzie­siąt tysię­cy (Legi­mi) albo nawet pięć­set tysię­cy (Sto­ry­tel) cyfro­wych ksią­żek. Jeśli czy­tam i słu­cham w róż­nych języ­kach, to mogę też zde­cy­do­wać się na dzie­więć­set tysię­cy (Book­be­at) e‑booków i audio­bo­oków.

Jeśli lite­ra­tu­ra to sze­lest stron i zapach papie­ru, radość z ilu­stra­cji czy cie­ka­wie zapro­jek­to­wa­nej okład­ki, moment sku­pie­nia w fote­lu, jeśli to tro­ska o domo­we rega­ły ugi­na­ją­ce się od sta­ran­nie wyse­lek­cjo­no­wa­nych pozy­cji, to kon­takt z nią poprzez apli­ka­cję na tele­fo­nie może dla wie­lu być jeśli nie świę­to­kradz­twem, to na pew­no czymś bar­dzo obcym. Nie chcę otwie­rać onto­lo­gicz­nej dys­ku­sji, czy e‑booki to praw­dzi­we książ­ki, czy słu­cha­nie lite­ra­tu­ry jest tym samym, co jej czy­ta­nie. Nie da się jed­nak nie zauwa­żyć, że obec­nie dla wie­lu zupeł­nie natu­ral­nym spo­so­bem doświad­cza­nia lite­ra­tu­ry są wła­śnie książ­ki cyfro­we, a zwłasz­cza audio­bo­oki.

Swo­ją rosną­cą popu­lar­ność w ostat­nich latach audio­bo­oki zawdzię­cza­ją przede wszyst­kim roz­wo­jo­wi tech­no­lo­gii (wszech­obec­ne smart­fo­ny), ale rów­nież nowym kana­łom dys­try­bu­cji. Duże zna­cze­nie na ryn­ku książ­ki zyska­ły plat­for­my stre­amin­go­we ofe­ru­ją­ce – podob­nie jak te dla fil­mów, seria­li i muzy­ki – dostęp w mode­lu sub­skryp­cyj­nym. Naj­now­sze dane wska­zu­ją, że każ­da z osob­na z naj­po­pu­lar­niej­szych pol­skich ser­wi­sów audio­bo­oko­wych (Audio­te­ka, Empik­Go, Legi­mi) ma powy­żej dwu­stu tysię­cy użytkowników[1]. A jeśli weź­mie­my pod uwa­gę to, że od jesie­ni 2023 audio­bo­oki ofe­ru­je rów­nież Spo­ti­fy (na razie tyl­ko w spe­cjal­nym pro­gra­mie pre­mium dostęp­nym w Sta­nach Zjed­no­czo­nych, Wiel­kiej Bry­ta­nii i Australii[2]), moż­na opty­mi­stycz­nie powie­dzieć, że przy­szłość lite­ra­tu­ry to stre­aming i dźwięk. Nie­ma­ją­cy sen­ty­men­tu do papie­ru czy­tel­ni­cy i entu­zja­ści nowi­nek tech­no­lo­gicz­nych powie­dzą pew­nie, że to przy­szłość świe­tla­na. Pod wie­lo­ma wzglę­da­mi na pew­no tak jest, choć jed­no­cze­śnie war­to tę wizję tro­chę zniu­an­so­wać.

Duń­skie badacz­ki mediów i lite­ra­tu­ry, Iben Have i Bir­git­te Sto­uga­ard Peder­sen zauwa­ża­ją, że audio­bo­ok, tra­dy­cyj­nie będą­cy pro­duk­tem ubocz­nym książ­ki papie­ro­wej, stwo­rzo­nym z myślą o oso­bach nie­wi­do­mych i dla nich pro­du­ko­wa­nym, w wie­lu kra­jach – przede wszyst­kim anglo­ję­zycz­nych i skan­dy­naw­skich – prze­su­nął się do same­go cen­trum zain­te­re­so­wa­nia wydaw­ców i czytelników[3]. Have i Sto­uga­ard Peder­sen wska­zu­ją, że naj­waż­niej­szą zale­tą audio­bo­oka jest to, że uwal­nia oczy, a dzię­ki urzą­dze­niom mobil­nym miej­scem nasze­go doświad­cze­nia lite­rac­kie­go może być samo­chód, auto­bus czy tram­waj, może być park, cen­trum han­dlo­we, siłow­nia albo kuch­nia czy łazien­ka. Audio­bo­ok ide­al­nie pasu­je do współ­cze­sne­go sty­lu życia, gdy lite­ra­tu­ra towa­rzy­szy nam, gdy rów­no­cze­śnie zaj­mu­je nas coś inne­go – tre­ning, goto­wa­nie czy sprzą­ta­nie – a para słu­cha­wek w uszach odgra­dza nas od zewnętrz­nej rze­czy­wi­sto­ści i zamy­ka wyobraź­nię w innym świe­cie.

Audio­bo­ok to medium opie­ra­ją­ce się o tekst lite­rac­ki, cho­ciaż nie moż­na nie zauwa­żyć jego pokre­wień­stwa ze słu­cho­wi­ska­mi radio­wy­mi, a współ­cze­śnie ze wszech­obec­ny­mi pod­ka­sta­mi. Lite­ra­tu­ra w for­mie mówio­nej odsy­ła nas jed­nak dużo dalej w prze­szłość, bo do kul­tu­ry oral­nej – kon­cep­tu­ali­zo­wa­nej przez Wal­te­ra J. Onga – któ­ra w histo­rii naszej cywi­li­za­cji była raczej nor­mą, w porów­na­niu z rela­tyw­nie mło­dą kul­tu­rą pisa­ną, a zwłasz­cza dru­ko­wa­ną, liczą­cą sobie zale­d­wie kil­ka stu­le­ci. Współ­cze­sna tech­no­lo­gia spra­wia jed­nak, że lite­ra­tu­ra dzię­ki audio­bo­okom może tra­fić do zupeł­nie nowych odbior­ców, któ­rzy wcze­śniej z róż­nych powo­dów nie mogli, nie chcie­li lub nie lubi­li się­gać po książ­ki papie­ro­we. Jeśli weź­mie­my pod uwa­gę to, że, nie­za­leż­nie od komer­cyj­nych sub­skryp­cji, do audio­bo­oków w stre­amin­gu moż­na obec­nie mieć dostęp rów­nież za dar­mo, dzię­ki współ­pra­cy pol­skich biblio­tek publicz­nych z Legi­mi czy Empik­Go, to otwie­ra się przed nami szan­sa na demo­kra­ty­za­cję dostę­pu do lite­ra­tu­ry.

Czy audio­bo­ok, któ­ry co do zasa­dy jest prze­cież adap­ta­cją tek­stu, ale któ­ry powo­li sta­je się medium na swo­ich wła­snych pra­wach, może zmie­nić też samą lite­ra­tu­rę? W Szwe­cji kil­ka lat temu roz­go­rza­ła na ten temat deba­ta, w któ­rej wie­lu wydaw­ców wska­za­ło na to, że nie każ­de­go rodza­ju lite­ra­tu­ra spraw­dza się w tym for­ma­cie. Wska­zy­wa­no, że miło­śni­cy audio­bo­oków wybie­ra­ją okre­ślo­ne gatun­ki – powie­ści z wart­ką akcją, napę­dza­ne dia­lo­ga­mi, utwo­ry pozba­wio­ne wie­lo­wąt­ko­wej fabu­ły i eks­pe­ry­men­tów języ­ko­wych czy dygre­sji. Jed­no ze szwedz­kich badań empi­rycz­nych, porów­nu­ją­ce na pozio­mie tek­stu naj­po­pu­lar­niej­sze książ­ki w for­ma­cie papie­ro­wym i naj­czę­ściej stre­amin­go­wa­ne audio­bo­oki, wska­zu­je na ist­nie­nie tzw. sty­li­sty­ki audio­bo­oka. Popu­lar­na książ­ka papie­ro­wa jest dłuż­sza, jej styl cha­rak­te­ry­zu­je więk­sza zło­żo­ność skła­dnio­wa i udział opi­sów (wię­cej w niej przy­miot­ni­ków), nato­miast popu­lar­ne stre­amin­go­wa­ne audio­bo­oki są krót­sze, wię­cej w nich akcji i dia­lo­gów, cze­go prze­ja­wem jest choć­by częst­sze uży­cie czasowników[4]. Ta róż­ni­ca każe jed­nak zapy­tać, czy powo­dem jest to, że taki styl pisa­nia pasu­je do audio­bo­oków, czy też może fakt, że czy­tel­ni­cy z góry zakła­da­ją, że w for­mie mówio­nej lepiej spraw­dzi się wła­śnie powieść sen­sa­cyj­na czy romans, więc nawet nie pró­bu­ją bar­dziej wyma­ga­ją­cej lite­ra­tu­ry?

Innym prze­ja­wem wpły­wu stre­amin­gu i zna­cze­nia for­ma­tu są pro­duk­cje wła­sne ser­wi­sów stre­amin­go­wych, czy­li dzie­ła lite­rac­kie od począt­ku two­rzo­ne z myślą o byciu audio­bo­oka­mi, np. Sto­ry­tel Ori­gi­nals czy Audi­ble Ori­gi­nals. Moż­na powie­dzieć, że te seria­le lite­rac­kie, zło­żo­ne z odcin­ków i publi­ko­wa­ne w for­mie sezo­nów, to nic nowe­go, bo powieść w odcin­kach to gatu­nek z cza­sów Sien­kie­wi­cza czy Pru­sa. Wart­ka akcja, brak meta­for i dygre­sji, osa­dze­nie fabu­ły w zna­jo­mych realiach – seria­li­za­cja ma lepiej odpo­wia­dać temu mniej skon­cen­tro­wa­ne­mu doświad­cze­niu lite­rac­kie­mu, gdy nasze oczy i ręce – ale też uwa­ga – mogą być zaję­te czymś innym[5]. Popu­lar­ność audio­bo­oków zmie­nia jed­nak ska­lę zja­wi­ska: jeśli domi­nu­ją­cym spo­so­bem dys­try­bu­cji i kon­sump­cji będzie stre­amin­go­wa­ny audio­bo­ok, jeśli więk­szość wyda­wa­nych ksią­żek będzie do nie­go adap­to­wa­na, to czy aby pisa­rze, by prze­bić się, odnieść suk­ces i utrzy­mać się z pisa­nia, nie zaczną po pro­stu dosto­so­wy­wać się do spe­cy­fi­ki dys­try­bu­cji i two­rzyć już z myślą o wyma­ga­niach tego medium?

Popu­lar­ność audio­bo­oków w stre­amin­gu i nasze zacho­wa­nia czy­tel­ni­cze – ale tak­że te kon­su­menc­kie – mają rów­nież wpływ na sytu­ację twór­ców i dys­try­bu­to­rów ksią­żek – pisa­rzy, wydaw­ców i księ­ga­rzy. Jeśli ryn­kiem będzie kie­ro­wa­ło myśle­nie – empi­rycz­nie potwier­dzo­ne lub też opar­te na domnie­ma­niach – że nie wszyst­kie gatun­ki spraw­dza­ją się jako audio­bo­oki (wyma­ga­ją­ca pro­za, książ­ki non-fic­tion, poezja), wydaw­com poten­cjal­nie bar­dziej będzie opła­ca­ło się sta­wiać na pro­zę gatun­ko­wą (kry­mi­na­ły, thril­le­ry, roman­se, lite­ra­tu­ra popu­lar­na), sko­ro przy­no­szą więk­sze zyski, a to co bar­dziej wyma­ga­ją­ce, pozo­sta­nie w for­mie papie­ro­wej.

Nale­ży też zwró­cić uwa­gę, że model sub­skryp­cyj­ny, w któ­rym nie pła­cę za egzem­plarz książ­ki (co jest swe­go rodza­ju zobo­wią­za­niem – „kupi­łam, więc powin­nam prze­czy­tać”), ale za dostęp do prze­past­ne­go kata­lo­gu, spra­wia, że dużo łatwiej nam pró­bo­wać róż­nych ksią­żek, spraw­dzać, czy nas inte­re­su­ją i bez sen­ty­men­tu je porzu­cać. A jed­no­cze­śnie cena mie­sięcz­nej sub­skryp­cji plat­for­my stre­amin­go­wej wyno­si obec­nie mniej wię­cej tyle samo, co cena książ­ki papie­ro­wej, więc prze­pływ czy­tel­ni­ków do tego kana­łu dys­try­bu­cji to kolej­ny gwóźdź do trum­ny pol­skich księ­gar­ni, któ­re i tak już są w sła­bej pozy­cji, z zupeł­nie innych powo­dów. Inną palą­cą kwe­stią, któ­rą dys­ku­tu­je się w Szwe­cji, są bar­dzo niskie tan­tie­my, któ­re plat­for­my stre­amin­go­we wypła­ca­ją pisa­rzom: dużo łatwiej wyli­czyć pro­cent z jed­ne­go sprze­da­ne­go egzem­pla­rza niż z odsłu­cha­nych minut, tym bar­dziej że użyt­kow­ni­cy nie pła­cą prze­cież za każ­dą odsłu­cha­ną minu­tę czy książ­kę, a za mie­sięcz­ny dostęp. Twór­cy lite­ra­tu­ry mogą zna­leźć się w tej samej sytu­acji, co muzy­cy, któ­rych rynek zdo­mi­no­wał Spo­ti­fy.

Audio­bo­oki i stre­aming dają jed­nak pew­ną szan­sę na zmia­nę nie­któ­rych nie­ko­rzyst­nych tren­dów, tra­pią­cych rynek papie­ro­wej książ­ki – choć­by prze­dłu­że­nie żywot­no­ści nowo wyda­wa­nych ksią­żek. Wypusz­cza­nie przez pisa­rzy nowych tytu­łów (tzw. fron­tlist) na plat­for­mę, połą­czo­ne z moż­li­wo­ścią łatwe­go cyfro­we­go dostę­pu do star­szych tytu­łów (dzię­ki algo­ryt­mom i dopa­so­wa­nym reko­men­da­cjom), spra­wia, że czy­tel­ni­ko­wi łatwiej odkryć poprzed­nie tytu­ły pisa­rza, szcze­gól­nie jeśli uka­zu­ją się w serii, co poka­zu­je jed­no ze szwedz­ki badań[6]. Star­sze tytu­ły (tzw. bac­klist) zysku­ją wte­dy nową war­tość komer­cyj­ną, a tak­że dają moż­li­wość odkry­cia lite­ra­tu­ry, któ­ra w ogó­le nie prze­bi­ła się do świa­do­mo­ści czy­tel­ni­ków w momen­cie wyda­nia. Poza tym, cyfro­wa dys­try­bu­cja daje samym plat­for­mom, ale też twór­com, bada­czom lite­ra­tu­ry i czy­tel­nic­twa, uni­kal­ną moż­li­wość śle­dze­nia zacho­wań i kon­sump­cji, np. w któ­rym momen­cie fabu­ły czy­tel­ni­cy rezy­gnu­ją z dal­sze­go słu­cha­nia (co poka­zu­ją bada­nia Kar­la Beglun­da z Uni­wer­sy­te­tu w Uppsali[7]), co z oczy­wi­stych wzglę­dów nie jest moż­li­we w przy­pad­ku ksią­żek papie­ro­wych.

Książ­ka­mi cyfro­wy­mi nie pochwa­li­my się na naszych tra­dy­cyj­nych domo­wych pół­kach, ponie­waż stre­aming to dostęp do tre­ści, a nie jej posia­da­nie, co zauwa­żył już wcze­śniej Roman Woj­cie­chow­ski w swo­im ese­ju o biblio­te­kach. Stre­amin­go­wa­na lite­ra­tu­ra to też con­tent – jak­kol­wiek świę­to­krad­czo to nie zabrzmi – nale­żą­cy do komer­cyj­nych plat­form, któ­ry może znik­nąć z naszych wir­tu­al­nych list polu­bień np. wraz z pro­ble­ma­mi finan­so­wy­mi takiej fir­my, utra­tą licen­cji albo kon­flik­tem o pra­wa autor­skie. Te prze­past­ne kolek­cje setek tysię­cy cyfro­wych tytu­łów dają złu­dze­nie nie­prze­bra­ne­go oce­anu lite­ra­tu­ry, ale przy ostrej kon­ku­ren­cji, jeśli dana książ­ka jest dostęp­na tyl­ko w jed­nym ser­wi­sie (np. na mocy kon­trak­tu o wyłącz­ność lub fak­tu, że wydaw­nic­two jest wła­ści­cie­lem plat­for­my), to para­dok­sal­nie zobo­wią­za­nie finan­so­we w posta­ci mie­sięcz­nej sub­skryp­cji ogra­ni­cza nasz dostęp do ksią­żek dostęp­nych tyl­ko na innych plat­for­mach.

Wspo­mnia­ne prze­ze mnie wcze­śniej moż­li­wo­ści, jakie daje stre­amin­go­wy audio­bo­ok – lite­ra­tu­ra wple­cio­na w codzien­ność, demo­kra­ty­za­cja dostę­pu, dotar­cie do nowych odbior­ców – pro­wa­dzą jed­nak do pyta­nia, jak dużo wol­no­ści tak napraw­dę mamy tutaj jako czy­tel­ni­cy. Sko­ro mój świat lite­rac­ki zamy­ka się w apli­ka­cji i wybrzmie­wa mię­dzy słu­chaw­ka­mi, a reko­men­da­cje plat­form opar­te są o moje wcze­śniej­sze wybo­ry, to czy nie przy­czy­nia się to tyl­ko do tego, że docie­ra do mnie tyl­ko lite­ra­tu­ra skro­jo­na pod mój gust? Czy to wła­śnie nie w biblio­te­ce czy księ­gar­ni łatwiej – przy­pad­ko­wo i nie­in­ten­cjo­nal­nie – zna­leźć nową lite­ra­tu­rę, nie­wy­łu­ska­ną przez algo­ryt­my, któ­ra odkry­je przede mną coś zupeł­nie nie­zna­ne­go, może prze­ło­mo­we­go?

Audio­bo­oko­wy boom ozna­cza też zwró­ce­nie uwa­gi na pod­miot wcze­śniej nie­zau­wa­żo­ny w świe­cie lite­ra­tu­ry – cho­dzi mi tutaj o lek­to­ra – któ­ry inter­pre­tu­je dzie­ło lite­rac­kie, fil­tru­jąc je przez swo­ją wraż­li­wość. Wie­lo­krot­nie w szwedz­kich dys­ku­sjach pod­no­szo­no, że spo­ra gru­pa czy­tel­ni­ków w plat­for­mach stre­amin­go­wych nie podą­ża już za ulu­bio­nym gatun­kiem, pisa­rzem czy serią lite­rac­ką, ale wła­śnie za gło­sem aktor­ki lub akto­ra, któ­ry tym samym zysku­je sta­tus nowej gwiaz­dy lite­rac­kiej. Roz­wój tech­no­lo­gii w ostat­nich latach spra­wił jed­nak, że nie­któ­re plat­for­my, jak na przy­kład szwedz­ki Sto­ry­tel, wpro­wa­dzi­ły moż­li­wość wybra­nia gło­su lek­to­ra wykre­owa­ne­go przez sztucz­ną inte­li­gen­cję. Jeśli uznam, że do okre­ślo­nej książ­ki lepiej pasu­je mi inny głos, mogę wybrać spo­śród pię­ciu róż­nych, takich jak „Carin, spo­koj­ny i doj­rza­ły kobie­cy głos”, albo „Mar­tin, przy­stęp­ny głos męż­czy­zny w śred­nim wieku”[8].

To wła­śnie głos, nie­za­leż­nie od tego, czy auten­tycz­ny czy sztucz­ny, pro­wa­dzi nas do kolej­nej wła­ści­wo­ści audio­bo­oka, świet­nie wpa­so­wu­ją­cej go w zmia­ny spo­łecz­ne. Ten głos w słu­chaw­kach jest dla wie­lu sub­sty­tu­tem ludz­kie­go towa­rzy­stwa i w pewien spo­sób reme­dium na samotność[9].

Jaką przy­szłość może zatem cze­kać lite­ra­tu­rę w dobie stre­amin­gu i rosną­cej popu­lar­no­ści audio­bo­oków? Trud­no odpo­wie­dzieć na to pyta­nie jed­no­znacz­nie. Jeśli jestem czy­tel­ni­kiem, dla któ­re­go lite­ra­tu­ra jest zaklę­ta w nama­cal­nych arte­fak­tach, obec­na na papie­rze, ogra­ni­czo­na okład­ka­mi, pozna­wa­na w księ­gar­niach i biblio­te­kach, zamknię­ta w zapa­chu kar­tek – to jest to na pew­no prze­ra­ża­ją­ca per­spek­ty­wa. Lite­ra­tu­ra mówio­na nie jest już tą cele­bro­wa­ną, sakral­ną i zapew­nia­ją­cą sku­pie­nie na chwi­li. Czy nie jest jed­nak tak, że audio­bo­ok, zupeł­nie tak samo jak papie­ro­wa książ­ka, anga­żu­je wyobraź­nię, posze­rza wie­dzę o świe­cie, pozwa­la odzwier­cie­dlić doświad­cze­nia w losach fik­cyj­nych posta­ci, jest wresz­cie uciecz­ką w wymy­ślo­ne – albo opar­te na fak­tach – świa­ty? A książ­ka papie­ro­wa, pomi­mo wszyst­kich cią­gle dys­ku­to­wa­nych i sto­ją­cych przed nią wyzwań, nie wyda­je się zagro­żo­na wymar­ciem.

Audio­bo­oki i stre­aming to łatwiej­szy dostęp do lite­ra­tu­ry, to otwar­cie na nowych czy­tel­ni­ków i na ich nowe doświad­cze­nia. Książ­ki z apli­ka­cji i w sub­skryp­cji nie będą dum­nie sta­ły na pół­ce, świad­cząc o pasjach, zain­te­re­so­wa­niach i wraż­li­wo­ści. W zamian jed­nak dają nam one kon­takt z lite­ra­tu­rą wła­ści­wie zawsze i wszę­dzie, bez koniecz­no­ści anga­żo­wa­nia wzro­ku, ale i w goto­wej – cza­sa­mi mistrzow­skiej – inter­pre­ta­cji. Z dru­giej zaś stro­ny nie moż­na nie zwró­cić uwa­gi na to, że cyfry­za­cja lite­ra­tu­ry i domi­na­cja plat­form stre­amin­go­wych może przy­czy­nić się do pogłę­bie­nia ist­nie­ją­cych już pato­lo­gii ryn­ku książ­ki. Może jestem pesy­mi­stą: nie wiem, czy jako poje­dyn­czy czy­tel­nik mam jaki­kol­wiek wpływ na wal­kę z nega­tyw­ny­mi efek­ta­mi cyfry­za­cji, stan­da­ry­za­cji oraz algo­ryt­mi­za­cji lite­ra­tu­ry i czy­tel­nic­twa. Nazwa­nie nie­ko­rzyst­nych zja­wisk jest jed­nak dobrym punk­tem wyj­ścia do kolej­nych debat, a może tak­że dzia­łań.


Przy­pi­sy:
[1] Dane zgro­ma­dzo­ne przez pro­du­cen­ta audio­bo­oków, fir­mę Pick a Voice. Źró­dło: Raport „Rynek Audio­bo­oko­wy 2023”.
[2] Źró­dło: https://newsroom.spotify.com/2023–11-08/audiobooks-us-spotify-premium-users/
[3] Iben Have & Bir­git­te Sto­uga­ard Peder­sen (2015). Digi­tal Audio­bo­oks: New Media, Users, and Expe­rien­ces (1st ed.). Routled­ge.https://doi.org/10.4324/9781315743080
[4] Karl Ber­glund, Mats Dahl­löf, 2021. „Audio­bo­ok Sty­li­stics: Com­pa­ring Print and Audio in the Best­sel­ling Seg­ment.” Jour­nal of Cul­tu­ral Ana­ly­tics 6(3). https://doi.org/10.22148/001c.29802.
[5] Sara Tan­de­rup Lin­kis, 2021, „Reading spa­ces. Ori­gi­nal audio­bo­oks and mobi­le liste­ning”. Soun­dEf­fects, 10 (1), https://doi.org/10.7146/se.v10i1.124197.
[6] Karl Ber­glund & Ann Ste­iner (2021). „Is Bac­klist the New Fron­tlist?: Lar­ge-Sca­le Data Ana­ly­sis of Best­sel­ler Book Con­sump­tion in Stre­aming Servi­ces”. Logos (Lon­don, England), 32(1), 7. https://doi.org/10.1163/18784712–03104006
[7] Karl Ber­glund, (2024). Reading audio readers: book con­sump­tion in the stre­aming age. Lon­don: Blo­oms­bu­ry Aca­de­mic.
[8] https://press.storytel.com/post/storytel-offers-a-more-personalized-audiobook-experience-with-fi
[9] Sara Tan­de­rup Lin­kis & Julia Pen­n­lert, 2022, „En helt anna upple­vel­se. Ljud­bo­kens band till sina läsa­re”. Tid­skrift för lit­te­ra­tu­rve­ten­skap, 52 (1), https://doi.org/10.54797/tfl.v52i1.2227