teksty / Esej

„No i co z tego?”. Autoportret Tadeusza Różewicza w jego ostatnich tomikach

Jean Ward

Recenzja Jean Ward, towarzysząca premierze książki Wiersze ostatnie Tadeusza Różewicza, wydanej w Biurze Literackim 30 września 2024 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Słyn­ny wiersz Tade­usza Róże­wi­cza „Przy­szli żeby zoba­czyć poetę”, pier­wot­nie opu­bli­ko­wa­ny w tomi­ku Na powierzch­ni poema­tu i w środ­ku (1983), koń­czy się tak:

sły­szę
jak byle kto mówi byle co
do byle kogo

byle­ja­kość ogar­nia masy i eli­ty

ale to dopie­ro począ­tek [1]

W tytu­le wier­sza, jak to czę­sto bywa u Róże­wi­cza, odczu­wal­na jest alu­zja do Ewan­ge­lii – tym razem do powtó­rzo­ne­go kil­ka­krot­nie pyta­nia Jezu­sa do tłu­mu, doty­czą­ce­go moty­wa­cji wyj­ścia ludzi na pusty­nię na spo­tka­nie z Janem Chrzci­cie­lem: „Coście wyszli zoba­czyć?”. To powtó­rzo­ne pyta­nie w Ewan­ge­lii św. Łuka­sza pro­wa­dzi do stwier­dze­nia, że Jan jest pro­ro­kiem, a nawet wię­cej niż pro­ro­kiem (Łk 7, 24–26). Alu­zja może więc suge­ro­wać, że ci, któ­rzy „przy­szli żeby zoba­czyć poetę” w wier­szu Róże­wi­cza, szu­ka­ją w nim pro­ro­ka. Zaprze­cza jed­nak temu płyt­kość pytań, któ­re mu zada­ją: „nad czym pan teraz pracuje/ co pan robi”. Wyglą­da na to, że tyl­ko z powierz­chow­nej cie­ka­wo­ści „przy­szli zoba­czyć” kogoś, kogo byśmy dziś nazwa­li cele­bry­tą, a nie są wca­le zain­te­re­so­wa­ni wysłu­cha­niem gorz­kich słów, któ­re poeta wypo­wia­da.

A są to rze­czy­wi­ście pro­ro­cze sło­wa, doty­czą­ce sta­nu współ­cze­sne­go świa­ta, ale mają­ce źró­dło znów w Ewan­ge­lii – w tym wypad­ku św. Mate­usza. W ostat­nim wer­sie utwo­ru sły­chać wyraź­nie echo apo­ka­lip­tycz­nie brzmią­cej prze­po­wied­ni Jezu­sa o tym, co nastą­pi przed koń­cem świa­ta: „Powsta­nie (…) naród prze­ciw naro­do­wi i kró­le­stwo prze­ciw kró­le­stwu. Będzie głód i zara­za, a miej­sca­mi trzę­sie­nia zie­mi. Lecz to wszyst­ko jest dopie­ro począt­kiem bole­ści” (Mt 24, 7–8). Jed­nak u Róże­wi­cza koniec świa­ta ma przyjść raczej tak, jak to wyra­ził Cze­sław Miłosz w swo­im prze­kła­dzie „Wydrą­żo­nych ludzi” Tho­ma­sa Ste­arn­sa Elio­ta – „nie hukiem, ale skom­le­niem” [2]. Apo­ka­lip­sa doko­nu­je się w wier­szu „Przy­szli żeby zoba­czyć poetę” przez zej­ście wła­śnie w „byle­ja­kość”, gdzie wszy­scy i wszyst­ko tra­cą swój indy­wi­du­al­ny, nie­po­wta­rzal­ny wyraz (sól tra­ci smak?), a mowa ludz­ka powo­lut­ku gaśnie, tak jak gaśnie w poema­cie Elio­ta, gdzie „wydrą­że­ni ludzie”, zgro­ma­dze­ni w „tej doli­nie umie­ra­ją­cych gwiazd”, są „nie­uf­ni i nie­mi”. War­to na mar­gi­ne­sie odno­to­wać, że jest to wizja o tyle strasz­na, że Eliot dłu­go myślał, iż po niej żad­nej poezji już nie stwo­rzy [3].

Taka wła­śnie prze­ra­ża­ją­ca wizja zda­je się towa­rzy­szyć Róże­wi­czo­wi do koń­ca. Nie zawsze wyra­ża­na jest jed­nak z takim ładun­kiem gorz­kiej iro­nii, jak w „Przy­szli żeby zoba­czyć poetę”. W jed­nym z pierw­szych utwo­rów z tomi­ku Kup kota w wor­ku (2008) sły­chać – przy­naj­mniej „na powierzch­ni” – nutę lek­kie­go dow­ci­pu, wyra­ża­ją­cą poczu­cie absur­dal­nej śmiesz­no­ści tego, do cze­go doszło we współ­cze­snej pol­sz­czyź­nie. Ucho nasta­wio­ne bez­błęd­nie na obec­ną kon­dy­cję mowy pol­skiej pozwa­la tu posta­wić oce­nę kie­run­ku, w któ­rym idzie język: „nawet kocha­ny mio­dek nie będzie miał nam co wyty­kać w języ­ku pol­skim i musi mówić po ame­ry­kań­sku sor­ry” [4]. Jeśli zaj­rzy­my jed­nak bar­dziej „do środ­ka” tej wypo­wie­dzi, to oka­że się, że jest to cię­ty humor pod­szy­ty prze­ra­że­niem. Bar­dzo oszczęd­na inter­punk­cja utwo­ru pro­za­tor­skie­go, o któ­rym mówi­my, odda­je hałas i bez­sens, nad­miar mówie­nia przy aro­gan­cji i bra­ku myśle­nia. Zresz­tą ten utwór, sygno­wa­ny jako „przyj dziew­czę przyj”, nosi pod­ty­tuł „Wymie­ra­nie języ­ków”, i nie spo­sób przy tym nie przy­po­mnieć sobie czar­nej wizji z wier­sza zamiesz­czo­ne­go w tomie Pła­sko­rzeź­ba (1991) wyda­nym sie­dem­na­ście lat wcze­śniej. W nim poeta pisze: „male­ją natu­ral­ne zasoby/ języ­ka”, tak jak „mar­nie­je reli­gia filo­zo­fia sztu­ka”, i „wymie­ra­ją [zna­mien­ne sło­wo – J.W.] pew­ne gatunki/ moty­li ptaków/ poetów/ o imio­nach dziw­nych i pięk­nych” [5]. Cytu­ję tu zna­ny wiersz bez tytu­łu; koń­czy się on wyzna­niem, że wier­sze, któ­re przy tym male­niu, mar­no­wa­niu, wymie­ra­niu dziś uda­je się „wydo­być”:

są jak kurz
tań­czą­cy na pro­mie­niu słoń­ca
któ­ry wpadł do puste­go
wnę­trza
świą­ty­ni.

„Wymie­ra­nie języ­ków”, opi­sa­ne w póź­niej­szym utwo­rze Róże­wi­cza z Kup kota w wor­ku, nie wyda­je się przy tym spra­wą tyl­ko lek­kiej zaba­wy.

Róże­wicz dał tomo­wi Kup kota w wor­ku zasta­na­wia­ją­cy pod­ty­tuł, do któ­re­go, jak suge­ru­je wymo­wa dow­cip­ne­go rysun­ku na ory­gi­nal­nej okład­ce, nie od razu doszedł: (work in pro­gress). Decy­zja, by wyko­rzy­stać idiom z języ­ka angiel­skie­go, sama w sobie jest zna­czą­ca. Wyglą­da na to, jak­by poeta chciał zwró­cić uwa­gę, że tak samo jak „mówi­my po ame­ry­kań­sku sor­ry” (zamiast, jak się domy­ślam, „prze­pra­szam”), tak też po pol­sku już nie powie­my „pra­ca w toku” lub „dzie­ło nie­do­koń­czo­ne”, tyl­ko impor­tu­je­my – nie wia­do­mo po co – odpo­wied­nik z angielsz­czy­zny. Czy to waż­ne? Przy­zna­ję, że mnie rów­nież iry­tu­je uży­cie „sor­ry” w języ­ku pol­skim, gdyż wyda­je się, że w nim nie wyra­ża się żad­nej praw­dzi­wej skru­chy ani poczu­cia odpo­wie­dzial­no­ści. Bywa też dość zuchwa­łym wyra­że­niem wia­ry w to, że nie ja, tyl­ko ktoś inny zawi­nił. Nie mówię, że czło­wiek, któ­ry powie „prze­pra­szam”, koniecz­nie to czy­ni szcze­rze, ale szan­se na szcze­rość są chy­ba więk­sze, gdy się nie korzy­sta jako ze środ­ka dystan­su­ją­ce­go ze sło­wa poży­czo­ne­go z obce­go języ­ka, w sytu­acji gdy nie jest ono potrzeb­ne do wyra­ża­nia cze­goś nie­zna­ne­go we wła­snym.

W „Wymie­ra­niu języ­ków” czy­ta­my taką iro­nicz­ną kry­ty­kę karie­ry wyra­zu „faj­ny” – któ­ry zresz­tą też jest impor­tem – w języ­ku pol­skim: „jest to sło­wo któ­re zastą­pi­ło wszyst­ko i odda­je pre­cy­zyj­nie nasz sto­su­nek do Wszyst­kie­go” [6]. Może czę­ścio­wo brzmi to jak zwy­kłe maru­dze­nie star­sze­go czło­wie­ka, któ­re­mu doskwie­ra­ją ubo­gie słow­nic­two oraz nie­dba­ły spo­sób mówie­nia i pisa­nia dostrze­ga­ny w mowie młod­szych poko­leń. Uży­cie maju­sku­ły przy sło­wie „Wszyst­kie­go” jest jed­nak zasta­na­wia­ją­ca – tym bar­dziej że poja­wia się w tek­ście pra­wie bez wiel­kich liter, w cią­gu zdań poda­nych nie­mal bez inter­punk­cji, jak­by odzwier­cia­dla­ją­cych ten wła­śnie brak kul­tu­ry sło­wa, któ­ry sta­je się przed­mio­tem wypo­wie­dzi. O ile wyraz „wszyst­kie­go” pisa­ny małą lite­rą, nawet w zda­niu zacho­wu­ją­cym inter­punk­cyj­ne regu­ły pol­sz­czy­zny, nie zwró­cił­by na sie­bie więk­szej uwa­gi, bo skoń­czył­by zda­nie-narze­ka­nie w spo­sób prze­wi­dy­wal­ny – o tyle sło­wo pisa­ne wiel­ką lite­rą każe czy­tel­ni­ko­wi się zatrzy­mać. Co to jest to „Wszyst­ko”, wobec któ­re­go wyraz „faj­ny” okre­śla „pre­cy­zyj­nie” sto­su­nek współ­cze­sne­go czło­wie­ka?

Dzi­siej­si użyt­kow­ni­cy języ­ka pol­skie­go, jak poeta ich oce­nia, stra­ci­li moż­li­wość odróż­nia­nia na płasz­czyź­nie docze­sne­go, toczą­ce­go się życia, któ­re moż­na by iro­nicz­nie nazwać „kul­tu­ral­nym” – okre­śla­ją prze­cież „każ­de­go arty­stę i każ­de dzie­ło sztu­ki” mia­nem „faj­ny”, ale nie zgłę­bia­ją isto­ty żad­ne­go; mówią też bez nawet pod­sta­wo­wych infor­ma­cji o nim, że „ten papież Bene­dykt XV może XVII? jest faj­ny” [7]. Uży­cie maju­sku­ły przy sło­wie „Wszyst­kie­go” jed­nak może sygna­li­zo­wać, że zosta­ło stra­co­ne coś wię­cej niż moż­li­wość oce­nia­nia ota­cza­ją­cej rze­czy­wi­sto­ści. Być może ludzie, dla któ­rych „faj­ny” stał się wyra­zem uni­wer­sal­nym, okre­śla­ją­cym wszyst­ko, tak­że nie mają ani języ­ka, ani zdol­no­ści ducho­wych, by myśleć choć­by o czym­kol­wiek, co nie było­by docze­sne i – by tak rzec – ponad­co­dzien­ne, jak to „Wszyst­ko” pisa­ne wiel­ką lite­rą. Wła­śnie: odwo­łu­ję się znów do cyto­wa­ne­go wyżej bez­ty­tu­ło­we­go wier­sza z tomu Pła­sko­rzeź­ba, któ­ry ma mot­to: „Wyga­śnię­cie Abso­lu­tu niszczy/ sfe­rę jego prze­ja­wia­nia się”.

Zda­je się, że owa myśl z nie­zna­ne­go źró­dła była poecie bli­ska, cyto­wał ją bowiem wie­lo­krot­nie w reflek­sjach adre­so­wa­nych do mala­rza Tade­usza Brzo­zow­skie­go, znaj­du­jąc w niej klucz do rozu­mie­nia tan­det­no­ści prze­wa­ża­ją­cej czę­ści współ­cze­snej sztu­ki sakral­nej, zarów­no pla­stycz­nej, jak i słow­nej [8]. Moż­na ją odczy­tać jak­by „dwu­kie­run­ko­wo” – jako lament zarów­no nad „wyga­śnię­ciem Abso­lu­tu”, nad „spłasz­cze­niem” życia do jed­ne­go wymia­ru, jak i nad znisz­cze­niem tego wła­śnie wymia­ru, w któ­rym świat już nie uka­zu­je się w pięk­nie swej róż­no­rod­no­ści, ale sta­je się nud­nie, jed­na­ko­wo, bez indy­wi­du­al­ne­go wyra­zu – „faj­ny”. W ese­ju „W oko­li­cach sacrum” Róże­wicz napi­sał „Mnie zasta­na­wia­ją kon­kre­ty” [9]– któ­rych, moż­na wnio­sko­wać, nie spo­sób okre­ślać jed­nym i tym samym sło­wem. Jeśli iść dalej tro­pem myśli tego ese­ju, moż­na nawet uwa­żać uży­cie sło­wa „faj­ny” za głę­bo­ki fałsz. Róże­wicz bowiem, chwa­ląc „obraz roz­kła­da­ją­ce­go się abso­lu­tu” w oka­le­czo­nych ludziach przed­sta­wio­nych w malar­stwie Brzo­zow­skie­go, powia­da: „Czło­wiek, co został stwo­rzo­ny na obraz i podo­bień­stwo Boga, został zamor­do­wa­ny i tego nie mogli ukryć praw­dzi­wi arty­ści” [10]. Mówić „faj­ny” o wszyst­kim (i Wszyst­kim) to zatem chy­ba nic inne­go, jak robić (głu­pią, nie­szcze­rą) dobrą minę do złej gry. To kon­se­kwen­cje cze­goś, co opi­su­je poeta w poema­cie w tym samym tomi­ku: „wyssa­li z nas duszę rozum/ przez rok cały rok okrągły/ obo­wią­zu­je strój karnawałowy”[11]. Gdy czy­ta się „Wymie­ra­nie języ­ków” w Kup kota w wor­ku, moż­na się więc śmiać i zachwy­cać traf­no­ścią dia­gno­zy poło­że­nia współ­cze­snej pol­sz­czy­zny – ale nie spo­sób uznać za mało waż­ne tego, że „male­ją natu­ral­ne zasoby/ języka”[12].

W wyda­nym parę lat po Kup kota w wor­ku tomi­ku to i owo znaj­du­je­my rów­nie zasta­na­wia­ją­ce co w „Wymie­ra­niu języ­ków” uży­cie maju­sku­ły w otwie­ra­ją­cym tom wier­szu „zawód: literat”[13]. Tu poeta przy pomo­cy waria­cji na temat Mic­kie­wi­czow­skie­go „widzę i opi­su­ję” wymie­nia róż­ne rodza­je poezji – epi­kę, liry­kę, poezję „dydak­tycz­ną” – by potem stwier­dzić: „czu­ję widzę myślę/ i muszę To [pod­kre­śle­nie moje – J.W.] opi­sać”. Pod­czas gdy „to” pisa­ne małą lite­rą w poprzed­nich zwrot­kach nie zwra­ca na sie­bie uwa­gi, jest zwy­kłym zaim­kiem deik­tycz­nym, „To” pisa­ne wiel­ką lite­rą sta­je się już czymś wię­cej. Nie tyl­ko wska­zu­je na coś poza sobą, ale zda­je się posia­dać wła­sne, acz­kol­wiek tajem­ni­cze tre­ści. W świe­tle tego widać, że tytu­ło­we sło­wo „zawód” jest dwu­znacz­ne, chwi­lo­we „natchnie­nie” bowiem, moment jasno­ści, w odnie­sie­niu do zada­nia-zawo­du „lite­ra­ta” („muszę To opi­sać”) szyb­ko mija, a potem nastę­pu­ją żmud­ne czyn­no­ści „czy­ta­nia”, „prze­pi­sy­wa­nia”, „popra­wia­nia”, „odczy­ty­wa­nia”, któ­re zda­ją się powo­do­wać głów­nie „zawód” w dru­gim sen­sie – że owo „To” się jed­nak nie opi­sa­ło i nie mogło opi­sać.

Nie­ty­po­we uży­cie maju­skuł to jeden z dys­kret­nych środ­ków gra­ficz­nych wyko­rzy­sty­wa­nych od daw­na przez poetę. W kom­po­zy­cji Kup kota z wor­ku oraz to i owo do takich efek­tów zapi­su słow­ne­go dołą­czy wie­le innych ele­men­tów czy­sto gra­ficz­nych, któ­re z tek­sta­mi współ­gra­ją. Tyl­na stro­na okład­ki tomi­ku Kup kota w wor­ku na przy­kład przed­sta­wia zdję­cie poety cią­gną­ce­go za ogon czar­ny szkie­let meta­lo­wej kro­wy wyglą­da­ją­cej jak insta­la­cja lub rzeź­ba współ­cze­sna w jakimś par­ku. Opis foto­gra­fii, uda­ją­cy ręko­pis, wyja­śnia humo­ry­stycz­nie: „Poeta pol­ski bada kon­dy­cję zło­te­go ciel­ca w roku 2008” (rok wyda­nia tomi­ku). Ale znów – czy tak bar­dzo humo­ry­stycz­nie? Motyw zło­te­go ciel­ca, wzię­ty z Księ­gi Wyj­ścia, gdzie obra­zu­je nie­wier­ność ludu izra­el­skie­go wobec Boga, bał­wo­chwal­cze przed­kła­da­nie dóbr docze­snych nad rela­cję z Nim, prze­wi­ja się przez ostat­nie wier­sze Róże­wi­cza i wca­le nie ma wymo­wy tak zabaw­nej, jak mógł­by suge­ro­wać opis zdję­cia na okład­ce Kup kota w wor­ku. Wyda­je się, że zmie­nił się jedy­nie kolor ciel­ca, któ­ry stał się czar­ny, gdyż cho­dzi o ropę.

W poema­cie o zna­mien­nym tytu­le „Cre­do” – w rze­czy­wi­sto­ści pod­po­rząd­ko­wa­nej, chcia­ło­by się powie­dzieć, mamo­nie (bo są tu licz­ne odnie­sie­nia do moty­wów ewan­ge­licz­nych: „okruch z pań­skie­go sto­łu”; „gro­sik (ale nie wdo­wi)”; „kto ma uszy ku słuchaniu/ nie­chaj słu­cha”) – poeta pisze: „Zło­ty Cie­lec gasi pragnienie/ czar­nym złotem”[14]. Róże­wi­czo­wa kry­ty­ka war­to­ści świa­ta współ­cze­sne­go jest zna­na od daw­na, ale tu się­ga wymia­rów wyraź­nie apo­ka­lip­tycz­nych. „Ksią­żę tego świa­ta” ukradł ludziom „praw­dzi­wy świat” (do któ­re­go odno­si się cytat z Heideg­ge­ra bra­ny za mot­to) i w jego miej­sce „pod­su­nął ostat­nim ludziom [pod­kre­śle­nie moje – J.W.]/ świat fałszywy/ ocie­ka­ją­cy zło­tem krwią ropą”[15]. Tym­cza­sem poeta wciąż szu­ka… Abso­lu­tu? Wie jed­nak, że antycz­ne kate­go­rie już zosta­ły roz­łą­czo­ne: poezja zawsze poszu­ku­je pięk­na, „a pięk­no z praw­dą stanowią/ nie­do­bra­ną parę”[16]. Doda­jąc szcze­gół, że jest „poszu­ki­wa­czem poezji/ od roku 1938” [17], Róże­wicz odno­si ten ogól­ny dyle­mat poezji do sie­bie same­go, debiu­to­wał prze­cież rok przed wybu­chem woj­ny. I tak samo, jak to robił przez całą swo­ją twór­czość, tak­że w tej pisa­nej w XXI wie­ku nie może pogo­dzić pięk­na z praw­dą. Nadal, tak jak we wcze­śniej­szych poema­tach, w smut­nym odnie­sie­niu zarów­no do biblij­nej wizji rze­ki życia, jak i do Mic­kie­wi­cza „Nad wodą wiel­ką i czy­stą…”, zosta­je „pochy­lo­ny nad mętną/ gnu­śną peł­ną odchodów/ rze­ką życia” i cią­gle „pró­bu­je” [18].

Motyw zło­te­go ciel­ca, odsy­ła­ją­cy czy­tel­ni­ka do Sta­re­go Testa­men­tu, poja­wia się tak­że na przy­kład w tomie to i owo, w gorz­kim wier­szu pod prze­wrot­nym tytu­łem „Bez tytu­łu”. Tu pra­po­cząt­ko­we, a nie­usta­ją­ce żądze ludz­kie są pod­kre­ślo­ne zarów­no przez okre­śle­nie ludz­ko­ści jako „kaino­we­go ple­mie­nia”, jak i przez odnie­sie­nie do „rze­zi nie­wi­nią­tek”. We współ­cze­snym świe­cie „piją ropę”, ale nie jest to nic inne­go, niż czy­ni­li Izra­eli­ci na pusty­ni:

modlą się do
zło­te­go ciel­ca
któ­re­go padli­na
zatru­wa miłość
wia­rę i nadzie­ję [19].

Rów­nież w Ostat­niej wol­no­ści poja­wia się ten sam motyw. W wier­szu bez tytu­łu (inci­pit „Wit­ka­cy uwa­żał dotyk za”) poeta poda­je „prze­kład” języ­ka Wit­ka­ce­go na mowę współ­cze­sną, wyja­śnia­jąc, że to, co on nazwał „duszą”, jest tym, co my okre­śli­my jako „nasze ja” – przy­pusz­czal­nie dla­te­go, że uwa­ża­my świat, w któ­rym moż­na było mówić o duszy, za baj­ko­wy, nie dzi­siej­szy. Ale ten „prze­kład” tyl­ko poka­zu­je praw­dę, że współ­cze­sny świat sprze­dał tę wła­śnie nie­dzi­siej­szą duszę za rze­czy­wi­stość, któ­ra prze­ra­ża:

za barył­kę
ropy za czar­ne zło­to
za zło­tą cegłę
za zło­te­go ciel­ca któ­ry się wściekł
i zdy­cha z prze­żar­cia [20].

Poeta, któ­ry od począt­ku aż po póź­ną twór­czość posił­ku­je się obra­za­mi i moty­wa­mi z Pisma Świę­te­go, zna­ny jest z dekla­ra­cji poja­wia­ją­cej się na koń­cu wier­sza „Lament” w pierw­szym, powo­jen­nym tomi­ku Nie­po­kój (1946):

nie wie­rzę w prze­mia­nę wody w wino
nie wie­rzę w grze­chów odpusz­cze­nie
nie wie­rzę w cia­ła zmar­twych­wsta­nie [21].

Podob­ne „nie wie­rzę” jest zna­ne rów­nież ze słyn­ne­go wier­sza „Cierń” z tomu Regio (1969), wyda­ne­go ponad dwa­dzie­ścia lat póź­niej [22]. Czy tak pozo­sta­ło do koń­ca? Być może odpo­wiedź znaj­dzie­my w pierw­szym wier­szu z ostat­nie­go, pośmiert­nie wyda­ne­go tomi­ku Róże­wi­cza Ostat­nia wol­ność (2015), któ­ry mówi o pozor­nie prze­gra­nej „wal­ce o Boga” [23]. Zna­mien­ne jest jed­nak, że nie okre­śla poeta tej „siedemdziesięcioletniej/ woj­ny reli­gij­nej” mia­nem wal­ki z Bogiem, tyl­ko wal­ki o Boga. I uży­wa tu wiel­kiej lite­ry, co na tle całej jego twór­czo­ści jest zna­czą­ce. A choć oso­ba mówią­ca w wier­szu twier­dzi we frag­men­cie 3, że pod­czas odma­wia­nia modlitw, gdy nie może zasnąć, „myl[i] się przy/ ‘wie­rze’”, to jed­nak w koń­cu tak bar­dzo się nie myli. We frag­men­cie 4, ostat­nim, zaska­ku­ją­co recy­tu­je Skład Apo­stol­ski, pra­wie że ver­ba­tim i nie­mal w cało­ści, od „został ukrzy­żo­wa­ny” aż po „Amen”, tyl­ko mie­sza momen­ta­mi kolej­ność i opusz­cza jeden arty­kuł wia­ry (w Ducha Świę­te­go).

Wiersz nie jest pozba­wio­ny sygna­łów, że w dia­lo­gu-spo­rze mię­dzy Bogiem a czło­wie­kiem obie stro­ny mia­ły wobec sie­bie zarzu­ty. W dru­gim frag­men­cie czy­ta­my:

jeśli we mnie nie wie­rzysz
to cze­mu się mnie cze­piasz

idź do dia­bła
powie­dział (pełen miło­sier­dzia).

Jed­nak cało­ścio­wa wymo­wa wier­sza negu­je zawar­tą w nim dekla­ra­cję, że „przegrałem/ wal­kę o Boga”. Trze­ba przy­znać, że ton cyto­wa­ne­go frag­men­tu jest dość lek­ki, humo­ry­stycz­ny. A gdy na samym koń­cu wier­sza modli­twa „usy­pia” oso­bę modlą­cą się i wte­dy oznaj­mia ona: „przy­cho­dzą do mnie/ żywi i umar­li” – raczej wyglą­da na to, że sądze­nie „żywych i umar­łych” wspo­mnia­ne w cyta­cie z cre­do nie będzie czymś strasz­nym.

No wła­śnie… mam wra­że­nie, że w ostat­nich dzie­łach Róże­wi­cza prze­ja­wia się coraz czę­ściej, pomi­mo wciąż ostrej kry­ty­ki świa­ta modlą­ce­go się do zło­te­go ciel­ca, pewien duch łagod­no­ści. W not­ce wpro­wa­dza­ją­cej do bra­wu­ro­wej paro­dii Praw­dy w malar­stwie Jacques’a Der­ri­dy pt. „Ála­der­ri­da” w Kup kota w wor­ku poeta pisze, że nie jest czło­wie­kiem śmie­chu, tyl­ko uśmie­chu. Bły­sko­tli­wy dow­cip i popis oczy­ta­nia widocz­ne w poema­cie tro­chę jed­nak zaprze­cza­ją temu stwier­dze­niu. Mnie przy­naj­mniej dopro­wa­dza on do szcze­re­go, rado­sne­go śmie­chu, gdyż jest to zaba­wa pozba­wio­na zło­śli­wo­ści, peł­na pogo­dy ducha i sym­pa­tii do paro­dio­wa­ne­go fran­cu­skie­go myśli­cie­la. Z kolei ostat­ni utwór w tomi­ku Ostat­nia wol­ność koń­czy się sło­wa­mi, któ­re moż­na by nawet sobie wyobra­żać jako napi­sa­ne przez ks. Jana Twar­dow­skie­go:

łatwiej jest kochać
tych od któ­rych dzie­lą nas
oce­any
góry i mury
niż tych od któ­rych
dzie­li nas ścia­na
powie­dział ten co odszedł [24]

Poeta, któ­ry już odszedł w „ostat­nią wol­ność” – w mil­cze­nie, jak mówi tytu­ło­wy wiersz Ostat­niej wol­no­ści, cytu­ją­cy list Mic­kie­wi­cza do Towiań­skie­go – zosta­wił nam w ostat­nich tomi­kach obraz sie­bie nie tyl­ko jako twór­cy, dla któ­re­go poezja ma nie­oce­nio­ną war­tość, ale przede wszyst­kim jako czło­wie­ka. Jest to czło­wiek do koń­ca żywo zaan­ga­żo­wa­ny w myśl o rze­czy­wi­sto­ści, któ­ra go ota­cza, czło­wiek mądry, oczy­ta­ny w lite­ra­tu­rze i filo­zo­fii, czło­wiek, któ­ry pomi­mo swej smut­nej oce­ny pły­ci­zny i chci­wo­ści współ­cze­sne­go świa­ta jed­nak uśmie­cha się życz­li­wie do czy­tel­ni­ka, bawi się z nim. Wresz­cie: jest to czło­wiek kocha­ją­cy swych bli­skich – w Ostat­niej wol­no­ści za spra­wą żony poety opu­bli­ko­wa­no trzy wier­sze świad­czą­ce o jego miło­ści do niej, któ­rych za życia nie wydał. Róże­wicz, któ­ry jawi się w nakre­ślo­nym przez sie­bie w tych tomi­kach „auto­por­tre­cie”, jest pogod­nie nasta­wio­ny do innych osób, a jed­no­cze­śnie – może to naj­bar­dziej rzu­ca­ją­cy się w oczy rys tego por­tre­tu – zacho­wu­je humo­ry­stycz­ny dystans do same­go sie­bie. Twór­ca, któ­ry w „Przy­szli żeby zoba­czyć poetę” reago­wał na pyta­nie „co pan robi” stwier­dze­niem, że „nic nie robię (…) robię NIC”, nie­zmien­nie w wier­szu „A, zapo­mnia­łem…” w Ostat­niej wol­no­ści:

na pyta­nie
co pan pisze co pan ma na warsz­ta­cie
odpo­wia­da z uśmie­chem
(kry­ją­cym zakło­po­ta­nie)
nic nie piszę
nic mam na warsz­ta­cie [25].

Uśmiech pokry­wa­ją­cy zakło­po­ta­nie: być może tę cechę skrom­no­ści, nie­bra­nia sie­bie zbyt poważ­nie, naj­le­piej wyra­ża „wiersz” znaj­du­ją­cy się na tyl­nej okład­ce pośmiert­nie wyda­nej Ostat­niej wol­no­ści z roku 2015. Na ogół ten szczu­pły tomik wyglą­da na bar­dziej typo­wy zbiór poetyc­ki niż poprze­dza­ją­ce go Kup kota w wor­ku oraz to i owo, w któ­rych „roz­ma­itość form”, zarów­no słow­nych, jak i gra­ficz­nych, jest osza­ła­mia­ją­ca [26]. Jed­nak Ostat­nia wol­ność zawie­ra rów­nież ele­ment nie­ty­po­wy i nie­zwy­kle wymow­ny. Mają­cy wygląd ręko­pi­su utwór – zapi­sek na okład­ce – „moje życie – auto­bio­gra­fia” skła­da się bowiem z pra­wie samych dat! Jak poda­je wydaw­ca, ów tekst uka­zał się tutaj po raz pierw­szy [27], i rze­czy­wi­ście sta­no­wi swo­istą klam­rę życia i twór­czo­ści poety. Roz­po­czy­na się od roku 1921, w któ­rym uro­dził się Róże­wicz, po czym nastę­pu­je cała lista dal­szych lat jego życia aż do roku 1976 (domy­ślam się, że to rok, w któ­rym poeta ten zapi­sek spo­rzą­dził), z tym, że nie­któ­re daty wystę­pu­ją poje­dyn­czo w jed­nej linij­ce, a inne są poda­ne krót­szym czy dłuż­szym pozio­mym cią­giem. Jedy­nie data 1939 wyróż­nio­na jest gra­ficz­nie, na czer­wo­no, i kolo­ry­stycz­nie nawią­zu­je do czer­wo­ne­go kół­ka kre­ślo­ne­go wokół tytu­łu, co suge­ru­je, że owa data jest klu­czem do auto­bio­gra­fii poety. Do tajem­nic tego utwo­ru nale­ży nie­czy­tel­ny, prze­kre­ślo­ny dopi­sek po pra­wej stro­nie pod tytu­łem. Oprócz tytu­łu i tych zama­za­nych słów jedy­nym innym słow­nym skład­ni­kiem utwo­ru jest jed­no krót­kie zda­nie-pyta­nie na samym koń­cu, napi­sa­ne samy­mi mały­mi lite­ra­mi, pra­wie nie­zau­wa­żal­nie, bo bez odstę­pu po ostat­nim rzę­dzie cyfr:

„no i co z tego?”


Przy­pi­sy:
[1] T. Róże­wicz, „Przy­szli żeby zoba­czyć poetę”, w: ten­że, Nie­po­kój. Wybór wier­szy z lat 1944–1994, War­sza­wa 1995, s. 552–553.
[2] T.S. Eliot, „The Hol­low Men” („Wydrą­że­ni ludzie”), przeł. Cze­sław Miłosz, w: T.S. Eliot, Wybór poezji, Wro­cław 1990, s. 157–161.
[3] J. Leh­mann, „T.S. Eliot Talks Abo­ut Him­self and the Dri­ve to Cre­ate”, „New York Times Book Review”, Novem­ber 9, 1953.
[4] T. Róże­wicz, Kup kota w wor­ku, Wro­cław 2008, s. 7.
[5] Ten­że, Pła­sko­rzeź­ba, Wro­cław 1991, s. 51.
[6] Ten­że, Kup kota w wor­ku…, s. 8.
[7] Tam­że.
[8] T. Róże­wicz, „W oko­li­cach sacrum (Kart­ki wydar­te z dzien­ni­ka)”, w: Pro­za, t. 3, Wro­cław 2004, s. 388–392.
[9] Tam­że, 390.
[10] Tam­że, 392.
[11] T. Róże­wicz, „Cre­do”, w: Kup kota z wor­ku…, s. 85.
[12] Ten­że, Pła­sko­rzeź­ba…, s. 51.
[13] Ten­że, „zawód: lite­rat”, w: to i owo, Wro­cław 2012, s. 7.
[14] Ten­że, „Cre­do”, Kup kota w wor­ku…, s. 86.
[15] Tam­że, s. 89.
[16] Tam­że, s. 90.
[17] Tam­że, s. 90.
[18] Tam­że, s. 91.
[19] T. Róże­wicz, „bez tytu­łu”, w: to i owo…, s. 18.
[20] Ten­że, Ostat­nia wol­ność, Wro­cław 2015, s. 15.
[21] Ten­że, „Lament”, w: Nie­po­kój…, s. 9–10.
[22] Tam­że, s. 458–459.
[23] T. Róże­wicz, „[obraz na ścia­nie]”, w: Ostat­nia wol­ność…, s. 5–8.
[24] Tam­że, s. 26.
[25] Tam­że, s. 23.
[26] Zob. posło­wie Jana Sto­lar­czy­ka, „Dopo­wia­da­jąc to i owo”, [w:] T. Róże­wicz, to i owo…, s. 85.
[27] J. Sto­lar­czyk, „Nota wydaw­ni­cza”, [w:] T. Róże­wicz, Ostat­nia wol­ność…, s. 28.

O autorze

Jean Ward

Profesor nauk humanistycznych w dyscyplinie literaturoznawstwa, badaczka poezji brytyjskiej i polskiej, w tym szczególnie Tadeusza Różewicza; poezji religijnej; przekładu literackiego. Wykłada w Instytucie Anglistyki i Amerykanistyki Uniwersytetu Gdańskiego. Autorka m.in. monografii T. S. Eliot w oczach trzech polskich pisarzy (Universitas 2001), Christian Poetry in the Post-Christian Day: Geoffrey Hill, R. S. Thomas, Elizabeth Jennings (Peter Lang 2009), The Between-Space of Translation: Literary Sketches (Gdańsk 2020); również autorka artykułów literaturoznawcych i rozdziałów w zbiorach naukowych wydanych w Polsce i za granicą, w tym przez takie oficyny, jak Brill, Wiley-Blackwell i Routledge. Do monografii współredagowanych należą m.in.: Między słowem a rzeczy-wistością. Poezja Eliota wobec cielesności i Wcielenia (Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego 2015), Striking the Chords of Spirit and Flesh in Polish Poetry. A Serendipity, (Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, 2016), Poetic Revelations: Word Made Flesh Made Word. Vol III, The Power of the Word (Routledge 2017). Od roku 2012 jest członkinią zarządu doradczego międzynarodowego zespołu naukowego The Power of the Word; organizowała konferencję zespołu na Uniwersytecie Gdańskim w roku 2013. Od roku 2022 członkini Between-Pomiędzy Research Group przy Uniwersytecie Gdańskim; publikuje m.in. w kwartalniku „Tekstualia”.

Powiązania

Człowiek uśmiechu

wywiady / o książce Jean Ward Joanna Lisiewicz

Roz­mo­wa Joan­ny Lisie­wicz i Jean Ward, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Wier­sze ostat­nie Tade­usza Róże­wi­cza, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 30 wrze­śnia 2024 roku.

Więcej

Człowiek uśmiechu

wywiady / o książce Jean Ward Joanna Lisiewicz

Roz­mo­wa Joan­ny Lisie­wicz i Jean Ward, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Wier­sze ostat­nie Tade­usza Róże­wi­cza, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 30 wrze­śnia 2024 roku.

Więcej

Wiersze ostatnie (1)

utwory / zapowiedzi książek Tadeusz Różewicz

Frag­men­ty książ­ki Tade­usza Róże­wi­cza Wier­sze ostat­nie, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 15 kwiet­nia 2024 roku.

Więcej