„W pamięci to się wszystko ze sobą miesza, i ta opolska sieczka, i galanteria z Sopotu, i perełki rocka. Przeszłość jest dla wszystkich.”
Jerzy Jarniewicz (w rozmowie z Arturem Bursztą)
*
W nocy był pierwszy przymrozek, za oknem wirują sczerniałe, zmięte liście włoskiego orzecha. To intensywne opadanie wtóruje temu, co czytam: upływowi czasu zawartemu w rozmowach z Jerzym Jarniewiczem, a także w jego wierszach. Za chwilę zostanie goły pień i przerażająco puste gałęzie, ktoś będzie się w to wpatrywał, przekrzywiając głowę. I nie wiem, czego to jest metaforą. Jedna z wersji odpowiedzi na obraz może być taka: bo to, wiecie, jest tak, że Jurek przez lata trwał w swoim i na swoim, a te pytania przychodziły i odchodziły, więdły i spływały po nim. Tyle lat słusznej pracy natury (kultury), ciała (słowa), tyle lat gadania, przelewania – stop! Na pewno nie z pustego w próżne. Kapitalne są niektóre fragmenty, niesłychanie przenikliwe i mądre – najczęściej odpowiedzi, ale nieraz też pytania. Pouczająca, żywa lektura.
Wrażenie, które mnie nie opuszcza, jednak jakoś wiąże się z tym, co za oknem. Chwilami poeta jakby otrząsał się z nadmiaru kierowanych słów, bez przerwy prostował, relatywizował, polemizował, ucinał, obracał w żart. Widać wyraźnie i bardzo żywo proces, o którym bez przerwy mówi, któremu świadczy. Proces rozmijania się z pierwotnym odczuciem, stan ustawicznego braku pewności, co do znaczenia i przesłania. Poeta stoi na grząskim gruncie, a rozmówca bądź rozmówczyni zdają się tego nie zauważać, podsuwając gałązkę, która ma go z grzęzawiska wydobyć. A w istocie on ma tam tkwić, tam mu najlepiej i jednocześnie najgorzej. Tymczasem interlokutorzy mają tę (niekiedy niewypowiadalną) aporetyczność za nic, żądając jasnych deklaracji. Jest w tym publicystycznym geście brak właściwej intuicji, co do charakteru poetyckich wahań i napięć. Poeta na rozterce stoi, zaś pytający dąży do finału i puenty, sytuując się obok poezji, jej zmagań z pewnością, bezpośredniością i rzekomą jasnością. Wiem, wywiad musi być jasny i czegoś pewny. To porozmawiajcie z hydraulikiem…
Rozumiem, że wszystko opiera się na przybliżeniach i negocjacjach, zatem poeta dla celów marketingowych i tym podobnych musi im ulegać. Ale Jerzy Jarniewicz broni się nadzwyczaj dzielnie, bez przerwy nadszarpując pewność świata zadającego przewidywalne pytania. Na luz i inny rodzaj dialektycznej prawdy, na oddech i świeżość, czyli jakiś rodzaj „bycia sobą” poza konwencją, poza instytucją wywiadu może sobie pozwolić tylko w swobodnej wymianie zdań ze Zdzisławem Jaskułą (gawędzili tak przez lata na łamach „Arterii” w cyklu „Co do joty. Jaskuła do Jarniewicza, Jarniewicz do Jaskuły”), dlatego te fragmenty książki są mi najbliższe i najmilsze. Szkoda, że w Przezroczach mamy tego tak skromny wyimek.
*
Dwadzieścia cztery lata (2000–2024), dwadzieścia kilka rozmów płynących obok wierszy, ale i przez wiersze, wyrastających z nich, z literatury, lecz przede wszystkim z życia, z czasu, z przemijania. Oto najlepsza lekcja przeszłości. Patrzymy z nostalgią, jak zmieniały się mody, konwencje, czasowo ważne nazwiska i pojęcia (wytrychy interpretacyjne), jak zmieniało się podejście do człowieka piszącego wiersze, tłumaczącego się z tego pisania, usensowniającego go. Do człowieka tłumacza, eseisty, krytyka, historyka literatury, profesora. Wydaje się, że prześwietlono tę postać ze wszystkich stron, wprawiono ją w ruch, poddano dynamice wszelkich możliwych, błyskotliwych ujęć. Wydaje się, że już więcej się nie da. I choć rzetelny redaktor tomu, Karol Poręba, porządkuje cały rozwichrzony materiał i przystawia na koniec (właściwie na początek) własną pieczeń w postaci podsumowującej, bardzo istotnej rozmowy, to przepytywana persona, choć „rozpoznana” (posługuję się poręcznym, „poznańskim” pojęciem), wydaje się w jakimś stopniu nieuchwytna. Coś zostawia dla siebie.
Żadne to odkrycie. Za prawdziwym artystą wlecze się cień nie do wyjaśnienia, nie do wyłuszczenia dla maluczkich, czy nawet i wtajemniczonych. I to mnie nastraja do tej książki spolegliwie. Co właściwie? Odczucie tajemnicy losu i osobowości. Pozornie otwarta i wygadana coś jednak kryje. Przepraszam za obnażanie się i, być może, zbyt lepkie utożsamienie – po prostu odnajduję się w tym. W tym, że doceniono go jako poetę tak późno, że pierwsze tomiki przechodziły bez echa. Że zdarzył się lokalnie i poza centralnie zarządzanym konkursem piękności. Że nie po drodze mu było z Nową Prywatnością, nie odnajdował się w „Brulionie”. Że nie odżegnywał się od wciąż żywej tradycji Nowej Fali. Że Różewicz był dla niego ważny („Różewicz wie, że bycie poetą to skandal, to publiczne zgorszenie. Po Różewiczu nie ma powrotu do niewinności poezjowania, do snucia marzeń o mowie wzniosłej”). I wreszcie, że czerpiąc po trochę z tego wszystkiego, umiał wydeptać własną ścieżkę. I to jest obnażenie, o którym wspomniałem: w zupełności identyfikuję się z tym osobnym modelem bycia w literaturze. Ba! Identyfikuję się z tym losem. Tak wiele zbieżności, tak mocne zakorzenienie w peerelowskiej mentalności, tak mocne potem jej kontestowanie. To mój świat, moje pokolenie, prawie mój rocznik (raptem dwa lata różnicy). „To, że się urodziłem właśnie w 1958 roku, miało poważne konsekwencje: wszędzie byłem za późno lub za wcześnie”. Otóż to. Jarniewicz, jak niektórzy z nas, wypadł z międzypokoleniowej niszy i długo zbywany czy ignorowany wreszcie zwrócił uwagę na siebie i na fakt bycia między etykietami i generacjami. Właśnie – zwrócił uwagę. Właśnie – przeszłość jest dla wszystkich. Także tych oczekujących w kolejce. Jego przykład daje nadzieję.
*
Jest jakaś granica obnażania się, przejdźmy do rzeczy. Teraz będą kąski, czyli coś, co na gorąco zapisywałem w notesiku. Gdybym robił to jutro („w żółtych promieniach liści”), wybrałbym z tego niesłychanego bogactwa metafor, analogii, obrazów, idei i wątpliwości inne, równie celne, fragmenty. Coś innego wydałoby mi się tak bliskie.
„Znalazłem się pokoleniowo pomiędzy, choć zawsze bliżej mi do lat sześćdziesiątych.”
„Przez jakiś czas wydawało mi się, że w wierszach tę polityczną frustrację mogę wyładować.”
„Jak zawsze w tym stuleciu sztuki plastyczne wyprzedziły literaturę.”
„Z drugiej strony o żywotności krytyki brytyjskiej tak naprawdę decydują teksty pisane przez ludzi siedzących w oku cyklonu, w brzuchu wieloryba. Mam na myśli samych poetów.”
„Dzieci wcale nie tworzą mitów kosmogonicznych, tylko bawią się słowami, a właśnie w mowie dziecka, bardziej niż w mitach i rytuałach, szukałbym źródeł literatury.”
„Kto wie, gdyby można było język nałożyć na rzeczywistość, a doświadczenie ująć w słowa, poezja nie byłaby nikomu potrzebna. Bo ona siedzi gdzieś na tym polu niczyim między dwiema równoległymi, między językiem a doświadczeniem, między słowem a ciałem. A że równoległe nigdy się nie przetną, wiemy nie od dzisiaj.”
„Dlatego bliskie są mi próby odebrania literaturze literackości, próby zanieczyszczenia jej, wtłoczenia jej w czas, a tym samym w procesy rozkładu i przemijania.”
„Moja postawa jest mniej radykalna niż Andrzeja (Sosnowskiego – dop. mój, KM). Nie mogę całkowicie odrzucić intencjonalności, nie do końca wierzę w autonomiczność języka czy wiersza. Dla mnie jest ona problemem, możliwością lub hipotezą, którą należy nieustannie sprawdzać.”
„U podłoża moich wierszy leży nieusuwalna niepewność, jak naprawdę jest, co zależy od czego, co jest pierwotne, co jest realne, a co za takie tylko uchodzi.”
„Fascynowała mnie konsekwentnie antymetafizyczna postawa, ba, wręcz antymetafizyczna pasja takiego na przykład Ayera. Pamiętam do dziś, jakie piorunujące wrażenie zrobiło na mnie odkrycie, że największe problemy metafizyczne mogą być po prostu błędnie zbudowanymi zdaniami, niepoprawną gramatyką. Te filozoficzne fascynacje ujawniły się później w moich spotkaniach z poezją Philipa Larkina, która bliska jest ideowo oksfordzkiemu empiryzmowi.”
„W moim przekonaniu poezja wyrasta z uświadomienia sobie tego rozziewu między słowem a ciałem. Jej siłą jest napięcie między nimi. Wiara w mityczny stan ich tożsamości to opium dla poetów. Nie wiem, jakie potrzeby zaspokaja ten narkotyczny mit.”
„Ciekawią mnie te chwile, w których ciało wyrywa się spod dominacji słowa, rozsadza język, próbuje się ujawnić. I zawsze w starciu z językiem przegrywa.”
„Za sztuką, za wierszem kryje się więc pustka po kimś, kogo już nie ma lub za chwilę nie będzie. Dziękuję za taką doskonałość i za taką wieczność.”
„Jeśli spotkanie z transcendencją jest spotkaniem z czymś radykalnie obcym, to możliwe jest ono tylko w konfrontacji z obcym językiem. Pozwolę sobie odwrócić znaną tezę: skoro granice naszego świata są granicami naszego języka, to wyjście poza nasz język jest przekroczeniem naszego świata, naszej świadomości, a więc tym, co tradycyjnie nazywa się transcendencją.”
„Logika zakłamuje bycie, a skoro paradoks łamie jej zasady, bo jest pozorną przynajmniej niedorzecznością, bliższy jest, miejmy nadzieję, temu, co jest.”
„Ale jeśli język otworzymy na cielesność, otworzymy go też na związane z nią przemijanie. A wolałbym, żeby w wierszu cielesność zaistniała, nawet kosztem jego trwałości. Bo nieśmiertelność wiersza to haniebna, nieludzka idea.”
*
„Jerzy Jarniewicz od lat podkreśla dialogiczny i współautorski charakter literatury, stąd niektóre tematy, figury czy strategie, które można dostrzec w jego wierszach, mają swój początek w rozmowach z innymi pisarzami, tłumaczami, krytykami oraz dziennikarzami. Ukazanie tej wymiany myśli poprzez wybór rozmów wydaje się więc potrzebnym uzupełnieniem twórczości lirycznej, przekładowej i eseistycznej łódzkiego autora, a także kontrapunktem dla tekstów krytycznoliterackich i literaturoznawczych o jego pisarstwie” (Karol Poręba).
*
Wiadomość z ostatniej chwili – jeszcze parę liści wisi. Przeszłość nie aktualizuje się tak szybko, jak się oczekuje. Wymyka się spod kontroli. Być może to o niej myślimy, szukając mitycznego piątego żywiołu. Przeszłość jest dla wszystkich umiejących ją czytać.