Małe cienie wielkich czarnoksiężników. Zarejestrowane w paśmie cyfr od 797 do 7777
Karpowicz jest nie tylko mistrzem poetyckich tropów i konstruktorem wersów, ale i specjalistą w tworzeniu krótkich anegdotek. To intrygujący aforysta, potrafiący uderzyć w czytelnika jednym zdaniem.
[Moje serce]
[Wynaleźliśmy tu]
[Gdybym miał malować słowami]
[Zanim zapalisz światło]
[Nie mów po imieniu]
[Są zdziwienia]
[Pustynia]
[Wielcy odnowiciele]
[Knoty]
[Liczba łotrów obok nas]
[Bał się włożyć rękę]
[Nawet w najbardziej otwartej przestrzeni]
[Profile iskier]
[Ptasie mleko]
[W cyrografach diabelskich]
[Zmusił różę]
[Jeżeli miłość]
[Zanim zbudujesz bramę]
[Najkrótszy żywot]
[Tyle przygotowań]
[Gdyby szczekanie psów]
[Najzabawniej]
[Czasem lepiej]
[Wcale nie jest powiedziane]
[Kto połyka]
[Słońce]
[Dobry magik]
[Na każdym kroku]
[Zaręczyć się można]
[Wiewiórka]
[Olśnienia]
[Nie zgorszysz mnie]
DZIADY CHICAGOWSKIE
AFORYZMY I PARADOKSY
DZIADY MONACHIJSKIE
AFORYZMY I PARADOKSY
Z KSIĘGI AFORYZMÓW I PARADOKSÓW
MAŁE CIENIE WIELKICH CZARNOKSIĘŻNIKÓW
7.
25.
31.
38.
111.
146.
149.
226.
235.
294.
316.
325.
417.
486.
754.
791.
794.
795.
796.
NAJGĘSTSZA Z WSZYSTKICH MASEK
SZTUKA JAKO RYZYKO
Andrzej Falkiewicz
Jak wszedłem w posiadanie tych tekstów
Czy największym poetyckim marzeniem Tymoteusza Karpowicza było: nie pisać wierszy? Nie pisać, ale układać; układać je ze sobą, układać się z nimi. W sprawie zawsze ważniejszej niż poezja. To tylko na pozór jest efektownym paradoksem. Pamiętam, jak opowiadał kiedyś o Chińczyku układającym wiersz z drewien. Zachwycał się nieraz Norwidowskim obrazem trumien trących o siebie i prześwistującego między nimi wiatru. Przybosiowe hasło "najmniej słów" przyjął radykalnie. I gdyby, zgodnie z intencją Karpowicza, czytać Odwrócone światło, należałoby ułożyć sobie tom "oryginałów", które nawykowo bywają czytane jako tytuły lustrzanych całości poetyckich podzielonych na "kopie artystyczne" i "kalki logiczne". Te kopie i kalki są ujawnionymi operacjami intelektualnymi i wyobraźniowymi, prowadzącymi do wykrystalizowania "oryginału". Zaraz po ukazaniu się książki wskazywał na te "oryginały" i mówił: to jest ważne! Osiągnął w nich największą możliwą (i niemożliwą) kompresję poetycką. Teraz, kiedy mamy przed oczami ten jego nieoczekiwany zbiór pod tytułem Małe cienie wielkich czarnoksiężników, warto pamiętać, że w gruncie rzeczy nie jest to antologia jego aforystycznej twórczości, lecz próby ujęć takiego myślenia poetyckiego, które opiera się na przekonaniu, że wyobraźnia ludzka jest o wiele doskonalsza niż doświadczenie. I że tak zwane zdanie poetyckie jest tylko cieniem wielkiego czarnoksiężnika. Według cienia możemy się domyślić zarówno wielkości Czarnoksiężnika, jak i jego usytuowania wobec źródła światła. Intelektualnego - dopowiedziałby Karpowicz.
Bogusław Kierc
Cień rzucany przez niewielką rozmiarami książeczkę Karpowicza nie jest duży, a jednak znowu udaje się mu zaciemnić podejrzanie bezchmurną pogodę języka. W świetle królestw, regencji i rejentur należałoby uznać go za winnego; w królestwie poezji kierunek (regio), w jaki się zwraca, jest jak najbardziej słuszny. Nie na darmo jeden z bohaterów "Dziadów Monachijskich", Caravaggio II, wyznaje nie bez dumy: "ścigało mnie prawo za zabicie człowieka i światło z powodu narodzin ciemności".
Piotr Bogalecki