Zbierane (1960–2005)
Na tom Zbierane 1960–2005 składają się wszystkie wiersze Krystyny Miłobędzkiej z ostatnich 45 lat opublikowane w cyklu Anaglify (1960) oraz zbiorach: Pokrewne (1970), Dom, pokarmy (1975), Wykaz treści (1984),Pamiętam (1992), Imiesłowy (2000), wszystkowiersze (2000) i nominowanym do Nike Po krzyku (2004).
ANAGLIFY
na szybie pokrytej parą...
kaktusy są kłębkami przerażenia...
dopóki róża jest kwiatem...
meduzy drażnią morze podobieństwem....
nad klawiaturą organów....
Irokezi noszą pióropusze....
mina morska jest krępa...
zardzewiały rzymski miecz...
z ptaków i zwierząt można zbudować ozdobną kratę...
wyschnięty jaśmin wsypuje się do gorącej wody...
kolory w dzieciństwie układają się same...
wszystkie liście spadają tak samo niepewnie...
na piasku nad morzem...
agawa żyje trzysta lat...
im bardziej myśli się o kolibrach...
wrona siada na czubkach najcieńszych gałęzi...
świeczniki mają ramiona z wosku...
w kałamarzu siedzą pofarbowane myśli...
ta butelka z sokiem pomarańczowym...
broszki żyły kiedyś na swobodzie...
motyl...
wchodzi się do wnętrza owocu...
stawia dwa znaki gwałtowne...
POKREWNE
Roślinne
Chlorofil
Śpiew
Ogród
Galapagos
Gra
Kołysanka
Narodzenie z oczu
oczy nie widzą głęboko...
Jaskółki
Cały nasz dobytek
za mały schowek...
już senni jesteśmy...
moje wśród ciebie oczekiwanie...
Wycinanka na jesień
Malejące
Wycinanka na liście
Tak mi w ucieczce przybywa
Dom
Nie udźwignie ten kraj człowieka, nie wysyła znaków
Ta jabłoń we mnie odkąd się zaczyna
Matka
Pojemne
gnieździ się żarłoczne w oddechu...
Na dwu i na czterech łapach
Tyle mi do niej włókien
Rdzenne
Kawałek ziemi pewnej
Pokrewne
Sobie na urodziny
śpij tu śpij nie zmruż oka...
wykołowali mnie na człowieka...
Kogut
Odpisane na straty
krzesło to krzesło...
W gospodarstwie
Wilk
A to sztuka
Wszystkiemu można rodowód
Po ciemku trafić do swego
Proces konia
Porządek rzeczy
Kuźnia
W dwa ognie jedna, tu i tam przegrywam
Ja i ta którą śledzę obecna
Pamiątka po mnie, pamięć po rodzicach
Podzielne
Pobyt mój taki piskliwy w nieustannym głosie
Z rozległych powołana - skąd?
Umieszczona sobie dnia tego i tego między rodzicami
Dzięcioł
Tu tak łatwo oddalić, odbiec
DOM, POKARMY
coś z tego...
kto tak komu jest...
blisko...
pomaleńku się żegna...
to wszystko tymczasem...
od - do...
tobą piszę się...
dziś jeszcze raz...
siedzę że siedzę...
Kiedy dziecko o sobie słucham...
A przecież zaciśnięte tobie, powtórzone
Drugi twoje
Pomówimy sobie o byleczym
Wycinanka na dwoje
Jestem że widzę że widzę że mijam
Wycinanka na moje
Tak nas dostało w trzy światy naraz niedokładnie...
Przesuwanka
Dom, pokarmy
Moje ślady, moje pośpiechy, moje w głębi
moje słowa...
Tym co zawsze drobnym krokiem śmiechem słowem
Wobec siebie, wobec dookoła
okno na...
Za daleko mi za głucho na wołanie dla was
Wysłuchane ale pomylone
bardziej w prawo...
i tak się męczy...
Do drugiego przed siebie idę
mnie małej co mnie...
Nikomu własne, niecałe (i sobie niecałe)
Tak nas pusto
Gorsza, głodna
Ozdobny zawijas ciągle mi przysłania
to dziś...
mamy jasny cel...
zęby w porządku...
pajęczyny kurz...
przepytanie dnia...
Do uwierzenia jeszcze
ty już dawno nie masz...
jak mało rozumiesz...
powinnam być teraz w szpitalu...
(gdzie jest i do czego szukam)...
Zmówić czego nie wiemy
Ten skrawek zaraz
O
Znów to lotne łakome
Przy ziemi też królestwo
Wobec niepojętych form grzeczności
mało do mówienia...
Imię?
Wołaj mnie wołając siebie na dziecinny sposób
Taka mam być na skraju - już już a spadnę albo pofrunę
WYKAZ TREŚCI
umarła rodząc się...
dlaczego tak niedbale szłam...
aa kotki dwa...
staraj się ładnie...
małomowy...
pomyślę co do dziś...
przypilnuj zlep daj potrzymaj przynieś zeskrob...
zgubiona i przywiązana...
te dwie my stare dziewczynki kobiety...
nasuwa się łąka...
ważki...
z kąta w kąt...
ledwo sobą uderzam...
tu dom przy domu...
otwarcie...
boję się...
to co się chce...
od kiedy jestem...
wróć i bądź...
kurtyna...
PAMIĘTAM (zapisy stanu wojennego)
po narodzinach...
zobacz tyle krzyżyków...
a z tego co teraz...
to jest ogromne...
jestem...
ogromne my...
droga od ciebie do mnie...
co jej przez gardło nie przeszło...
w tym samym języku...
składana składana...
zamordowany dnia 19 października...
spowiadam się ze spinek we włosach...
...zapisać siebie ciebie...
ma zostać...
z rąk do rąk...
jesteśmy Anna Walentynowicz wiatr w polu...
gdyby...
czy ktoś tobą...
więzienie w którym siedzisz...
dopóki się nie przyznam...
z ran mi zadanych...
stół serweta okno kwiaty...
IMIESŁOWY
to nie jest...
zapisać bieg myśli ...
nawet gdybym zdążyła...
patrzę czekam słucham czekam...
jeszcze do wnuka...
lekko przyszło lekko poszło...
patrzona chodzona żyta...
od czego...
w jego śmiechu twoja twarz...
dziś jest to co mówiłeś będzie...
nasze teraz pisane dużą literą...
przez którą widzi...
co ja robię, patrzę w jest...
lata się z sobą żegnałam...
chciało być umiało mogło...
urwana w ćwierć słowa...
te zapisy...
twoimi rękami...
nałożenia...
od małego żeby duże mówić...
po cukierku...
z czego zrobić gwiazdę...
"widzę cię z całych sił"...
cisza...
to będzie tamto niebo...
ruch temu domowi...
jest ciszy w pokoju...
razić, urazić...
twarz dziewczynki...
WSZYSTKOWIERSZE
Wiersz głośny
Wiersz ulotny
Wiersz głęboki
Wiersz z pociągu
Wiersz zamknięty
Wiersz róża
Wiersz róża
Wiersz wróbel
Wiersz most
(Wiersz przejścia)
Wiersz we śnie
Wiersz gęstwina
Wiersz przesieka
Wiersz doskonały
Wiersz na piasku
Wiersz enigma
wiersz nłeboki
Wiersz bez ratunku
Wiersz "powinien"
Wiersz z przyszłością
Wiersz "i"
Wiersz ślimak
Wiersz dla Basho
Wiersz pod wieczór
PO KRZYKU
śpiesz się...
coraz dłuższe...
zaciśnięte usta...
może tylko...
umarła z...
należę do dziś...
nie masz imienia...
moje dziecko...
to idę to myślę...
nie jestem dalej...
...nieba od ziemi...
a ja w tym chodzę...
o mnie ze mną...
obieram kartofle...
jakoś się urządzić...
najprędzej gubię czasowniki...
zdusiła swój krzyk...
260dałem ci ręce...
ich świecenie...
ciągle ta sama...
jedno Ty ubrane...
...i słów, dziewczyno...
największym odkryciem...
park mówił sam...
ubywa mi lęku...
mamy siebie krótko...
tu jej idzie...
są na fotografii...
dokładnie czoło...
kocham cię razem...
trzy sny o ojcu...
tyle waży tyle mierzy...
wypadł ci pierwszy...
...nieba od ziemi...
jesteś dzieckiem pustki...
wspólna, wkrzyknięta...
znowu o parę pocztówek...
zapisana w świadectwie...
zasłużyłaś na lepsze...
od rana męczę się...
była zdrowa na chorobę...
źle przyjęta...
a usta...
wyrwać z siebie...
bardzo żyję...
przebudzenie...
podziwiaj sztukę bycia cicho...
spotkałam siebie w Bolonii...
rozbierz się z Krystyny...
jestem do znikania...
mieszkanie...
niemoje...
park drzewa liście...
pisz pisz aż...
zakwitło ziemię konwalią...
całkiem szaro...
ciemne świerki...
powiedz coś...
przepraszam za...
zaśpiewam ci...
Za kilka linijek poezji ze zbioru Pamiętam pani Krystyny [Miłobędzkiej] oddałbym pół produkcji obecnego wierszopisarstwa w krainie Baki...
Tymoteusz Karpowicz
Miłobędzka dotyka spraw mimowolnych i tych migotliwych momentów, w których słowa - kolokwialnie rzecz ujmując - się nie sprawdzają, nie można im wyznaczyć odpowiedniego miejsca, co czyni je zbędnymi. Zastępuje je wówczas podstawowy język gestów, który okazuje się najbardziej czytelnym i w pełni wystarczającym kodem w osiągnięciu upragnionego porozumienia.
Aleksandra Stokłosa
W poetyckich zapisach Miłobędzkiej zwraca uwagę wyraźnie zakreślona granica wrażliwości, współodczuwania z każdą niemal formą bytu, postrzegania bardziej uważnego, wnikliwego, ale zawsze współczującego. Świadomość nieustannego pożerania i bycia pożeraną, urażania i zbierania razów, obrażania się i strachu przed obrazą, doskwiera: "W każdej chwili rozdeptuję i pożeram setki istnień. Reszta jest literaturą".
Agnieszka Czyżak
Wiele z wierszy Krystyny Miłobędzkiej jest wyrazem zmagania się z nieokreślonością własnych granic, z niezdolnością pełnego uchwycenia fenomenu egzystencji przy jednoczesnym poczuciu, że wszystko bierze swój początek z "ja" i wszystko ma w nim także swój koniec.
Marta Suchańska
Krystyna Miłobędzka jak mało kto potrafi ześlizgiwać się we wnętrze słów. Interesuje ją tylko to, co dzieje się na orbitach atomów, nie do końca zrozumiała wymiana kwantów energii, która każe danej cząstce niespodziewanie zboczyć z kursu: promieniowanie alfa, paradoks korpuskularno-falowy, nagły fajerwerk nicości. I właśnie ta nuklearność wyróżnia ją chyba najbardziej wśród współczesnych poetów. Bo nawet u Karpowicza czy Sosnowskiego obraz zawsze powstaje na poziomie zdania. U Miłobędzkiej natomiast - migocze na krawędzi słowa.
Marcin Orliński
Awangarda, futuryzm, lingwizm, każde z tych słów w jakiś sposób wydaje się odpowiednie w odniesieniu do tej poezji, a jednocześnie nie sposób jej zaszufladkować, wsadzić do przegródki z określonym napisem. Może na to za wcześnie, może pojawiło się zbyt niewiele odczytań, by podjąć próby klasyfikacji. Wydaje się, że Miłobędzka to poetka, która przyszłość ma dopiero przed sobą i chociaż nie wiadomo, czy jej frazy okażą się „trwalsze niż ze spiżu", to jest to twórczość zbyt oryginalna, by miała zostać pominięta.
Jacek Hnidiuk
O czym autorka pisze, co chce pokazać, zwizualizować za pomocą języka? Odpowiedź jest trudna, ponieważ Miłobędzka (...) w swoich krótkich formach, nie dających się zaszufladkować do konkretnego stylu, porusza wieloznaczne kwestie życia, codzienności, psychologii i wnętrza człowieka. Jak to jest być sobą - zastanawia się poetka, jak można wyrazić siebie w widzialnej rzeczywistości i nie kryć prawdziwego oblicza za maską? Jej wiersze ocierają się o filozofię tożsamości i są przy tym bardzo refleksyjne, pobudzające do myślenia o człowieku jako o niedoskonałym wytworze natury.
Patrycja Wojkowska