recenzje / ESEJE

Dom z samych balkonów

Grzegorz Tomicki

Szkic Grzegorza Tomickiego towarzyszący premierze ksiażki Wte i nazad Anny Podczaszy, która ukazała się nakładem Biura Literackiego.

Biuro Literackie

Nie­zwy­kle boga­te, powie­dział­bym: wybu­ja­łe życie wewnętrz­ne pod­da­ne pre­cy­zyj­nej obrób­ce inte­lek­tu­al­no-poetyc­kiej (a może lepiej: poetyc­ko-inte­lek­tu­al­nej?). Pre­cy­zyj­nej, acz­kol­wiek nie mecha­nicz­nej. Takie wra­że­nie spra­wia­ją na mnie wier­sze z naj­now­sze­go tomu Ani Pod­cza­szy „Wte i nazad”. „O tym moż­na mówić, gdy się odda­li” (Moż­na), a odda­la się nie tyl­ko w cza­sie, ale przede wszyst­kim poprzez dystans, jaki stwa­rza słow­na, zwłasz­cza poetyc­ka ekwi­wa­len­ty­za­cja.

Ale „moż­na mówić” nie zna­czy, że mówić jest łatwo. Z wie­lu wzglę­dów: „Sło­wa przy­cho­dzą zbyt późno,/ by uchwy­cić to, co zni­ka prawie/ dokład­nie w chwi­li, gdy przy­cho­dzi” (Pre­zent spóź­nio­ny; to „pra­wie” osła­bia­ją­ce osta­tecz­ność okre­śle­nia „dokład­nie” jest jed­ną z sank­cji ist­nie­nia poezji); „jesz­cze do mnie nie dotarł,// a już prze­szedł mimo” (Pierw­szy kwiet­nia); „Ni pół sło­wa nie potra­fię sklecić,/ by nie brzmia­ło w nim/ pudło. Echo odbi­ja­ją­ce się/ o lustro” (Kla­wi­sze). Tak­że dla­te­go, że naj­bar­dziej intym­na sfe­ra życia jest jed­no­cze­śnie sfe­rą naj­mniej okre­ślo­ną, nie do koń­ca uświa­da­mia­ną, nie­oswo­jo­ną, nie­sta­łą, irra­cjo­nal­ną, czę­sto zatem pozo­sta­ją­cą w kon­flik­cie z rozu­mem i zdro­wo­roz­sąd­ko­wą kal­ku­la­cją. „Nazy­waj rze­czy po imie­niu, a zmie­nią się w oka mgnie­niu”, jak w pew­nej nie­głu­piej pio­sen­ce – ale pew­nych rze­czy nazwać po imie­niu się nie da, albo­wiem ich natu­ral­nym sta­nem jest bez­i­mien­ność. Poezja i tak nader czę­sto – z koniecz­no­ści, jako twór języ­ko­wy – wykra­cza prze­ciw temu pra­wu, ale musi, powin­na być tego świa­do­ma. Tego, że wykra­cza, i tego, że z koniecz­no­ści. Tyl­ko wte­dy jest szan­sa, aby się z tą koniecz­no­ścią zmie­rzyć (np. prze­obra­ża­jąc wystę­pu­ją­cą „w natu­rze” bez­i­mien­ność w byt mię­dzy­słow­ny).

Stąd taki, a nie inny sfe­ry tej poetyc­ki ekwi­wa­lent. Ambi­wa­len­cja uczuć i odczuć sie­bie i świa­ta („Trze­ba, się zda­je, się chronić// przede mną, przede wszyst­kim”, Bli­sko) zosta­ła tu prze­ło­żo­na zarów­no na zak­tu­ali­zo­wa­ną wie­lo­znacz­ność poszcze­gól­nych słów, jak i – zwłasz­cza – ich ukła­dów. A ukła­dy te to zarów­no zda­nia, jak i wer­sy. Świa­do­mie wytwa­rza­ne napię­cie pomię­dzy porząd­kiem zda­nia a porząd­kiem wer­su, zmia­na kon­tek­stu akty­wi­zu­ją­ca poten­cjal­ną wie­lo­znacz­ność słów to, jak się wyda­je, pod­sta­wo­wy ele­ment poetyc­kiej stra­te­gii autor­ki. Kil­ka – z napraw­dę wie­lu – wymow­nych przy­kła­dów: „wspi­na­nie się, byle jak/ naj­dłu­żej wzrok ze szczy­tu opusz­czać” (Śnieg w górach); „wzruszenie/ czy­nią – z chmur/ utka­nych prze­strze­ni się­ga­jąc ” (Punkt opar­cia); „talent wyda­je się oczywiście// na rze­czy na pozór/ bła­he ot książ­czy­nę” (Dogo­ryw­ki); „Więc – go to hell – ta dro­ga prowadzi// mnie za nos” (Śmiech). I może naj­cie­kaw­sza pod tym wzglę­dem kon­struk­cja w tomie:

Zamy­kam za póź­no. Przy­kła­dam rękę
do ust – lepiej było­by krzy­czeć, zwra­cać.
Na sie­bie bio­rę; nie wiem, czy udźwi­gnę.

Tonę. Cię­żar wkła­dam w usta i rzu­cam.
(…)

(„Czar­no w oczach”)

„Tonę”, oddzie­lo­ne od poprze­dza­ją­ce­go „udźwi­gnę” krop­ką, klau­zu­lą i świa­tłem, zna­czy tu wciąż i mimo wszyst­ko „1000 kg”, zwłasz­cza iż znaj­du­je się bez­po­śred­nio przed otwie­ra­ją­cym następ­ne zda­nie sło­wem „Cię­żar”. Ale „tonę” to oczy­wi­ście jed­no­cze­śnie „topię się”, „idę na dno”, tym­że cię­ża­rem obcią­żo­na. „za póź­no” odno­si się zarów­no do wystę­pu­ją­ce­go w tym zda­niu „Zamy­kam”, jak i do „Przy­kła­dam rękę” z następ­ne­go zda­nia. Samo „Przy­kła­dam rękę” wcho­dzi tak­że w pewien kon­flikt z cało­ścią „Przy­kła­dam rękę/ do ust”. To samo z koń­czą­cym dru­gi wers „zwra­cać” i roz­po­czy­na­ją­cym następ­ny „Na sie­bie”, któ­re gry­zą się z „Na sie­bie bio­rę”. „Na sie­bie bio­rę” z kolei nie­ja­ko gene­ru­je z sie­bie wystę­pu­ją­cy dalej „Cię­żar”. A może nawet „zwra­cać. Na sie­bie”, stwa­rza­ją­ce szan­sę dla wystą­pie­nia nie­wy­po­wie­dzia­nej w koń­cu „uwa­gi”, odci­snę­ło się jed­nak w „udźwi­gnę”.

Cię­cie wypo­wie­dzi z jed­nej stro­ny przez krop­ki (zda­nie), z dru­giej przez klau­zu­le (wers) to jed­no­cze­śnie przy­czy­na i sku­tek spe­cy­ficz­ne­go ryt­mu tych wier­szy. „Rytm powi­nien stać na usłu­gach wyła­nia­ją­ce­go się zda­nia i nastę­pu­ją­cych po nim zdań. Ma róż­nym akcen­ta­mi wyno­sić pew­ne sło­wa ponad inne; jest dźwi­giem słów”. Tak wie­le lat temu twier­dził Tade­usz Peiper i ta „awan­gar­do­wa” pod­ów­czas pro­po­zy­cja zdą­ży­ła już moc­no skla­sycz­nieć, prze­kształ­cić się w powszech­nie, choć na róż­ne spo­so­by rozu­mia­ną i sto­so­wa­ną prak­ty­kę. Legnic­ka poet­ka (niech­że będę odro­bi­nę ofi­cjal­ny) reali­zu­je tę regu­łę na swój, bar­dzo wyra­zi­sty i osten­ta­cyj­nie wręcz jaw­ny spo­sób. Rytm tych wier­szy nazwał­bym syn­ko­po­wa­nym: akcen­ty seman­tycz­ne, logicz­ne pada­ją zazwy­czaj nie tam, gdzie ich się wpierw spo­dzie­wa­my. W klau­zu­lach doko­nu­je się nie tyle zawie­sze­nie, ile prze­su­nię­cie sen­su, i to prze­su­nię­cie jawi się jako naj­waż­niej­sza jego dys­tynk­cja – sens zosta­je uchwy­co­ny nie­ja­ko w ruchu, w nie­do­ko­na­niu, nie­roz­strzy­gnię­ciu.

Zda­nia, a raczej zda­nia-wer­sy prze­waż­nie krót­kie, ury­wa­ne, czę­sto elip­tycz­ne. I jakieś nie­ustan­ne wewnętrz­ne buzo­wa­nie, pod­skór­ne napię­cie, tłu­mio­ne emo­cje: „wes­tchnie­nia­mi można/ zatruć natu­ral­ne śro­do­wi­sko.”, a zaraz po krop­ce (jed­nak!): „Ach,/ odna­leźć tutaj pier­ścio­nek zgubiony/ w wodach rze­ki, któ­ra odpły­nę­ła”, i dalej: „Łzy/ się nie leją, odde­chy zamie­ra­ją w piersiach,/ wzrok kamie­nie­je, obra­zy zsu­wa­ją się lawi­ną” (Zdję­cia). Owe buzo­wa­nia, napię­cia, emo­cje być może gene­ru­ją się gdzieś mię­dzy nie­speł­nia­ją­cym się – w pla­nie ogól­nym, osta­tecz­nym – „Koniecz­nie coś// w tle” (Pan nie drży, maestro) a stwier­dza­nym – w zbli­że­niu, szcze­gó­łach codzien­no­ści – „Roz­my­ty plan// pierw­szy” (Zdję­cia). A naj­peł­niej obja­wia­ją się w takich wier­szach jak Wszyst­ko usta­je:

Pora ustać. (Prze­strzeń
nade mną i prze­strzeń
pode mną.) Ruch
wczo­raj, dziś i obok
się cią­gnie. I szu­mi.

Bez­opar­cia tyle ile
w domu skle­co­nym
z samych bal­ko­nów.
To wszyst­ko

mnie opusz­cza.

Głę­biej wni­kać nie moż­na. W dwo­ja­kim sen­sie: i nie spo­sób, i – z wie­lu wzglę­dów – nie nale­ży.

O autorze

Grzegorz Tomicki

Urodzony w 1965 roku. Doktor nauk humanistycznych. Krytyk literacki, poeta, publicysta, wykładowca. Stale współpracuje z miesięcznikami „Odra” i „Twórczość” oraz kwartalnikiem „FA-art”. Prowadzi blog literacki Szkice ciurkiem. Mieszka w Legnicy.

Powiązania

Panie i panowie, powtarzamy

wywiady / o książce Darek Foks Grzegorz Tomicki

Roz­mo­wa Grze­go­rza Tomic­kie­go z Dar­kiem Fok­sem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Histo­ria kina pol­skie­go, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 7 grud­nia 2015 roku.

Więcej

Rekonstrukcja podmiotu

recenzje / IMPRESJE Grzegorz Tomicki

Esej Grze­go­rza Tomic­kie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Woda na Mar­sie Jerze­go Jar­nie­wi­cza, któ­ra uka­za­ła się 25 maja 2015 roku nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Literacka przygoda z formą. O zyskach i stratach poety Jacka Dehnela

recenzje / ESEJE Grzegorz Tomicki

Recen­zja Grze­go­rza Tomic­kie­go z książ­ki Rubry­ki strat i zysków Jac­ka Deh­ne­la.

Więcej

Tyłem do poezji polskiej odwrócony

recenzje / IMPRESJE Grzegorz Tomicki

Szkic Grze­go­rza Tomic­kie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze nowej książ­ki Zbi­gnie­wa Mache­ja Mrocz­ny przed­miot podą­ża­nia, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 23 czerw­ca 2014 roku.

Więcej

Myśli o powrocie do domu

recenzje / ESEJE Grzegorz Tomicki

Recen­zja Grze­go­rza Tomic­kie­go z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Teraźniejszość jest sprawą otwartą

recenzje / ESEJE Grzegorz Tomicki

Recen­zja Grze­go­rza Tomic­kie­go z książ­ki Trop w trop. Roz­mo­wy z Andrze­jem Sosnow­skim Grze­go­rza Jan­ko­wi­cza.

Więcej

Life Is A Long Song

recenzje / ESEJE Grzegorz Tomicki

Recen­zja Grze­go­rza Tomic­kie­go z książ­ki Pio­sen­ki dla mar­twe­go kogu­ta Juri­ja Andru­cho­wy­cza.

Więcej

Wnuk rezuna, syn banderówki

recenzje / ESEJE Grzegorz Tomicki

Recen­zja Grze­go­rza Tomic­kie­go z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

O Somie

recenzje / Różni autorzy

Komen­ta­rze Boh­da­na Zadu­ry, Agniesz­ki Wol­ny-Ham­ka­ło, Ingi Iwa­siów, Paw­ła Lek­szyc­kie­go, Mariu­sza Grze­bal­skie­go, Macie­ja Rober­ta, Mar­ci­na Orliń­skie­go, Artu­ra Nowa­czew­skie­go, Grze­go­rza Tomic­kie­go, Pio­tra Kępiń­skie­go.

Więcej

Liczby się liczą

recenzje / ESEJE Grzegorz Tomicki

Recen­zja Grze­go­rza Tomic­kie­go towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze Kra­ina wiecz­nych zer Zbi­gnie­wa Mache­ja.

Więcej

Ludzki sposób na przetrwanie

recenzje / ESEJE Grzegorz Tomicki

Recen­zja Grze­go­rza Tomic­kie­go z książ­ki Listo­pad nad Narwią Julii Fie­dor­czuk. .

Więcej

Ciche wnioski

recenzje / ESEJE Grzegorz Tomicki

Recen­zja Grze­go­rza Tomic­kie­go z książ­ki Opium i Lament Mar­ty Pod­gór­nik.

Więcej

Punkt oparcia, Wszystko ustaje, Dom

recenzje / KOMENTARZE Anna Podczaszy

Autor­ski komen­tarz Anny Pod­cza­szy do wier­szy z książ­ki Wte i nazad.

Więcej