recenzje / IMPRESJE

Ach, Sosnowski…

Kuba Mikurda

Recenzja Kuby Mikurdy z książki Nouvelles Impressions d'Amerique Andrzeja Sosnowskiego

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

I na tym poprze­stać, trwa­jąc nad tek­stem w skrom­nej ono­ma­to­pei, w przy­ja­znym dry­fie, z czu­ło­ścią (któ­ra jest zarów­no chłod­ną pre­cy­zją urzą­dzeń i tkli­wym gestem, odbio­rem i ser­decz­nym wychy­le­niem). Ku moje­mu szczę­ściu nie wią­że mnie koniecz­ność kry­tycz­no­li­te­rac­kie­go roz­wi­nię­cia, a jedy­nie wier­ność przy­jem­no­ści tek­stu (jak­kol­wiek z uzna­niem pro­to­ko­łu i ety­kie­ty pre­zen­ta­cji).

Pierw­sze wyda­nie Nouvel­les Impres­sions d’A­me­ri­que uka­za­ło się w mar­cu 1994 jako pierw­sza z ksią­żek nagro­dzo­nych w pierw­szej edy­cji kon­kur­su Fun­da­cji Kul­tu­ry, a w dwa lata po debiu­cie poetyc­kim Andrze­ja Sosnow­skie­go (Życie na Korei, 1992), nagro­dzo­nym w kon­kur­sie im. Kazi­mie­ry Iłła­ko­wi­czów­ny na naj­lep­szy debiut poetyc­ki roku (tak­tow­nie w tym miej­scu przy­po­mnieć tak­że nagro­dę mło­dych mie­sięcz­ni­ka „Lite­ra­tu­ra”, któ­rą wyróż­nio­no auto­ra nie­dłu­go póź­niej). Tuż po debiu­cie rok 1992 przy­niósł biblio­fil­ską publi­ka­cję Dom bez kan­tów (Chi­ca­go, 1992), ogło­szo­ną wespół z Kubą Kozio­łem i Tade­uszem Pió­rą. „Gdy­by poję­cie „karie­ra lite­rac­ka” nie było poję­ciem pustym albo gdy­by zna­czy­ło to, co zna­czy­ło kil­ka­na­ście czy jesz­cze kil­ka lat temu, moż­na by napi­sać, że w wypad­ku Andrze­ja Sosnow­skie­go mamy do czy­nie­nia wła­śnie z czymś takim, że jest to wyjąt­ko­wy przy­kład karie­ry bły­sko­tli­wej i bły­ska­wicz­nej” – pisał przy oka­zji omó­wie­nia Nouvel­les… na łamach „Twór­czo­ści” Boh­dan Zadu­ra i w świe­tle przy­to­czo­nych fak­tów nie spo­sób się z nim nie zgo­dzić, a jedy­nie nad­mie­nić, że gdy­by z wyprze­dze­niem znał treść swo­ich wier­szy (szcze­gól­nie Bitwy pod Legni­cą) nie omiesz­kał­by wspo­mnieć o Nagro­dzie Kościel­skich, któ­rą Andrzej Sosnow­ski ode­brał jako pod­wa­wel­ska inkar­na­cja Zig­gy­’e­go Star­du­sta w 1997 roku (pamięt­nym tak­że ze wzglę­du na nagro­dę mie­sięcz­ni­ka „Odra” i nomi­na­cję do nagro­dy „Nike”). Wątek wyróż­nień uzu­peł­nić nale­ży o kom­ple­men­tar­ne publi­ka­cje mię­dzy rokiem 1994 a 1997, na któ­re skła­da­ją się Sezon na Helu (Lublin, 1994), Oce­any (Wro­cław, 1996), Stan­cje (Lublin, 1997), Cover (Legni­ca, 1997) i zamknąć kolej­ną nagro­dą Fun­da­cji Kul­tu­ry w roku 1999, roz­sąd­nie wska­zu­jąc na spo­dzie­wa­ną tym­cza­so­wość takie­go zamknię­cia. Kolej­ne lata przy­no­szą tomy Kon­wój. Ope­ra (Wro­cław, 1998), Zoom (Kra­ków, 2000), Wier­sze (Legni­ca, 2001) i Taxi (Legni­ca, 2003), a tak­że powtór­ne (po Young Poets of New Poland w 1994, red. Donald Pirie) wystę­py auto­ra w anglo­ję­zycz­nej anto­lo­gii poezji pol­skiej – The Alte­red Sta­te (2003, red. Ron Men­gham), tym bar­dziej, że oprócz nowo­ści pozy­cja ta wabi tytu­ło­wą cie­ka­wost­ką – nagłó­wek wolu­mi­nu pocho­dzi z wier­sza Andrze­ja Sosnow­skie­go Zmie­nia to postać legen­dar­nych rze­czyThe Alte­red Sta­te of Legen­da­ry Things.

Nie wypa­da nie wspo­mnieć o trans­la­tor­skiej dzia­łal­no­ści poety, któ­rej peł­na biblio­gra­fia prze­kra­cza moż­li­wo­ści tej notat­ki (wybiór­czo, choć alfa­be­tycz­nie: John Ash­be­ry, Eli­sa­beth Bishop, John Cage, Ronald Fir­bank, Ken­neth Koch, Paul de Man, Har­ry Mathews, Ezra Pound) i aktyw­no­ści redak­cyj­nej w „Lite­ra­tu­rze na Świe­cie”, któ­ra zaowo­co­wa­ła m.in. kil­ko­ma nume­ra­mi o cha­rak­te­rze mono­gra­ficz­nym (przy­wo­ły­wa­ni Cage, Fir­bank, de Man, Mathews i Pound) cenio­ny­mi przez czy­tel­ni­ków i anty­kwa­riu­szy. Oka­zyj­nie spo­tkać auto­ra moż­na tak­że na Uni­wer­sy­te­cie War­szaw­skim i warsz­ta­tach poetyc­kich orga­ni­zo­wa­nych przez Biu­ro Lite­rac­kie.1

Albo i nie2 – miło przez chwi­lę pomy­śleć, że ten wła­śnie gest poda­ro­wał nam Nouvel­les Impres­sions d’A­me­ri­que zamiast roz­pra­wy o Poun­dzie.3 „Nie­ja­ko zamiast niej Sosnow­ski napi­sał Nowe wra­że­nia…, któ­re tak­że są roz­pra­wą, ale nie o lite­ra­tu­rze i języ­ku, ale z lite­ra­tu­rą i języ­kiem„3 – komen­tu­je Grze­gorz Jan­ko­wicz, dodat­ko­wo pod­no­sząc nie­do­ce­nia­ną potę­gę przy­im­ków. „Wra­że­nia…” powsta­wa­ły od jesie­ni 1989 do wio­sny 1991 roku (posło­wie dru­giej edy­cji przy­no­si wię­cej oko­licz­no­ścio­wych szcze­gó­łów, m.in. nastro­jo­wą sce­no­gra­fię, ale nie miej­sce ich tutaj zdra­dzać), stop­nio­wo ukła­da­jąc się w opo­wieść o „przy­go­dach pew­ne­go języ­ka, powiedz­my, moje­go języ­ka, moje­go i pol­skie­go języ­ka w innym kra­ju, w moc­nym i natar­czy­wym kra­ju, w kra­ju, któ­ry za rzecz oczy­wi­stą ma wła­sną moc znie­wa­la­nia (…) Pra­co­wa­łem na uni­wer­sy­te­cie, mówi­łem po angiel­sku, przez trzy lata czy­ta­łem tyl­ko po angiel­sku, więc zasta­na­wia­ło mnie, co w tym cza­sie dzie­je się z moim języ­kiem pod wpły­wem tych wszyst­kich wra­żeń, zda­rzeń, ryt­mów i obra­zów, co mój język może z sie­bie wykrze­sać pod napo­rem takiej rze­czy­wi­sto­ści. To było pisa­nie w warun­kach oblę­że­nia i odpo­wia­dal­no­ści na ota­cza­ją­cy mnie świat, a rów­no­cze­śnie była to pró­ba zna­le­zie­nia jakie­goś kąta dla sie­bie, miej­sca, w któ­rym mógł­bym się zaszyć, bawiąc się w naj­lep­sze naszy­mi sło­wa­mi. Ame­ry­ka jest zbyt potęż­na by mówić z nią wier­szem. Stąd pro­za. Dziw­na pro­za, bo prze­cież absur­dem było­by uda­wać, że jest się jakimś eks­te­ry­to­rial­nym amba­sa­do­rem” – mówił Andrzej Sosnow­ski na łamach Deka­dy Lite­rac­kiej – „No i prze­cież Rous­sel…”

Ray­mond Rous­sel (1877–1933), pisarz fran­cu­ski, wcie­lo­na zagad­ka, na poły mitycz­ny eks­cen­tryk i kon­se­kwent­ny rezy­dent egzo­tycz­nych hote­li. Wyna­laz­ca for­mu­ły sza­cho­wej swo­je­go imie­nia i machin tek­sto­wych opar­tych na uta­jo­nych skłon­no­ściach języ­ka, z któ­rych część ujaw­nił w pośmiert­nym szki­cu „Jak napi­sa­łem nie­któ­re z moich ksią­żek”, domnie­ma­ną resz­tę pozo­sta­wia­jąc nie­roz­strzy­gal­nym domy­słom i spe­ku­la­cjom. „Sur­re­ali­ści widzie­li w jego dzie­le rodzaj Cel­ni­ka Rous­se­au, rodzaj naiw­nia­ka w lite­ra­tu­rze, toteż bawi­li się nim” – pisał Michel Foucault, któ­ry dostrzegł w twór­czo­ści Rous­se­la jed­no z naj­wy­bit­niej­szych i naj­waż­niej­szych doko­nań lite­rac­kich począt­ku wie­ku, a zawtó­ro­wa­li mu m.in. Phi­lip­pe Sol­lers i Julia Kri­ste­va – „Nie sądzę jed­nak, by sam ruch sur­re­ali­stycz­ny uczy­nił coś wię­cej ponad to, że przy­dał tro­chę waż­no­ści oso­bie Rous­se­la i zor­ga­ni­zo­wał pew­ną wrza­wę wokół wysta­wie­nia sztuk”. Tym­cza­sem Rous­sel nie son­do­wał pod­świa­do­mo­ści, nie upa­jał się écri­tu­re auto­ma­ti­que – jego inten­cją było „aby wszyst­kie (co zna­czy oczy­wi­ście: moż­li­wie wszyst­kie) decy­zje pisar­skie podej­mo­wał sam język pod naci­skiem meto­dy, aby sam w sobie doko­ny­wał roz­strzy­gnięć co do prze­bie­gu nar­ra­cji, cha­rak­te­ru scen, pery­pe­tii i kra­jo­bra­zów” 5. Jakie „meto­dy”, „pro­ce­du­ry” ujaw­nił Rous­sel? Andrzej Sosnow­ski cha­rak­te­ry­zu­je je wyko­rzy­stu­jąc poten­cjał pol­sz­czy­zny: „Pierw­sza pole­ga­ła na sys­te­ma­tycz­nym wyko­rzy­sty­wa­niu homo­fo­nów, homo­ni­mów i wyra­zów bar­dzo do sie­bie (pod wzglę­dem brzmie­nia) podob­nych, któ­re pocią­ga­ły za sobą (niczym tren suk­ni) sze­reg innych, fra­ze­olo­gicz­nie z nimi spo­krew­nio­nych, któ­rych Rous­sel uży­wał w coraz rza­dziej spo­ty­ka­nych zna­cze­niach, w ten spo­sób jak­by bez­u­stan­nie odda­la­jąc się od punk­tu wyj­ścia (obra­zo­wo: tak jak koła na wodzie). Już wyja­śniam: weź­my, dla przy­kła­du, dwu­rzę­do­wą mary­nar­kę z welu­ru i wypro­wadź­my sobie z niej obraz flo­tyl­li fenic­kich (dwu­rzę­do­wych) okrę­tów z mięk­kiej skó­ry o bar­dzo aksa­mit­nej powierzch­ni, któ­re mogą jesz­cze na doda­tek pły­nąć po dwu­rzę­do­wy jęcz­mień – i tak dalej, od sło­wa do sło­wa, od jęcz­mie­nia do oka, od oka do sie­ci, od welu­ru do samej miz­dry, aż powsta­nie zado­wa­la­ją­ca nas sekwen­cja wyda­rzeń i obra­zów. Dru­ga meto­da pole­ga­ła na aku­stycz­nym złu­dze­niu, któ­re przy­po­mi­na­ło­by zwy­kłą baga­tel­kę kalam­bu­ru, gdy­by nie fakt, że – nader sys­te­ma­tycz­nie sto­so­wa­ne – rów­nież i to złu­dze­nie two­rzy­ło zawiąz­ki potęż­nych fik­cji: dwu­rzę­do­wa mary­nar­ka z welu­ru to już teraz, na przy­kład, boha­ter­ka roz­po­czy­na­ją­cej się powie­ści, duża wdo­wa (urzę­do­wa?) Mary­na łka swe… z chó­ru?; no cóż, sami Pań­stwo widzą, że to nie takie pro­ste, oddaj­my więc głos same­mu mistrzo­wi, któ­ry z invra­isem­bla­ble”(nie­praw­do­po­dob­ny) wycią­ga un nain vert sains bar­be (zie­lo­ny kra­sno­lu­dek bez bro­dy). I takie rze­czy dzie­ją się nie raz czy dwa, lecz bez prze­rwy”. W pośmiert­nym komen­ta­rzu Rous­sel przy­znał, że „meto­da” posłu­ży­ła mu do napi­sa­nia dwóch naj­waż­niej­szych powie­ści – Impres­sions d’A­fri­que (1910) i Locus Solus (1914). Cze­mu jed­nak nale­ży zawdzię­czać La Doublu­re (1897), La Vue (1904) czy w koń­cu – pisa­ny przez sie­dem lat6- poemat Nouvel­les Impres­sions d’A­fri­que (1932). Oso­bli­wy testa­ment wyda­je się wię­cej prze­sła­niać niż odkry­wać, w wybiór­czej ilu­mi­na­cji cho­wa­jąc coś zupeł­nie inne­go. „Nie wiem, co to jest”. – napi­sze Foucault.

Wpływ Rous­se­la wspa­nia­ło­myśl­nie objął sur­re­ali­stów (Ara­gon mia­no­wał go „pre­zy­den­tem repu­bli­ki marzeń”), inspi­ro­wał twór­ców z gru­py Ouli­po (Perec, Quene­au, Mathews, Calvi­no) i nowo­jor­ską awan­gar­dę poetyc­ką (Ash­be­ry, Koch). Nie­zwy­kle istot­na roz­pra­wa Miche­la Foucault („Ray­mond Rousell”)7 uka­za­ła się w 1963 roku, dając począ­tek nie­słab­ną­cej fali zain­te­re­so­wa­nia Rous­se­lem, któ­rej nie­od­le­głym prze­ja­wem jest ogło­szo­na w 2000 roku w Lon­dy­nie obszer­na pre­zen­ta­cja bio­gra­fii i dzie­ła Rousel­la Ray­mond Rous­sel and the Repu­blic of Dre­ams pió­ra Mar­ka For­da (angiel­skie­go poety, gościa festi­wa­lu Por­tu Legni­ca 2002). W tym samym roku na pol­skim ryn­ku księ­gar­skim pierw­sze wyda­nie Nouvel­les Impres­sions d’A­me­ri­que Andrze­ja Sosnow­skie­go osią­gnę­ło sta­tus pożą­da­ne­go cyme­lium.

Skąd­inąd wia­do­mo, że pod­czas poby­tu w Ame­ry­ce Andrzej Sosnow­ski (jak­kol­wiek po kra­jo­wej lek­tu­rze pierw­sze­go wyda­nia Locus Solus) prze­brnął – nie bez przy­jem­no­ści – przez Rous­se­low­skie opus i licz­ne już wów­czas w języ­ku angiel­skim rous­se­lia­na (m.in. prze­kład książ­ki Foucaul­ta z przed­mo­wą Joh­na Ash­be­ry). Jaki zatem zwią­zek zacho­dzi mię­dzy Nouvel­les Impres­sions d’A­fri­que Rous­se­la a książ­ką war­szaw­skie­go poety? Ponow­nie przy­cho­dzi odwo­łać się do cie­ka­wych intu­icji Grze­go­rza Jan­ko­wi­cza: „Mamy tutaj do czy­nie­nia z czymś w rodza­ju „podwój­ne­go nawią­za­nia” i jed­no­cze­śnie „podwój­ne­go zerwa­nia”. Rous­sel mar­ku­je zwią­zek pomię­dzy Nouvel­les Impres­sions d’A­fri­que oraz wcze­śniej­szy­mi Impres­sions d’A­fri­que8 Nie wia­do­mo dla­cze­go „Nowe wra­że­nia…” poda­ją się za kon­ty­nu­ację dzie­ła, z któ­rym nie­wie­le mają wspól­ne­go, zwłasz­cza, że nie zosta­ły zbu­do­wa­ne w opar­ciu o tę samą pro­ce­du­rę (być może w ogó­le nie pod­le­ga­ją wła­dzy rygo­ru). To samo doty­czy utwo­ru Sosnow­skie­go: z jed­nej stro­ny wyraź­ny inter­tekst, z dru­giej zaś – brak kon­sty­tu­cyj­nej cią­gło­ści„9. Ory­gi­nal­ne dzie­ło Rous­se­la to poemat w czte­rech pie­śniach rymo­wa­nym alek­san­dry­nem, z licz­ny­mi i wie­lo­pię­tro­wy­mi wtrą­ce­nia­mi (cebu­lo­wa struk­tu­ra nawia­sów, się­ga­ją­ca pię­ciu „nawia­sów w nawia­sach”), boga­ty w przy­pi­sy. Śle­dze­nie poszcze­gól­nych wąt­ków prze­ra­sta moż­li­wo­ści czy­tel­ni­czej pamię­ci, mon­stru­al­ne roz­ga­łę­zie­nia wytrą­ca­ją z linio­wej lek­tu­ry (Juan-Este­ban Fas­sio z „Kole­gium Pata­fi­zy­ków” wyna­lazł nawet spe­cjal­ną maszy­nę do czy­ta­nia Nouvel­les…, rodzaj obro­to­we­go bęb­na z korb­ką10). Publi­ka­cja poema­tu przy­pa­dła na rok 1932, w jed­nym tomie z wier­szem Rousel­la L’A­me de Vic­tor Hugo. Pomi­mo znacz­nej dłu­go­ści obu tek­stów Rous­sel uznał, że zawar­tość książ­ki (a miał istot­ną sła­bość do ksią­żek jako przed­mio­tów) jest nie­wy­star­cza­ją­ca. Poprzez agen­cję detek­ty­wi­stycz­ną Goron wyna­jął popu­lar­ne­go mala­rza i rysow­ni­ka. Hen­ri Achil­le Zo otrzy­mał zapie­czę­to­wa­ną koper­tę z dokład­ny­mi instruk­cja­mi wyko­na­nia 59 ilu­stra­cji. Nigdy się nie spo­tka­li. Rous­sel bez­kry­tycz­nie przy­jął rezul­tat pra­cy Zo, instruk­cje usu­nął, a ilu­stra­cje włą­czył do tek­stu, w spo­sób nie mniej intry­gu­ją­cy. Każ­dy obra­zek wydru­ko­wa­no na odwro­cie stro­ny tak, że dotar­cie do nie­go wią­za­ło się z koniecz­no­ścią roz­ci­na­nia stron. Oso­bli­wa funk­cja obraz­ków, jak­by wbrew ety­mo­lo­gii „ilu­stra­cji” („roz­ja­śniać, wyja­śniać”) jesz­cze bar­dziej zagęsz­cza tajem­ni­cę. „W kon­tek­ście poema­tu [ilu­stra­cje Zo] porzu­ca­ją banał i nabie­ra­ją cech meta­fi­zycz­nych” – pisał Salva­dor Dali, pod wyraź­nym wra­że­niem.

Jeśli wie­rzyć Andrze­jo­wi Sosnow­skie­mu (choć cień Rous­se­la nie­uchron­nie pod­po­wia­da mecha­ni­zmy o nie­wy­obra­żal­nej kom­pli­ka­cji i kon­se­kwen­cji for­mal­nej cze­ka­ją­ce na wyświe­tle­nie) – to wła­śnie instruk­cje i ilu­stra­cje sta­no­wią punkt wyj­ścia dla Nouvel­les Impres­sions d’A­me­ri­que. „A wła­ści­wie dwa punk­ty – instruk­cja, któ­ra była z góry zało­żo­nym tytu­łem kawał­ka, i obra­zek, w któ­re­go stro­nę każ­da pro­za rów­nież mia­ła podą­żać. Inny­mi sło­wy, pisa­łem pomię­dzy tytu­łem a ilu­stra­cją, tro­chę tak, jak­bym ilu­stro­wał tek­stem książ­kę, skła­da­ją­cą się z samych ilu­stra­cji i ich tytu­łów. Takie ogra­ni­cze­nia dają wie­le moż­li­wo­ści. Moż­na na przy­kład sta­rać się, aby w każ­dym z utwo­rów zacho­dzi­ła inna rela­cja pomię­dzy tek­stem a tytu­łem i rysun­kiem. Tytuł zawsze ozna­cza pew­ne nachy­le­nie, zawsze jest pod pew­nym kątem do rze­czy napi­sa­nej. I w nie­któ­rych kawał­kach Nouvel­les impres­sions… tytuł powra­ca w środ­ku tek­stu, jest powtó­rzo­ny, w innych te rela­cje są bar­dziej skom­pli­ko­wa­ne, a cza­sem wszyst­kie związ­ki są przy­pad­ko­we lub wręcz żad­ne, bo kil­ka razy po pro­stu na chy­bił-tra­fił, loso­wo, dobie­ra­łem tytuł do napi­sa­nej uprzed­nio pro­zy. Książ­kę zamy­ka kawa­łek nr 60 Od auto­ra: Cie­ka­we, co by Zo nary­so­wał, gdy­by jed­na z instruk­cji brzmia­ła Od auto­ra?„10

Czy­tam Nouvel­les Impres­sions d’A­me­ri­que jak książ­kę przy­go­do­wą, z wypie­ka­mi jak nad Ver­nem (rede­fi­ni­cja sytu­acji z każ­dym obro­tem stro­ny, ponow­ne roz­po­zna­nie napięć, okre­śle­nie cha­rak­te­ru nowej kon­fron­ta­cji – sło­wem: ryzy­ko). Mogę z rado­ścią przy­ta­ki­wać zachwy­tom Boh­da­na Zadu­ry nad tym, jak Nouvel­les… „olśnie­wa­ją uro­dą zdań, nasy­co­nych do gra­nic moż­li­wo­ści, mie­nią się od porów­nań, meta­for i alu­zji” 11, jed­no­cze­śnie świa­do­my, że wra­żeń wynie­sio­nych z tego wehi­ku­łu nie moż­na do koń­ca zwer­ba­li­zo­wać i dzie­li­my przede wszyst­kim indy­wi­du­al­ny cha­rak­ter sekre­tów. Ucz się muzy­ki, Sokra­te­sie: nie ma w tej histo­rii żad­nej uprzy­wi­le­jo­wa­nej chwi­li, żad­ne­go ośrod­ka zna­czeń, a tyl­ko pokręt­ny taniec lokal­nych sku­pisk sen­su, któ­re ule­ga­ją cią­głym i bar­dzo szyb­kim meta­mor­fo­zom. Ryt­my Nouvel­les… bywa­ją zaczep­ne. Znów krą­żą.


[1] Oso­by zain­te­re­so­wa­ne dal­szym eks­plo­ato­wa­niem oso­by auto­ra odsy­łam niniej­szym do poema­tu Cover lub do ana­li­zy tegoż poema­tu autor­stwa Jac­ka Guto­ro­wa.
[2] Oso­by zain­try­go­wa­ne zapew­ne chęt­nie zapo­zna­ją się ze Zdep­ta­nym kwia­tusz­kiem Ronal­da Fir­ban­ka – umac­nia­jąc je w decy­zji poda­ję odpo­wied­nie dane biblio­gra­ficz­ne: Fir­bank R., Zdep­ta­ny kwia­tu­szek, przeł. Andrzej Sosnow­ski, PIW, War­sza­wa 1998.
[3] W 1989 roku Andrzej Sosnow­ski wyje­chał na kana­dyj­ski uni­wer­sy­tet w Lon­don (Onta­rio), aby napi­sać dok­to­rat poświę­co­ny twór­czo­ści Ezry Poun­da. Uważ­ny czy­tel­nik dostrze­że zapew­ne, że nie­ja­ko „zamiast” stu­dium autor zadbał o mono­gra­ficz­ny numer „LnŚ” poświę­co­ny twór­cy Can­tos.
[4] Jan­ko­wicz G., Poety­ka rygo­ru w: Lek­cja żywe­go języ­ka. O poezji Andrze­ja Sosnow­skie­go, Kra­ków 2003, s. 93.
[5] Cyto­wa­ne frag­men­ty pocho­dzą z posło­wia dru­gie­go pol­skie­go wyda­nia Locus Solus pió­ra Andrze­ja Sosnow­skie­go (War­sza­wa, 1998).
[6] 19,100 godzin sys­te­ma­tycz­nej pra­cy.
[7] Z wcze­śniej­szych komen­ta­rzy war­to przy­po­mnieć Une étu­de sur Ray­mon Rous­sel Jeana Fer­ry (Éd Arca­nes, Paris 1953).
[8] Moż­li­wa jest też inna wykład­nia tytu­łów, w duchu Rous­se­low­skiej meto­dy - impres­sion a fric to po pro­stu publi­ka­cja wyda­na na koszt auto­ra (Rous­sel, dzie­dzic rodo­wej for­tu­ny, sam finan­so­wał edy­cje swo­ich ksią­żek), a nouvel­les… – nowa publi­ka­cja na koszt auto­ra. Afry­ka? Rous­sel tak wiel­bił Ver­ne­’a… op. cit., s. 92.
[9] Współ­cze­śnie funk­cjo­nu­je hiper­tek­sto­wa wer­sja angiel­skie­go prze­kła­du trzech pie­śni Nouvel­les…, dostęp­na w inter­ne­cie.
[10] Wszyst­kie nie opi­sa­ne wcze­śniej wypo­wie­dzi Andrze­ja Sosnow­skie­go zaczerp­ną­łem z jego roz­mo­wy z Mariu­szem Macie­jew­skim i Toma­szem Maje­ra­nem 50 lat po Oświę­ci­miu i inne sezo­ny, „Czas Kul­tu­ry” nr 2/1995, ss. 8–14.
[11] Głos Boh­da­na Zadu­ry docho­dzi z tek­stu Otwar­cie, „Twór­czość” nr 10/1994, ss. 112–115.

O autorze

Kuba Mikurda

Urodzony w 1981 roku. Dziennikarz, filmoznawca, psycholog, filozof. Członek zespołów redakcyjnych „Wide Screen”, „International Journal for Žižek Studies” i „Krytyki Politycznej”. Współpracuje z Katedrą Kultury Współczesnej UJ, Centre for Advanced Studies in the Humanities UJ. Nagrodzony w konkursie im. Krzysztofa Mętraka (2007, 2008). W 2008 roku zwycięzca polskiej edycji konkursu „International Young Screen Entrepreneur” organizowanego przez British Council. Mieszka w Krakowie.

Powiązania

Pospieszny Legnica-Wroclaw

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis roz­mo­wy z udzia­łem Julii Fie­dor­czuk, Jolan­ty Kowal­skiej, Kuby Mikur­dy, Mar­ci­na Sen­dec­kie­go, Andrze­ja Sosnow­skie­go i Boh­da­na Zadu­ry pod­czas festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Pora się obudzić

wywiady / o książce Bronka Nowicka Kuba Mikurda

Roz­mo­wa Jaku­ba Mikur­dy z Bron­ką Nowic­ką, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Bron­ki Nowic­kiej Kodeks Pomy­lo­nych, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 29 paź­dzier­ni­ka 2020 roku.

Więcej

Jedzcie dorsze!

wywiady / o książce Kuba Mikurda Łukasz Jarosz

Roz­mo­wa Kuby Mikur­dy z Łuka­szem Jaro­szem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze e‑booka Soma, wyda­ne­go w Biu­rze Lite­rac­kim 22 mar­ca 2016 roku.

Więcej

Mała, rozbita dusza

wywiady / o książce Jacek Dehnel Kuba Mikurda

Z Jac­kiem Deh­ne­lem o książ­ce Ekran kon­tro­l­ny roz­ma­wia Kuba Mikur­da.

Więcej

O Dokumentach mających służyć za kanwę

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Joh­na Ash­be­ry­’e­go, Andrze­ja Sosnow­skie­go, Justy­ny Sobo­lew­skiej, Kuby Mikur­dy oraz Ada­ma Zdro­dow­skie­go.

Więcej

O Po tęczy

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Jac­ka Guto­ro­wa, Paw­ła Mac­kie­wi­cza, Kuby Mikur­dy, Igi Nosz­czyk, Grze­go­rza Jan­ko­wi­cza.

Więcej

O jedno jabłko za dużo

wywiady / o pisaniu Kuba Mikurda Rafał Skonieczny

Roz­mo­wa Kuby Mikur­dy z Rafa­łem Sko­niecz­nym.

Więcej

Siostra stereofoniczna

wywiady / o książce Karol Pęcherz Kuba Mikurda

Roz­mo­wa Kuby Mikur­dy z Karo­lem Pęche­rzem o pły­cie Trac­kless Andrze­ja Sosnow­skie­go & Cha­in Smo­kers.

Więcej

O Brzytwie okamgnienia

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Kuby Mikur­dy, Karo­la Mali­szew­skie­go, Julii Fie­dor­czuk, Jaku­ba Winar­skie­go i Dar­ka Pado.

Więcej

Powinno mówić niewyrażalne

wywiady / o książce Kuba Mikurda Wojciech Bonowicz

Roz­mo­wa Kuby Mikur­dy z Woj­cie­chem Bono­wi­czem.

Więcej

O Pełnym morzu

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rza Jac­ka Guto­ro­wa, Jaro­sła­wa Borow­ca, Dariu­sza Sośnic­kie­go, Maria­na Sta­li, Pio­tra Kępiń­skie­go i Kuby Mikur­dy.

Więcej

Niewymuszone znaczenia

wywiady / o pisaniu Kacper Bartczak Kuba Mikurda

Z Kac­prem Bart­cza­kiem roz­ma­wia Kuba Mikur­da.

Więcej

Bez płaczów, dąsów i rzucania mięchem

wywiady / o pisaniu Jacek Dehnel Kuba Mikurda

Z Jac­kiem Deh­ne­lem, tłu­ma­czem poezji Phi­li­pa Lar­ki­na z wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim książ­ki Zebra­ne, roz­ma­wia Kuba Mikur­da.

Więcej

Nieustanny ruch znaczeń

wywiady / o pisaniu Kuba Mikurda Zbigniew Machej

Roz­mo­wa Kuby Mikur­dy ze Zbi­gnie­wem Mache­jem.

Więcej

Dziewczynka z zapałkami (wypisy okolicznościowe)

recenzje / NOTKI I OPINIE Kuba Mikurda

Esej Kuby Mikur­dy towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Pozy­tyw­ki i marien­bad­ki (1987–2007) Andrze­ja Sosnow­skie­go.

Więcej

Na szczęście obaj jesteśmy ludźmi dyskretnymi, Brunner

wywiady / o pisaniu Andrzej Sosnowski Kuba Mikurda

Roz­mo­wa Kuby Mikur­dy z Andrze­jem Sosnow­skim.

Więcej