recenzje / KOMENTARZE

Fotosynteza, Przejście

Julia Fiedorczuk

Komentarze Julii Fiedorczuk do wierszy z książki Bio, która ukazała się nakładem Biurza Literackiego.

Biuro Literackie

Fotosynteza

Słoń­ce mnie rodzi pra­wie bez­bo­le­śnie,
na sto­pie mam pla­ste­rek cie­pła, na powie­kach
lek­ki kom­pres krwi, nie­ziem­skie gogle.
Przy­sia­da na nich wid­mo jak roz­trze­pa­ny

bły­ska­wicz­ny ukwiał, któ­ry mi opo­wia­da
barw­ne ich­tio­lo­gicz­ne histo­rie. Czer­wień
i czerń, tak wszyst­ko się zaczy­na,
póź­niej dopie­ro Wiel­ki Wylew

Ultra­ma­ry­ny, któ­ra jest moją amfi­bią.
Jak to było? Sta­ram się pamię­tać
i coraz moc­niej trę oczy. Tam­te pod­skór­ne
cza­sy pod­pły­wa­ją bli­żej, są moje

na uła­mek świa­tła, momen­tal­ny bez­dech
i roz­kosz­ny strach, któ­ry się zaraz roz­pro­szy
w musu­ją­cej toni. Mieć cie­bie świe­cie
na wła­sność. Kochać cię, cie­bie tra­cić.

A trze­ba wyjść na ląd, opie­rzyć się i patrzeć
pro­sto w słoń­ce.
Zie­leń tęczów­ki jak morze.
Tkan­ka, tka­ni­na, tlen.


Foto­syn­te­za to jeden z naj­bar­dziej pod­sta­wo­wych pro­ce­sów zacho­dzą­cych w przy­ro­dzie, a zara­zem jeden z naj­bar­dziej zakra­wa­ją­cych na cud. Moż­na sobie tyl­ko wyobra­żać jaka nie­by­wa­ła ener­gia, jaka wola życia tkwić musi w roślin­ce, żeby z wody, świa­tła i dwu­tlen­ku węgla wypro­du­ko­wać wię­cej sie­bie – wię­cej zie­lo­ne­go. Powsta­wa­nie cze­goś z (pra­wie) nicze­go to temat wier­sza „Foto­syn­te­za”. Przed przyj­ściem na świat każ­dy z nas prze­cho­dzi skró­co­ny indy­wi­du­al­ny kurs ewo­lu­cji ‑coś jak­by przy­po­mnie­nie potęż­ne­go pro­ce­su, któ­ry nas nie­gdyś wypro­wa­dził z wody. Czy to moż­li­we, że na jakimś głę­bo­ko skry­wa­nym pozio­mie każ­dy z nas pamię­ta swo­je rybie począt­ki? Czyż cia­ło nie nosi wciąż wyraź­nych śla­dów morza?


Przejście

The world poured back and forth
betwe­en the­ir eyes once or twi­ce
Anne Car­son

Coś tam we mnie i burza tego dnia
Ury­wa się w pro­gu, któ­ry prze­stę­pu­jesz
Z nie­ak­tu­al­nym uśmie­chem na poprzed­niej
Twa­rzy, z bla­skiem połu­dnio­we­go słoń­ca
Na wie­czor­nym czo­le.

I w oku zama­rza­ją rzę­si­ste kro­ple
Desz­czu jak wypiesz­czo­ne w morzu
Kawał­ki szkła i wszyst­ko zaraz się roz­pu­ści
Jak kolo­ro­we masło, w mgnie­niu
Słoń­ca, w trza­śnię­ciu zamy­ka­nych drzwi, w szcze­rym

Wspo­mnie­niu powie­trza sprzed desz­czu,
W nadziei na nowy blask. Pół cie­bie tam,
Pół tu, a wcho­dząc masz za sobą bły­sko­tli­wą
Armię lustrza­nych zającz­ków, wypusz­czasz je
Na momen­tal­ny reko­ne­sans.

Nie da się ich zła­pać. Moje gesty
Odzwier­cie­dla­ją twój chwi­lo­wy taniec,
Syme­tria na wie­ki wie­ków, tak
Myśli­my, a słoń­ce zacho­dzi nam na pro­gu
Gdzie mogli­by­śmy cza­sem
Się spo­tkać spo­tkać spo­tkać.


Anne Car­son to kana­dyj­ska poet­ka, autor­ka pięk­nej wier­szo­wa­nej powie­ści „Auto­bio­gra­phy of Red”. Cyto­wa­ny prze­ze mnie frag­ment opi­su­je inten­syw­ny moment zako­cha­nia, moment, kie­dy poja­wia się wiel­kie pra­gnie­nie i głód dru­giej oso­by, od któ­rej jed­nak oddzie­la nas cały świat (dla­te­go świat „prze­le­wa się” pomię­dzy ocza­mi boha­te­rów), od któ­rej oddzie­la nas czas. Kochan­ko­wie pozo­sta­ją więc bole­śnie oddziel­ni, choć w pró­bie zjed­no­cze­nia, trwa­ją w swo­ich oddziel­nych cza­sach, w swo­ich oddziel­nych prze­strze­niach, klat­ka po klat­ce, zawsze już spóź­nie­ni, zawsze w nie­wła­ści­wym kadrze.

O autorze

Julia Fiedorczuk

Urodzona w Warszawie. Prozaiczka, poetka, tłumaczka. Na Uniwersytecie Warszawskim prowadzi zajęcia z literatury amerykańskiej, teorii literatury i ekokrytyki. Nagrodzona przez Polskie Towarzystwo Wydawców Książek za najlepszy debiut (2002). Laureatka austriackiej nagrody Huberta Burdy (2005). Członkini ASLE (Association for the Study of Literature and the Environment). Mieszka w Warszawie.

Powiązania