Arizona Dream
The fish doesn’t think
Because the fish knows
Everything.
Nie ma innego wejścia:
trzynaście tysięcy kilometrów, Las Vegas,
Death Valley, czerwień Arizony,
żeby znaleźć się w polu rażenia jednej świecy
na metrach kwadratowych pustej podłogi.
Cel eksploduje ci w rękach jak neon
kasyna Lady Luck lub łoże ropy naftowej
na oceanie pokoju.
Precyzja pojedynczego strzału
wpleciona w przypadkowosć burzy,
burgundowa estetyka samobójstwa
w elegii ku pamięci O’Hary.
Za plecami mam pionowy tor lotu.
Innymi słowy: siedzę na parapecie
naszego nowego mieszkania. Wybieramy
białe szaleństwo ścian, proste kąty,
oniryczne supermarkety, kilogramy,
bieżące i sześcienne.
Pod pretekstem listopadowej niedzieli
wiatr jeździ ulicami rozdmuchując śmieci.
Reklamówka costcutter nie doleci do Nowego Jorku
„chociaż przypomina rybi pęcherz”.
Listopadowe niedziele w małym miasteczku, w którym mam szczęście i niedolę mieszkać są niezwykle ponure. Nikt tu wtedy nie przyjeżdża a, że pogoda do spacerów nie zachęca, miejscowi wolą dzień święty przepędzić przed telewizorem. Wśród opustoszałych ulic łażą zabiedzone psy a wiatr podrywa do lotu stare plastykowe torby. Przy odrobinie wyobraźni (która niezwykle jest przydatna w listopadzie) daje się zauważyć podobieństwo tych toreb do rybiego pęcherza, który w filmie „Arizona Dream” przemierza ocean i budzi Johnego Deppa śpiącego w nowojorskiej przystani. Johny Depp jedzie potem do Arizony. Byłam jakiś czas temu w Arizonie i bardzo mi się tam podobało. Po powrocie remontowaliśmy z Jackiem nasze mieszkanie.
Jeden jeż
pod spodem zawsze jest ciemno
spód oka jest niewidomy.
liście pachną lasem
a las liśćmi.
skrzypy kwitną na ziemię
a drzewa skrzypią na wietrze.
orzechy spadają w dół:
im bliżej ziemi tym cieplej.
Jeż jest zwierzątkiem owadożernym, które w dodatku całą zimę przesypia. Nie wiem, czy w tym celu zagrzebuje się w ściółkę leśną, ale tak to sobie wyobrażam. W takiej jeżowej kryjówce pod suchymi liśćmi jest pewnie ciepło i ciemno. Co za różnica, czy jest ciemno, czy po prostu ma się zamknięte oczy? I tak nic nie widać. Uważam, że w tego rodzaju symetriach, analogiach i powtórzeniach zawiera się tajemnica wszechświata. Nie znam jeszcze tej tajemnicy, ale jestem na właściwej drodze.
[Kiedy cowieczorny skurcz strachu]
Kiedy cowieczorny skurcz strachu wydłubuje mnie z wygody snu
przyklejam się do twoich pleców nasłuchując szumów.
W twoim śnie pływają wielkie ryby z oczami po jednej stronie głowy
i płaszczki falbaniasto opadają na nieostre dno. Morze zresztą
to mój sen. Czy radość nie jest tylko przesuniętą w fazie
rozpaczą? Jak to, że w nowych butach
chodzisz najpierw po domu z twarzą na wysoki połysk?
W biegu łapię tylko momentalne błyski swojej twarzy
w tych wszystkich lustrach i bożonarodzeniowych szybach
mój kubistyczny autoportret. No bo nie ma jak wrócić
chociaż coroczne rytuały odsyłają do etymologii
tych wzruszeń, do domu pod lasem i pól
zaspanych pod śniegiem bo mowa
o zimie stulecia.
W tamtym życiu noc zamarzła nad ziemią zatrzymując
niewygodną pozę zmierzchu. Ostatnie strzępy snu,
mieszasz się z wiertłem budzika, pierwszym objawem dnia.
Wtedy paliliśmy w piecu: gazety, sosnowe gałęzie, serio.
Ryby spały pod lodem z otwartymi oczami.
Śnieg i światło za oknem krępują mnie zawsze tak samo.
Nie tracę jeszcze nadziei że te twoje metonimiczne pociągi słów
poddadzą się kiedyś pod presją mojego wytrwałego wzroku
jak obrazek „magiczne oko” na którym ławica ryb
jest także twarzą Marlin Monroe, jak film katastroficzny
oglądany wstecz, jak obraz Salvadora Dali „reve cause par le vol
d’une abeille autour d’une pomme-grenade une seconde avant l’eveil,”
(wystarczy znać angielskie słowo „pomegranate”), jak negatyw
oglądany pod słońce lub pod żarówkę
w moim nocnym laboratorium.
Podobnie jak dwa poprzednie, tak i ten wiersz jest swojego rodzaju medytacją nad wielością doświadczanych przez nas światów. Poza oczywistym podziałem na świat dzienny i świat nocny, świat jawy i świat snu, staram się w nim wyodrębnić także różne inne światy. Istnieje przecież świat przeszłości i przyszłości, świat, który widzą oczy i świat, który słyszą uszy. Ryby w zamarzniętej rzece mają swój własny, egzotyczny kosmos. Zastanawiam się tylko skąd w tym wierszu obraz Slavadora Dali. Jedną z oczywistych przyczyn jest zapewne fakt, że obraz ten wisi na ścianie w moim pokoju książkowym. To znaczy wisi jego reprodukcja, nie oryginał.