SS Brandenburg rok 1913
Statek SS Brandenburg wypływa
w rejs w 1913 roku z Bremy –
na pokładzie 944 pasażerów –
z listy pasażerów widać że prawie cała
Europa płynie do Ameryki
płyną Rosjanie – Żydzi – Serbowie – Chorwaci –
Litwini – Węgrzy –
i Ruteńcy – czyli Ukraińcy – z Galicji
obywatele Austro-Węgier
Może to była mitologiczna Europa która
ratowała się na byku
który nazywał się SS Brandenburg?
Wśród pasażerów są dwie młodziutkie dziewczyny:
Machno Ewa lat 18 panna
docelowe miasto w Ameryce – Detroit
i Zeń Anastazja lat 18 panna
docelowe miasto w Ameryce – Filadelfia,
obie ze wsi Dubno nieopodal Leżajska.
Z tej wsi pochodzi mój ojciec
wiem że rodziny Machnów i Zeniów
były blisko spokrewnione
Mogę tylko sobie wyobrażać jak one
wyjeżdżały z Dubna – pewnie do Krakowa –
a stamtąd pociągiem do Bremy
może do Krakowa dojechały końmi
W Bremie wstąpiwszy na statek
dostały najtańsze kajuty -
i po raz pierwszy – zobaczywszy ocean –
zaczęły bać się podróży
jednak młodość i magiczne słowo Ameryka
dodawały im pewności
i jeszcze niedwuznaczne spojrzenia ich
rówieśników może Spielbergów może
Obradowiczów
przekonywały o tym że należy
trzymać się oddzielnie i z nikim
nie rozmawiać
tak zresztą kazano im w domu
ta wielonarodowa Europa jadła – śmiała się –
tęskniła – kochała
dzieci biegały przyglądając się Atlantykowi –
mewom – albatrosom – oceanicznemu
zachodowi słońca
wielu miało mdłości i wymiotowało
Minął pierwszy tydzień podróży
powoli ochłonęli
poznali się i zaczęli opowiadać
kto dokąd i do kogo jedzie i jak tę Amerykę
sobie wyobraża
Ewa i Anastazja może zeszły się z Polakami
a może z Żydami
z ich okolic bo w te dwa tygodnie
narodowość nie ma żadnego znaczenia
wszyscy są pasażerami SS Brandenburg i to ich
dom – ziemia – kraj
Ewie spodobał się młody Serb
Anastazji – Węgier
co wieczór ta czwórka młodych ludzi
wdychała słone oceaniczne powietrze
ich pocałunki też były słone
Do Filadelfii SS Brandenburg szczęśliwie
zawinął 3 maja 1913 roku
wszyscy pasażerowie oblepili poręcze na pokładzie
i patrzyli na brzeg
najpierw ich ustawili i przepuszczali zgodnie z dokumentami
skrupulatnie sprawdzając wpisy w paszportach i na okrętowych listach
potem lekarze rozbierając ich do naga
badali czy któryś nie przywiózł
jakiejś choroby
po raz pierwszy młode dziewicze ciało Ewy i
Anastazji obmacywały cudze ręce
i sprawdzały cudze oczy
w dziwnym języku o czymś mówili
i coś zapisywali
skończywszy te procedury wypuścili je na brzeg
- jak wiadomo – Ewa jechała do Detroit,
a Anastazja zostawała w Filadelfii
Serb i Węgier znikli więc dziewczyny się z nimi
nie pożegnały
milcząc Ewa i Anastazja stały
przed dworcem w Filadelfii
za 32 lata zniknie ukraińska wieś Dubno
nie ona pozostanie na mapie jako Dębno
ale wszystkich Ukraińców za odliczone godziny wsadzą
do towarowych pociągów i wywiozą na Wschód
w ten sposób mój dziadek z linii ojca
trafi na Tarnopolszczyznę z pięciorgiem dzieci
osiedlą ich w najgorszej chacie z wybitymi
oknami właśnie w grudniową porę
miejscowi długo będą od nich stronić: dzieci
będą przedrzeźniać ich gwarę
a dorośli patrzeć z ukosa – przybłędy po co
tu przyjechali?
kiedy mój ojciec ożeni się
z moją matką – miejscową z dziada pradziada
rodzina matki na długo odsunie się od przesiedleńca zięcia
w 1964 roku uda mi się urodzić
żeby następnie opisać podróż Ewy i
Anastazji statkiem
SS Brandenburg
już w Nowym Jorku
dodając kilka skąpych przekazów rodziny z linii ojca
Ewa Machno i Anastazja Zeń być może już umarły
pozostając jako
dwie linijki na liście pasażerów
statku SS Brandenburg
dwie czarne nitki łacińskich liter
dwie czarne smużki dymu
popiół i sól
zielony ług tego wiersza
ciężkie westchnienie zapadniętego Atlantyku
O fieście
czas – podobnie – zależał się w sklepie rzeźnika
- odcięty język byka – którego przywieźli w zeszłym tygodniu
z północy – z Chicago – z tych legendarnych rzeźni lat 30.
leży chrapliwym głosem śmierci – ciężkim półtorakilowym głosem
wydobytym przez masarza z wielkiego ciała zwierzęcia
miało zostać sprzedane jednej z latynoamerykańskich kompanii
która zajmowała się przygotowaniem fiesty i skupowała zwierzęta w południowych stanach
ale farmer znalazł lepszego kupca
i bykowi – który każdego roku pokrywał pół farmerskiego stada –
nie było sądzone zostać ofiarą fiesty – zostać przyszpilonym – jak wspaniały motyl – obłąkanym złotem
nie było sądzone zostać wygwizdanym przez publikę na arenie zasypanej piaskiem
latynoamerykańskiego miasta
w którym mieszkańcy cały rok przygotowują się do święta:
mężczyźni – popalając grube cygara spod szerokich kapeluszy
w butach ze ściętymi obcasami – leniwie przerzucają się słowami o fieście
uważając że właśnie zabijanie byków jest prawem człowieka
kobiety i dziewczęta nałożą jaskrawe spódnice – metalowe ozdoby
pojadą do większego miasta kupić tanie perfumy i nie zwrócą uwagi na głupie gadanie
mężczyzn pod rozłożystym drzewem – jedynym w ich okolicy –
dzieci zaś zaopatrują się w drobne na wypadek przyjazdu cudzoziemców
składają zasuszone żółwie – wydłubawszy zasuszone mięso –
z którego ugotowały zupę – a resztę zjadły bezdomne psy – żółwie cieszą się szczególnym popytem
rzeźnicy poćwiartowali to święto
oni: wyprzedzili chłopca w wyszywanym złotem kostiumie który – jak zoolog – wprawia się
w nanizywaniu na pikę byków o wadze – co najmniej – pół tony
oni: zostawili mężczyzn pod drzewem w niepotrzebnej rozmowie o fieście której nigdy nie będzie
oni: obrazili kobiety i dziewczęta które mimo wszystko pojechały do większego miasta – nakupiły spódnic i
ozdób – ale nigdy ich nie nałożą
oni: zostawili wysuszone żółwie – ułożone w babilońską wieżę
i dzieciarnię koło najedzonych bezpańskich psów
to wszystko można zgarnąć w mieszek wspomnień jak to robi podróżny z solą
żeby wystarczyło na dłużej
Cornelia Street Café
Elżbieta Czyżewska rozpruła obcasem
biały ekran lat 60.
i przyszła na spotkanie ze mną
już w 2004
- w nowym jorku -
razem z nią przypłynął
papierosowy dym
dwóch skręconych aluminiowym drutem
skrzydeł
skrzydła to się rozpościerały
to całkiem znikały
to ciągnęły się opuszczone – jak sztandary –
za jej plecami
Elżbieta spojrzała na mnie
i wykonała dwa ważne ruchy
- przysunęła twarde pudełko z papierosami
- i odsunęła kawę
jakbyśmy rozpoczęli nieskończoną
partię szachów
i uroniła klucz słów
którym zamknęła się
brama
jej przeszłości
podobno wszyscy wyjeżdżają
do Francji
bo tam
jeszcze można palić
w kawiarniach
kiedyś tam
można było spotkać
Sartre’a
który wciśnięty w kąt
- pisze –
bo boi się
samotności
te papierosy
wszystkich nas
wykończą
być może tak myśli – ale nie mówi
na głos
nie wszystko jest na sprzedaż Elżbieto
nie wszystko:
jednak byle przeciąg
rozwiewa wszystkie nasze słowa Elżbieto
- te niedbale rozsypane ziarna kawy –
- te pospiesznie zapisane wiersze –
- te chwiejne zielone cienie – ?
i czemu – Elżbieto – wszystko staje się
popiołem
który strząsamy
do mokrej popielniczki?
czy właśnie nie tę świadomość
że nocny nowy jork
w żaden sposób nie zmieni
ani twojego ani mojego życia
schowasz – jak miętówkę –
do kieszeni?
Kastraci
nigdy nie myślałem
że głos śpiewaka operowego
bezpośrednio zależy od wielkości jego jąder
a może od chemicznego składu jego spermy
a w ogóle nie od długości krtani
i jeszcze jakichś fizjologicznych nafaszerowań
w XVII wieku na scenę operową weszli primo uomo
którzy pojawili się właściwie dlatego
że papież zabronił śpiewania kobietom
a głosów kobiecych bardzo brakowało
dlatego spece od opery szybko się zorientowali
i zaczęli kastrować chłopców w tym wieku
kiedy głos podlega mutacji
doszło do tego że kastraci o wiele lepiej
wykonywali partie altowe
bo w wyniku kastracji czysty niebiański głos
zostawał na całe życie
chłopców z dobrym głosem wybierano
między 8 a 13 rokiem życia
przed operacją faszerowano ich opium
i umieszczano w wannie z gorącym mlekiem
wycinano jądra
i w ten sposób ratowano boski głos
kiedy operacja się udała primo uomo
zostawał bezpłodnym na całe życie
ale nie impotentem
oczywista korzyść – opera
zyskiwała klasowego śpiewaka
a społeczeństwo pozbywało się
jeszcze jednego samca
pojęcie grzechu było nieobecne
bo świadomie czy nieświadomie
sam papież wywołał tę sprawę
swoim zakazem
Teoria i praktyka przekładu
po wieży Babel wszystko trzeba przekładać
z pustego w próżne
z innego języka na inny
jakby ubierać nagą piękność w inne ubranie
nie niszcząc jednak jej formy: krągłych ud – czerwonych smoczków piersi –
odkorkowując flakon jej ciała tak by nie wywietrzał zapach
wszyscy (czy prawie wszyscy) ukraińscy poeci (i nie poeci) którzy znają polski
rzucili się do przekładania współczesnej polskiej poezji
bo moda na polską poezję na Ukrainie się zwiększa
jak i na ukraińską w Polsce
przy końcu lat osiemdziesiątych kupiwszy w Krakowie tomik Miłosza
na który wydałem kilkadziesiąt tysięcy złotych
zrozumiałem że zagranicą książki są bardzo drogie
Miłosz już był Noblem (Nobel nigdy nie będzie Miłoszem)
- co za różnica -
z cieniutkim tomikiem który pierwszy raz wydano w Polsce
było zbyt wiele problemów
bo pogranicznicy byli jeszcze radzieccy a Miłosz był polskim emigrantem
w dodatku antykomunistą
trzeba było dobrze ukryć jego Kroniki przed wytresowanymi
poszukiwaczami wszelkiej antyradzieckości
Miłosza udało się przewieźć jak kontrabandę
Zbigniewa Herberta w ogóle nie można było wtedy zdobyć
w polskich księgarniach
tak samo nie istniał w radzieckiej przestrzeni
Szymborska i Różewicz byli od czasu do czasu przekładani – bodaj na rosyjski –
ale Herbert stanowił tabu
potem przysłano mi kilka jego książek
i naciągnąłem strunę światła na ukraińskie skrzypce
ale one nie mogą grać polskich dźwięków – polskie struny
trzeba było okręcić izolacyjną miedzią ukraińskiego
co dało pretekst D. pewnemu tłumaczowi z polskiego do rozważań o
adekwatności przekładu: sam przez całe życie przekładał rzetelnie – jak uczeń – prozę
ale teraz zabrał się za poezję…
żeby spotkać się z Ashberym czy O’Harą nie warto jechać do Nowego Jorku
trzeba tylko przejechać przez granicę ukraińsko-polską
i wystarczy spotkać Zadurę czy kogoś z jego kompanii
albo przeczytać wiersz Słoweńca Cucnika „Polskim o’harystom”
i przyjąć jak eucharystię
z Januszem Szuberem i jego eks-sierżantem udało mi się przemierzyć
całą Amerykę
żeby potem zostać tam samemu
i naprawdę pojąć jaka ona jest wielka!
(terytorialnie)
bo inne wiersze Janusza przesiąkły zapachem sera –
baranim łojem
szczekaniem owczarków –
które – jak nocni stróże – pilnują jego inwalidzkiego wózka
każdy kto przekłada poezję napotyka na opór innego języka
ich wszystkich można oskarżyć z paragrafu Kodeksu Karnego o gwałt
bo kto tak jak oni obmacuje ciało wiersza – suche żebra strof
za każdym razem odmładzająca operacja plastyczna
niesie ryzyko iż zakończy się fiaskiem
a piękność – top modelka
zmieni się w grubą dziwkę
jednak dzisiaj – na to wygląda –
coraz częściej chłopcy i dziewczątka-wiersze
z metalowymi klamerkami we wszystkich częściach ciała szwendają się po literaturach
i wcale się nie przejmują
że kiedyś nie uratuje ich żadna plastyczna operacja
Przełożył Bohdan Zadura