recenzje / ESEJE

Pomyśleć nic

Marcin Orliński

Recenzja Marcina Orlińskiego z książki zbierane Krystyny Miłobędzkiej.

Biuro Literackie

Ist­nie­ją poeci-astro­no­mo­wie i poeci mikro­czą­stek.

Poeci-astro­no­mo­wie pró­bu­ją badać świat w ska­li makro­sko­po­wej. Dla nich liczą się duże cało­ści zna­cze­nio­we. Wspi­na­ją się więc ku wyży­nom opi­su, ku fabu­le, ku nar­ra­cji, ku opo­wie­ści. Na dru­gim bie­gu­nie miesz­czą się poeci mikro­czą­stek – ci pra­gną eks­plo­ro­wać język i rze­czy­wi­stość na pozio­mie mikro­sko­po­wym. Bada­ją gra­ni­ce słów i rze­czy. Eks­pe­ry­men­tu­ją, ześli­zgu­jąc się w głąb mate­rii. Ten podział, któ­ry przy­szedł mi spon­ta­nicz­nie do gło­wy, wyda­je się oczy­wi­ście moc­no wyide­ali­zo­wa­ny, ale moż­na go chy­ba potrak­to­wać typo­lo­gicz­nie. Wszyst­kie fak­tycz­nie ist­nie­ją­ce poety­ki znaj­dą się bowiem pomię­dzy obo­ma bie­gu­na­mi. Bo prze­cież nawet w naj­bar­dziej spro­za­izo­wa­nej poezji liczy się for­ma i – z dru­giej stro­ny – nawet naj­bar­dziej awan­gar­do­we puz­zle lirycz­ne zysku­ją swo­je peł­ne zna­cze­nie dopie­ro w ska­li makro.

Kry­sty­na Miło­będz­ka jak mało kto potra­fi ześli­zgi­wać się we wnę­trze słów. Inte­re­su­je ją tyl­ko to, co dzie­je się na orbi­tach ato­mów, nie do koń­ca zro­zu­mia­ła wymia­na kwan­tów ener­gii, któ­ra każe danej czą­st­ce nie­spo­dzie­wa­nie zbo­czyć z kur­su: pro­mie­nio­wa­nie alfa, para­doks kor­pu­sku­lar­no-falo­wy, nagły fajer­werk nico­ści. I wła­śnie ta nukle­ar­ność wyróż­nia ją chy­ba naj­bar­dziej wśród współ­cze­snych poetów. Bo nawet u Kar­po­wi­cza czy Sosnow­skie­go obraz zawsze powsta­je na pozio­mie zda­nia. U Miło­będz­kiej nato­miast – migo­cze na kra­wę­dzi sło­wa.

Na czym pole­ga to ześli­zgi­wa­nie się w sło­wo?

W swo­jej naj­now­szej książ­ce gubio­ne Miło­będz­ka pod­da­je sło­wo eks­pe­ry­men­to­wi. Nie, to chy­ba jed­nak za dużo powie­dzia­ne, eks­pe­ry­ment zakła­da bowiem zawsze pew­ną onto­lo­gię. Powi­nie­nem więc chy­ba powie­dzieć tak: sło­wo u Miło­będz­kiej samo pod­da­je się eks­pe­ry­men­to­wi. Albo jesz­cze ina­czej: poet­ka uwal­nia sło­wo i pozwa­la mu dzia­łać wbrew utar­tym regu­łom języ­ko­wym. Inte­re­su­je ją wnę­trze sło­wa. Lub jego kra­wędź, któ­ra prze­cież w codzien­nej prak­ty­ce języ­ko­wej umy­ka. Na przy­kład w jed­nym z wier­szy poet­ka pyta: „z cze­go moja?/ z cze­go obca?/ z cze­go czy­ja?”.

Trze­ba mówić, powia­da Miło­będz­ka. I trze­ba biec. Ale o jaką mowę cho­dzi? I o jaki bieg? Mam wra­że­nie, że autor­ka każe biec kon­kret­nym gra­ma­tycz­nym for­mom: rze­czow­ni­kom, cza­sow­ni­kom, przy­im­kom, a tym samym – każe biec sobie w tych for­mach. Język prze­ma­wia bowiem przede wszyst­kim wte­dy, kie­dy się go uży­wa. Czy oso­bli­wej kon­fi­gu­ra­cji słów odpo­wia­da jakaś gra­ma­ty­ka ist­nie­nia? Nie wiem. Być może za sło­wa­mi stoi tyl­ko owo wiel­kie „nic”, do któ­re­go Miło­będz­ka zawsze pró­bo­wa­ła się zbli­żyć. Z dru­giej stro­ny poet­ka, jak sama zresz­tą pod­kre­śla w wywia­dach, sta­ra się zapi­sać za pomo­cą wier­sza kon­kret­ną chwi­lę. Pra­gnie, by dany moment po pro­stu tra­fił w wiersz.

Praw­do­po­dob­nie język nie skry­wa zatem żad­nej meta­fi­zy­ki. To raczej poje­dyn­cze chwi­le umy­słu przy­ła­pa­ne­go w takich a takich oko­licz­no­ściach, na tej a nie innej myśli – lub raczej: na tym, a nie innym ruchu. A jed­nak powie­dzieć, że u Miło­będz­kiej świa­ta nie ma, było­by jaw­ną nie­spra­wie­dli­wo­ścią. Ten świat jest, ale autor­ka nie dys­po­nu­je (bo dys­po­no­wać nie chce) peł­nym jego obra­zem. Rze­czy­wi­stość to raczej ukry­te pyta­nie, na któ­re odpo­wiedź sta­no­wią poje­dyn­cze, roz­bły­sku­ją­ce wek­to­ry. Gra­ma­ty­ka ist­nie­nia nie wyda­je się więc ani jasna, ani pro­sta, o czym świad­czy jeden z naj­bar­dziej nie­zwy­kłych utwo­rów w zbio­rze gubio­ne:

jest rosną­ce drze­wem
jest pły­ną­ce
jest bie­gną­ce, jest lata­ją­ce
jest od począt­ku
jest nie tak
jest nie to, jest do koń­ca
jest nie ma, jest jest
jest – jestem
świat z Tobą

„Jest pły­ną­ce”. To prze­cież spo­tka­nie Pla­to­na z Hera­kli­tem, a być może i z Heideg­ge­rem. To prze­cież zde­rze­nie toż­sa­mo­ści z róż­ni­cą. Ist­nie­nie zmie­nia się, migo­cze, pły­nie. Ale tak­że bie­gnie. Jak zauwa­ża Paweł Próch­niak, „Bieg bez zatrzy­ma­nia jest bowiem samą isto­tą ist­nie­nia. Jest esen­cją bycia w świe­cie. Jest wszyst­kim. I jest – zamiast wszyst­kie­go. To dla­te­go pod­po­wia­da pamię­ci i sło­wom. Pod­po­wia­da życiu. Spi­na myśl – draż­ni ją i popę­dza. Podą­ża­ją­ce za nią wier­sze pró­bu­ją biec rów­nie szybko”[1].

War­to jed­nak zauwa­żyć, że ten wiersz nie opi­su­je ist­nie­nia. Nie sta­no­wi rów­nież jego epi­fa­nii. Raczej pró­bu­je stać się zary­sem rela­cji, w któ­rą krót­ka chwi­la teraź­niej­sza („jest”) może wejść ze świa­tem. Jed­no­cze­śnie sło­wo „jest” zda­je się wyzna­czać uni­wer­sum swo­ich zmien­nych. Spo­strzec, że „coś jest”, to rów­nież stwier­dzić, że cze­goś (inne­go) nie ma. To tak­że zauwa­żyć gra­ni­ce i cechy tego, co spo­strze­żo­ne. Ale rów­nież – gra­ni­ce i cechy same­go spo­strze­że­nia. Co jed­nak naj­bar­dziej cha­rak­te­ry­stycz­ne, nie tyl­ko zresz­tą dla tego wier­sza, Miło­będz­kiej raczej nie inte­re­su­je odpo­wiedź na meta­fi­zycz­ne pyta­nie: „co?”, a zale­d­wie na onto­lo­gicz­ne lub epi­ste­mo­lo­gicz­ne pyta­nie: „jak?”. „Świat z Tobą”, puen­tu­je. Czy zatem kształt rze­czy­wi­sto­ści tak bar­dzo zale­ży od naszych narzę­dzi poznaw­czych? A może poet­ka pozdra­wia po pro­stu czy­tel­ni­ka, tak jak­by mówi­ła: Bóg z Tobą, trzy­maj się, trzy­maj się świa­ta?

Zare­je­stro­wać tra­jek­to­rię foto­nu – to jed­no. A uświa­do­mić sobie, że prze­strzeń wypeł­nio­na jest przede wszyst­kim próż­nią – to dru­gie. Wła­śnie tym róż­ni się bowiem świat w ska­li makro­sko­po­wej od świa­ta w ska­li mikro. świa­do­mość nico­ści towa­rzy­szy zresz­tą Miło­będz­kiej od daw­na i nie­rzad­ko sta­no­wi głów­ną tkan­kę jej poezji. I być może – jeśli posłu­żyć się języ­kiem filo­zo­fów – sta­no­wi rów­nież sub­stan­cję jej świa­ta. Sło­wa na kart­ce są bowiem wła­śnie jak te cząst­ki, z któ­rych skła­da się mate­ria – dzia­ła­ją na sie­bie mimo olbrzy­miej odle­gło­ści. A u Miło­będz­kiej, wbrew temu, co twier­dził Leib­niz, świat raczej nie jest niż jest. Pra­wie puste kart­ki w tomi­ku, na któ­rych z rzad­ka poja­wia­ją się sło­wa, świad­czą o tym chy­ba naj­le­piej.

Kie­dy mówi się o ele­men­tar­nych aspek­tach języ­ka i rze­czy­wi­sto­ści, trud­no przejść do tak ogól­nej i roz­bu­do­wa­nej figu­ry, jaką jest czło­wiek. Bo czło­wie­ka u Miło­będz­kiej w isto­cie nie ma. Co jest? Jest „bie­gną­ce”, jest „Ty”, tajem­ni­czy desy­gnat drga­ją­cy mię­dzy zaim­kiem i przy­słów­kiem. Jest mówie­nie do dru­giej oso­by i jest pra­gnie­nie jej obec­no­ści („jesteś samo śpie­wa”). Są też śla­dy ludz­kie­go świa­ta, z któ­ry­mi nie za bar­dzo wia­do­mo, co zro­bić: mia­sta, domy, ogro­dy, suk­nie, ścież­ki i pia­sek. Poet­ka nie sca­la jed­nak czę­ści w jed­ną całość. Woli kro­czyć po odłam­kach:

Zare­je­stro­wać tra­jek­to­rię foto­nu – to jed­no. A uświa­do­mić sobie, że prze­strzeń wypeł­nio­na jest przede wszyst­kim próż­nią – to dru­gie. Wła­śnie tym róż­ni się bowiem świat w ska­li makro­sko­po­wej od świa­ta w ska­li mikro. świa­do­mość nico­ści towa­rzy­szy zresz­tą Miło­będz­kiej od daw­na i nie­rzad­ko sta­no­wi głów­ną tkan­kę jej poezji. I być może – jeśli posłu­żyć się języ­kiem filo­zo­fów – sta­no­wi rów­nież sub­stan­cję jej świa­ta. Sło­wa na kart­ce są bowiem wła­śnie jak te cząst­ki, z któ­rych skła­da się mate­ria – dzia­ła­ją na sie­bie mimo olbrzy­miej odle­gło­ści. A u Miło­będz­kiej, wbrew temu, co twier­dził Leib­niz, świat raczej nie jest niż jest. Pra­wie puste kart­ki w tomi­ku, na któ­rych z rzad­ka poja­wia­ją się sło­wa, świad­czą o tym chy­ba naj­le­piej.

oddziel jasne od słoń­ca
bie­gnie od dro­gi
two­je od moje
moje od?

Pod­su­mo­wu­jąc, poezja Miło­będz­kiej to para­da skre­śleń i nie­do­okre­śleń. A wła­ści­wie tego, co pomię­dzy nimi. Praw­dzi­wy warsz­tat demiur­ga. Porów­na­nie do fizy­ki czą­stek ele­men­tar­nych wyda­je mi się traf­ne z jesz­cze jed­ne­go powo­du. Otóż mecha­ni­ka kwan­to­wa zbu­rzy­ła logicz­ny obraz świa­ta, jaki pano­wał w nauce od cza­sów New­to­na. Pod­wa­ży­ła nasze logicz­ne i onto­lo­gicz­ne pod­sta­wy myśle­nia o widzial­nym świe­cie. świat pod mikro­sko­pem jawi się prze­cież jako prze­strzeń dziw­nych zda­rzeń i zde­rzeń. To splot ener­ge­tycz­nych włó­kien, tar­ga­nych siła­mi nie­zna­ny­mi i potęż­ny­mi, któ­rych nie ima się żad­na pro­sta aryt­me­ty­ka. Tę mikro­sko­po­wość dostrzegł już zresz­tą kie­dyś Karol Mali­szew­ski, jed­nak dla nie­go mia­ła ona chy­ba wymiar bar­dziej egzy­sten­cjal­ny: „I kie­dy jest się – tak jak boha­ter­ka – po dru­giej stro­nie, to widzi się nasz świa­tek jak pod mikro­sko­pem. Widzi się ludz­kie figur­ki, w tym swo­ją wła­sną odar­tą już z nazw i przy­zwy­cza­jeń, imion i ubrań, widzi się sznur­ki, któ­ry­mi pocią­ga­ją nie­zbyt jaw­ne i nie­zbyt pew­ne dłonie”[2].


Przy­pi­sy:
[1] Paweł Próch­niak, „Prze­sko­ki, zgłę­bie­nia”, „Tygo­dnik Powszech­ny” nr 50, 14 grud­nia 2008.
[2] Karol Mali­szew­ski, Roz­pro­szo­ne gło­sy, Pró­szyn­ski i S‑ka, War­sza­wa 2006, s. 112.

O autorze

Marcin Orliński

Urodzony w 1980 roku. Poeta, krytyk literacki, publicysta. Absolwent filozofii na Uniwersytecie Warszawskim i studiów doktoranckich w Instytucie Badań Literackich PAN. Redagował rubrykę „Wiersz Przekroju” w tygodniku „Przekrój” i serię wydawniczą „Biblioteka Debiutów” przy „Zeszytach Poetyckich”. Mieszka w Warszawie.

Powiązania

Malowane nie działa

wywiady / o książce Marcin Orliński Szymon Słomczyński

Roz­mo­wa Mar­ci­na Orliń­skie­go z Szy­mo­nem Słom­czyń­skim, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Lata­kia, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 12 grud­nia 2016 roku.

Więcej

Świat w kawałkach

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go, towa­rzy­szą­ce pre­mie­rze książ­ki Naraz Julii Szy­cho­wiak, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 4 kwiet­nia 2016 roku.

Więcej

Marcin Orliński: Jednak modernizm

recenzje / IMPRESJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Zawsze Mar­ty Pod­gór­nik.

Więcej

Zmienne kadry

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Jerze­go Jar­nie­wi­cza Na dzień dzi­siej­szy i chwi­lę obec­ną, któ­ra uka­za­ła się na stro­nie marcinorlinski.pl.

Więcej

Cena cukru, jesionka i kot

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Dariu­sza Sośnic­kie­go Pań­stwo P., któ­ra uka­za­ła się na stro­nie marcinorliński.pl

Więcej

Zagrywka wobec cierpienia

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Krzysz­to­fa Jawor­skie­go Do szpi­ku kości, któ­ra uka­za­ła się na stro­nie marcinorlinski.pl.

Więcej

Kamień schron

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z ksią­żek Zima w małym mie­ście na gra­ni­cy i Przy­go­dy przy­ro­dy, któ­ra uka­za­ła się na stro­nie marcinorlinski.pl.

Więcej

Z czego wyrosłem

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Wszyst­ko Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­za­ła się na stro­nie marcinorlinski.pl.

Więcej

Miasto, którego nie ma

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki moja Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­za­ła się na stro­nie marcinorlinski.pl.

Więcej

Mikser Podgórnik

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Rezy­den­cja sury­ka­tek Mar­ty Pod­gór­nik, któ­ra uka­za­ła na stro­nie marcinorlinski.pl.

Więcej

Przełamywanie samotności

recenzje / IMPRESJE Marcin Orliński

Esej Mar­ci­na Orliń­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Gdy­bym wie­dział. Roz­mo­wy z Ryszar­dem Kry­nic­kim Ryszar­da Kry­nic­kie­go, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Czas w probówkach

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Pre­pa­ra­ty Prze­my­sła­wa Wit­kow­skie­go.

Więcej

Puste łóżko

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Po sobie Julii Szy­cho­wiak, któ­ra uka­za­ła się w „Tygo­dni­ku Powszech­nym”.

Więcej

Sto tysięcy uderzeń. O debiucie poetyckim Łukasza Jarosza

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Soma Łuka­sza Jaro­sza.

Więcej

Pomiędzy kamienicą i światem zewnętrznym

recenzje / ESEJE Marcin Orliński Tomasz Pułka

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Poeci na nowy wiek

Więcej

Świat zrobił się za mały

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go towa­rzy­szą­ce pre­mie­rze książ­ki Jac­ka Deh­ne­la Ekran kon­tro­l­ny, wyda­je w Biu­rze Lite­rac­kim 19 paź­dzier­ni­ka 2009 roku.

Więcej

Cierpliwy tropiciel

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Wie­ża myśli­wych Mariu­sza Par­ty­ki.

Więcej

Miłość i żądanie śmierci

recenzje / IMPRESJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Tomasz Mrocz­ny. Sza­leń­stwo dnia Mau­ri­ce­’a Blan­cho­ta.

Więcej

In progress

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Kup kota w wor­ku Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Konkretna nadrealina

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Jac­ka Guto­ro­wa z książ­ki Po tęczy Andrze­ja Sosnow­skie­go.

Więcej

O Somie

recenzje / Różni autorzy

Komen­ta­rze Boh­da­na Zadu­ry, Agniesz­ki Wol­ny-Ham­ka­ło, Ingi Iwa­siów, Paw­ła Lek­szyc­kie­go, Mariu­sza Grze­bal­skie­go, Macie­ja Rober­ta, Mar­ci­na Orliń­skie­go, Artu­ra Nowa­czew­skie­go, Grze­go­rza Tomic­kie­go, Pio­tra Kępiń­skie­go.

Więcej

Po-zbierane niepokoje – przemiana i przemijanie

recenzje / IMPRESJE Agnieszka Czyżak

Recen­zja Agniesz­ki Czy­żak z książ­ki zbie­ra­ne Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej