
Zabić Kanoko
nagrania / transPort Literacki Hiromi Itō Julia Fiedorczuk Malina MideraSpotkanie z udziałem Hiromi Itō i Julii Fiedorczuk w ramach festiwalu TransPort Literacki 29. Muzyka Malina Midera.
WięcejRecenzja Julii Fiedorczuk z książki Tomasz Mroczny. Szaleństwo dnia Maurice'a Blanchota.
W L’ecriture du désastre (1980) Blanchot formułuje następującą myśl: „umieram przed moimi narodzinami„1. W ten minimalistyczny sposób autor wyraża przekonanie, że człowiek istnieje tylko jako istota śmiertelna. Jedynie śmierć pozwala narodzić się. śmierć nadaje byciu blask, pozwala emanować światłem, tym samym światłem, które przydawało piękna Antygonie, kiedy już była uwięziona „pomiędzy dwoma zgonami”, symbolicznym (wyrok prawa) i realnym (rzeczywista śmierć)2. Wszelako ów blask nie może być niczym innym, niż tylko chwilowym rozbłyskiem. Bycie jest wyłącznie w znikaniu – nie ma innego jest niż tylko takie, które natychmiast wycofuje się w niebyt – i jeśli w ogóle można go doświadczyć, to tylko pod warunkiem, że wejdzie się w sam środek płomienia, który je trawi od wewnątrz i który sprawia, że owo jest, jestem, jesteś nigdy nie jest zupełne. Pisarstwo (pismo, pisanie) Blanchota odważnie wchodzi w ten płomień i tam już pozostaje; krążąc wokół traumatycznej Rzeczy pozwala przeświecać pustce, z którą w ten sposób nawiązuje intymną więź3. W posłowiu do wydanej właśnie przez Biuro Literackie książki zawierającej dwa teksty Blanchota (Tomasz Mroczny i Szaleństwo dnia) Anna Wasilewska pisze, że dla tego autora „przestrzeń literacka jest (…) tożsama z przestrzenią śmierci„4.
Oto ilustracja: w czasie drugiej wojny światowej Blanchot należał do ruchu oporu, wiadomo, że w roku 1944 o mało nie został rozstrzelany pod ścianą rodzinnego domu. Doświadczenie to, przedstawione w formie literackiej fikcji, stało się potem tematem krótkiej prozy zatytułowanej „L’instant de ma mort” (1994)5. Bohater tego opowiadania, zaskoczony przez oddział niemieckich żołnierzy, staje przed plutonem egzekucyjnym. Decyzja o jego śmierci zapadła, znalazł się więc, podobnie jak lacanowska Antygona, pomiędzy dwoma zgonami. I właśnie wtedy poczuł „niezwykłą lekkość”. Był martwy, a zatem – nieśmiertelny. W tym dziwnym momencie został niespodziewanie uratowany przez wojsko rosyjskie. Nie doszło do rozstrzelania, jednak bohater już na zawsze pozostał mieszkańcem aporii, tej jaśniejącej pustki, która jest jedyną dostępną podmiotowi formą życia (śmierci). W „Demeure„6, podążając tropem blanchotowskiej aporii, Jacques Derrida odnotował, że tytułowe słowo „L’instant” oznacza zarówno moment (co sugeruje unikalność), jak i przykład, egzemplum (co z kolei konotuje konieczność powtórzenia). Tytuł prozy Blanchota oznaczałby zatem zarazem „Moment mojej śmierci” jak i „Przykład mojej śmierci”. Te dwie z pozoru sprzeczne ze sobą jakości – unikatowość i powtarzalność – łączą się w procesie wytwarzania znaczeń. Wiecznie powracając do momentu traumy (znikanie bycia), język z konieczności reprodukuje ją, w nieskończoność powielając pustkę, która tkwi, jak drzazga, u samych źródeł sensu. Opowieść Blanchota jest wszak świadectwem, które opowiada o czymś, co nigdy się nie wydarzyło (egzekucja), o czym można zaświadczyć tylko pod warunkiem, że się tego nie doświadczyło. Podobnie słowo przechowuje pustkę: w ujęciu Blanchota to nieobecność jest źródłowa, a jeśli cokolwiek się pojawia, to tylko w formie chwilowego zakłócenia pustki.
Pisanie Blanchota jest więc kompulsywnym powracaniem do nocy, która jest prawdziwym obliczem każdego dnia. Rozproszony podmiot jego prozy ogniskuje się wokół skrawka ciemności, która zarazem fascynuje i przeraża, bo tylko tam pojawia się życie, na ten krótki moment, którego potrzebuje, aby zostać unicestwione. Oto fragment powieści Tomasz Mroczny:
Trudno uwierzyć, że uczynił te kilka kroków. Bez wątpienia jego ruch był raczej pozorny niż rzeczywisty, ponieważ to nowe miejsce niczym nie różniło się od poprzedniego, napotykał w nim te same trudności, i było to w pewnej mierze to samo miejsce, z którego się oddalał, gnany trwogą, że się oddala. W owej chwili Tomasz popełnił nieostrożność i rozejrzał się dookoła. Noc była jeszcze czarniejsza i bardziej posępna, niż mógł oczekiwać. Mrok pochłaniał wszystko, nie było nadziei na przeniknięcie cieni, ale stwarzało to wręcz porażające poczucie więzi z ich rzeczywistym wymiarem. Spostrzegł przede wszystkim, że może jeszcze posługiwać się własnym ciałem, zwłaszcza oczami; nie żeby coś ujrzał, ale wpatrując się tak długo, nawiązał kontakt z bryłą nocy, którą mgliście postrzegał jako z nim tożsamą i w niej się zanurzał7.
Noc jest w nas.
Urodzona w Warszawie. Prozaiczka, poetka, tłumaczka. Na Uniwersytecie Warszawskim prowadzi zajęcia z literatury amerykańskiej, teorii literatury i ekokrytyki. Nagrodzona przez Polskie Towarzystwo Wydawców Książek za najlepszy debiut (2002). Laureatka austriackiej nagrody Huberta Burdy (2005). Członkini ASLE (Association for the Study of Literature and the Environment). Mieszka w Warszawie.