wywiady / o książce

Klasycyzm płodny czy też kuriozalny?

Jacek Dehnel

Przemysław Witkowski

Elżbieta Martysz i Przemysław Witkowski spierają się o nową książkę Jacka Dehnela Ekran kontrolny.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Elż­bie­ta Matysz: Po pierw­szej, pobież­nej lek­tu­rze wier­szy Jac­ka Deh­ne­la zawar­tych w naj­now­szym tomie Ekran kon­tro­l­ny mia­łam co praw­da mie­sza­ne uczu­cia, ale teraz już nie mam żad­nych wąt­pli­wo­ści, iż jest to wyda­rze­nie nie­zwy­kle waż­ne, dla mnie oso­bi­ście i dla moje­go postrze­ga­nia poezji.

Prze­my­sław Wit­kow­ski: Tak sądzisz? Ja oso­bi­ście mam pro­blem z poezją Jac­ka Deh­ne­la. Nie jestem w sta­nie zro­zu­mieć, dla­cze­go wśród neo­kla­sy­cy­stów to wła­śnie jego wier­sze spo­ty­ka­ją się z tak entu­zja­stycz­nym przy­ję­ciem. Moim zda­niem podob­nej poezji jest cał­kiem spo­ro i daj­my na to, czy to Toma­szew­ska, czy to Kędzier­ski, czy Pie­trzak repre­zen­tu­ją te same nie­spe­cjal­nie mnie inte­re­su­ją­ce reje­stry – to zna­czy owszem bole­śnie to spraw­ne, tech­nicz­nie wycy­ze­lo­wa­ne do gra­nic moż­li­wo­ści, ale dla mnie to tyle. Dla mnie z tej poezji wie­je nie­ste­ty nudą. Jak rozu­miem Tobie ta książ­ka się podo­ba­ła?

Tak, uwa­żam, że to po pro­stu dobra książ­ka. Pod­czas gdy Brzy­twa oka­mgnie­nia była czymś cie­ka­wym, cie­szą­cym oko kunsz­tow­no­ścią for­my i umysł wyszu­ka­nym kon­cep­tem to Ekran kon­tro­l­ny sta­wia, według mnie, Deh­ne­la w pan­te­onie poetów wybit­nych. Muszę Ci powie­dzieć, że cenię tę poezję za to, że jest w pewien spo­sób zaan­ga­żo­wa­na, jest ona wię­cej waż­na od tej, któ­ra jest celem samym w sobie, któ­ra odno­si się wyłącz­nie do jed­nost­ko­we­go doświad­cze­nia, tutaj pro­ste praw­dy zosta­ły przed­sta­wio­ne w spo­sób nie­zwy­kle poru­sza­ją­cy. Nie wiem dla­cze­go uwa­żasz, że są te wier­sze wycy­ze­lo­wa­ne, mną wstrzą­snął napraw­dę potęż­ny dreszcz.

Wycy­ze­lo­wa­ne for­mal­nie to one są i to nie jest zarzut – każ­de wier­sze takie być powin­ny, bo for­ma to for­ma i wiersz bez spraw­no­ści w tej mate­rii to beł­kot – nie od para­dy na ASP, choć­by ktoś chciał robić doce­lo­wo video art i insta­la­cje, zaczy­na od stu­dium posta­ci i mar­twych natur; nie spo­sób for­my omi­nąć, ale poza for­mą nie­wie­le mi zosta­je z tej książ­ki – nie­za­awan­so­wa­na meta­fi­zy­ka, oczy­wi­sto­ści ubra­ne w ślicz­ne forem­ki, choć momen­ta­mi ocie­ra­ją­ce się o sen­ty­men­ta­lizm, język pod­le­gły ryt­mom i rymom w spo­sób feu­dal­ny, uro­cza sta­ro­świec­kość (koafiu­ra, kle­ma, oko­wi­ta, sze­lak, itd., itd. – po co? na co? kto tak mówi?), wszech­obec­ne zdrob­nie­nia i pró­by kolo­kwia­li­zmów god­ne osiem­dzie­się­cio­let­nie­go Róże­wi­cza.
Co do Brzy­twy Oka­mgnie­nia i suge­ro­wa­nej przez Cie­bie wyszu­ka­nia kon­struk­cyj­ne­go tam­tej książ­ki – prze­cież i Ekran na kon­cep­tach się głow­nie opie­ra – to wyszu­ka­na mecha­nicz­na zabaw­ka, dość sen­ty­men­tal­na w wymo­wie, któ­rej pod­miot lirycz­ny bar­dzo chce mi – czy­tel­ni­ko­wi udzie­lić rad i porad, co do spraw wiel­kiej wagi, z powierz­chow­ną meta­fi­zy­ką włącz­nie, poka­zać, że zgłę­bił, pojął i zro­zu­miał i że wszyst­ko toczy się nie z nim, ale wokół nie­go. Nie­ste­ty rady i pora­dy po zerwa­niu kolo­ro­wych papier­ków – rymów, ryt­mów, form i fore­mek, w jakie zosta­ły oble­czo­ne, oka­zu­ją się dla mnie raczej mało odkryw­cze.

Według mnie są to wier­sze mądre i rów­nież trud­ne, gdyż obna­ża­ją krę­pu­ją­cą praw­dę o nas samych, prze­ma­wia przez nie zwłasz­cza gorz­ka iro­nia pastwią­ca się nad płyt­ko­ścią współ­cze­sne­go świa­ta i jego dege­ne­ra­cją, nad śmiet­ni­ko­wym języ­kiem, któ­rym się czę­sto­kroć posłu­gu­je­my.

Mnie ta mądrość nie prze­ko­nu­je. Praw­dy mi prze­ka­zy­wa­ne wyda­ją się raczej banal­ne, i to ja czu­ję się przy lek­tu­rze skrę­po­wa­ny; wier­sze z Ekra­nu wyda­ją mi się być pisa­ne „z wyso­ko­ści” i to jest w moim poj­mo­wa­niu poezji poważ­ny zarzut. Pod­miot już wie, poznał praw­dę i teraz może czy­tel­ni­ko­wi udzie­lać rad i porad. Nie zada­je meta­fi­zycz­nych pytań, tyl­ko na nie odpo­wia­da. Deh­nel wyda­je się wie­dzieć, o czym dokład­nie będzie wiersz i jak go napi­sze, zanim go napi­sze.

Jeże­li cho­dzi o zarzut, że wier­sze są pisa­ne nie­ja­ko z góry, z pozy­cji czło­wie­ka, któ­ry mówi o sobie „to ja wiem wię­cej”, to ja odnio­słam takie wra­że­nie, że cho­dzi tu raczej o to by udo­wod­nić, że moż­na też pisać w inny spo­sób niż robi się to teraz (gdy weź­mie­my kil­ka utwo­rów współ­cze­snych poetów to zazwy­czaj z tru­dem moż­na je od sie­bie odróż­nić, nad czym ubo­le­wam), zapew­ne rów­nież autor chciał poka­zać, że utwo­ry mogą też ład­nie wyglą­dać pod wzglę­dem este­tycz­nym, nie­ko­niecz­nie ozna­cza to, że jest od razu jakoś zadu­fa­ny w sobie. W tym, że wier­sze wyda­ją się być napi­sa­ne nie­ja­ko „z wyso­ko­ści” możesz mieć tro­chę racji, ale tyl­ko po czę­ści, według mnie, autor sta­ra się bowiem tym spo­so­bem odma­lo­wać por­tret współ­cze­sne­go inte­li­gen­ta, uka­zu­je go jed­nak w krzy­wym zwier­cia­dle. Jest to czło­wiek, któ­ry ma na wycią­gnię­cie ręki „całe góry przy­jem­no­ści”, jest znu­dzo­ny zato­pie­niem w rze­czy­wi­sto­ści hedo­ni­stycz­nej, gdzie funk­cjo­nu­je kult cia­ła i zatra­ce­nie jakich­kol­wiek war­to­ści, a o intym­no­ści roz­ma­wia się publicz­nie bez zaże­no­wa­nia, jed­no­cze­śnie okre­śla się mia­nem inte­lek­tu­ali­sty i nie prze­sta­je sobie zada­wać pytań o tema­ty­ce egzy­sten­cjal­nej, nie chcąc wyjść na igno­ran­ta. Mali­szew­ski powie­dział kie­dyś takie oto zda­nie „Kla­sy­cyzm może być płod­ny gdy wypro­wa­dza się go z muze­ów na uli­ce i wtrą­ca we wła­sne życie” i mnie się wyda­je, że Deh­nel te postu­la­ty poprzez swo­ją twór­czość ide­al­nie speł­nia, przede wszyst­kim dla­te­go, że stoi bli­sko pro­ste­go czło­wie­ka (nawet jeśli go kry­ty­ku­je), poprzez obser­wa­cję uświa­da­mia sobie, że łączą go wła­śnie z tym prze­cięt­nym i pro­stym podob­ne sła­bo­ści. Nie­kie­dy mam nawet wra­że­nie, że on nie innych pra­gnie pouczyć, ale same­go sie­bie.

I moim zda­niem kla­sy­cyzm Deh­ne­la na tej­że uli­cy wyglą­da dość kurio­zal­nie – niby zauwa­ża popo­we rekwi­zy­ty, niby znaj­du­ją one swo­je miej­sce w jego wier­szach, ale odbie­ram to tyl­ko jako sza­farz. Draż­ni mnie kotur­no­wość uży­cia tego rekwi­zy­to­rium, ten pod­miot lirycz­ny obser­wu­je ota­cza­ją­cy świat z góry, zza szy­by – to nie jest jego świat, nie jest w nie­go zanu­rzo­ny, li tyl­ko wyci­na z gazet kolo­ro­we obraz­ki i wkle­ja do zeszy­tu od histo­rii.

Powiedz, czy coś mimo wszyst­ko zatrzy­ma­ło na dłu­żej Two­ją uwa­gę przy tych wier­szach? Co powiesz na przy­kład o frag­men­tach poetyc­kiej pro­zy, gdzie jest uka­za­ne prze­ni­ka­nie się kul­tu­ry maso­wej z wyso­ką poprzez zasto­so­wa­nie moim zda­niem cie­ka­we­go kon­cep­tu (np., jakiś śre­dnio­wiecz­ny uczo­ny oglą­da na You Tube fil­mik)?

Ja ten obraz widzę, jako dość dzi­wacz­ny i uczy­nio­ny na siłę. Tak samo mam z wier­szem „Poste­ri­ty”, któ­ry owszem przy­kuł moja uwa­gę – ale raczej sko­ja­rze­niem z pro­gra­mem TV o dwóch przy­by­szach z Mat­pla­ne­ty Pi i Sig­mie, na tyle kurio­zal­nie przed­sta­wiał przy­szłość. Podej­rze­wam zamia­rem auto­ra mia­ło być odda­nie vani­tas, wyka­za­nie, że jed­nak nie non omnis moriar itd., ale koniec koń­ców wyszedł mu kiks. Moż­li­we, że dome­ną kla­sy­cy­zo­wa­nia jest pisa­nie „z wyso­ko­ści góry Par­nas”, cyze­lo­wa­nie for­my i nie­spe­cjal­nie skom­pli­ko­wa­na meta­fi­zy­ka, ale śmiem twier­dzić, że prze­czy­ta­łem na tyle nie­złych wier­szy daw­niej­szych auto­rów tego nur­tu i same­go Jac­ka Deh­ne­la, że pozwa­lam sobie uwa­żać, że jest jed­nak ina­czej.

Oczy­wi­ście, ten obraz jest nie­co dzi­wacz­ny, bo też taki ma być. Każ­dy może sobie wejść na You Tube i tak od nie­chce­nia zacząć obco­wać z wybit­ny­mi dzie­ła­mi, jed­nak ta bez­po­śred­niość dostę­pu spra­wia, że prze­ista­cza się to w bez­wy­sił­ko­wą, bez­ro­zum­ną kon­sump­cję, gdyż za pośred­nic­twem Inter­ne­tu dzie­ło tra­ci war­tość, zamie­nia się jedy­nie w „struż­kę zero jedy­nek”. Utwór „Poste­ri­ty” to pyta­nie o cel postę­pu, zabaw­ny a zara­zem też nie­co prze­ra­ża­ją­cy obra­zek przed­sta­wia­ją­cy sytu­ację, gdy trans płcio­we pra­pra­wnu­ki bra­ta auto­ra oglą­da­ją w archi­zbio­rach foto­gra­fie z prze­szło­ści posłu­gu­jąc się zale­d­wie jaki­miś strzęp­ka­mi zdań. W kon­klu­zji powsta­je pyta­nie: Jeże­li daw­ne cywi­li­za­cje wspo­mi­na­my z dumą, to jak to jest, że nie umie­my nic mądre­go po sobie pozo­sta­wić?

„Pyta­nie o cel postę­pu” napi­sa­ne prze­dziw­ny­mi neo­lo­gi­zma­mi, odpo­wied­ni­mi dla Lema w latach 50tych – to raz…„hyper-sebastos-mega-super-port?” trans­pł­cio­we pra­wnu­ki, cóż to jest? Dwa, że i kon­klu­zja nie jest jakoś pory­wa­ją­co odkryw­cza. Co jesz­cze mnie zatrzy­ma­ło? Na przy­kład wiersz „Bażant”, to jest dopie­ro uro­czo prze­gię­ta poezja, vani­tas w wer­sji przy­rod­ni­czej.

Może bażant i trans­pł­cio­we pra­wnu­ki mają jakiś wspól­ny mia­now­nik?

Jac­ka Deh­ne­la, któ­ry o tym napi­sał i oczy­wi­ście prze­mi­ja­nie i ulot­ność świa­ta tego, któ­re jak mnie­mam autor chciał uczy­nić leit­mo­ti­vem obu tych wier­szy.

Owszem, to są dosyć kurio­zal­ne obra­zy, ale dla mnie jest to eks­pe­ry­ment podob­ny nowe­mu wize­run­ko­wi Róże­wi­cza, pole­ga­ją­cy rów­nież na ośmie­sza­niu kon­wen­cji. Mamy więc celo­we prze­mie­sza­nie kul­tu­ry maso­wej z wyso­ką, momen­ta­mi wra­że­nie sło­wo­to­ku i mamy czło­wie­ka, któ­ry cheł­pi się posia­da­niem pew­nej wie­dzy, któ­ra jest jed­nak wyryw­ko­wa, zamie­nia się w beł­kot, w stru­mień zero­je­dyn­ko­wy.

Też zauwa­żam wni­kli­wość ana­li­zy popkul­tu­ry god­ną osiem­dzie­się­cio­ośmio­let­nie­go Róże­wi­cza i podob­ne uży­cie kolo­kwia­li­zmów czy nowo­mo­wy popkul­tu­ry. Kon­cept był, podej­rze­wam taki, lek­kie forem­ki skie­ro­wać na cięż­kie tema­ty, tyl­ko moim zda­niem te forem­ki tych tema­tów nie unio­sły. Do tego Deh­nel pisze o podo­bień­stwie swo­im, bażan­ta, ludzi i daw­nych cywi­li­za­cji w prze­mi­ja­niu, czy­li pod­miot powi­nien zna­leźć się wewnątrz dzia­nia, a odczy­tu­je go jak­by na ska­le stał ponad mierz­wą ludz­ką i mówił o praw­dach życia, któ­re pojął, dostrze­ga. Może to tyko moje odczy­ta­nie, ale śmiem twier­dzić, że to w tych tek­stach widać

Poza tym wyda­je mi się, że powin­ni­śmy bar­dziej może poroz­ma­wiać o idei przy­świe­ca­ją­cej temu tomi­ko­wi niż kry­ty­ko­wać kla­sy­cyzm… Spodo­ba­ło mi się, że w tej poezji jest tyle odnie­sień, nie­mal w każ­dym utwo­rze, nato­miast aneks na koń­cu książ­ki spra­wił, że zaczę­łam drą­żyć, szu­kać i poczu­łam się zain­spi­ro­wa­na, odkry­łam na przy­kład genial­ne zdję­cia Alber­ta Watsona…Tym samym twier­dzę, że autor raczej wycho­dzi czy­tel­ni­ko­wi naprze­ciw.

Mnie ten aneks odro­bi­nę zaże­no­wał. Kto umiesz­cza w poezji przy­pi­sy, uwa­ża czy­tel­ni­ka za dur­nia. Napraw­dę Jacek Deh­nel myśli, że czy­tel­nik nie zna pań­stwa Urar­tu czy też nie wie, kto śpie­wa „Sag mir wo die Blu­men sind?”. Co praw­da nie prze­bi­ja to odno­śni­ków w Brzy­twie oka­mgnie­nia, gdzie wyja­śniał kim są Andy War­hol i Ger­tru­da Ste­in, jed­nak, ja jako czy­tel­nik poczu­łem się odro­bi­nę ura­żo­ny, że autor powąt­pie­wa w to, czy ukoń­czy­łem liceum ogól­no­kształ­cą­ce, w któ­re­go to cho­ciaż­by pro­gra­mie zna­leźć moż­na powyż­sze infor­ma­cje. Jest to moim zda­niem kolej­ny symp­tom tego, o czym mówi­łem już wcze­śniej – są to wier­sze pisa­ne „z wyso­ko­ści”. Gra­tu­lu­je auto­ro­wi, oczy­ta­nia, zna­jo­mo­ści osób, ter­mi­nów i dat, ale z tego nie robi się poezji.

Moim zda­niem Jacek Deh­nel pozo­sta­wia adre­sa­ta z kil­ko­ma głę­bo­ki­mi teza­mi, któ­re war­te są pod­da­niu świa­do­mej reflek­sji (cho­ciaż­by cykl „Ekran kon­tro­l­ny”), ponad­to te wier­sze wca­le nie są takie pro­ste jak to się może wyda­wać, czy­tel­nik nie prze­śli­zgu­je się po nich z łatwo­ścią, zwłasz­cza gło­śna lek­tu­ra sta­no­wi pewien wysi­łek. Chcia­ła­bym z Tobą poroz­ma­wiać o tytu­le całe­go tomi­ku, jak rów­nież o cyklu noszą­cym taki sam tytuł znaj­du­ją­cym się na koń­cu książ­ki. Jak Ty go rozu­miesz, ten tytu­ło­wy „Ekran”? Mam wra­że­nie, że „ekran” to musi być jakieś świa­teł­ko w pod­świa­do­mo­ści, któ­re nas odczło­wie­cza, powo­du­je, że uni­ka­my ludz­kich reak­cji, krę­pu­jąc się uczuć, bojąc się, że są prze­ter­mi­no­wa­ne, to oczy­wi­ście jedy­ne okno na świat dla nie­któ­rych, szkla­ny ekran tele­wi­zo­ra czy kom­pu­te­ra, cie­kaw­scy śle­dzą bacz­nie wyda­rze­nia, jed­nak sytu­acja, gdy jed­na waż­na sytu­acja poga­nia dru­gą powo­du­je, że ule­ga­ją one szyb­ko przedaw­nie­niu pozo­sta­wia­jąc w umy­śle jedy­nie skraw­ki jakie­goś wra­że­nia, jakieś odpa­dy histo­rii mie­sza­ją się tutaj np. z meczem i poczy­na­nia­mi rzą­du. Wyda­je mi się, że jed­nak autor pozo­sta­wia nas z jakąś nadzie­ją na koniec.

Zga­dzam się z Two­ją inter­pre­ta­cją. To co zosta­je po koń­cu nada­wa­nia, to tyl­ko ekran kon­tro­l­ny; ekran uprosz­czo­ny, zło­żo­ny z kil­ku kolo­rów, wie­lu kwa­dra­tów i pro­sto­ką­tów. Pro­gram był boga­ty, były bażan­ty, slaj­dy z dzie­ciń­stwa, serial tele­wi­zyj­ny, You Tube, tro­chę fan­ta­sty­ki, infor­ma­cje ze świa­ta, pro­gram wspo­min­ko­wy o zna­jo­mych i krew­nych, prze­miesz­cza­nie się środ­ka­mi trans­por­tu, a na koń­cu był ekran kon­tro­l­ny. Nie­ste­ty podob­nie mia­łem z nową książ­ka Jac­ka Deh­ne­la – naj­pierw dużo się dzia­ło, prze­łą­cza­łem kana­ły, żeby zna­leźć coś dla mnie cie­ka­we­go, aż tu nagle koniec nada­wa­nia i ekran kon­tro­l­ny, a ja nie­wie­le zapa­mię­ta­łem z tego, co było mi poka­za­ne i bar­dzo bolą mnie oczy. Nie­ste­ty jestem na „nie”.

O autorach i autorkach

Jacek Dehnel

Urodzony 1 maja 1980 roku w Gdańsku. Poeta, prozaik, tłumacz. Zajmuje się także malarstwem i rysunkiem. Laureat m.in. Nagrody Fundacji im. Kościelskich (2005), Paszportu "Polityki" (2007), Nagrody Splendor Gedanensis (2008) oraz Nagrody Śląski Wawrzyn Literacki (2009). Nominowany do Nagrody Literackiej Nike w 2009 i w 2010 roku. W 2014 roku nominowany do Nagrody im. Wisławy Szymborskiej i Nagrody Literackiej m.st. Warszawy za tom Języki obce (2013). Mieszka w Warszawie.

Przemysław Witkowski

Urodzony we Wrocławiu. Absolwent stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Wrocławskim, doktor nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce. Jego teksty publikowały m.in. „Odra”, „Tygodnik Powszechny”, „Tygiel Kultury”, „Krytyka Polityczna”, „Gazeta Wyborcza” i „Twórczość”. W 2008 roku finalista Konkursu im. Jacka Bierezina, a w 2009 r. nominowany do nagrody kulturalnej "Gazety Wyborczej" wARTo. Stale współpracuje z czasopismem literacko-artystycznym „Rita Baum”, magazynem „Ha!art” i „Krytyką Polityczną”. Od 2008 r. współredaguje "młodoliteracki" dział miesięcznika „Odra” (8. Arkusz Odry). Mieszka we Wrocławiu.

Powiązania