Gdybym to ja wiedział…
wywiady / o książce Adam Wiedemann Marcin Baran Ryszard KrynickiRozmowa Marcina Barana i Adama Wiedemanna z Ryszardem Krynickim.
WięcejRecenzja Marcina Barana z książki Niepojęte: Jest Mariana Stali.
Niepojęte: Jest. Urywki nie napisanej książki o poezji i krytyce to czwarta książka Mariana Stali, wybitnego krytyka poezji i historyka literatury, dotycząca poezji najwspółcześniejszej (choć nie tylko jej). Książka podobna nieco w swej konstrukcji do poprzednich, w których obszar dzieł klasycznych (choć niekoniecznie w swej klasyczności oczywistych) jest tłem i kontrapunktem dla wierszy powstających tu i teraz. W Niepojęte: Jest wszystko zaczyna się od Mickiewiczowskich liryków lozańskich, by poprzez szkice o Miłoszu, Szymborskiej, Krynickim i Polkowskim, dojść do uwag o Świetlickim, Bonowiczu, Honecie czy Bielskiej. Kodą są zaś wspomnienia, laudacje i polemiki mające za bohaterów współczesnych krytyków piszących o poezji – Błońskiego, Śliwińskiego, Franaszka. Teksty Stali miały pierwodruki między rokiem 2004 a 2010, co czyni z jego książki swoistą kronikę poezji polskiej początków XXI wieku, ale i nie czyni, ponieważ obowiązki sprawozdawcze są Stali najzupełniej i głęboko obce, a i chęci do czynienia podsumowań czy uogólnień nie ma w nim za grosz.
Już na wstępie formułuje Stala swoje bardzo wyraziste credo: „Lubię brać do ręki kilkusetstronicowe książki, zazdroszczę autorom fundamentalnych syntez, sam jednak wolę pisać szkice, notatki, interpretacyjne drobiazgi. Co więcej: sądzę, że nie warto mówić wszystkiego, co się wie… Zarazem jednak: nie tracę nadziei, iż spoza fragmentów, okruchów, niedopowiedzeń – prześwituje od czasu do czasu jakiś głębszy zamysł, namysł, sens”. W dodatku czyni Stala pełen wdzięku unik, stwierdzając, że jeśli o pewnych zjawiskach nowych i najnowszych nie mówi, to „czyni tak w przeświadczeniu, że lepiej zrobią to inni krytycy”. A zatem wymowna fragmentaryczność i wymowne milczenie. Uznaję oczywiście prawo krytyka do przyjęcia takich założeń, cieszę się tymi przemyśleniami, którymi postanowił jednak podzielić się z czytającą publicznością, ale zarazem budzi się we mnie dość gwałtowny sprzeciw (cokolwiek jałowy, jako że nie sądzę, by ktokolwiek zdołał przekonać Stalę do zmiany powziętych postanowień), że oto krytyk tak intensywnie oczytany w poezji współczesnej, dysponujący bogatą wiedzą historycznoliteracką, obdarzony niezgorszą intuicją interpretacyjną i znakomicie władający polszczyzną, odmawia stworzenia obrazu całościowego współczesnego gospodarstwa poezji polskiej. Znajduje zresztą Stala sojusznika w swoim wielkim mistrzu, Janie Błońskim, o którym mówi tak: „książka o Prouście (…) przypomina, że Błońskiemu zazwyczaj nie zależało na wyczerpaniu tematu, tylko na zarysowaniu go oraz na przekazaniu własnego zachwytu”. Cóż, zachwyt – zachwytem, a ciekawość jak też wielki krytyk (myślę tu już nie tylko o Błońskim) pokazałby całościowy obraz pisarza, stylu, epoki – pozostaje. I męczy, nieprzyjemnie ćmi, a próby wyciągnięcia ogólnych wniosków własnych z cudzych przemyśleń cząstkowych – kończą się nader często katastrofą, w której ucierpieć mogą wszyscy.
Chyba że (podsuwa złośliwa wyobraźnia) milczenie Stali nie jest tak naprawdę ukłonem w stronę tych, którzy „lepiej” opiszą to, o czym on milczy, lecz jednakowoż gestem świadczącym o odtrąceniu, zlekceważeniu, przekreśleniu, uznaniu za nieistotne znaczącej części polskiej poezji najnowszej. Bowiem wytłumaczenie, że na opisanie wszystkiego czasu i sił brak – choć głęboko po ludzku zrozumiałe – w przestrzeni obowiązków wobec literatury jakoś nie przemawia mi do przekonania. Być może krytyk narzuca sam sobie tak wyśrubowane kryteria jakości refleksji i stylu, że trudno mu im sprostać, ale sądzę, podpierając się znajomością także mówionych a vista wystąpień Stali, że powinien jednak spróbować napisać coś o szerokim zakroju, wykorzystując maksymalnie dużo z tego, „co się wie”. Bo z jednej strony „są prawdy których [mędrzec] odkryć nie może nikomu”, ale już z drugiej – „jedynie prawda jest ciekawa”, i to cała prawda – przynajmniej cała ta, która da się wypowiedzieć.
Bez tego nie da się uczciwie odpowiedzieć między innymi na postawione przez samego Stalę pytanie „jakie będzie samopoczucie polskiej poezji bez Miłosza i po Miłoszu”. Oczywiście, zawsze można skonstatować krótko, okrutnie i nieczule, że odpowiedź na takie pytanie najprawdopodobniej dla polskiej poezji współczesnej nie jest szczególnie istotna, choć może mieć niejakie znaczenie dla polskiego życia literackiego. Ale to odpowiedź-greps. I chyba lepiej byłoby dłużej, uważniej i czulej posnuć na ten temat sensowne rozważania. Przy których bardzo pomocna może się okazać taka oto myśl Stali: „Wierzę w indywidualne spotkanie z dziełem bez oczekiwania, że pokaże ono od razu coś ważnego w perspektywie społecznej”. Tak jak – przy wszystkich moich marudnych zastrzeżeniach – pomocna jest w gruncie rzeczy (dzięki temu, co wywołuje podczas jej lektury aplauz i dzięki temu, co wywołuje głęboka niezgodę) cała nowa książka Mariana Stali.
Urodzony w roku 1963 w Krakowie. Poeta, eseista, dziennikarz. Studiował filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim. W latach 80. i 90. związany z „bruLionem”, w latach 2000-2003 z tygodnikiem „Przekrój”, ostatnio z „Dziennikiem Polskim”. Pracował w Instytucie Książki oraz TVP Kultura. Laureat Poetyckiej Nagrody Silesius (2013). Mieszka w Krakowie.