1.
Nowy tom wierszy Jacka Łukasiewicza ukazuje się w roku 77. urodzin poety-krytyka, niemal 60 lat po jego debiucie prasowym i ponad 50 lat po wydaniu przez niego pierwszej książki poetyckiej. Te fakty przypominają jak długo Łukasiewicz jest obecny w przestrzeni polskiej poezji i zarazem: stwarzają ramy, w których można i powinno się czytać Stojącą na ruinie.
2.
Nowy tom Łukasiewicza otwiera istotne pytanie egzystencjalne: „Co ja z tym życiem zrobiłem? / Co?”. Po nim następuje seria odpowiedzi, która rozpoczyna się równie istotnym wyznaniem: „To co jest ważne ukryłem / to co jest bliskie wtopiłem / w tło.”. Takie pytania stawia się (takich odpowiedzi się udziela) wtedy, gdy podsumowuje się wszystkie chwile jednostkowego istnienia, gdy próbuje się wydobyć podstawowy ton, najgłębszą prawdę własnej egzystencji. W takich pytaniach i odpowiedziach dosłyszeć można często poczucie niespełnienia, rozczarowania, rezygnacji, rozpaczy. Tak też jest w przywołanym wierszu; wpływa to na lekturę całego tomu.
3.
Zasadniczym (co nie znaczy: jedynym) tematem Stojącej na ruinie jest przekraczanie granicy, poza którą czas działa tylko destrukcyjnie, a subiektywnie widziany świat rozpada się albo pustoszeje. Albo inaczej: tym tematem jest cielesne, intelektualne i emocjonalne doświadczenie starości własnej i cudzej oraz spotkanie ze śmiercią innych, przypominające o zagrożeniu własnej egzystencji. To doświadczenie jest tym dotkliwsze, iż w poetyckiej wyobraźni Łukasiewicza cielesne istnienie (kulminujące w przeżyciach miłosnych) zajmowało zawsze uprzywilejowane miejsce. Teraz, w czasie naznaczonym starością, w miejsce dawnych doznań zjawia się „jakiś wzrok / w tramwaju // dotykający / chłodno / drwiąco / łaskawie” i bolesne wyznanie „lubię twojej / wargi drżenie / twoich bioder / długie cienie / pragnę tego / wciąż szalenie”, wypowiadane ze świadomością, że pragnienie nie jest tym samym, co spełnienie, i że „nic ponad to / się nie zdarzy / zeskrobany puder z twarzy / nawet jeśli / ktoś zamarzy / sen dziecięcy”. Teraz – pozostaje żegnanie kolejnych przyjaciół i pisanie trenów.
4.
Czas zagrożony przez śmierć jest w nowym tomie Łukasiewicza nie tylko nazywany wprost, ale też przywoływany pośrednio, poprzez ułamki jesiennych i zimowych pejzaży. Zwłaszcza – przez obrazy świata przykrytego śniegiem, będącego jednocześnie unaocznieniem zatrzymanego życia i zatrzymanej śmierci.
5.
W wierszach Łukasiewicza doświadczenie egzystencjalne sąsiaduje blisko z doświadczeniem estetycznym; czytanie świata jest spokrewnione z czytaniem dzieła sztuki. W nowym tomie widać to szczególnie wyraźnie w cyklu wierszy inspirowanych, jak podpowiada sam poeta, muzyką skomponowaną i wykonywaną przez amerykańskiego waltornistę Richarda Burdicka. Przy tym: nie chodzi mi o sprawę traktowania wierszy jako przekładów (interpretacji) dzieł muzycznych. Chodzi mi tylko o to, iż dźwięki grane przez Burdicka prowadzą Łukasiewicza do obrazu „milczenia w pustym pokoju”, albo ogólniej: do obrazów bieli i pustki. To znaczy: do tego samego wrażenia, które ma unaocznić istnienie w świecie zagrożonym przez śmierć.
6.
Spojrzenie na siebie i innych z perspektywy, jaką otwiera starość, nie jest w nowym tomie Łukasiewicza tylko i wyłącznie negatywne. W wierszu „Kwiat w czerwcu” późna miłość jest wciąż jeszcze miłością spełnioną, pozwalającą, mimo że „posiwiał włos łonowy / posiwiała broda”, powiedzieć, że „i po jesieni lato / i lata rozkosze”. W wierszu „Pro memoria”, żegnającym przyjaciela, który jeszcze przed śmiercią pogrążył się w niepamięci i nieświadomości, znajdziemy słowa: „lecz ufam, że znalazłeś się w słonecznej alei, / pełnej zieleni krzewów” – w oczywisty sposób nawiązujące do starego toposu zielonej łąki, dającego nadzieję pośmiertnego życia. Cały zaś tom zamyka sześcioczęściowy cykl „Betlejem”, mówiący o Dzieciątku, o „obleczonym w ciało” noworodku, pojawiającym się w „dolinie kości”, w świecie opanowanym przez śmierć.
7.
W tytułowym wierszu tomu umarła matka patrzy „w głąb […] wzroku” poety i choć nie wiadomo, co tam widzi, „czego się dosłuchuje”, wiadomo, że „wie o wszystkich”, „umarłych, żywych”, „tych co po niej umarli”. Także w tym obrazie dosłyszeć można ton pocieszenia, dalekie echo „Trenu XIX” Kochanowskiego.
8.
Skoro mowa o echach i nawiązaniach: język, jakim napisany jest nowy tom Łukasiewicza, spokrewniony jest z jednej strony ze zwiewną, piosenkową niemal regularnością niektórych późnych wierszy Jarosława Iwaszkiewicza, z drugiej zaś – z lekceważącą wersyfikacyjne systemy dykcją Tadeusza Różewicza. To nie są pokrewieństwa przypadkowe.
9.
W wierszu „(Spacer z cmentarza przy Bujwida na plac Grunwaldzki)”, pochodzącym z tomu Łukasiewicza Deszczyk i inne wiersze, znaleźć można frazę „Wokół dwudziesty pierwszy wiek, / nie jestem w jego typie.”. Dobrze rozumiem nastrój dyktujący takie słowa, domyślam się też ich uzasadnień. Ale też: myślę, że niepokojące, późne wiersze Jacka Łukasiewicza bardzo się mogą przydać nowoczesnym i postnowoczesnym czytelnikom z początku nowego wieku.