recenzje / ESEJE

Dalej, dalej!

Paweł Bernacki

Recenzja Pawła Bernackiego z książki Stojąca na ruinie Jacka Łukasiewicza.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Po pierw­szej lek­tu­rze Sto­ją­cej na ruinie Jac­ka Łuka­sie­wi­cza, nie przy­pusz­cza­łem nawet, że tak trud­no będzie mi zapi­sać choć sło­wo na jej temat. Tomik pre­zen­to­wał się bowiem dosko­na­le i to zarów­no w cichym, jak i gło­śnym czy­ta­niu, kie­dy w peł­ni obja­wiał się for­mal­ny kunszt wie­lu z zawar­tych w zbio­rze wier­szy. Pod­czas cza­su spę­dza­ne­go z Łuka­sie­wi­czo­wą liry­ką, kolej­ne zda­nia tek­stu na jej temat nie­ja­ko samo ukła­da­ły się w gło­wie, cze­ka­ły tyl­ko na to, by prze­lać je na papier – utrwa­lić jed­no po dru­gim. To jed­nak oka­za­ło się wyjąt­ko­wo trud­nym zada­niem. Każ­da zapi­sa­na lite­ra, każ­dy wyraz i każ­da ich kom­bi­na­cja oka­zy­wa­ła się nie­peł­na. Bra­ko­wa­ło mi w niej auten­tycz­no­ści, iskry, któ­ra spra­wi­ła­by, że odda­dzą one emo­cje towa­rzy­szą­ce każ­de­mu kolej­ne­mu akto­wi lek­tu­ry, uczu­cia, jakie ten wywo­ły­wał. Dopie­ro po dłuż­szej chwi­li zda­łem sobie spra­wę, że cze­go bym nie popeł­nił i tak nie oddam intym­ne­go, wyjąt­ko­we­go cha­rak­te­ru tego spo­tka­nia – owe­go punc­tum, o któ­rym tak wie­le pisał Bar­thes w swo­im Świe­tle obra­zu. Sto­ją­ca na ruinie nie była bowiem dla mnie kolej­ną czy­tel­ni­czą przy­go­dą, któ­rą chciał­bym się z kimś podzie­lić, a czymś znacz­nie wię­cej. Prze­ży­ciem na swój spo­sób meta­fi­zycz­nym, doty­ka­ją­cym mnie oso­bi­ście, wywo­łu­ją­cym owe cha­rak­te­ry­stycz­ne ukłu­cia na ple­cach. Takim, któ­re naj­chęt­niej zacho­wał­bym dla sie­bie, mając wspo­mnia­ną wcze­śniej świa­do­mość, że każ­da pró­ba pisa­nia o nim będzie tyl­ko namiast­ką. Tym razem jed­nak, z racji zło­żo­nych obiet­nic, na intym­ność nie mogę sobie pozwo­lić, prze­pra­sza­jąc więc czy­tel­ni­ków za cząst­ko­wość i nie­peł­ność, piszę.

W owym zło­żo­nym z dwóch czę­ści – „Spoj­rzeń” i „Rogu” – tomie, domi­nu­je tema­ty­ka wyraź­nie widocz­na już w kil­ku poprzed­nich zbio­rach Łuka­sie­wi­cza: sta­rość i prze­mi­ja­nie, szu­ka­nie sen­su egzy­sten­cji. W Sto­ją­cej na ruinie są one dodat­ko­wo pod­kre­śla­ne zimo­wym obra­zo­wa­niem prze­sy­co­nym bie­lą – kolo­rem śnie­gu, ale tak­że kości i wło­sów star­ców. Sty­li­sty­ka ta uwi­dacz­nia się już w pierw­szym utwo­rze zbio­ru, gdzie pod­miot pyta sam sie­bie: Co ja z tym życiem zrobiłem?/Co?, nie będąc w sta­nie dać sobie odpo­wie­dzi. Poszu­ku­je jej we wspo­mnie­niach: wła­snej mło­do­ści, przy­ja­ciół, miło­ści, kon­tak­tów fizycz­nych. Pro­wa­dzą one jed­nak wyłącz­nie do kolej­nych pytań i jesz­cze więk­szych wąt­pli­wo­ści. Z każ­dym kolej­nym tek­stem czu­je się coraz moc­niej nad­cho­dzą­cy koniec. Panu­je zima, zawę­ża się hory­zont, pogłę­bia się poczu­cie wyob­co­wa­nia, cza­sem wręcz prze­kro­cze­nia już gra­ni­cy świa­tów. Do tego wszyst­kie­go roz­brzmie­wa dźwięk rogu, któ­ry choć gło­śny i pozor­nie prze­cią­gły, ury­wa się sto­sun­ko­wo szyb­ko. War­to tu wspo­mnieć, iż jest to głos, któ­ry z regu­ły roz­brzmie­wa tyl­ko w pod­nio­słych i waż­nych momen­tach, by wspo­mnieć choć­by słyn­ny zło­ty róg z Wese­la, czy inny, rów­nie zna­ny instru­ment, któ­rym z dużą wpra­wą posłu­gi­wał się Woj­ski.

Co wie­ści on tym razem? Koniec? Nad­cho­dzą­cą, nie­uchron­ną śmierć? Wszyst­ko zda­wa­ło­by się na to wska­zy­wać, gdy­by nie koń­czą­cy Sto­ją­cą na ruinie cykl sze­ściu wier­szy pt. „Betle­jem”. Jak sam tytuł wska­zu­je, nawią­zu­je on do naro­dzin, nowe­go począt­ku, przy­mie­rza, któ­re zosta­ło raz jesz­cze zawar­te na zmie­nio­nych warun­kach. W jego kon­tek­ście wydźwięk cało­ści zmie­nia się zupeł­nie. Zima nie jest już porą osta­tecz­ną, a tą, któ­ra zapo­wia­da nadej­ście wio­sny, śmierć to nie koniec, ale przej­ście do inne­go świa­ta. Nawet ów „zale­ga­ją­cy” wszę­dzie w tym tomi­ku śnieg nabie­ra odświe­żo­nej seman­ty­ki. Pod­czas lek­tu­ry cyklu „Betle­jem” przy­wo­ły­wał we mnie sko­ja­rze­nie z obra­zem Breu­gh­la Pokłon trzech kró­li, na któ­rym nider­landz­ki malarz, praw­do­po­dob­nie po raz pierw­szy w histo­rii, utrwa­lił pada­ją­cy gęsty śnieg. Płót­no to, jak wie­le innych scen bożo­na­ro­dze­nio­wych auto­ra Pej­za­żu z upad­kiem Ika­ra, przy­po­mi­nać mia­ło toczą­cej woj­nę o nie­pod­le­głość Holan­dii, że wyzwo­le­nie i nowy począ­tek nie­ba­wem nadej­dą, że tru­dy i cier­pie­nia nie idą na mar­ne. Pokrze­pić ją na duchu i obu­dzić wia­rę, że z ruin nie­ba­wem wsta­nie nowe, wol­ne pań­stwo. Po pro­stu, że owe zglisz­cza i ruiny powo­do­we woj­ną, to pola, na któ­rych wykieł­ku­je nowe życie.

Nie­co podob­na sytu­acja zacho­dzi w przy­pad­ku tomi­ku Łuka­sie­wi­cza. Doli­na suchych kości/ wiatr/ stukoczący// żuchwy/ piszczele/ żebra// W tej doli­nie kości/ noworodek/ oble­czo­ny w cia­ło powia­da pod­miot Sto­ją­cej na ruinie w przed­ostat­nim wier­szu. W tej posta­po­ka­lip­tycz­nej sce­ne­rii rodzi się nowe życie – czło­wiek wśród bie­le­ją­cych szkie­le­tów. Nadzie­ja i jed­no­cze­sny dro­go­wskaz, któ­re­go nie moż­na prze­oczyć: Kwi­le­nie ptaka/ nasłuchuj// trąb­ka poczty/ wio­zą­cej podarki/ nie zagłuszy/ kwi­le­nia. Owa trąb­ka pocz­ty wio­zą­cej podar­ki, zda­je się sym­bo­li­zo­wać docze­sne skar­by, owe nie­sta­łe dobra z sone­tu Miko­ła­ja Sępa Sza­rzyń­skie­go. To po nich pozo­sta­ną ruiny i zglisz­cza. Gdzieś w powie­trzu jed­nak nie­ustan­nie uno­si dzie­cię­ce kwi­le­nie, zachę­ca­ją­ce do dal­szej dro­gi, cią­głych poszu­ki­wań, wypa­try­wa­nia nagłych obja­wień. Głos przy­wo­łu­ją­cy na myśl zawo­ła­nie Dalej, dalej!, koń­czą­ce „Bema pamię­ci żałob­ny rap­sod”. I choć u Łuka­sie­wi­cza brzmi ono znacz­nie ciszej, sub­tel­niej, to jego wydźwięk jest prze­cież taki sam. Ruina wszak nie jest koń­cem, a nowym począt­kiem – prze­strze­nią, gdzie moż­na siać i budo­wać. Cza­sem bez sta­nię­cia na spa­lo­nej zie­mi, nie moż­na usły­szeć kwi­le­nia, któ­re przy­wra­ca rów­no­wa­gę i wska­zu­je dro­gę dalej, dalej…

O autorze

Paweł Bernacki

Urodzony 1987 roku we Wrocławiu i ciągle w nim mieszkający. Student filologii polskiej na Uniwersytecie Wrocławskim. Poza poezją czynnie zajmuje się także krytyką literacką.

Powiązania

Znamię ukryte pod imionami

recenzje / ESEJE Paweł Bernacki

Recen­zja Paw­ła Ber­nac­kie­go z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Najbardziej banalna odpowiedź z możliwych

debaty / książki i autorzy Paweł Bernacki

Głos Paw­ła Ber­nac­kie­go w deba­cie „Po co nam Dzie­ła zebra­ne Kar­po­wi­cza”.

Więcej

Eheu jak gwałtem obrotne obłoki!

recenzje / ESEJE Paweł Bernacki

Recen­zja Paw­ła Ber­nac­kie­go z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Świadek na procesie Kafki

recenzje / ESEJE Paweł Bernacki

Recen­zja Paw­ła Ber­nac­kie­go z książ­ki Świa­dek Vla­di­míra Bal­li.

Więcej

Notatki starego cynika

recenzje / ESEJE Paweł Bernacki

Recen­zja Paw­ła Ber­nac­kie­go towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Noc­ne życie Boh­da­na Zadu­ry, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 21 paź­dzier­ni­ka 2010 roku.

Więcej

W lekkim powiewie

recenzje / ESEJE Paweł Mackiewicz

Recen­zja Paw­ła Mac­kie­wi­cza z książ­ki Sto­ją­ca na ruinie Jac­ka Łuka­sie­wi­cza.

Więcej

Poeta vs. krytyk

recenzje / ESEJE Justyna Tabaszewska

Recen­zja Justy­ny Taba­szew­skiej z książ­ki Sto­ją­ca na ruinie Jac­ka Łuka­sie­wi­cza.

Więcej

Śnieżna zima

recenzje / KOMENTARZE Jacek Łukasiewicz

Autor­ski komen­tarz Jac­ka Łuka­sie­wi­cza do wier­sza „Śnież­na zima” z książ­ki Sto­ją­ca na ruinie wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 3 listo­pa­da 2011 roku.

Więcej

Biały ton, szary czas

recenzje / ESEJE Marian Stala

Recen­zja Maria­na Sta­li z książ­ki Sto­ją­ca na ruinie Jac­ka Łuka­sie­wi­cza.

Więcej

Było lato

recenzje / ESEJE Jan Stolarczyk

Recen­zja Jana Sto­lar­czy­ka z książ­ki Sto­ją­ca na ruinie Jac­ka Łuka­sie­wi­cza.

Więcej