recenzje / ESEJE

„Święto” apokryfów

Marcin Sierszyński

Recenzja Marcina Sierszyńskiego z książki Hotel de Dream Edmunda White'a.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Śmierć pisa­rza to łako­my kąsek dla wydaw­ców. Śmierć sław­ne­go pisa­rza – to już żyła zło­ta. Wów­czas to cały świat przy­po­mi­na sobie o ist­nie­niu licz­nych ksią­żek, jakie powsta­ły za życia auto­ra, a sza­leń­stwo zaku­pów roz­po­czy­na­ją­ce się już w dniu zgo­nu ogar­nia wszyst­kich week­en­do­wych czy­tel­ni­ków (się­ga­ją­cych po książ­ki od świę­ta do świę­ta, któ­rym to „świę­tem” sta­je się śmierć pisa­rza). Oto, Sza­now­ni Pań­stwo, XXI wiek z jego maso­wą histe­rią „świą­tecz­nych” zaku­pów.

Wiek XIX zaś rzą­dził się trosz­kę inny­mi pra­wa­mi. Kapi­ta­lizm co praw­da doj­rzał oraz zaczął pło­dzić swe nie­wdzięcz­ne dzie­ci, lecz dzia­dek Nie­wi­dzial­na Ręka Ryn­ku wciąż rzu­cał cień na potom­stwo. Aku­mu­la­cja kapi­ta­łu szczę­śli­wie omi­ja­ła, do pew­ne­go cza­su, lite­ra­tu­rę i wydaw­nic­twa. Ta pierw­sza wciąż sta­ła na pie­de­sta­le, pie­lę­gnu­jąc prze­ka­zy­wa­nie war­to­ści, bądź tych war­to­ści szar­ga­nie. Dziś może­my już śmia­ło stwier­dzić, że nie o znie­sie­nie auto­ry­te­tów cho­dzi­ło, a o stwo­rze­nie narzę­dzi poma­ga­ją­cych nam pod­cho­dzić do świę­to­ści z pew­ną dozą kry­ty­cy­zmu. Posze­rza­nie gra­nic tego, co dozwo­lo­ne, gład­ko wpro­wa­dzi­ło nas w wiek XX, okres wiel­kiej pro­spe­ri­ty lite­ra­tu­ry i jej moż­li­wo­ści opi­sy­wa­nia oraz zro­zu­mie­nia świa­ta, a nie tyl­ko kon­stru­owa­nia histo­rii czy reago­wa­nia na aktu­al­ne wyda­rze­nia.

Jed­nym z takich pisa­rzy, chcą­cych jak naj­do­kład­niej opi­sać rze­czy­wi­stość, był Ste­phen Cra­ne, ame­ry­kań­ski pre­kur­sor natu­ra­li­zmu i boha­ter książ­ki Hotel de Dre­am. Jego krót­kie, bo zale­d­wie dwu­dzie­sto­ośmio­let­nie życie, obfi­to­wa­ło zarów­no w podró­że, jak i przy­kro­ści. Cra­ne bowiem był suchot­ni­kiem. Gruź­li­cy naba­wił się zaraz po poby­cie na Kubie, gdzie zara­ził się mala­rią. Zdą­żył jed­nak napi­sać kil­ka dzieł, któ­re zaczę­ły zmie­niać obli­cze lite­ra­tu­ry ame­ry­kań­skiej, zaś naj­bar­dziej tajem­ni­czą i na wpół legen­dar­ną jego książ­ką był The Pain­ted Boy, opo­wieść „z niż­szych warstw” spo­łe­czeń­stwa, gdzie chło­pak imie­niem Elliott upra­wia pro­sty­tu­cję na uli­cach Nowe­go Jor­ku.

Stan zdro­wia Cra­ne­’a był tema­tem god­nym mediów. „W gaze­tach cią­gle poja­wia­ły się, gdzieś na dole stro­ny, maleń­kie not­ki zaty­tu­ło­wa­ne: ‘Ame­ry­kań­ski pisarz Ste­phen Cra­ne cięż­ko cho­ry’. Następ­ne­go dnia ogła­sza­ły, że ame­ry­kań­ski pisarz ma się już lepiej” – opi­sy­wał Whi­te. Acz­kol­wiek trud­no było wów­czas ludziom popa­dać z tego powo­du w histe­rię i wyku­py­wać cały nakład The Open Boat w jeden dzień. Sto lat póź­niej świat sta­nął­by na gło­wie i wpadł w wir sen­sa­cji.

Wspo­mnia­łem, że Malo­wa­ny chło­piec (pier­wot­nie: Kwia­ty asfal­tu, jak twier­dził James Hune­ker) ma cha­rak­ter legen­dar­ny. Otóż nigdy nie został wyda­ny, a wszel­kie szki­ce zosta­ły naj­praw­do­po­dob­niej spa­lo­ne za dobrą radą Ham­li­na Gar­lan­da, przy­ja­cie­la Cra­ne­’a. Ist­nie­je apo­kry­ficz­na histo­ria, zawar­ta rów­nież w książ­ce Whi­te­’a, mówią­ca o spo­tka­niu Gar­lan­da i auto­ra Mag­gie, w cza­sie któ­re­go ten pierw­szy pole­cił nie wychy­lać się z tak dobrym kawał­kiem pro­zy (?!). Oczy­wi­ście dla dobra pisa­rza.

Napi­sa­łem czter­dzie­ści stron mojej powie­ści o chłop­cu-kur­wie, Gar­land je prze­czy­tał i z całą swo­ją wiscon­siń­ską powa­gą powie­dział gło­sem, któ­rym mógł­by ciąć stal:

- To naj­lep­sze, co kie­dy­kol­wiek napi­sa­łeś, i jeśli tego nie podrzesz, co do sło­wa, to nigdy nie zro­bisz karie­ry – oddał mi kart­ki i spy­tał – Nie ma kopii? To jest jeden jedy­ny egzem­plarz?

- Jeden jedy­ny – potwier­dzi­łem.

- Zatem musisz go wrzu­cić do ognia, o tutaj – powie­dział, gdyż sie­dzie­li­śmy w holu luk­su­so­we­go hote­lu przy Mer­cer Stre­et, cze­ka­jąc, aż zej­dzie nasz przy­ja­ciel, a metr od naszych butów pali­ło się w komin­ku.

Jak widać poję­cie „dobra” ma tyle odcie­ni, co sza­rość.

Apo­kry­ficz­ne histo­rie od zawsze budzi­ły szcze­re zain­te­re­so­wa­nie zarów­no egze­ge­tów, jak i zwy­kłych czy­tel­ni­ków. A te powsta­wa­ły od kie­dy tyl­ko czło­wiek nauczył się pro­du­ko­wać tek­sty prze­ka­zu­ją­ce sobą róż­ne war­to­ści. W przy­pad­ku Biblii emo­cje są zro­zu­mia­łe. Nie tak daw­no temu rewe­la­cją było opu­bli­ko­wa­nie tak zwa­nej Ewan­ge­lii Juda­sza, opo­wia­da­ją­cej o ostat­nich dniach życia Chry­stu­sa. Moż­na stwier­dzić, że nie­zna­ny autor tego manu­skryp­tu zre­ha­bi­li­to­wał postać Juda­sza Iska­rio­ty, suge­ru­jąc jego świa­do­my, mają­cy pomóc Jezu­so­wi, udział w boskim pla­nie. Namięt­ne dys­ku­sje doty­czą­ce praw­dzi­wo­ści zawar­tych w nim tez sza­la­ły po pra­sie bru­ko­wej i cywi­li­zo­wa­nej, sza­la­ły też w innych mediach.

Tro­chę mniej uwa­gi poświę­ca się „apo­kry­fom”, czy może raczej zagu­bio­nym utwo­rom pisa­rzy. W histo­rii lite­ra­tu­ry mamy kil­ka sław­nych przy­pad­ków, gdy goto­we lub będą­ce na ukoń­cze­niu, a nie­rzad­ko tak­że będą­ce dopie­ro w zarod­ku dzie­ła nagle zni­ka­ły z powierzch­ni zie­mi. Wojen­na zawie­ru­cha, nie­uwa­ga arty­sty, testa­men­ty tych­że, misty­fi­ka­cje – róż­ne, napraw­dę róż­ne były powo­dy znisz­cze­nia, uszko­dze­nia, bądź też „popra­wia­nia” dorob­ku pisa­rzy. Co jed­nak, gdy ktoś świa­do­mie roz­krę­ca atmos­fe­rę wokół nie­zna­nych utwo­rów? Moty­wów nie brak: moż­li­wość zarob­ku, chęć pro­mo­cji auto­ra, a tak­że oso­by będą­cej w posia­da­niu „cudem zna­le­zio­ne­go” ręko­pi­su…

Naj­sław­niej­szym przy­pad­kiem misty­fi­ka­cji były bez wąt­pie­nia Pie­śni Osja­na z 1760 roku, autor­stwa Jame­sa Mac­pher­so­na, poda­ją­ce­go się jedy­nie za tłu­ma­cza z języ­ka gaelic­kie­go dzieł legen­dar­ne­go Osja­na. Jak bar­dzo uda­ną były pod­rób­ką, niech udo­wod­ni fakt, że nawet raport High­land Socie­ty z roku 1805, udo­wad­nia­ją­cy nie­au­ten­tycz­ność Pie­śni… oraz przy­pi­su­ją­cy je Mac­pher­so­no­wi, nie urą­gał wie­rze w histo­rycz­ność utwo­rów. A autor prze­cież tak bar­dzo się sta­rał, by pod­wa­żyć swo­ją wia­ry­god­ność – nie udo­stęp­niał gaelic­kie­go ory­gi­na­łu, gubił się w chro­no­lo­gii, prze­krę­cał sta­ro­żyt­ne sło­wa… Snadź umysł ludz­ki kar­mi się wszyst­ki­mi moż­li­wy­mi nie­praw­do­po­do­bień­stwa­mi, byle dodać sobie sma­ku przy lek­tu­rze, a nie­zbi­te dowo­dy są li tyl­ko czczą papla­ni­ną złych języ­ków.

W kon­tek­ście Hote­lu de Dre­am Whi­te­’a, a raczej Malo­wa­ne­go chłop­ca Cra­ne­’a, a może raczej Kwia­tu asfal­tu tegoż, bli­żej nam do zna­nej z Pol­ski histo­rii Bru­no­na Schul­za, jako że nie ma ona nic wspól­ne­go z czar­nym cha­rak­te­rem oszu­stwa. „Wiesz – powie­dzia­ła mi rano mat­ka. – Przy­szedł Mesjasz. Podob­no jest już w Sam­bo­rze”. Sło­wa te zna na pamięć każ­dy miło­śnik auto­ra Skle­pów cyna­mo­no­wych. Od nich mia­ła się zacząć powieść Mesjasz, o któ­rej do dziś nie wia­do­mo zbyt wie­le, a z frag­men­tów nie da się ule­pić cało­ści. Czy była goto­wa? Czy prze­trwa­ła woj­nę? Co rusz oży­wa­ją nadzie­je na odzy­ska­nie ręko­pi­sów. Podob­no Schulz prze­ka­zał w 1941 roku ukra­iń­skie­mu zna­jo­me­mu spo­za get­ta Mesja­sza, jed­nak papie­ry zapew­ne prze­chwy­ci­ło Gesta­po, a następ­nie KGB. Do 1987 roku nic nie było wia­do­mo o losach ręko­pi­sów; wte­dy to z dale­kim kuzy­nem Schul­za, Ale­xem Schul­zem, zaczął kon­tak­to­wać się nie­zna­jo­my, twier­dzą­cy że jest w sta­nie prze­ka­zać Ale­xo­wi dwu­ki­lo­gra­mo­wą pacz­kę z rysun­ka­mi auto­ra Sana­to­rium pod Klep­sy­drą oraz Mesja­sza wła­śnie. Nie­ste­ty, Alex zmarł przed doko­na­niem trans­ak­cji. W 1990 roku nada­rzy­ła się następ­na oka­zja na odzy­ska­nie powie­ści: oto do szwedz­kie­go amba­sa­do­ra Jeana Chri­sto­phe Öber­ga zgło­sił się czło­wiek gwa­ran­tu­ją­cy, że Mesjasz znaj­du­je się w archi­wach KGB. Dyplo­ma­ta nie otrzy­mał wizy, przez co po raz kolej­ny nie doszło do kup­na dzie­ła. Dwa lata póź­niej Öberg zmarł w Sztok­hol­mie w podob­ny spo­sób, co Alex. Nie­wąt­pli­wie te histo­rie to dodat­ko­wa przy­pra­wa do dań głów­nych Schul­za.

Jaki to ma zwią­zek z książ­ką Whi­te­’a? Pod­sta­wo­wy, śred­nio zaawan­so­wa­ny i zaawan­so­wa­ny. Pod­sta­wo­wy, gdyż mówi­my o książ­kach, o któ­rych się mówi­ło, że mogły powstać; ich auten­tycz­ność może być kwe­stio­no­wa­na, ale w każ­dym kłam­stwie jest ziar­no praw­dy, jakie dopie­ro z cza­sem może wykieł­ko­wać. Śred­nio zaawan­so­wa­ny, ponie­waż lite­rac­kie wyko­rzy­sty­wa­nie tajem­nic twór­czo­ści zna­nych arty­stów przy­nio­sło już kil­ka świet­nych, a tak­że popu­lar­nych pozy­cji, zaś połą­cze­niem świet­no­ści i popu­lar­no­ści jest wła­śnie Hotel de Dre­am. Zaawan­so­wa­ny, bowiem lite­ra­tu­ra ma dwa źró­dła – życie oraz inną lite­ra­tu­rę. Prze­ni­ka­nie się opo­wie­ści, opo­wia­dań, histo­rii, gawęd, plo­tek etc. może być dla nas nie­do­strze­gal­ne, splą­ta­ne bar­dzo cien­ki­mi nić­mi, albo wręcz ukry­wa­ne przez two­rzą­cych mito­lo­gie pisar­skie oso­by zaan­ga­żo­wa­ne w mit, w tym przez samych auto­rów.

O pod­sta­wo­wym związ­ku nie ma potrze­by roz­pi­sy­wać się, ta kon­sta­ta­cja jest banal­na i przy­swa­jal­na. Z kolei zaawan­so­wa­ny zwią­zek to temat na oddziel­ny esej. Nawią­żę więc do związ­ku śred­nio zaawan­so­wa­ne­go, a deli­kat­nie zaha­cza­ją­ce­go o zaawan­so­wa­ny i wspo­mnę tyl­ko Satur­nie Jac­ka Deh­ne­la, nota­be­ne jed­ne­go z dwóch tłu­ma­czy Hote­lu de Dre­am (dru­gim jest Piotr Tar­czyń­ski). Podob­nie do idei Whi­te­’a, autor Lali wziął na warsz­tat tajem­ni­cę powsta­wa­nia dzieł, któ­re w tym przy­pad­ku przy­pi­sy­wa­ne były Fran­ci­sco­wi Goi. Oby­dwaj pisa­rze sko­rzy­sta­li z frag­men­tów histo­rii swo­ich boha­te­rów, by wokół nich zbu­do­wać fascy­nu­ją­cą fabu­łę, urze­ka­ją­cą tak­że dla­te­go, iż opo­wia­da o sekre­tach intry­gu­ją­cych osób.

Nie­roz­trop­no­ścią była­by suge­stia, że Whi­te sta­ra się coś wmó­wić swo­im czy­tel­ni­kom. Przy­wo­ły­wa­ne prze­ze mnie przy­kła­dy z minio­nych dekad i stu­le­ci mia­ły jedy­nie zasy­gna­li­zo­wać ist­nie­nie pew­ne­go zja­wi­ska, do któ­re­go oma­wia­na tu książ­ka nawią­zu­je. „Powieść ta jest moją fan­ta­zją na tema­ty wzię­te z histo­rii” – pisze autor w posło­wiu. Malo­wa­ny chło­piec, opo­wia­da­nie w powie­ści, to czy­sta zaba­wa lite­rac­ka, mają­ca na celu zre­kon­stru­owa­nie moż­li­we­go sce­na­riu­sza powsta­nia takie­go dzie­ła przez hete­ro­sek­su­ali­stę, „któ­ry miał w sobie dużo ludz­kiej empa­tii, ser­decz­ność dla pro­sty­tu­tek, szcze­rą, peł­ną współ­czu­cia uwa­gę dla bied­nych, pogar­dza­nych, śmier­tel­nie cho­rych – w jaki spo­sób taki czło­wiek zare­ago­wał­by, gdy­by się z nim zetknął, na homo­sek­su­alizm? Co by o tym myślał w cza­sach, kie­dy sami homo­sek­su­ali­ści szu­ka­li po omac­ku wyja­śnie­nia dla swo­ich inkli­na­cji?”. Wia­do­mo że tuż przed śmier­cią Cra­ne pra­co­wał nad O’Rud­dym, a nie nad Malo­wa­nym chłop­cem vel Kwia­ta­mi asfal­tu. W związ­ku z tym Hotel de Dre­am sta­no­wi fine­zyj­ną grę z alter­na­tyw­ny­mi roz­wią­za­nia­mi, czy­na­mi, decy­zja­mi. Gdy w tę grę wcho­dzi cho­ciaż cień praw­do­po­do­bień­stwa, sta­je się ona pocią­ga­ją­cą roz­gryw­ką pomię­dzy rze­czy­wi­sty­mi zda­rze­nia­mi, a domy­sła­mi zgo­ła legen­dar­ny­mi; to na pod­sta­wie zaska­ku­ją­cych donie­sień powsta­ją dzie­ła przy­ku­wa­ją­ce uwa­gę w magicz­ny nie­mal spo­sób.

Śmierć pisa­rza to „świę­to”. Może być cicha, dale­ka od este­ty­ki tele­wi­zyj­ne­go show przed­sta­wia­ją­ce­go syl­wet­kę auto­ra z muzy­ką Micha­ła Loren­ca w tle; może być gło­śna i wpra­wić w „świą­tecz­ną” histe­rię masy, któ­re szyb­ko oswa­ja­ją się ze śmier­cią (i, zapew­ne, wła­snym wsty­dem wobec nie­do­ce­nie­nia twór­cy za życia), wpa­da­jąc w sza­leń­stwo zaku­pów; wresz­cie śmierć pisa­rza może być kan­wą nowych mito­lo­gii i nie­zli­czo­nych apo­kry­ficz­nych świa­dectw. Sztu­ką jest poskła­dać je w całość, dodać coś od sie­bie i powo­łać do życia powieść wcią­ga­ją­cą bez wytchnie­nia. Taka sztu­ka uda­ła się bez wąt­pie­nia w Hote­lu de Dre­am. Cra­ne w koń­cu napi­sał Malo­wa­ne­go chłop­ca. Napi­sał go, wysłu­gu­jąc się cia­łem Whi­te­’a. Ta śmierć nie poszła na mar­ne. Świę­tuj­my.

O autorze

Marcin Sierszyński

Urodzony w 1990 roku w Legnicy. Poeta, recenzent literacki. Redaktor prowadzący Wywrota.pl, aktywista wrocławskiego Klubu Krytyki Politycznej. Mieszka we Wrocławiu.

Powiązania

Najlepszy debiut poetycki ostatniego ćwierćwiecza?

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki Anty­po­dy Sła­wo­mi­ra Elsne­ra.

Więcej

Upokorzeni, wyblakli, wyssani, masowi. Notatki z lektury Spalania

recenzje / IMPRESJE Marcin Sierszyński

Esej Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Spa­la­nie Gze­go­rza Kwiat­kow­skie­go, któ­ra uka­za­ła się 10 sierp­nia 2015 roku nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Ten cały Brecht, on to jednak jest

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki Ten cały Brecht Ber­tol­ta Brech­ta.

Więcej

3/10, 5/10, 10/10, 0/10?

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z alma­na­chu Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2011.

Więcej

Pochwała poezji polskiej w warunkach zagrożenia

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Genetycznie sensualna fantazja Honeta

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki pią­te kró­le­stwo Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­za­ła się na por­ta­lu wywrota.pl.

Więcej

Zło które nie mija. Radości Grzegorza Kwiatkowskiego

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki Rado­ści Grze­go­rza Kwiat­kow­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w mie­sięcz­ni­ku „Inter-”.

Więcej

Intuicja kieruje mnie w stronę Mastersa

wywiady / o książce Grzegorz Kwiatkowski Marcin Sierszyński

Roz­mo­wa Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z Grze­go­rzem Kwiat­kow­skim o jego nowej książ­ce Rado­ści, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 17 stycz­nia 2014 roku.

Więcej

trzy na dziesięć, pięć na dziesięć, dziesięć na dziesięć, zero na dziesięć

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2011.

Więcej

Wiersze staroświeckiej młodej pani z Krakowa. Arcyselekcja

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki Seans na dnie morza Maria Paw­li­kow­skiej-Jasno­rzew­skiej w wybo­rze Mar­ty Pod­gór­nik.

Więcej

Twarze Różewicza

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki Wbrew sobie Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Ilość linijek w haśle „Karpowicz”

debaty / książki i autorzy Marcin Sierszyński

Głos Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go w deba­cie „Po co nam Dzie­ła zebra­ne Kar­po­wi­cza”.

Więcej

Rytm i forma, inne tory współczesnej poezji polskiej

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Rubry­ki strat i zysków Jac­ka Deh­ne­la, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 13 paź­dzier­ni­ka 2011 roku.

Więcej

Dyskretne kuksańce

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Ekran kon­tro­l­ny Jac­ka Deh­ne­la, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 19 paź­dzier­ni­ka 2009 roku.

Więcej

Marsz przez eter

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki Radio­wid­mo Agniesz­ki Mira­hi­ny.

Więcej

Ciężko utrzymać poziom, ale jeszcze trudniej wiarygodność poetycką

debaty / wydarzenia i inicjatywy Różni autorzy

Gło­sy Julii Fie­dor­czuk, Grze­go­rza Jan­ko­wi­cza, Paw­ła Kacz­mar­skie­go, Mate­usza Kotwi­cy, Mar­ty Kuchar­skiej i Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go w deba­cie „Dożyn­ki 2008”.

Więcej

Hotel de dream (fragment) [czyta Michał Czaderna]

dzwieki / RECYTACJE Edmund White

Frag­ment książ­ki Hotel de dre­am, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Edmund Whi­te” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2012.

Więcej

Ten paskudny Nowy Jork

recenzje / ESEJE Anka Czytankowa

Recen­zja z książ­ki Hotel de Dre­am Edmun­da Whi­te­’a, któ­ra uka­za­ła się w sierp­niu 2013 roku na blo­gu Czy­tan­ki Anki.

Więcej

Edmund White, Hotel de Dream

recenzje / ESEJE Paweł Klimczak

Recen­zja Paw­ła Klim­cza­ka z książ­ki Hotel de Dre­am Edmun­da Whi­te­’a, któ­ra uka­za­ła się 07 listo­pa­da 2012 roku w Aka­de­mic­kim Radiu LUZ.

Więcej

Edmund White – Hotel de Dream

recenzje / ESEJE Aleksandra Krogulska

Recen­zja Alek­san­dry Kro­gul­skiej z książ­ki Hotel de Dre­am Edmun­da Whi­te­’a, któ­ra uka­za­ła się 12 wrze­śnia 2102 roku w por­ta­lu histo­rycz­nym Histmag.org.

Więcej

Po drugiej stronie rzeki

recenzje / ESEJE Alicja Piechucka

Recen­zja Ali­cji Pie­chuc­kiej z książ­ki Hotel de Dre­am Edmun­da Whi­te­’a, któ­ra uka­za­ła się w sierp­niu 2012 roku na łamach Nowych Ksią­żek.

Więcej

Przegięty jak rokokowy imbryczek

recenzje / ESEJE Juliusz Kurkiewicz

Recen­zja Juliu­sza Kur­kie­wi­cza z książ­ki Hotel de Dre­am Edmun­da Whi­te­’a.

Więcej

O Hotelu de Dream

wywiady / o książce Edmund White Jacek Dehnel

Roz­mo­wa Jac­ka Deh­ne­la i Pio­tra Tar­czyń­skie­go z Edmun­dem White’em o książ­ce Hotel de Dre­am, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej