debaty / ankiety i podsumowania

Brzytwa okamgnienia vs. Kicz końca

Rafał Gawin

Głos Rafała Gawina w debacie "Poezja na nowy wiek".

strona debaty

Czy pro­wa­dzo­ny w ostat­nich latach „Połów”, a tak­że zakoń­czo­ny wła­śnie pro­jekt „Poeci na nowy wiek” speł­ni­ły podob­ne funk­cje jak przed­się­wzię­cia z lat 90., „Bar­ba­rzyń­cy i nie” oraz „Odsiecz”?

Cięż­ko porów­nać te pro­jek­ty – w tych pro­wa­dzo­nych przez Fort Legni­ca w latach 90. prak­tycz­nie nie zaist­nia­ły kobie­ty. (Oba­wiam się, że rów­nież z tego powo­du piszą­cym i kry­ty­ku­ją­cym poezję – czy­li jej czy­tel­ni­kom – w wie­ku zbli­żo­nym do moje­go czę­sto trud­no wymie­nić wię­cej niż jed­ną ulu­bio­ną poet­kę). W każ­dym razie z per­spek­ty­wy cza­su jed­no jest pew­ne: żaden z poetów (ani poet­ka), któ­rzy zosta­li zapre­zen­to­wa­ni w ramach ini­cja­tyw legnic­kich, do tej pory nie „zagi­nął”, wprost prze­ciw­nie – prak­tycz­nie wszy­scy trzy­ma­ją się moc­no i łatwo nie ustą­pią miej­sca. To już waż­na część współ­cze­sne­go kano­nu, przy­naj­mniej w tzw. śro­do­wi­skach poetyc­kich. Co do zasa­dy: może mnie wku­rzać język szu­ka­ją­cy wła­sne­go czub­ka u Sen­dec­kie­go, mogę mieć wąt­pli­wo­ści co do „Sybe­rii miło­ści” i „griz­zly­’e­go samot­no­ści” u Pod­sia­dły, może mnie nie­po­ko­ić coraz więk­szy cię­żar (kamień?) filo­zo­ficz­ny w wier­szach Siw­czy­ka, ale nie przej­dę obok tych auto­rów obo­jęt­nie. Zapo­zna­nie się cho­ciaż­by z przy­pad­ko­wym wybo­rem ich wier­szy to poetyc­ki obo­wią­zek.

Wra­ca­jąc do nowych przed­się­wzięć Biu­ra Lite­rac­kie­go – „Połów” w tym kształ­cie, w jakim był orga­ni­zo­wa­ny do tej pory, to pro­jekt zbyt doraź­ny, bie­żą­cy, by rów­nież mógł wska­zać poetów w jakiś spo­sób waż­nych. Bo prze­cież co roku nie ujaw­nia się aku­rat 5–7 obie­cu­ją­cych przy­szłych debiu­tan­tów, z któ­rych 1, mak­sy­mal­nie i w osta­tecz­no­ści 2, zasłu­gu­je na wyda­nie książ­ki. To pra­wi­dło­wo­ści zbyt mate­ma­tycz­ne, a mate­ma­ty­ka nie idzie w parze z poezją, a już zwłasz­cza z poezją współ­cze­sną. „Poeci na nowy wiek” już prę­dzej mogą speł­nić podob­ne funk­cje, już spo­ra część z wymie­nio­nych auto­rów powo­li się sta­je co naj­mniej kano­nem „junior”. Choć tutaj rów­nież prze­szka­dza corocz­ność, czy­li mate­ma­ty­ka, jed­nak­że w zno­śniej­szych daw­kach.

Jak obec­ni debiu­tan­ci wypa­da­ją w kon­fron­ta­cji ze swo­imi poprzed­ni­ka­mi? Ilu z nich – a jeśli tak, to któ­rzy – może rów­nie sil­nie zazna­czać swo­ją obec­ność na poetyc­kiej sce­nie w kolej­nych deka­dach?

Jest mniej „gryp­sia­rzy”, wię­cej „zady­mia­rzy” i, co może mniej budu­ją­ce, „smę­cia­rzy”. A szko­da, bo w wier­szach debiu­tan­tów, nie tyl­ko tych wska­za­nych w pro­jek­cie „Poeci na nowy wiek”, wyraź­nie bra­ku­je poczu­cia humo­ru. Mam na myśli zwy­czaj­ne, „ludz­kie” poczu­cie humo­ru, nie her­me­tycz­ne, „języ­ko­we”, „sla­mo­we”. Krzysz­tof Jawor­ski i Darek Foks mogą spać spo­koj­nie, choć­by nie napi­sa­li już tak dow­cip­nych ksią­żek jak Hiper­re­alizm świę­to­krzy­ski czyPiz­za wesel­na. Poza tym, to na razie (bio­rąc pod uwa­gę naj­lep­sze doko­na­nia obu „dru­żyn”) star­cie pod­sta­rza­łych junio­rów z rześ­ki­mi old­bo­ja­mi.

Co do zazna­cza­nia swo­jej obec­no­ści – zale­ży, o jakiej jej ska­li mówi­my. Jacek Deh­nel już zaist­niał w peł­nym tego sło­wa zna­cze­niu, w każ­dym razie przede wszyst­kim dzię­ki pisa­niu pro­zy. I to się raczej nie powin­no zmie­nić. Edward Pase­wicz jest już bli­sko poważ­niej­sze­go zaist­nie­nia, w każ­dym razie do tej pory wydał tyl­ko jed­ną książ­kę pro­za­tor­ską. Kto następ­ny? Zja­wi­sko­wa Joan­na Muel­ler, któ­rą znie­na­wi­dzą stu­den­ci w XXII wie­ku? Szcząt­ko­wa Julia Szy­cho­wiak, któ­ra dopro­wa­dzi do per­fek­cji model wier­sza „Miło­będz­kie­go”, dzię­ki cze­mu o takiej poezji będzie moż­na w XXIII wie­ku świa­do­mie mil­czeć? Posta­wił­bym na Joan­nę Wajs, pod warun­kiem, że jej dru­ga książ­ka będzie tak samo dobra jak pierw­sza (w każ­dym razie – gdy poeta w XXI wie­ku tak dłu­go wydaw­ni­czo mil­czy, to dobry znak). Są jesz­cze poeci w tym gro­nie rze­czy­wi­ście osob­ni – Robert Rybic­ki i Kon­rad Góra. Obu jed­nak raczej nie zale­ży na „zaist­nie­niu”, co nie zmie­nia fak­tu, że kry­ty­ka poszu­ku­ją­ca moc­nych zja­wisk zapew­ne temu dueto­wi pomo­że, przez co uda się im wyjść poza tzw. śro­do­wi­ska lite­rac­kie?

Jak bar­dzo na prze­strze­ni ostat­nich lat zmie­nił się język poetyc­ki oraz podej­mo­wa­ne w wier­szach tema­ty?

Po 1989 roku nastą­pi­ło, siłą rze­czy, w pew­nym sen­sie „usank­cjo­no­wa­ną” przez „bru­Lion”, odpo­li­tycz­nie­nie poezji. Po 1999 roku nic rów­nie epo­ko­we­go nie nastą­pi­ło, ale zaczął roz­wi­jać się Inter­net (na koniec lat 90. datu­je się powsta­nie pierw­szych poetyc­kich grup dys­ku­syj­nych i por­ta­li poetyc­kich). Język poetyc­ki zmie­nił się o tyle, o ile sam się roz­wi­nął, a dodat­ko­wo przy­jął nowin­ki tech­nicz­ne. Język poetyc­ki się zesla­mił. Język poetyc­ki dał się zaszu­flad­ko­wać na Nie­szu­fla­dzie i powstał wiersz nie­szu­fla­do­wy, pisa­ny nie­szu­fla­do­wym języ­kiem. Język poetyc­ki dał się prze­two­rzyć neo­lin­gwi­stom war­szaw­skim, po czym zosta­wił po sobie „Wakat”, po czym został wakat. Język poetyc­ki dał się zepsuć w cyber­prze­strze­ni i do tej pory nic z tego nie wyni­kło. Język wyszedł na uli­cę szu­kać wier­sza, któ­ry tam się zgu­bił, a że nie mógł go odna­leźć, posta­no­wił go zastą­pić.

W samej „tema­ty­ce” wier­szy nie­wie­le się zmie­ni­ło, bo co się mia­ło zmie­niać? Więk­szość z nich, tak po 89, jak i po 99 roku doty­czy oso­by same­go auto­ra, języ­ka, bądź sze­ro­ko rozu­mia­ne­go nicze­go (w skraj­nych przy­pad­kach może to być „nic bud­dyj­skie”). Frak­cja pra­wi­co­wa ma swo­je ide­ały, ale nie posia­da zbyt wie­lu poetów i ośrod­ków, któ­re potra­fi­ły­by je udźwi­gnąć, dla­te­go pisze o nich (ide­ałach) jak­by mniej pew­nie, z więk­szym dystan­sem. „Fron­da” jest pismem zde­cy­do­wa­nie bar­dziej spo­łecz­nym niż lite­rac­kim i lite­rac­kie ambi­cje ma jak­by coraz mniej­sze. Nowe pismo po tej stro­nie salo­nów, „44”, rap­tem zazna­czy­ło swo­ją obec­ność (nie­daw­no uka­zał się jego dru­gi numer). Frak­cję lewi­co­wą cią­gnie pręż­nie i sku­tecz­nie zor­ga­ni­zo­wa­na „Kry­ty­ka Poli­tycz­na” i tutaj wpływ na tema­ty­kę wier­szy jest jak­by coraz więk­szy.

Poezja w nowym wie­ku bar­dziej nasta­wio­na jest na roz­wią­zy­wa­nie pro­ble­mów egzy­sten­cjal­nych, czy też języ­ko­wych?

Zde­cy­do­wa­nie języ­ko­wych. Współ­cze­sna poezja wręcz uto­nę­ła w języ­ku. I było­by wszyst­ko w porząd­ku, gdy­by nie fakt, że współ­cze­sna poezja mie­wa pro­blem z tre­ścią, z jej prze­ka­zy­wa­niem lub cho­ciaż­by samym okre­śle­niem (zresz­tą w tym samym doł­ku jest współ­cze­sna pol­ska pro­za, ale to temat na inną poga­dan­kę). Pro­ble­ma­mi egzy­sten­cjal­ny­mi zaj­mu­je się kil­ku tzw. poetów pra­wi­co­wych, poza Tade­uszem Dąbrow­skim raczej z mar­nym skut­kiem, kil­ku tzw. poetów lewi­co­wych udo­wad­nia, że takich pro­ble­mów nie ma.

Jakie zagad­nie­nia mogą stać się istot­ne w nad­cho­dzą­cych latach?

Bio­rąc pod uwa­gę świa­to­po­gląd wie­lu mło­dych i „wscho­dzą­cych” poetów, i kan­dy­da­tów na poetów, naj­praw­do­po­dob­niej utwo­rzy się coś na kształt lewicowego/lewackiego skrzy­dła w poezji. Nie mam tu na myśli gru­py, tyl­ko luź­ny ter­min okre­śla­ją­cy osob­nych twór­ców, uwzględ­nia­ją­cych w wier­szach, w mniej­szym (Wit­kow­ski, Puł­ka), bądź więk­szym (Góra, Kopyt) stop­niu, swo­je poglą­dy poli­tycz­ne. Takie sku­pie­nie po jed­nej stro­nie będzie potrze­bo­wa­ło prze­ciw­wa­gi, jed­nak wąt­pię, by taka prze­ciw­wa­ga powsta­ła. Będzie tutaj bra­ko­wa­ło świe­żej krwi.

W jakim stop­niu inter­net, nowo­cze­sne media, wie­czo­ry uzu­peł­nia­ne wizu­ali­za­cja­mi, kli­pa­mi, a tak­że sla­my zmie­ni­ły poezję i jej odbiór?

Nie zmie­ni­ły. Poezją dalej inte­re­su­je się zamknię­ta gru­pa osób, do któ­rej zresz­tą w prze­wa­ża­ją­cej czę­ści poezja jest adre­so­wa­na. Nowo­cze­sne media przede wszyst­kim sku­tecz­nie odbiór poezji zakłó­ca­ją – bo jak tu się sku­pić na wier­szach, gdy w tle coś nie­zno­śnie miga, a towa­rzy­szą­cy czytającemu/recytującemu muzy­cy rywa­li­zu­ją z nim w kon­ku­ren­cji kto kogo zagłu­szy.

Inter­net wpro­wa­dził jedy­nie tę zmia­nę, że „pisa­nie do szu­fla­dy” prak­tycz­nie prze­sta­ło ist­nieć, to w sie­ci poja­wi­ła się cała masa szu­flad – lep­szych bądź gor­szych (tych dru­gich – zde­cy­do­wa­nie w prze­wa­dze) ser­wi­sów warsz­ta­to­wych.

Sla­my? Mia­ły wyjść z poezją „do ludzi”, a przy­czy­ni­ły się do powsta­nia niszy w niszy, tzw. poezji sla­mo­wej, rów­nież wier­szy-aktów, pole­ga­ją­cych na poka­za­niu siu­sia­ka, ewen­tu­al­nie owło­sio­nych poślad­ków. I nic tu nie zmie­nia obec­ność niejakiego/niejakiej Rafa­la­li w tok-szo­le Kuby Woje­wódz­kie­go. Gdy­by nie był/była ciekawy/ciekawa sam/sama w sobie, nikt by jego/jej do szoł­biz­ne­su nie wpu­ścił, choć­by i na chwi­lę.

W poprzed­nich deka­dach kry­ty­ka lite­rac­ka posił­ko­wa­ła się podzia­ła­mi na for­ma­cje, gru­py i prą­dy lite­rac­kie. Czy dzi­siaj takie kla­sy­fi­ka­cje ist­nie­ją, a jeśli tak, to cze­mu słu­żą?

Nie ist­nie­ją. Jeże­li już, moż­na się poku­sić o dość kon­tro­wer­syj­ne zesta­wie­nie krytyki/grup kry­ty­ków według frak­cji towa­rzy­skich. Pisa­nie sobie nawza­jem recen­zji (rów­nież w wyso­ko­na­kła­do­wych dzien­ni­kach), to jeden z pod­sta­wo­wych grze­chów współ­cze­snej kry­ty­ki. Dru­gi – mło­dzień­cze fascy­na­cje, doku­cza­ją­ce star­szym, uzna­nym kry­ty­kom, przez co czę­sto nie potra­fią oni nor­mal­nie funk­cjo­no­wać, gdy pada „więk­sze” nazwi­sko typu Szym­bor­ska, Róże­wicz, Har­twig, Lip­ska, Miło­będz­ka, czy ostat­nio Polkow­ski. Jed­na Masłow­ska nie może być wiecz­nym amba­sa­do­rem twór­czo­ści rocz­ni­ków 80. Poza tym, star­si kry­ty­cy narze­ka­ją na brak spo­rów tzw. kry­tycz­ne­go fer­men­tu, ale patrząc praw­dzie w oczy – o co się tutaj kłó­cić?

Tym­cza­sem mło­dzi kry­ty­cy naj­czę­ściej albo piszą recen­zje wszyst­kie­go jak leci, przede wszyst­kim pozy­tyw­ne, albo na zamó­wie­nie – wte­dy, wia­do­mo, tyl­ko pozy­tyw­ne. Od jed­ne­go mło­de­go kry­ty­ka sły­sza­łem, że szy­ku­je się do oba­le­nia mitu post­bru­lio­now­ców i tzw. bana­li­stów. Cze­kam i trzy­mam za sło­wo, może być gorą­co i cie­ka­wie.

Kto decy­du­je o tym, że dany poeta zasłu­gu­je na uzna­nie? Media, juro­rzy lite­rac­kich nagród, kry­ty­ka, wydaw­cy, a może księ­ga­rze i ser­wi­sy inter­ne­to­we?

To bar­dzo względ­na spra­wa. Jeśli roz­ma­wia­my o uzna­niu w tzw. śro­do­wi­skach lite­rac­kich – to w chy­ba naj­bar­dziej obiek­tyw­nej świa­do­mo­ści ośrod­ki wydaw­ni­cze: Biu­ro Lite­rac­kie, Wydaw­nic­two Lite­rac­kie, Znak, a5 i mniej medial­ne (czy­taj: z mniej­szą ilo­ścią pie­nię­dzy), ale cenio­ne w tzw. śro­do­wi­skach lite­rac­kich: WBPi­CAK, Insty­tut Miko­łow­ski, Lam­pa i Iskra Boża, czy biblio­te­ka „Topo­su”; jesz­cze do nie­daw­na Biblio­te­ka „Stu­dium”. W mniej­szym stop­niu pisma lite­rac­kie – przede wszyst­kim „Twór­czość”, „Odra”, „Czas Kul­tu­ry”, „Opcje”. Jeśli roz­ma­wia­my o szer­szym uzna­niu – nagro­dy (wciąż przede wszyst­kim Nike, ewen­tu­al­nie Pasz­port „Poli­ty­ki”) i media, wizu­al­ne i wyso­ko­na­kła­do­we. Casus Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go: cała masa aneg­do­tek o tym, kto i gdzie widział ludzi sprze­da­ją­cych, kupu­ją­cych i czy­ta­ją­cych tomy zdo­byw­cy Nike 2009. Kry­ty­ka? O tyle, o ile dzia­ła w ramach szer­szych ini­cja­tyw medial­nych.

Księ­ga­rze nie mają nic do powie­dze­nia. Poezja się dobrze nie sprze­da­je, poza Szym­bor­ską, Twar­dow­skim i Woj­ty­łą, więc się nie anga­żu­ją.

Nato­miast ser­wi­sy inter­ne­to­we są raczej odpo­wie­dzial­ne za two­rze­nie mód, mniej lub bar­dziej sno­bi­stycz­nych na danych auto­rów. Jed­nak wie­lu debiu­tan­tów lub poten­cjal­nych debiu­tan­tów, wycho­wa­nych już na por­ta­lach warsz­ta­to­wych, czę­sto bie­rze pod uwa­gę wła­śnie por­ta­lo­wą kry­ty­kę. Inter­net jed­nak daje duże moż­li­wo­ści auto­pro­mo­cji, z cze­go debiu­tu­ją­cy (bądź mają­cy zade­biu­to­wać) po 2000 roku coraz czę­ściej korzy­sta­ją.

O AUTORZE

Rafał Gawin

Ur. 1984. Redaktor, korektor, konferansjer, animator, recenzent, poeta i przyszły prozaik. Wydał pięć książek poetyckich, ostatnio Wiersze dla koleżanek (Justynów 2022). Tłumaczony na języki. Prowadzi „Wiersz wolny” i „Liberté!”. Mieszka w Łodzi, gdzie pracuje (jako instruktor) w Domu Literatury i działa (jako skarbnik i wydawca) w oddziale Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.