Wiosna, ach to ty
Marcin Sierszyński
Głos Marcina Sierszyńskiego w debacie "Poezja na nowy wiek".
strona debaty
Wciąż zima 2010. Projekt „poezji na nowy wiek” dobiegł końca. W trakcie spotkań we Wrocławiu Roman Honet wskazał wielu poetów i poetek, którzy bezsprzecznie zasługują na uwagę tak krytyków jak i czytelników. Równocześnie dobiegł końca „Połów 2010” – przychodzi więc najwyższa pora na podsumowania. Zastanawiam się, czy będą one zwiastować odwilż.
Jeżeli porównać nowe projekty wspierające debiutantów oraz uznanych już pisarzy, organizowane przez Biuro Literackie z tymi, które pomogły zaistnieć poetom w latach dziewięćdziesiątych, to trudno pozbyć się wrażenia większej różnorodności. W Legnicy spotykali się głównie twórcy mniej lub bardziej związani z „bruLionem”, i chociaż mówiło się wtedy o dużej rozpiętości ich poetyk – łączyło ich więcej niźli chcieliby sami przyznać („ząb mnie boli, jestem / głodny, samotny, my dwoje, nas czworo, / nasza ulica”). Była to niewątpliwa dominanta. Czas pokazał, że przywiązanie do tej stylistyki powoli mija, a na jej miejsce wkracza nowa konstelacja osobowości poetyckich. Nie mniej ciekawych, ale na pewno mniej zintegrowanych (znak czasów) – być może to właśnie wpływa na twórczość „poetów na nowy wiek”? A którzy z nich, w moim mniemaniu, mają największe szanse na dorównanie największym z Fortów i Portów Legnica?
Z Połowów – Łukasz Jarosz, Agnieszka Mirahina i Julia Szychowiak. A do nich ostatnio dołączył Przemysław Witkowski z tomem Preparaty. Z Poetów na nowy wiek – Justyna Bargielska, Konrad Góra, Szczepan Kopyt oraz Joanna Lech. Każdy z wyżej wymienionych zdążył już zaznaczyć się na mapie współczesnej poezji polskiej. Kojarzą się z najlepszymi książkami poetyckimi ostatniej dekady, a nadzieje z nimi związane (i dobra prasa) mówią same przez się.
To tyle, jeżeli chodzi o obstawianie. Znacznie ważniejszą wydaje się kwestia, która potrafi sklasyfikować nową poezję od „starej”, tj. jej stosunek do przeszłości. Z wywiadów można wywnioskować, że żaden młody poeta nie posiada projektu poetyckiego – a przynajmniej nie chce się do tego publicznie przyznawać. Trudno zaś posądzać ich o bezideowość. Przyjęło się, że pisanie nie musi mieć żadnych prymarnych warunków i konsekwentnie brnie się w owe przekonanie. Nie wymagam śmiałych manifestów, jak głoszenie przez Marcina Cecko śmierci kartki papieru, czy służbę jednej ideologii. Chodzi tylko o podstawowe pytania, na które poeta nie może bać się samemu sobie odpowiedzieć. Te pytania pojawiają się od czasu do czasu tu i ówdzie, jednak ich żywotność jest wyjątkowo krótka. Warto byłoby je uporządkować. Lista jest, rzecz jasna, otwarta:
1. Jaki mamy stosunek do przeszłości?
2. Jaki mamy stosunek do teraźniejszości?
3. Czy chcemy osiągnąć jakiś cel swoją twórczością?
4. Gdzie widzimy się w dzisiejszym świecie?
5. Piszemy „sobie a muzom”, czy dla kogoś? Jeśli tak, to dla kogo?
Brzmi jak rachunek sumienia w prowincjonalnym kościółku pod wezwaniem, jednak odpowiadając na nie, można zacząć szczerze działać. A czytelnik potrafi wyczuć, gdzie ta szczerość zaczyna się kończyć. Do odbiorców wrócę chwilkę później, gdyż nasuwa mi się wyjątkowe pytanie związane z licencją Creative Commons. Za tą tajemniczą nazwą (i, jak później się okazuje, za masą prawniczej gwary) ukrywa się nowa forma udostępniania twórczości, a do wyboru są – i tu pozwolę sobie na cytaty:
„Uznanie autorstwa (ang. Attribution) – wolno kopiować, rozprowadzać, przedstawiać i wykonywać objęty prawem autorskim utwór oraz opracowane na jego podstawie utwory zależne pod warunkiem, że zostanie przywołane nazwisko autora pierwowzoru. Użycie niekomercyjne (ang. Noncommercial) – wolno kopiować, rozprowadzać, przedstawiać i wykonywać objęty prawem autorskim utwór oraz opracowane na jego podstawie utwory zależne jedynie dla celów niekomercyjnych. Bez utworów zależnych (ang. No derivative works) – wolno kopiować, rozprowadzać, przedstawiać i wykonywać utwór jedynie w jego oryginalnej postaci – tworzenie utworów zależnych nie jest dozwolone. Na tych samych warunkach (ang. Share Alike) – wolno rozprowadzać utwory zależne jedynie na licencji identycznej do tej, na jakiej udostępniono utwór oryginalny. I najciekawsze: Sampling – trzy licencje na sampling zezwalają na samplowanie, remiksowanie i przetwarzanie utworu, dla celów zarówno nie- jak i komercyjnych, jednocześnie zabraniając zwielokrotniania utworu w jego oryginalnej postaci oraz używania sampli dla celów reklamowych. Wersja plus licencja zezwala na zwielokrotnianie utworu w całości dla celów niekomercyjnych. Wersja noncommercial plus licencja pozwala na wykorzystywanie dzieła jedynie dla celów niekomercyjnych.”
Nie jest to zupełną nowością, jednak artyści bardzo rzadko korzystają z tych opcji. Przykładem tomiku poetyckiego na licencji Creative Commons są niedawno wydane Neurastenie i narkolepsje Pawła Leszczyńskiego. Jest dostępny za darmo na stronie internetowej portalu Wywrota.pl zarówno w wersji cyfrowej jak i tradycyjnej. Czy zatem do listy pytań należałoby dodać: „Jak daleko chcę posłać swoje utwory w świat”, a może bardziej na miejscu byłoby: „Jak bardzo chcę udostępnić swoje utwory dla czytelnika i jak bardzo może z nich korzystać?”.
Dobrym pytaniem jest również to, które zwraca naszą uwagę na odbiorców poezji. Którzy z nich mają większą władzę w ustanawianiu trendów, mód i uznań? Wydawałoby się, że krytycy, gdyż to od nich zależy zaistnienie książki, bądź jej popadnięcie w niebyt. Jednak wyrosła nam nowa siła w niszy poetyckiej, a są nią portale internetowe, sprofilowane głównie na poezję. To tam teraz wielu autorów przed debiutem, tuż po debiucie, oraz grubo po debiucie korzysta z profitów płynących z uczestnictwa w społecznościach liternetowych. Oprócz tworzenia własnego lobby, można również zachęcić „potencjalnych” czytelników do kupna książki. Może nawet jej przeczytania, kto wie, jakie cuda można zdziałać. Im bardziej popularną postacią jest konkretny użytkownik, tym bardziej zwiększają się jego szanse na uczestniczenie w życiu poetyckim, oraz, oczywiście – wydania książki. Tak przynajmniej wnioskuję z obserwacji. A nazwiska na pewno są nieobce nawet tym, którzy przeglądają tylko nieszufladę.
Jaka więc będzie ta poezja na nowy wiek? Światem, a więc również poezją, rządzi przypadek. Znamy niemało sposobów na jego redukcję w działaniach, jednak pozostaje on główną siłą sprawczą. Chciałbym, abyśmy wszyscy mogli się pozytywnie zaskakiwać w ciągu następnego dziesięciolecia tak, jak było to i w poprzednim. Zaczytując się we współczesnej poezji, aż chciałoby się powiedzieć: „Wiosna, ach to ty!”
O AUTORZE
Marcin Sierszyński
Urodzony w 1990 roku w Legnicy. Poeta, recenzent literacki. Redaktor prowadzący Wywrota.pl, aktywista wrocławskiego Klubu Krytyki Politycznej. Mieszka we Wrocławiu.