Wiersze zamiast dyskusji
Maciej Bieszczad
Głos Macieja Bieszczada w debacie "Jak rozmawiać o poezji".
strona debaty
Takie rozmowy w ogóle nie powinny się odbywać. To jest raczej rzecz pozbawiona sensu i nasuwająca szereg wątpliwości, a wątpliwości najczęściej rodzą domysły, te zaś każą dociekać. Jeden z moich ulubionych poetów czeskich – Jiří Kolář – skwitował to całkiem przytomnie pisząc: „o pracy najwięcej gada leniuch, o prawdzie kłamca, o honorze zdrajca, o bohaterstwie tchórz, o poezji oszust…”.
Komentowanie czegoś, co już przecież jest komentarzem, skłania do wielu podejrzliwości. Jak powszechnie wiadomo każdy utwór literacki, a zwłaszcza każdy wiersz jest z reguły relacją z jakiegoś wydarzenia, które doprowadziło do jego powstania, więc to chyba musi być coś ważnego, decydującego o wyjściu wiersza z cienia na światło dzienne. Czyli wiersz jest już w chwili powstania samowystarczalny, żyje własnym życiem, które zapewnia mu treść. Gorzej, kiedy od początku jest chorowity, ze skłonnością do językowych przepuklin lub treściowych zapaści i raz za razem oczekuje kolejnych reanimacji w postaci komentarza. Trudno jednoznacznie stwierdzić, jak długo przetrwa taki wiersz, wiersz sztucznie podtrzymywany przy życiu.
Komentarz nie sprawdza się nawet w przypadku poezji nafaszerowanej intertekstualnością. Czytelnik powinien samodzielnie znaleźć klucz do czytanego właśnie utworu, którego sens jest dla niego niejasny. Autor ani żaden krytyk literacki nie mogą tego za niego zrobić. Koniecznie sam, na własną rękę niech pozna pozaliteracki kontekst, z pożytkiem dla jego, być może właśnie dojrzewającej, pasji poznawczej. Może też przy okazji znaleźć coś istotniejszego od odszyfrowywanego wiersza, co oczywiście zdarza się dosyć często.
Wiersz jest najbardziej autentycznym ze znanych mi sposobów komunikowania się. Jest to rodzaj bardzo szczególnej rozmowy. Tak rozumiał poezję Hölderlin, tak traktował ją Zbigniew Herbert. Dziś jest to liczman, ale nawet o takich oczywistościach nie wolno zapominać. Jest to więc rozmowa autora z czytelnikiem i taką niech pozostanie, z korzyścią dla samego czytelnika i poznawanej literatury, i naprawdę nie trzeba od razu rozmawiać na temat tych wyjątkowych rozmów.